07-04-2021, 08:50
|
#27 |
Markiz de Szatie | Zwyczajowemu toastowi Lewko nie śmiał odmówić, jako Mazur przywiązany był bowiem wielce do tradycji, a i w dobrej kompanii kielicha nie odmawiał. Co prawda w szranki z imć Bimbrowskim w Ars bibendi nie stawał, bo i na straconej pozycji byłby w tych zmaganiach, ale inne przewagi rekompensowały te predylekcje.
Gościniec jawił się zachęcającym, wywołał też przyjemne uczucia, po duchocie karczemnej izby. W objęciach nocy diabeł czuł się pewnie, a mrok w żadnym stopniu nie wadził czartowskim zmysłom. Szuba podbita futrem, którą narzucił na plecy, od wichru go chroniła, a i swą grubością krzepy przydawała, że jeździec bardziej barczystym się zdawał, niczym rycerz we zbroje okutany. Piekielny rumak pieszczotliwie „Szafotem” zwany, stąpał po trakcie, ale i jemu poleskie błota we znaki się dały. Parskał gniewnie takie przeszkody napotkawszy, kłęby pary z pyska obfite puszczając, niczym ze smoczej pieczary na wawelskim wzgórzu. - Ech! Zaraza! - westchnął ciężko Lewko. - Dukty tutaj rozmyte i błociste, aż strach myśleć, co gdy powodzie i roztopy marcowe te krainę nawiedzają! Utrapienie prawdziwe dla podróżnych. Nawet nie ma jak w sioło wpaść, ognie diabelskie rozpalić i stracha ludkowi przesądnemu napędzić. - wychylił się w siodle, jakby chciał dojrzeć, co tam kolejny pagórek skrywa, ale rozczarowany opadł ponownie na kulbakę. - A i pomniejszych czortów, rokitników, utopców nie widać. Gdzież się poskrywały tutejsze bagienniki, nocnice i insze licha? Też jakowyś sabat czynią i czasu, by prostym ludziom żywota uprzykrzać nie mają? Wycia wilków, pohukiwania puszczyków i złowróżbnego śpiewu lelków nie słyszę, bór jakby w chocholim śnie zaklęty... - Mazur wyraził swoje zdziwienie, panującym wokół spokojem.
Kiedy oczom młodego czarta ukazały się foremne i schludne obejścia, czujnym stał się bardziej, a i ochota na żarty przeszła. Przyglądał się zabudowaniom, jakby już do zajazdu sąsiedzkiego się gotował. Grymas złowieszczo usta przeciął, jak rogal księżyca dwurożny. - Dworzyszcze widać jeszcze z lekka obwarowane, musieć nie raz w przeszłych latach zagrożeniom stawać czoła musieli. - wprawnym okiem przepatrzył okolicę. - Czeladzi spodziewam się, że w służbie też sporo trzymają... Aleć po prawdzie ich pachołkowie, najmniejszym utrapieniem mnie się zdają...
Wyczuł tu ingerencję sił przeczystych i splunąwszy gęsto, zaklął szpetnie, w tem właśnie sposób upust swemu niezadowoleniu dawszy.
Ostatnio edytowane przez Deszatie : 09-04-2021 o 17:57.
|
| |