WÄ…tek: [D&D 5e] "Cryovain"
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2021, 09:36   #294
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
razem z Vantablack

Czas nieznany
Anton Kalev


Nieuchronne stało się faktem. Z trzech czerwonych Płaszczy walczących wręcz ostał się tylko jeden. Pozostała dwójka wrzeszczała będąc ćwiartowana i rozdzierana żywcem. Ostatni z nich rzucił się do ucieczki narażając się na ataki, lecz za wszelką cenę chcąc znaleźć się jak najdalej od tłumu nieumarłych.

Anton zaczynał pojmować, dlaczego Iarno cenił sobie ożywione wory flaków ponad swe żywe oddziały. To, co w zamierzeniu miało być szybkim przebiciem się na pozycję i obroną z przewagi terenu, przerodziło się w zwykłą masarnię. Nieumarła hydra rojąca się w dole dziesiątkami gnatów, kawałków mięsa i pancerzy, powiększyła się o dwie głowy w czasie krótszym niż doborowej kompanii zajmuje uporanie się z pieczonym cielakiem na ostatnim popasie przed rozkulbaczeniem.

- Rozpierdolą nas! - krzyknął Kalev ponad wyciem rozrywanej żywcem flanki, która miała ich osłaniać, a między jednym a drugim bezowocnym wymachem nieporęcznego młota, ze świstem mijającego kościanego strzelca. - W górę! Biegiem!

Runda 2:
Szkielety: ruch + atak - 19 obrażeń!
Anton: forsujący ruch + shove - zmęczenie! zdany! (16 obrażeń!)
Czerwone PÅ‚aszcze: ruch
Zombie: atak okazyjny - trafienie! (3 obrażenia!)
Zombie: ruch
Szkielety strzelcy: strzał! losowy cel (Gruby ginie!)

Już w czwórkę wbiegli na skalistą skarpę, ścigani niezgrabnym, choć nieubłaganym trupim korowodem oraz przeganiającymi go strzałami nadlatującymi z kilku kierunków. Martwi mierzyli diablo celnie - zorientował się, kiedy pozostający nieco w tyle Gruby padł, żeby nie powstać już więcej. Sam też był zresztą bliski upadku. Z płucami i mięśniami pełnymi ognia i kaskadą potu zalewającą mu twarz, zaszarżował przez kamienną kładkę, bez zatrzymywania zderzając się z mierzącym doń nieumarłym łucznikiem i posyłając go w dół, gdzie trafił już jako nieskoordynowana kupa gnatów.

Zaciskając dłonie na długim stylisku zwieńczonym tępym ciężarem, odwrócił się w kierunku nadchodzącego pochodu ożywieńców pragnącego upomnieć się również o niego. Przez moment chciał splunąć, ale nie miał czym. Zaraz potem spojrzał w dół, na kolejną grupę zombi, żałując momentalnie i bluźniąc plugawie po ludzku i orkowemu.

- Musimy to zawalić! - zakrzyknął, mając na myśli wąskie przejście prowadzące na ich wzniesienie. W jego głosie dało się wyczuć optymizm. W międzyczasie zawalili już tyle razy, że mogli mówić o wprawie.

Runda 3:
Szkielety: ruch
Anton: próba zawalenia mostu - trafienie (10 obrażeń!)
most - 4d8=8! - próba udana!
Czerwone Płaszcze: atak na zombie - trafienie x2 (17 obrażeń!)
Zombie: wspinaczka + atak - zdany x1 (Czerwony Płaszcz- śmierć!)
Szkielety: wspinaczka - oblany!x4

Nieumarli szturmowali niewielki naturalny "mostek" z kamienia, przez który przebiegli uciekinierzy z zamiarem obrony w tym miejscu. Mieli szansę go zawalić i zdawało się to dla nich jedynym ratunkiem, lecz nawet wtedy, gdyby spojrzeli w dół zobaczyliby, że kolejna grupa zombii zaczęła wspinać się w ich kierunku. Powoli, acz nieuchronnie sięgając po swoją zdobycz.

- Szyj do skurwysynów! - polecił kuszniczce, samemu szykując się do zamachu młotem na ścieżkę, która oddzielała ich od złej i nieładnej śmierci. Poraniony i na skraju wycieńczenia, młot trzymał już nie Anton, ale jego głębokie postanowienie o tym, że nie da się żywcem ani tym bardziej bez walki. Oraz nadzieja, matka głupich, w jego przypadku - kurwa mać raczej - na ucieczkę.

Uniósł młot, stojąc ledwie kilka kroków od nadchodzącego tłumu. Puste spojrzenia i łaknące mięsa paszcze zwrócone były w jego stronę. Kiedy jego młot wzniósł się wysoko, część nieumarłych była już na mostku. Opuścił narzędzie, wkładając w to uderzenie ostatnie rezerwy sił. Młot uderzył w kamień raz, drugi. U jego boku stanął Czerwony Płaszcz. Jeden z tych, którzy grali w karty, kiedy Anton wszedł do ich izby. Kilkoma uderzeniami odegnał napierające zombii. Anton uderzył po raz trzeci. Od mostka odłupały się skalne odłamki i runął w dół, zabierając ze sobą część trupiego oddziału Iarno Albreka. Jeden z zombiaków złapał się półki i chwycił nogę Czerwonego Płaszcza. Strącił go w dół, sam zaś wdrapał się na górę. Idące w jego ślad pozostałe umarlaki również próbowały dostać się do nich. Świstnęły kolejne strzały. Jedna z nich ugodziła dotkliwie Marthę. Ostali się tylko oni dwoje. Anton i Martha ze sterczącą w piersi strzałą.

Usłyszeli rumor jeszcze donoślejszy niż ten od zawalonej półki skalnej. Dochodził z jaskiń. Iarno sforsował magią zamknięte drzwi i nadchodził...

- Skacz! - wrzasnęła Martha, trzymając się za wystające z jej ciała drzewce - W nogi!




Tymczasem, wiele mil dalej wuj Antona przeciągnął się w łożu. U jego umięśnionych boków leżały roznegliżowane bliźniaczki. Jedna z nich otarła się policzkiem o jego szeroką szczękę.
- Zostaniesz jeszcze? - zagaiła.
- Nigdzie się nie wybieram, kochana - tu mi dobrze. Świat poradzi sobie chwilę beze mnie. - uśmiechnął się do niej - ...a przynajmniej będzie musiał spróbować...

 
Rewik jest offline