05-04-2021, 17:46
|
#174 |
| Gdy już pokonali spaczonego drzewca, Wolfgang odetchnął z ulgą i podniósł upuszczony w trakcie walki kostur. - Wygląda na to, że skończona na tę chwile. Niedługo pewnie odejdziemy. - Odpowiedział Arvidowi gdy ten przechodził obok niego. Wojak dobrze się sprawił i nie było sensu go teraz zatrzymywać. Niech odpocznie i opatrzy rany. Zasłużył.
Mag jeszcze długo został na polanie przyglądając się przepływowi wiatru magii wokół podsycanego przez chłopów ognia na truchle mutanta jak i wokół huczących ogniem zagajników. Pocieszającym było, że wyglądało to wszytko całkiem obiecująco. Magia rozpraszała się i wracała do naturalnego, pozornie leniwego rytmu. ***
W zajeździe Wolfgang dostał garniec cienkiego piwa i butle gorzałki, jednak od początku wieczora siedział we względnej ciszy, zupełnie odmiennie od tego jak zwykł spędzać popijawy, szczególnie po wygranych potyczkach. W zamyśleniu wpatrywał się w niewielkie oparzenia na przedramieniu, aż w końcu uśmiechnął się do siebie zaciskając dłoń i tym samym wyzwalając nieco bólu z napinającej się, bolącej tkanki. - Dobra, nie siedźmy jak smutne chuje na pręgierzu. Napij sie. - Polał Arvidowi gorzałki i nie czekając na niego wypił swoją kolejkę. - Za dobrą walkę! Oby więcej takich. - Nalał ponownie i teraz przemówił już przyciszonym głosem. Po walce wieśniacy instynktownie trzymali się od niego na dystans, co w tej chwili było mu zupełnie na rękę. - Zostaniemy tu jeszcze pare dni, może tydzień. Upewnimy się, że wypaliliśmy wszystko i ta parszywa zaraza znowu nie podniesie łba w okolicy, bo jeśli tak to następnym razem przyślą tu łowców czarownic albo nas z całym oddziałem wojska i kamień na kamieniu w okolicy się nie ostanie. Nikt z chaosem ryzykować nie będzie. - Przeciągnął się na ławie, złapał dzban piwa i ruszył na środek pomieszczenia. Tan napił się, beknął zupełnie jak prosty pastuch i wzniósł naczynie. - No! Za zwycięstwo chłopy! Zagrajta coś i cieszmy się! Za Imperium! -
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
| |