Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2021, 08:58   #59
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Post współautorstwa Lua Nova




W drodze do Zachodniej Bruzdy, Bractwo Skaczącego Konia odwiedziło, oddaloną jakieś pół dnia drogi od Edoras, stadninę koni należącą do rodziny Gléowyn, zwaną Stajnie Starego Dębu. Nazwa wzięła się od wiekowego drzewa, wokół którego zbudowano długi dom, a parter tego domu stanowiła pierwsza stajnia właśnie. Dom, którego fundamentem były częściowo jakieś zapomniane kamienie warownego budynku, setki lat wcześniej tam stojącego. Minęły lata, a stary dąb nadal był sercem tego domu, wieczny jak miłość Rohańczyków do koni, choć stajnia na dole już nieobecna, bo dawno zostały pobudowane budynki gospodarcze. W domu tym mieszkała od pokoleń cała rodzina Gléowyn, której głową był obecnie dziadek dziewczyny, Éoman. Razem z nimi mieszkała także ciotka rohirrimki, siostra jej zmarłej matki, Holdwyn, wraz z mężem, Éoheortem i gromadką dzieci, których to Gléowyn z radością przedstawiła swoim towarzyszom.

Gospodarstwo składało się z dużego domu, kilku budynków gospodarczych, obory, stodoły, kurnika i chlewu i oczywiście stajni. Éoman posiadał kilkanaście dorosłych koni i kilka źrebaków. Za stajnią znajdowała się również kuźnia, gdzie niepodzielnie władał Éoheort. Całe obejście sprawiało miłe wrażenie, panował tu porządek i dostatek. Nestor rodu był dość surowym i powściągliwym człowiekiem, ale swoich gości traktował z szacunkiem. Pozostała część rodziny bardki, była bardzo ciepła i serdeczna. Od razu widać było skąd u Gléowyn tyle otwartości i serdeczności do innych.

Éoman był mężczyzną średniego wzrostu i szczupłej postury, który mimo słusznego wieku nadal prosto w siodle się trzymał i dawał radę z pomocą zięcia we wszystkich obowiązkach prowadzenia gospodarstwa, którego był patronem od czterdziestu lat jako jedyne dziecko swych rodziców. Żona, którą stracił w młodości przez chorobę dała mu dwie córki. Przeznaczenie zabrało mu znowu jedną, gdy niewiele starszą była od swej matki, zaś obdarzył dwójką wnucząt, które po dobie zostawiła. Gléowyn, urodą swą, w czystej tafli wspomnień Eorlinga, przypominała mu Éohild. Wojowniczą córkę, którą wychował jak syna, którego się nigdy nie doczekał.

Los doświadczał dumnego Rohirrima nie oszczędzając, a on bez skargi, jak ten stary dąb, trwał cierpliwie wokół zmieniającego się świata. Stracił zięcia Gléomera syna Gléothiana, którego pokochał jak syna. Starszy brat Gléowyn wyruszył w świat pięć lat przed siostrą i słuch po nim zaginął. Oba odejścia nie przeszły obojętnie obok Éomana. To, jak się cieszył z powrotu wnuczki w rodzinne progi, widać było w blasku odmłodzonych oczu starego człowieka, oraz drobnych gestach, którego surowe i powściągliwe oblicze skądinąd niełatwo zdradzało emocje w postrzeganiu tych, którzy go dobrze nie znali.

Córka Holdwyn z zięciem Éoheortem miała trójkę potomstwa. Bliźniakom, co zauważyła Gléowyn, wąs już zaczynał się sypać. Zaś najmłodsza z rodu, wiecznie roześmiana złotowłosa dziewczynka, była niemal o głowę wyższa, niż kiedy widziała ją ostatnim razem, lub może jaką w pamięci nosiła.
Mała Rohirrimka, gdy wreszcie nacieszyła się pierwszym szczęściem z powrotu kuzynki, nie mogła wzroku oderwać od Yaraldiel i Eiliandis. Chętnie kręciła się przy nich, choć bez natręctwa typowego źle wychowanym dzieciom.

Bliźniacy zaś szybko odnaleźli wspólny język i zajęcia ze Zwinnorękim. Przed kolacją Holdwyn musiała upomnieć urwisów, aby dali w końcu odpocząć po podróży dla gościa, który faktycznie w nogach i pośladkach nieco odczuwał pierwszą tak długą, podróż w końskim siodle.

Rogacz, mimo gościnnej serdeczności, odczuł kontrolowany dystans wobec siebie ze strony domowników Stajni. Raz, że zdążył się do tego już przyzwyczaić, ba, doświadczył niejednokrotnie o wiele mniej życzliwości od tego ludu. Dwa, rozumiał, że zapewne mniej by znalazł jej Rohirrim w byle wiosce Dunlandu. A wszak gościnnymi jego rodacy być również potrafili, zwłaszcza wobec tych, z którymi coś ich łączyło innego niż wieki pielęgnowanej nienawiści. Na przykład krasnoludzkich tułaczy.

Podczas, kiedy Éoman zabrał Cadoca do stajni, by ten wybrał sobie wierzchowca, skaldka oprowadziła resztę kompanów po gospodarstwie i opowiedziała im historię powstania stadniny. A gdy Rogacz już wybrał dla siebie konia i wynegocjował odpowiednią cenę, Holdwyn zaprosiła ich na wieczerzę. Spędzili miło wieczór na pieśniach i muzykowaniu, a także na graniu w zagadki. W dalszą drogę mieli wyruszyć nazajutrz z samego rana.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=im5CIpMFo4Q[/MEDIA]


Noc już na dobre rozgościła się w Stajniach Wielkiego Dębu. Gléowyn znalazła nestora rodu przy czyszczeniu koni swoich gości, których przywiodła wnuczka. W odróżnieniu od swej córki i zięcia, on nie pytał kim byli i dlaczego akurat ona była ich przewodnikiem po Marchii. Gdy dowiedział się na jak krótko Gléowyn zawitała w domu, dostrzegła w jego oczach nieumiejętnie ukryty zawód. Lecz również dumę. Opowieść o przysłudze, którą bractwo uczyniło pobratymcom u podnóża Gór Białych musiała mu wystarczyć wraz z uzdą konia Zwinnorękiego. Ze starannie wypolerowanym symbolem Skaczącego Konia na nachrapniku, srebrzyście lśniła na prominentnym kołku w złotym blasku latarni.

Éoman wysłuchał dziewczyny w sprawie drugiego i trzeciego marszałka oraz Esmunda i Mildryd Tarczowniczki. Nie skomentował jej prośby o brak pytań o powody ich wyprawy do Zachodniej Bruzdy. I uszanował. Nie dowiedziała się ze słów starego Rohirrima więcej, nadto co sama już znała o konflikcie między zwaśnionymi klanami. Wiedziała też, że był ostatnim z tych, którzy powtarzali plotki. Zwykł mówiać tylko to, co uważał za warte wypowiadania na głos.

Natomiast nową i nieoczekiwaną wieścią był rajd na w głąb Dunlandu, który miał miejsce lata temu. Odwet za grabieżczą napaść dunlandzką na stado, gdzie życie stracił między wielu innymi Galwyn, ojciec Mildryd. To wtedy zginęła Éohild córka Éomana. Podczas owej kampanii zemsty z rozkazu króla Fengela. Po jednej z potyczek. W niewoli. W samotności i poniżeniu. Jej ciało, które zwróciła Isena, nosiło ślady tortur. Za panowania króla Fenegla krew niczym górski potok wartko płynęła po obu stronach pogranicza.

Tej nocy, Gléowyn, po latach, usłyszała szczegóły okoliczności śmierci matki. Na ten bolesny temat dorośli nie rozmawiali z dziećmi w domu, a Gléomer żadną pieśnią bynajmniej wydarzenie upamiętnił. Teraz mogła zrozumieć co zabiło jej wrażliwego ojca, który miast miecza wybrał drogę lutni. Żony nie pomścił.

Tej nocy, pierwszy raz w życiu, usłyszała w tonie głosu Éomana, jak wiele wciąż nieukojonego bólu i stalowej zadry gniewu cierpliwie nosił przez te wszystkie lata. Przed nienawiścią i chęcią zemsty swe wnuki w wychowaniu uchronił, a przynajmniej się starał.

- Każdego dnia, gdy oczy otwieram z rana, i zamykam wieczorem, boję się, że twój brat poznał prawdę. Przeto mówię tobie, abyś z cieniami przeszłości nie walczyła.

Na opowieść o spotkaniu Gléowyn i młodego Leśnego Człowieka z Goldredem, oraz pytania o relacje Grimborna z Éogarem. Ich ewentualne prywatne konflikty lub zażyłości, dziadek odpowiedział długim milczeniem. W końcu, gdy znalazł odpowiednie słowa rzekł wnuczce surowym tonem, który równoważył troskliwy wzrok seniora.

- Najlepiej zrobisz, jeśli ostrożnie będziesz wokół Goldreda stąpać. To bardzo potężny i wciąż wpływowy człowiek, który miast włócznią i mieczem, to złotem i informacją operuje w Rohanie i nie tylko. Przed laty blisko dworu był i ucho króla Fengela miał. Stamtąd zapewne imiona ojca twego i ojca jego Gléothiana pamięta. W Edoras i całym Folde nie miał on żadnej prawdziwej konkurencji przez wiele lat. U następcy tronu poklasku jednak, ani nie znalazł, ani nie kupił. To człek tak bezwzględny w handlu, jak wobec swych przeciwników. Wielu fortunę przy nim znalazło. Wielu straciło. Tak jak synowie Cèpy, którzy się zadłużyli i dzidzictwo ojca roztrwonili, a karczma w posiadanie Goldreda weszła. Kupiec ten tylko tymi się otacza, którzy korzyść mu przynieść mogą. Nie był on nigdy znany z bezinteresownej hojności. Pomoc niesie tym, którzy jeszcze większą korzyć mu zwrócić mogą z nawiązką. Inwestuje w wybranych ludzi jak ja w rozpłodowe konie. - pogładził między oczami strzegącego wesoło uszami wierzchowca, którego sprzedał Cadocowi Rogaczowi. - Takie moje zdanie na temat jego jest.

- Grimborn jest śmiertelnie niebezpiecznym. Swym wrogom. Zapytaj o niego byle kogo w Dunlandzie. Ich nienawiść, lub strach, będzie miarodajny. Jego éored mógł widzieć więcej bitwy niż wszystkie inne ze Wschodniej razem wzięte. Jest wasalem Éogara i nie moim miejscem jest wątpienie w jego lojalność wobec Drugiego Marszałka. - skarcił Gléowyn. - Ani twoim.

Cóż, mogło po tych słowach przyjść bardce do głowy, że zasadniczy dziadek niekoniecznie był odpowiednim źródłem spekulacji na polityczne relacje Zachodniej Bruzdy.
Po chwili jednak dodał nieco łagodniej patrząc jej w oczy.

- Grimborn jest synem tej ziemi i lękać się go nie musisz, tak samo jak Éogara, bo serce masz przecie jasne i czyste córko. Cokolwiek tam robić będziesz w tej wyprawie, jeśli kiedy przed obliczem ich staniesz, to bądź sobą. Taką, jakąśmy cię wychowali.

Idąc ku wyjściu podał ramię Gléowyn.

- Lord Grimslade ma jedno z największych stad w Rohanie. - uśmiechnął się po raz pierwszy podczas tej rozmowy w stajni. - Kto wie, może nawet jest bogatszy od statego Goldreda. I choć młodzieńcem od dawna on już nie jest, to ożenionym nadal tylko z siodłem. - zauważył z przekąsem.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem