Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2021, 17:43   #219
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Bezahltag (4/8) Wieczór; tawerna “Pod wielorybem”; Vasilij i Karlik


Nad miastem już kolejny dzwon odmierzał mroźne, nocne ciemności. W lecie jeszcze by było jasno ale nie teraz. Wieczorne niebo było pochmurne ale wiatr chociaż zelżał więc skończyła się zadymka jaka panowała przez większość dnia. Ulryk widocznie płuca miał silne i zdrowe więc nie szczędził zimowego dechu maluczkim na ziemksim padole.

Za to w karczmie było jasno i ciepło. Wieczór był jeszcze dość wczesny to rzemieślnicy, marynarze i różni tacy o mniej wiadomym pochodzeniu tworzyli barwny koloryt i gwar głosów. Jednymi z nich było dwóch mężczyzn jacy siedzieli przy jednym ze stołów. Przy tym masywniejszym stała kolacja jaką się chętnie raczył.

- Vasilij. Jesteś. No dobrze, że jesteś. Dawno cię nie było. Jak zdrówko? - zapytał sekretarz zboru w jak ten młodszy i drobniejszy usiadł po drugiej stronie stołu.

Vasilij uśmiechnął się na widok Karlika.
- Teraz już wszystko dobrze. Jedna z potęg wystawiła mnie jednak na próbę. Ciężko próbę nie przeczę ale udało mi się wyjść na prostą dziękuję - Vasilij skinął głową. - Poprosiłem o spotkanie bo trochę mnie nie było. Pomyślałem, że moglibyśmy nawiązać współpracę. Nasze możliwości powiedziałbym handlowe, powinny się dość dobrze uzupełniać. - Gergiev rozpoczął rozmowę.

- Spotkanie jest tam gdzie zawsze i o tej samej porze co zawsze. Liczymy, że przyjdziesz. Szef chce cię zobaczyć i porozmawiać. - grubas skinął dobrodusznie głową ale zaczął od spraw dla niego najważniejszych czyli tych dotyczących ich pstrokatej grupki. I niejako potwierdził, że zwyczaje cotygodniowych zborów widocznie nie uległy zmianie przez ostatni miesiąc.

- A teraz mi wyjaśnij o co chodzi z tą współpracą handlową. - dał znak pulchną dłonią na Vasilija siedzącego naprzeciwko na znak, żeby rozwinął temat jaki zaczął.

Vasilij pokiwał głową.
- Widziałem się z Ver nic nie mówiła o zmianach więc o spotkaniu wiem. Co do naszej współpracy, mam ludzi by obstawić przerzuty. Trasę za miasto, trochę kapitału… Słyszałem, że handlować zaczęliśmy z wioską naszych braci. Dyskrecji nam trzeba w takich sprawach. - powiedział cicho upewniając się, że nikt nie słucha. - Nie możemy wywozić w las regularnych dostaw żywności a potem dość szybko wracać do miasta. Płacić też nam pewnie będą częściowo w naturze, złota tyle nie mają. Możnaby jakieś używki od nich brać. Mógłbym je potem rozprowadzić. - zarysował jeden z pomysłów - Generalnie dyskretnie dostarczę z lasu do miasta wszystko od naszych braci czy kogokolwiek innego. Zakładam, że część tego co wjedzie nie jest do zobaczenia w wyrywkowej kontroli na bramach. Zresztą to przykład mam nadzieję, że masz więcej rzeczy przy których moglibyśmy działać wspólnie. - Vasilij otwarcie powiedział, że bardzo interesuje go wspołpraca.

- Aha o to chodzi. - Karlik skinął swoim wielkim łbem gdy usłyszał na czym polega propozycja młodszego kolegi. - Cóż, nie było cię więc musieliśmy to zorganizować sami te przerzuty. Na razie jesteśmy na wstępnym etapie. Postaramy się wziąć to pod uwagę ale na razie się nie wychylaj i postaraj się nie wpakować w kłopoty. Szef pewnie wyznaczy ci odpowiednie zadanie jak będzie z tobą rozmawiał. Na razie wstrzymaj się z ingerencją w sprawy naszego stowarzyszenia. - skarbnik grupy przyjął ofertę współpracy dość spokojnie ale widocznie nie chciał zdradzać zbyt wiele póki mistrz nie zdecyduje o dalszym losie Vasilija na najbliższym spotkaniu. W końcu przez miesiąc jego nieobecności w mieście wiele się wydarzyło.

- Znaczy na obecną chwilę gadałem z Normą w ramach pomocy Versanie. To Norsmenka jakiej mamy pomóc. No i chciałem przez ciebie lub Strupasa zaangażować się w sprawy wioski. To podchodzi pod ingerencję czy niewinne igraszki? Nie tykam się póki co sprawy kazamat, tam czekam na swoją rolę którą nada mi Starszy. - Vasilij chciał wyczuć Karlika i przedstawił jak widzi sytuację. Przyszedł się z nim spotkać by zaangażować się w interesy nie utożsamiał tego ze sprawami stowarzyszenia bezpośrednio.

- Cieszy mnie twój zapał Cichy. Ale na razie daj sobie na wstrzymanie póki szef z tobą nie porozmawia i nie wyznaczy ci roli. Wioska, dostawy, Norma i cała reszta to są nasze sprawy i szef o nich decyduje co i kto. Wybacz ale zniknąłeś bez słowa na cały miesiąc więc nie jest tak łatwo wdrożyć cię z powrotem. - skarbnik kultu pokręcił głową na znak, że wszystkie sprawy o jakich wspomniał rozmówca dalej dotyczą ich wspólnej sprawy więc bez błogosławieństwa szefa nie czuje się na siłach o nich rozmawiać póki na nowo Starszy nie uzna go za odpowiedniego do tych spraw.

- Jak nie masz co robić to brzdęki skołuj na tą wymianę. Bo wszystko spadło na mnie z dnia na dzień. A to nie chodzi o jakiś napiwek dla kelnerki. - dodał od siebie to na czym jego zdaniem Vasilij mógłby okazać się pomocny. W końcu wstępna wymiana z Eriksonem poszła ostatnio dość gładko, towar okazał się pierwsza klasa no ale tani nie był. O ile jeszcze zaliczkę co przecież nie była taka mała, szło zorganizować dość łatwo to główna suma była wielokrotnie wyższa. Więc nie było dziwne, że nawet Karlik miał z tym niemały ambaras aby w tak krótkim czasie zorganizować taką dużą sumę.

Vasilij spojrzał na Karlika badawczo. Skarbnik sobie z nim pogrywał. Zabraniał angażować się w sprawy zboru. Należy upewnić się u Starszego, że pomoc czy udział są dozwolone. Rozumiał to i akceptował. Jednocześnie w miejscu gdzie Karlik sam miał problemy natychmiast wyciągnął rękę po pomoc Vasilija. Tu zgoda Starszego potrzebna już nie była. "Cichy" jednak nie zamierzał punktować skarbnika w tej sprzeczności. Chciał wszak zaskarbić sobie jego względy.
- Ile potrzebujemy i na kiedy? - Vasilij upił łyk piwa. Patrząc cały czas na rozmówcę.

- Jeszcze z jakiś tysiączek. Dobrze aby załatwić to przed następnym zborem. Szef pewnie i tak ogłosi zrzutkę na spotkaniu to możesz poczekać. Wiadomo, że nikt nie wyciągnie ze skarpety takiej sumy no ale liczy się gest i co łaska. W końcu to nasza wspólna sprawa. - wyjaśnił Karlik jakby tutaj też miał błogosławieństwo mistrza i tylko uprzedzał coś o czym pewnie wszyscy na zborze i tak się dowiedzą.

- Zobaczę co da się zrobić. Na pewno dorzucę tak byśmy podołali zadaniu. Niedługo koniec miesiąca większość z nas rozlicza wtedy zyski przedsięwzięć to i o brzdęki łatwiej. - Vasilij zapewnił o wsparciu ich sprawy. - Dopuścisz mnie do tej wyprawy do stolicy? Ver wspominała bez szczegółów, że tam jakiś dobry interes się kroi. Brzmiał jak mniej sprawa zboru a bardziej szansa na inwestycję.

- Ver za wiele gada. - mruknął grubas niezbyt zadowolonym tonem. Zastanawiał się jednak chwilę. - A o jakim dołączeniu myślisz? To nie jest moja wyprawa i już ja jestem na doczepkę. A raczej sanie z moimi towarami bo ja sam nie jadę. - zapytał młodszego rozmówcę.

Vasilij na słowa o Ver autentycznie zawęził oczy. Słowa Karlika o koleżance ewidentnie mu się nie podobały. Gruby skarbnik chciał spaść własną kiesę i niechętnie widział dodatkowych udziałowców.

- Ver dba o dobre interesy z całym zborem. Nie tylko tobą. Dobre powodzenie dla nas wszystkich to korzyść dla zgromadzenia. - Vasilij przypomniał, że stoją po tej samej stronie. Wspólny zarobek umacnia ich relacje i wspólne interesy. - Mogę dołożyć trochę brzęków lub obstawę do sań. Może uda się dołożyć kolejne sanie. Chciałem obgadać to z tobą z uprzejmości nim pójdę do Pani Kapitan. Dobrze by było znać twoje stanowisko i więcej szczegółów. Jakich zysków się spodziewasz dla przykładu skoro już to kalkulowałeś czy czegoś ci brakuje? - Gergiev kontynuował rozmowę.

- Widzę, że się źle zrozumieliśmy. - powiedział Karlik i upił ze swojego kufla krótki łyk dla przepłukania ust i gardła. Potem odstawił go i spojrzał na Vasilija.

- Jakby to była moja wyprawa przyjąłbym cię z otwartymi ramionami. Wtedy ja jestem szefem i ja decyduję o tym kto, co i jak. Przychodzisz do mnie i mówisz, że byś chciał dołączyć to nie ma sprawy. Kwestia dogadania detali. - powiedział rozkładając swoje wielkie łapska na boki aby podkreślić swoją dobrą wolę.

- Ale tym razem to ja sam jestem gościem. Co więcej wcale nie miałem w planach tej ekspedycji a jeszcze ta wymiana mi się zwaliła na głowę. Ale jak Versana mi naraiła temat i porozmawiałem z de la Vegą to jakoś się dogadaliśmy. Dorzucę swoje sanie z obsadą do jej wyprawy. Ale ja jestem tam gościem Cichy. Ona jest tam szefem. Versana o ile wiem nie ma nic wspólnego z tą wyprawą poza tym, że nas poznała ze sobą. Więc ona też nie jest decyzyjna w tej sprawie. - podkreślił na czym polega różnica i dlaczego nie czuje się na siłach obiecywać czegoś w nie swoim imieniu.

- Więc jak chcesz coś ugrać to i tak musisz się udać do de la Vegi. To jej wyprawa. Ja już się z nią dogadałem. Wyprawa ma ruszyć pewnie po Festag. Chyba, że zima znów zaatakuje jak wczoraj albo stanie się nie wiadomo co. Kapitan znajdziesz albo na jej statku w “Morskiej tygrysicy” albo w tawernie “Pod pełnymi żaglami”. Możesz się powołać na mnie. Albo na Versanę jeśli wolisz. Jak kapitan będzie mnie pytać to dam ci referencje. Ale to ona jest szefem tej wyprawy. - mówił mocnym, zdecydowanym tonem by dać znać, że ani on, ani Versana nie mają decydującego głosu w tej planowanej wyprawie do stolicy. Ale sam podał te detale jakie mógł koledze aby mu ułatwić kontakt z panią kapitan.

Vasilij trochę się rozpogodził gdy Karlik zmienił nastawienie.
- Rozumiem, jak wyglądają twoje kalkulacje zysków z wyprawy? - zapytał w zasadzie ponownie kolegi "Cichy" zawsze był dość bezpośredni. - Wiesz jaki procentowo zwrot. Jaka długość inwestycji. Co opłaca się zawieźć do stolicy, żeby mieć zysk w dwie strony? Z Kapitan porozmawiam ale chciałem wiedzieć czy nie masz nic przeciwko. Teraz już wiem że nie. Może coś doradzisz no i połączona siła nabywcza zawsze pozwala zbić cenę. Więc pomoże również Pani Kapitan. - Vasilij jakby pokombinował sam to mógł spytać choćby "Profesora" jeśli chodzi o liczby i złoto zawsze doradził i rozgryzał temat. Zapytanie Karlika pokazywało, że szanuje się jego opinie w tej sprawie.

- Myślałem, że masz już wszystko obmyślone co chcesz tam zawieźć. - rzekł nieco zgryźliwie gruby rozmówca Vasilija. - Ja wiozę tam wino i miody. Kapitan wiezie srebro. A ty to nie wiem co chcesz zawieźć. Zwykle wozi się tam to co nam przypłynie do portu z zewnątrz. Tylko zwykle nie w zimie. Dziewczyna ma jaja, że chce ruszać tam w środku zimy. Ale to spore ryzyko. Zima może zamieść miotłą całą karawanę w jeden pechowy dzień. Więc można dużo stracić. A trzeba obrócić dwa razy, w jedną i drugą stronę. Dlatego ja wysyłam tylko jedne sanie. Jak stracę to mnie zasmuci ale nie załamie. - wąsacz mówił jakby miał wprawę w takich kalkulacjach i wycieczkach. Oraz tonem dobrej rady. Nic nie zabraniał ani nie nakazywał koledze a jedynie mówił jak sam się zapatruje na ten temat.

- Nie wiem co masz na stanie u siebie. To ma być szybka wyprawa. Podróż tam, parę dni, może tydzień i powrót. Więc lepiej tam zawieźć coś co ma się ugadanego kupca albo coś co zejdzie na pniu. Ona ma coś co ma szansę zejść na pniu, ja mam człowieka z jakim robiłem tam interesy. Ty nie wiem co i kogo tam masz. Chyba, że chcesz tam kogoś wysłać i ma tam siedzieć aż sprzeda towar. A potem wróci jakoś na własną rękę. No tak też można. Wtedy nie trzeba się spieszyć i można zawieźć cokolwiek. Zima jest to zimowe futra, sól i żywność mogłyby pójść. Ale sam zdecyduj, to pewności w handlu nigdy nie ma. - dopowiedział coś więcej na temat swojej wizji na temat handlu ze stolicą. Zwłaszcza tak zaskakującego w środku zimy bez żadnej zapowiedzi i przygotowania.

- Jestem w trakcie rozmyślania jak zmaksymalizować zysk z tego wypadu i czy na pewno brać w nim udział. Stąd dobrze zebrać więcej opinii niż tylko polegać na własnym osądzie. Powiedz mi jak u ciebie z tym jadłem i napitkiem. Obracam się w różnym towarzystwie, może znajdę ci nowe dojścia. Tylko nie wiem czy masz jakąś specjalizację czy załatwiasz według zapotrzebowania bez ograniczeń? - Vasilij nigdy zanadto w interesy Karlika nie wnikał. Teraz jednak chciał budować wpływy i relacje. Oddawanie przysług było jedną z prostszych metod.

- Wino i ogólnie alkohol. Trochę zboże i żywność ale mniej. Jak masz dostęp do czegoś taniej niż na rynku to daj znać. A ten wypad przemyśl. Szkoda by było zawracać głowę pani kapitan luźnymi pomysłami. Tylko zepsujesz sobie opinię. - poradził skarbnik zboru znów sięgając po kufel. Dopił z niego i wyglądało na to, że chyba nie zamierza zamawiać kolejnego.

- Jeszcze masz jakieś sprawy do omówienia? - zapytał odkładając kufel z powrotem na stół.

- Nie dopiero wróciłem więc mało jeszcze wiem. Dziękuję za poświęcony czas i rozmowę. - Vasilij skinął głową dopił piwo i ruszył w swoją stronę.
 
Icarius jest offline