Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2021, 16:41   #21
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Areszt, był to dość spory murowany budynek, z ciężkimi dębowymi drzwiami i kratami w wąskich oknach. Patrol pięciu strażników miejskich odprowadził tam zatrzymanego Augusta. Jeden z nich dźwigał młot rozbrojonego krasnoluda.
Gdy weszli do środka, znaleźli się w przestronnym korytarzu, gdzie znajdowało się kolejnych dwóch strażników.
- Jeden zatrzymany, do zamknięcia w celi - oznajmił dowódca patrolu.
Krasnolud rozglądał się dokładnie, zapamiętując rozkład korytarzy. Przybrał swoją najbardziej burkliwą minę i szedł nieco się zataczając. Nieco rozlanego na brodzie piwa dopełniało tylko obrazu podpitego winowajcy obłapiającego dziewki.
Budynek miał rozkład pomieszczeń prostszy niż budowa cepa i łatwo było się rozeznać i wszystko zapamiętać.
- Oskarżony o napastowanie niewiasty, proces jutro - przedstawiono sprawę.
- Młot, sztuk jeden - padło hasło, gdy ci z patrolu przekazali broń Augusta w depozyt wartowników. Wtedy to otwarto jedne z drzwi, do czegoś w rodzaju komórki na miotły, jednak zamiast szczotek i wiader, w środku znajdował się prosty segment. Na jednej z jego półek zaś, leżały dwa ingijskie miecze,oraz kilka metalowych gwiazd. Młot Augusta postawiono na innej półce, a następnie drzwi zostały zamknięte.
- Chodź! Wytrzeźwiejesz w celi - polecił jeden z wartowników, w rozkazujący sposób wskazując w głąb korytarza.
-Pssz, jeszteeem czeźwiejszy niż świątynny klęcznik - Rzucił August ruszając we wskazanym kierunku, nadal z lekka się zataczając. Nie podobało mu się zostawianie młota, ale gdyby coś poszło nie tak, zawsze mógł liczyć na łaskę bogini.
Strażnik burknął tylko coś w odpowiedzi.
Krasnolud został poprowadzony w głąb korytarza, do dwóch cel, podzielonych przez solidną kratę. Cele były na tyle przestronne, że w każdej zmieściłoby się z dwadzieścia osób i nadal można by tam było spacerować. Obecnie jednak w każdej z nich znajdowała się tylko jedna osoba i zgodnie z przypuszczeniami byli to ubrani na czarno ninja. Leżeli pod ścianą, na jedynej namiastce mebla, jaką była sterta siana, mająca zastępować łóżka. Każda cela miała dość skromne okno, oczywiście też solidnie zakratowane.
Jeden ze strażników, dużym kluczem przekręcił ciężki zamek kraty wejściowej do jednej z cel i otworzył ją na oścież.
- Wchodzimy - polecił strażnik, wskazując wnętrze “pomieszczenia”.
- Mmmhik. - Czknął lekko krasnolud wchodząc do celi i rozglądając się dookoła. - A wy co, na stypę przysssszliście? - Rzucił August do dwóch leżących ninja. Jak dla ninja, miejsca faktycznie było aż nadto, krasnolud podejrzewał, że celowo.
Strażnik zamknął drzwi za krasnoludem, zamykając go w celi z jednym z ninja.
- Nie. A kto pyta? - zwrócił się do niego leżący na sianie mężczyzna w czarnym stroju, odwracając do niego głowę.
August dostrzegł, że ninja z drugiej celi też rzuca w jego stronę spojrzenie, ale nic się przy tym nie odzywa. Strażnik tymczasem oddalił się poza zasięg wzroku.
- Khrogar. - Rzucił krasnolud, po czym znalazł sobie miejsce do przysiądnięcia. Przyjrzał się dokładnie ludziom, którzy ponoć byli zamieszani w spisek.


Zgodnie z tym co mu mówiono było to dwoje ninja, ubranych identycznie na czarno, którzy właściwie nie wyróżniali się niczym specjalnym. Mimo iż zostali zatrzymani i zamknięci w celi, twarze mieli nadal w większości zakryte.
- Krogar? - mruknęła cicho kobieta, z sąsiedniej celi.
- Khrogar - poprawił ją facet, przyglądając się krasnoludowi.
- Zamknęli cię za pijaństwo? - zdziwiła się kobieta. - Co zrobiłeś? - spytała.
Nic oszywiście. Twierdzą, że jakąśś dziewke obłapiałem, a wy? Cali na szarno, ale chyba nie kokominiarze? - Odparł krasnolud, nadal udając mocniej podchmielonego, niż był.
- Jesteśmy rycerzami ninja - odpowiedziała z dumą kobieta.
- Właśnie - potwierdził drugi. - Tylko zabrali nam broń - pożalił się, niezadowolony.
- Nie widziałeś jej? Miecze z długim, wąskim ostrzem - spytała kobieta.
- Brzmi groźźnie. Nooo, z moim młotem leżą, w ssskładziku. I gwiazzzdki, tak, mieli też gwiazzzdki i miessze. - Odparł krasnolud, udając, że próbuje się skupić.
- I bardzo dobrze - odpowiedział zadowolony mężczyzna.
- Tak, ale gdzie jest ten składzik? - spytała jeszcze kobieta.
Pierwsze drzwi od pra…. - August wstał i obrócił się raz w jedną, raz w drugą stronę. - Pierwsze od wejśśscia szwi od lewej - Powiedział z pewnością krasnolud, stukając się znacząco po lewej stronie nosa i uśmiechając się z zadowoleniem.

Oboje ninja byli zadowoleni z uzyskanych informacji i dzięki temu August pozyskał ich zaufanie, przynajmniej w jakimś stopniu.
Cała trójka odpoczywała, oni po walce i przed nocą, on zaś aby wytrzeźwieć. Przynajmniej taka była oficjalna wersja. Oczywiście rozmawiali w międzyczasie, choć August utrzymywał swoją przykrywkę i głównie słuchał, odzywając się w nieco podpitym stylu, który z czasem stopniowo wygaszał.
Ninja się nie przedstawili. Zdradzili jednak, że czekają tylko do późnej nocy, aby dać nogę z aresztu. Nie dostrzegli w umożliwiających im to zaniedbaniach niczego podejrzanego.
Z dalszej rozmowy wynikało, że oboje są zdecydowanymi przeciwnikami nekromancji i nieumarłych! Nie zgadzało się to z tym czego się po nich spodziewali. Zawsze mogli kłamać, ale po co mieliby odstawiać szopkę, komuś spotkanemu w celi? Zdradzili jednak, że zawalili jedną robotę i muszą się teraz postarać, aby ich “księżniczka nie ugryzła” lub nie zostali “rzuceni ośmiornicom na pożarcie”, z czego sami nie wiedzą co gorsze... te przypadkowo użyte zwroty musiały mieć jakieś znaczenie. Dopytywanie się jednak co mają na myśli, mogło wzbudzić zbyt duże podejrzenie i zapewne spotkałoby się z brakiem odpowiedzi.
Później, podano im kolację - jeśli można to było tak nazwać. Każdy z więźniów dostał kromkę chleba z plasterkiem sera i kubek wody.

Gdy słońce zaszło i krótko potem na dworze zrobiło się już całkiem ciemno, nadszedł czas na zaplanowaną ucieczkę.
- Przy okazji ty też możesz uciec - zasugerował mężczyzna.
- Ale jeśli nic poważnego nie zrobiłeś, to... - zaczęła kobieta.
- To pewnie nie będą cię ścigać - dokończył z nią mężczyzna.
- Kto ich tam wie królewskich, jakąś dwórkę podobno obłapiałem, a że po prostu mi wpadła na twarz, to ciężko powiedzieć. - Rozłożył ręce krasnolud. -Wyglądacie, jakbyście mieli spore szanse na dacie dyla, spróbuję z wami jak można - Powiedział krasnolud niezbyt głośno.
- Można można - zachęcił ninja, - Teraz tylko po cichu - dodał szeptem, wstając i podchodząc do kraty.
Cele zajmowały dwie trzecie powierzchni izby, a w jej wolnej części nie było nikogo. Mężczyzna stanął przy kracie i przełożył przez nią rękę. Nagle kucnął gwałtownie, a miejsce w którym stał spowił kłąb czarnego dymu. Gdy ten się rozwiał, ninja był już po drugiej stronie kraty.
Nie tracąc czasu, ruszył cicho po klucze, które wisiały na haku pod ścianą.
August lekko rozdziawił usta. Zastanawiał się, czy to coś, co zostawiono mężczyźnie w kieszeni, czy była to jego wyuczona zdolność. Krasnolud podszedł blisko kraty, po cichutku, jak najciszej. Starając się pod tym względem dorównać ninja.
Panowała cisza. Ninja przyniósł okrąg z dwoma kluczami i powoli otworzył najpierw damską celę, a zaraz potem tę w której był zamknięty August. Pierwszy etap wyzwolenia mieli za sobą - wyszli z cel. Nadal byli jednak w tym samym pokoju, a drzwi wyjściowe były oczywiście zamknięte. Solidne dębowe, z drobnym tylko okienkiem pełniącym rolę wizjera. Były szczelne, a w pokoju w którym byli nie trzymano klucza który by je otwierał.
- Twoja kolej - szepnął ninja do swojej koleżanki i wskazał na zamek w drzwiach.
Kobieta bez wahania kucnęła przy nich i zaczęła delikatnie gmerać przy zamku, z użyciem zwykłej spinki do włosów. Wtedy to August zauważył, że kobieta miała dziurę w spodniach na tyłku, wielkości dużej dłoni, która ujawniała zielone majtki w białe kwiatki.
Krasnolud uśmiechnął się lekko pod wąsem, kiedy zobaczył kwiatkową garderobę. Teraz chyba nie była pora, żeby.dociekać, skąd ona się tam wzięła. Zwrócił bardziej uwagę na to, co kobieta robiła z zamkiem, wyglądało na to, że wie co robi.
Mijały kolejne minuty, a każda z nich dłużyła się niemiłosiernie. Minęło półtorej, czy dziesięć - w panującej pełnej napięcia sytuacji ciężko było powiedzieć. W pewnym momencie jednak coś w zamku zgrzytnęło głucho i zaraz potem drzwi zostały delikatnie otworzone.
Przed nimi stał teraz skromnych rozmiarów korytarz. Po lewej jego stronie przez dwa zakratowane okna dobiegały skromne światła księżyca i ulicy. Po prawej zaś mieli dwie pary drzwi. Drugie prowadziły do składziku w którym trzymano ich broń. Pierwsze zaś były otwarte na oścież, a dobiegające pokoju światło i odgłosy świadczyły o czyjejś obecności.
Ninja bezszelestnie podszedł do framugi drzwi i nie wychylając się zerknął do środka. Najpierw gestem ręki zatrzymał pozostałych, a potem w pewnym momencie przebiegł na drugą stronę. Zaraz potem kobieta wykonała ponowny manewr.
Krasnolud może nie był najzręczniejszym stworzeniem pod słońcem, ale postarał się powtórzyć manewr ninja. Trzeba było wprowadzić dalsze części planu w życie.
August przemknął niezauważony! Sam jednak dostrzegł, że w mijanym pokoju było dwóch strażników, z czego jeden czytał książkę a drugi coś jadł.
Tymczasem ninja ruszyli już w głąb korytarza. Drzwi do składziku okazały się zamknięte, więc kobieta ponownie zabrała się za otwieranie zamka przy użyciu spinki do włosów. Mężczyzna zaś wyjrzał przez okno na zewnątrz, a następnie odwrócił się do zgromadzonych pokazując dwa palce. Straż była także na zewnątrz i w panującej ciszy dawało się nawet dosłyszeć ich rozmowę.
W zamku dość szybko coś kliknęło i drzwi stanęły otworem. Cała trójka odzyskała swoją broń i o to między innymi chodziło. Plan jednak nie przewidywał zabijania ludzi, a straż blokowała im jedyną drogę ucieczki.
Krasnolud rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając okna, gdzie mógłby zobaczyć boczną uliczkę, miał zamiar podpalić śmieci zaklęciem, udając, że używa do tego młota. Musiał stanąć na palcach, aby móc porządnie wyjrzeć przez okno, ale dał radę. Jednak na ulicy, w zasięgu wzroku, nie było żadnego śmietnika. Zaklęcie którego chciał użyć miało ograniczony zasięg, ale było kilka obiektów które mógł podpalić. Były inne budynki, drzewo lub wóz.

Ninja mieli już swoją broń, ale gwiazdy pochowali w kostiumach zaś miecze umieścili na plecach - nie mieli zamiaru jej teraz używać.
Ogień dał o sobie znać, rozświetlając w mroku nocy pomarańczowym blaskiem.
- Pali się - powiedział jeden ze strażników na dworze. Zawiadomił tylko swojego kolegę. Nie wrzeszczał na cały głos, budząc ludzi i wszczynając panikę. Płomień był niewielki i nie było takiej potrzeby, ale trzeba było działać szybko, aby się nie rozprzestrzenił.
Obaj rzucili się do pobliskiego koryta, opuszczając swój posterunek, co dało więźniom idealną okazję do ucieczki.
August dłonią dał znać, by jak najszybciej zmykać, póki strażnicy byli zajęci. Nie potrzebowali wiele czasu, trzeba było po prostu zwiać. A ponieważ drzwi frontowe nie były zamknięte na klucz, cała trójka wyszła na zewnątrz i czym prędzej odbiegła aby zniknąć za rogiem.

Ninja uciekali nieco szybciej niż August, ale krasnolud zaraz ich dogonił. Byli teraz w bocznej uliczce, w ciemnym zaułku między budynkami.
- Brawo z tym ogniem, nie trzeba było ich usypiać - pochwaliła kobieta, łapiąc oddech.
- To magiczny młot? - spytał mężczyzna, przyglądając się broni Augusta.
- Pamiątka rodowa, przydaje się w dziczy, nie jest bardzo potężny, ale swoje potrafi. - Powiedział krasnolud z dumą poklepując obuch.
- Sprawił się ładnie - powiedział ninja.
- Powinniśmy opuścić miasto - kobieta zmieniła temat na bardziej realny. - Ale najlepiej będzie jak się rozdzielimy. Uwierz mi Khrogar, z nami nie będziesz bezpieczny.
August podrapał się w głowę, zastanawiając nad sytuacją. W zasadzie niewiele się dowiedział póki co, a to było mu nie na rękę, z kolei naciskanie, mogłoby go zdradzić. Fakt, niedługo zaczną nas szukać pewnie. Pomogliście mi uciec, więc może i ja będę w stanie wam nieco pomóc? Czemu wasze towarzystwo miałoby być aż tak niebezpieczne? - Zapytał z lekkim zdziwieniem w głosie. - Możemy się rozdzielić za bramami, jeśli będziecie chcieli. - Dodał na wszelki wypadek.
- Będą nas ścigać znacznie bardziej niż ciebie. Do tego musimy odzyskać artefakty, które są strzeżone, więc przypiszą nam kolejne przewinienia - wyjaśniła kobieta, nieznacznie kręcąc przy tym głową.
- Załatwmy konie. Rozdzielić możemy się za bramą miasta - przystał mężczyzna.
- Artefakty powiadacie? Brzmi intrygująco. - Mruknął krasnolud.
- Eee tam artefakty, zaledwie rzeźbione drewno - zbagatelizował mężczyzna. - Z tym że ważne dla naszego mistrza - przyznał.
- Panowie, ruszmy się zanim ktoś nas zobaczy - ponagliła kobieta, kończąc tym temat.

Cała trójka udała się w pośpiechu do jednej ze stajni. Koni tam nie brakowało, ale było też dwóch ludzi, którzy sprzątali przybytek.
- Jak to zrobimy? - zastanowił się na głos ninja.
- Może Khrogar do nich zagada i odwróci uwagę, a my w tym czasie pożyczymy trzy konie - zasugerowała kobieta, - Dasz radę? - spytała krasnoluda.
August podający się chwilowo za Khrogara, skinął głową. Krasnolud ruszył w głąb stajni, przechodząc między boksami i przyglądając się kolejno stworzeniom w nich.
- A co to ma znaczyć? Gdzie moja Gołębica? Panowie, wiecie gdzie stoi moja Gołębica? - Kapłan miał zamiar udawać, że niejaki Reinhard miał przyprowadzić tu jego kucyka o takim właśnie imieniu i wszcząć awanturę, zanim da sobie wytłumaczyć, że to nie ta stajnia.
Obaj stajenni dali się w pełni zaabsorbować i wyglądali na dość przejętych wizytą wzburzonego klienta.
- Szanowny Panie, my imion nie znamy - tłumaczył się jeden.
- Znajdziemy Panie. To klacz? Jak wygląda? - zagadał drugi, nieudolnie kłaniając się przy tym rozmówcy.
Krasnolud założył ręce na siebie i spojrzał ze swojego poziomu na obu. - Tak, klacz, kuc górski, siwy, grzywa zapleciona w kucyki - Powiedział, niemalże wyrzucając z siebie słowa. Jednocześnie dostrzegł, jak kilkanaście metrów za plecami jego rozmówców, w końcu stajni, dwoje ninja po cichu wyprowadzało drugim wyjściem trzy konie. Nawet on nie widział jak tam wchodzili!
Jeden ze stajennych zaczął się gorączkowo zastanawiać, za całe złoto Ing nie mogąc skojarzyć wspomnianego kuca.
- Jest u nas jeden siwek, klacz, ale to duży koń. Pana Bernarda zdaje się - wybąkał drugi, wskazując na jeden z boksów.
- Ale kiedy ją Pan tu umieścił? Bo może nas tu nie było i stąd nic nie wiemy - zreflektował się pierwszy.
Widząc, że ninja się już ulatniają, stwierdził, że pora dołączyć i zakończyć całą tą szopkę. - To srebrna podkowa, tak? Tutaj zatrzymał się niejaki Reinhard i Florencja? - Trzeba było zrobić z siebie kąpanego w gorącej wodzie krasnoluda, który trafił pod zły adres.
- Która? Podkowy mamy zwykłe... - zaczął jeden, nieco zdezorientowany.
- To nazwa stajni pacanie - poprawił go drugi, z wyraźną ulgą, że nieciekawa sprawa się wyjaśnia. W tym czasie dwoje ninja i trzy konie opuścili już stajnie, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi.
- To jest stajnia Robertsa. Srebrna podkowa jest obok zamku królewskiego - powiedział stajenny, tym razem do krasnoluda, pokazując ręką lewy kierunek, gdzie znajdował się zamek.
August klepnął się w czoło i zaczął tylko kręcić głową. - Dziękuję i przepraszam.

Po wyjściu August podążył tam gdzie zdawało mu się będą ninja i jak na uciekiniera przystało czym prędzej zniknął za rogiem. Zdawało by się, że trzy konie łatwo będzie dostrzec, ale ninja umieli kamuflować nie tylko siebie.
- Pssst - usłyszał w mroku i mógł dołączyć do “kumpli z celi”.
-A tu jesteście. - Powiedział krasnolud, biorąc jednego z koni. -Ruszajmy.
Wsiedli na konie. Co prawda August dosiadł swojego z wyraźnym trudem, ale jak na krasnoluda i tak mu dobrze poszło. Czym prędzej ruszyli w kierunku bramy miasta.
Było już późno w nocy, ale główna brama nadal była otwarta, umożliwiając podróżnym wejście i wyjście. Ruch był jednak bardzo mały. Jednak cały czas, straż w ilości ośmiu mężczyzn pilnowała wejścia.
Ninja zwolnili i niezbyt szybkim kłusem po prostu ruszyli do wyjścia. August nie mając wiele wyboru jechał wraz z nimi... Co ma być to będzie.
Okazało się, że straż bardziej pilnowała nowych przyjezdnych niż tych opuszczających miasto. Nie próbowano ich zatrzymać, ani o nic pytać, a wręcz ledwo co zwrócono na nich uwagę. Opuścili Walencję.
- No! Udało się! - rzuciła zadowolona kobieta, gdy odjechali już na kilkadziesiąt metrów.
- Tu się rozdzielamy, panie Khrogar. Miło było poznać - powiedział drugi.
- Wzajemnie, ale jakich artefaktów szukacie, może cosik słyszałem? - Rzucił krasnolud, nie spodziewając się jednak, że ninja coś mu powiedzą.
- Niemożliwe - odparł ninja, - ale poradzimy sobie - dokończył, zanim pogonił konia.
- Unikaj wpadania na głupie baby - dodała kobieta na pożegnanie.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem