Ciemność się rozwiała. Zdała się oplatać Anję niczym ciepły płaszcz, a po chwili zniknęła. Ze zwłok „Anielicy” wypłynęła mroczna energia, która w ciszy uderzyła w szlachciankę. Mrok zaczął zasklepiać jej rany. U jej stóp leżała jedna z Anielic. Dhampirka odrąbała głowę martewmu ciału.
Potem przeszła po pozostałych dwóch.
- Tak oto światłość wygrywa z ciemnością - rzekła ocierając z twarzy ślady krwi i podnosząc odrąbaną głowę anielicy.
Sięgnęła po dziwną broń kapłana. Krytycznie oceniła jej jakość, po czym odrzuciła ją na ziemię. Wyjęła swój miecz i przebiła nim serce zwęglonego trupa.
Splunęła krwią, a pozostawiony w sercu kapłana oręż pękł niczym stłuczona szyba. Po chwili każdy z odłamków zmienił się w ciemność i niczym dym rozleciał na wietrze.
Anja wyciągnęła dłoń przed siebie, a mrok znów niczym macki jakiejś pradawnej istoty zaczął wypływać z jej rękawa formując podłużny i zakrzywiony kształt.
Po czasie ledwie na jeden oddech w prawej ręce dzierżyła długie ostrze przypominające broń kapłana. Zakończone czymś, co przywodziło na myśl kosę. Poza drobnym szczegółem. Broń dzierżona przez szlachciankę była wyraźnie dużo lepszej jakości i bogato zdobiona, a jej czarną rękojeść zdobiła głowa drapieżnego ptaka.
Anja przytroczyła broń pasa.
- Chodźmy powiedzieć pielgrzymom, że ich wiara nie miała żadnych podstaw, a my uwolniliśmy ich od tego ciężaru.