Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2021, 20:52   #19
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kiedy Mervi tylko weszła do pomieszczenia japonka kontynuowała - ale nie ma kuchni więc raczej proste rzeczy.
- Jasne... - rzuciła bagaże na łóżko - Mamy chleb i resztę potrzebnych rzeczy.
- Jest coś czego kategorycznie nie lubisz jeść? - dziewczyna zapytała uzmysławiając sobie, że w sumie coś takiego jest możliwe.
- Kategorycznie? - zamyśliła się - Dużo?
- Zawęź chociaż trochę…
Do drzwi zapukał Samuel.
-... Proszę! - Akane zawołał zostawiając sprawę jedzenia na później.
Druid wszedł do pokoju w sposób podobny, w jaki pierwszy raz go spotkali. Najpierw wychylił głowę zaglądając do środka ostrożnie… Aby po chwili gwałtownym rozmachem otworzył drzwi, nie trzaskając nimi, lecz sprawiając, iż do pokoju wdarł się łagodny powiew powietrza.
- Patrick okazał się nie być miłośnikiem homoseksualnych orgii, zatem zostałem zmuszony do - spojrzał gdzieś w bok, po chwili na nie - zostałem zmuszony do zmiany towarzystwa na mniej homogenizowane.
- Nie mów, że po inną orgię tu przyszedłeś. - odezwała się Mervi patrząc na ekran laptopa.
- Prawdę mówiąc… tak - druid stwierdził z krzywym uśmiechem - będę spijał wiedzę z twojego laptopa. Miałaś mi wszak coś pokazać.
- Nie wiedziałam, że lubujesz się w orgiach hermetyckich. - zerknęła tylko na chwilę na magów.
Akane przekrzywiła głowę patrząc na Samuela. Tym razem ona robiła za obserwatora.
- Hermetycy są w tym najlepsi - druid stwierdził biorąc drewniane, lekko przyniszczone krzesło aby siąść przy Mervi - chociaż są dość podstępni. Kiedyś jeden - podniósł palec do góry - zapraszał mnie do pewnego klubiku z uciechami, w Amsterdamie. Co on nie opowiadał, że co się tam dzieje. Gdy pociągnąć go za język, wyszło, że byłbym tam tylko ja i jego uczeń - verbana wzdrygnął się - to był zdecydowanie najdziwniejszy podryw jakiego w życiu uświadczyłem.
- Chyba nie masz najlepszych doświadczeń z tymi sprawami, co? - Akane wypaliła.
Druid zaśmiał się krótko, nie był to raczej sztuczny śmiech, acz nie był też tak serdeczny, jak wskazywały gesty.
- Mam talent do pakowania się w naprawdę dziwne sytuacje - stwierdził szczerze - kiedyś wam więcej opowiem. Mervi, no, nie trzymaj mnie w niepewności - zapuścił żurawia w laptop wirtualnej.
- Ciekawe czy uczeń miał być zapłatą… czy ty. - przekręciła laptopa z dala od wzroku Samuela - Chcę Ci najpierw dać do zrozumienia, że olanie naszej wyprawy było naprawdę kiepskim ruchem.
- Olanie oznaczałoby oddanie się innym uciechom - druid stwierdził chłodno poprawiając binokle - gdybym mógł wybierać, wolałbym spędzi czas z wami. Musiałem jednak ogarnąć kilka prywatnych spraw - wyjaśnił.
Mervi prychnęła, ale ustawiła przodem laptop, dając im możliwość spojrzenia na ekran.
-Zgrałam przeszłość sektora i pamięć z naszej wycieczki. Miłego seansu. - odpaliła przygotowany film.
Druid bez pytania, acz delikatnie przesunął laptop bliżej siebie i zaczął oglądać. Wyglądał na skupionego.
Mervi natomiast również była skupiona… na kontrolowaniu czy mistyk nie zacznie psuć jej komputera.
Nawet gdy widział dość gorącą akcję, nie było widać w jego mimice niczego poza skupieniem, może… Znużeniem? Chociaż nie, intensywnie myślał. Na koniec filmu odsunął się lekko od ekranu.
- Ładnie was urządziły - stwierdził z pewnym uznaniem - stosowaliście maskowanie, prawda? Wygląda jakby coś z tym nie wyszło, albo skubane planowały zasadzkę… Tak jakby nie wszystkie się nabrały i skoordynowany resztę. Naprawdę nie zdziwiłbym się gdyby w którejś kolejnej fazie ataku wyskoczył na was duży.
- Ale trzeba przyznać, że ładne są. Idealna geometria formy. - Technomantka odparła z uznaniem.
- Czasem - druid zamyślił się - bazowe wielościany pełnią rolę dystynkcji. Co jest o tyle ciekawe, że one zwykle wzrokowo mało się komunikują. Ale musiałbym chyba godzinami analizować filmy aby ustali z tego jasną hierarchię.
- Puszczaliśmy im sygnały po sieciach, aby w różnych miejscach się gromadziły. - dodała finka.
- Widać niektóre to rozgryzły - Samuel stwierdził myśląc o sytuacji.
- A co sądzisz o tym jak statyka pożarła statykę? Aż mi czasem szkoda było technokratów, jak zwiać nie mogli… - dodała beztrosko.
- Są siły ponad nami - westchnął.
- Mów jaśniej? - Mervi spojrzała uważnie.
- Metafizyczna trójca - stwierdził szczerze - Unia goni w imię siły która jest znacznie większa niż oni.
- Niemniej wygląda, że tą "siłę" zrzucono na Unię z rozmysłem, a teraz zagradza ona drogę do Węzła. - dodała odsuwając swój laptop na bezpieczną odległość od mistyka.
- W zasadzie… to jak tam byliśmy to wyczułam coś. Cała sieć to była żywy byt. - azjatka sobie przypomniała.
Druid spojrzał na nią jakby czekając, aż rozwinie.
- Byt to może nie do końca słuszne stwierdzenie, ona jest wzorcem. Skupia pomysły, idee i dane z głębi pajęczyny. Chyba… przepraszam to było w krótkiej chwili przed atakiem kiedy to do mnie dotarło. Nie miałam okazji dłużej się temu przyjrzeć - dziewczyna przepraszając ukłoniła się lekko.
- Trzeba będzie to zbadać - druid stwierdził bez przekonania - ale to niestety w dalszej kolejności. W każdym razie, dobra robota.
- Niemniej trzeba wykurzyć Pająki i zająć Węzeł. - Mervi wyraźnie była pewna swego.
- O ile nie jest już zajęty - Samuel uśmiechnął się chytrze.
- Nie jest. Zostawiono go - więc jest do wzięcia. - dodała twardo.
- NIe byłbym tak pewny - spojrzał na Mervi pytająco, jakby próbując dociec czy wie, co chodzi mu po głowie. Wirtualna adeptka i Akane teraz skojarzyły. Być może to BIały Dom napuścił pająki, a one pilnowały tego miejsca do czasu, aż właściciele nie uporządkują swoich spraw (lub wykonali klasyczny manewr spalonej ziemi).
Mervi prychnęła.
- Co za różnica czy to pająki strażnicze czy zostawili Węzeł? Jak uprzątniemy sektor to możemy go zabrać i zabezpieczyć.
- Zanotuję sobie, że masz luźny stosunek do własności - stwierdził bez uszczypliwości.
- Więc co? Chcesz po prostu to zostawić grzecznie? - zapytała chłodno.
- Przynajmniej dopóki nie będziemy pewni, że nie ma właściciela? - Akane wtrąciła się nieśmiało. - Wydawało mi się, że już o tym myśleliśmy nawet.
Laajarinne prychnęła.
- Jak sobie chcecie, ale ja tam wracam. W tym sektorze może być wskazówka, jak odnaleźć zagubionych. - fuknęła.
- Nikt nie mówi, że nie wrócimy. Tylko, żeby zostawić przynależność węzła poprzednim właścicielom. Wyciągnąć informacje bez zmiany… statusu? - Akane spróbowała użyć odpowiedniego słowa.
- Uważam - Samuel zaczął delikatnie, jakby bardzo uważnie dobierając słowa - iż musimy pokazać klasę. Działamy na rzecz Tradycji z ramienia Rady, powinniśmy być ponad zwykłą chciwość. Chórzyści ukradli nam powiedzenie - uśmiechnął się lekko - aby bez strachu spojrzeć w stronę Słońca. Albo chociaż aby nie wstydzić się przed własnym primusem - dodał lżej.
- I co ma nam dać ta "klasa"? Najpewniej w końcu po prostu zrobimy brudną robotę, może nam podziękują i po prostu wywalą. - technomantka spojrzała w sufit.
- Inne fundacje - Samuel stwierdził wzruszając ramionami - jak najbardziej. Chociażby Edynburg może chcieć nas załatwić. Ale wiesz co Mervi - druid zrobił uśmiech numer pięć - my nie musimy ich słuchać. Odpowiadamy przed Radą. Gdybyśmy nawet zabili kogoś poza tą robotą, z magów, to o ile by nas nie dorwano, pozwiedzalibyśmy sam Horyzont. A i pewnie doczekali się aż sesja rady będzie w gronie zawierającym wszystkie nasze tradycje, a sama wiesz jak to z kompletem bywa - mrugnął.
- Mówisz jakby Rada na pewno nie mogła nas wyruchać. - Mervi pokręciła głową - Na pewno nie możemy o Węźle mówić.
- To Rada was przygarnęła - druid powiedział z pewnym smutkiem w głosie - ale masz rację, że nie możemy mówić innym o węźle. Nawet gdy wszystko będzie fiaskiem, będzie trzeba się skontaktować z jakimś przedstawicielem, primusem lub jakimś cudem udać się na Horyzont, nie polegać na pośrednikach. Ten węzeł przez swoją unikalność jest wiele wart.
- Jasne. - mruknęła bez przekonania co do porzucenia Węzła - A przygarnęła nas - dodała - całkowicie z dobroci serca, bez kalkulacji czy z wiarą, że nasze ideały przyniosą tyle dobrego skostniałej gromadce. - sarknęła.
Aknae ewidentnie nie czułą się dobrze obgadując tak przełożonych. Mimo to dodała coś od siebie.
- Może liczą, że nasze różne charaktery i ideologie zetrą się ze sobą na tyle, że jednak wykonamy to co oni chcą..? - Mówiąc to podciągnęła kolana pod brodę siedząc na łóżku.
- Obyśmy nie skończyli jak pierwsza kabała - Samuel podsumował - jutro rano jedziemy w miejsce kontaktu czy wolicie dłużej pospać?
Azjatka tylko spojrzała na finkę.
- Zależy co rozumiesz przez "rano". - Mervi westchnęła.
- Szósta, może siódma - druid odpowiedział - jest jeszcze kwestia języka - skrzywił się.
- Dziewiąta najwcześniej... Tylko to słońce... - finka skrzywiła się - Język? Co z nim?
- Znasz tutejszy język? - azjatka zapytała retorycznie - Myślę, że odrobina magyi umysłu pomoże nam się zrozumieć… a o której duchy w takim razie?
- Duchami mogę się sam zająć, a jak chcecie, to kwadrans przed wyjazdem - Samuel zamyślił się - na angielskim zbyt długo nie pociągniemy. Najlepiej aby każdy student umysłu pomagał innym. Ja niestety nie jestem w nim aż tak dobry. Mogę spróbować inny sztuczek, ale nie jest to dobry pomysł. A jak wy i Patrick?
- Patrick chyba coś potrafi, ale nie wiem jak wiele. Dla mnie bez problemu. - podsumowała.
- Również nie będzie to dla mnie problem - japonka kiwnęła zdawkowo głową.
- No to któraś mnie przygarnie telepatyczną więzią - mrugnął - i może Patricka jak już się obudzi i powie.
- Mogę cię przygarnąć... - zerknęła na Akane - ...chyba że Aki chce cię, to nie będę oponować. - dodała.
- Nooo w sumie już mieliśmy okazję rozmawiać myślowo, to łatwiej będzie - dziewczyna nieco mocniej przytuliła się do swoich własnych nóg. - Plus… nie wiem czy mam ochotę aby mi Healy gadał dziwne rzeczy.
- Z Patrickiem też gadałaś, więc możesz go brać, ja ci zdejmę z głowy Samuela. - odparła powoli - Musisz się zaznajomić z nim bardziej, jest niegroźny, szczególnie jak dasz mu mówić o kółkach zębatych.
- To brzmiało groźnie - druid zwrócił się do Azjatki pytająco - z tymi dziwnymi rzeczami. Jak molestowanie?
- Nic aż tak poważnego - japonka zbyła podejrzenia. - Mogę mu tłumaczyć.
- A jak poważnego? - Samuel nie odpuszczał dociekliwie.
Mervi jedynie oparła łokcie na kolanach i wsparła na dłoniach głowę obserwując przedstawienie.
Japonka przeklęła swój długi język.
- W ogóle! - zaczęła machać dłońmi na boki zaprzeczając. - To był po prostu komplement. Tylko… no w niespodziewanym momencie.
- Gwałt to też seks niespodzianka - druid ocenił wzruszając ramionami - w każdym razie - zwrócił się do Akane poważnie, gdyby nie binokle, efekt spojrzenia w oczy byłby lepszy, a tak patrzył jej w oczy ponad okularami - gdyby jednak coś było - gestykulował palcem - po prostu daj znać, pogadam z nim. Teraz uważam temat za zamknięty, tak?
- Powiedział ci, że jesteś ładna, co? - zapytała powoli - Czy może coś... poza tym, a to był wstęp?
Akane zamknęła oczy.
- Nie, nie było żadnego wstępu i nic potem - westchnęła. - Proszę, nie ma tu czego roztaczać. Źle dobrałam słowa.
Samuel pokiwał głową i natychmiast zmienił temat.
- Mervi, poradzisz sobie z tutejszym internetem?
- Nie mam wyboru. -westchnęła - Jakoś powinnam to przeżyć... - spojrzała uważnie na Samuela - W sumie mam do ciebie pytanie, chyba nie jest zbyt intymne. - przechyliła głowę - Jakie masz wykształcenie?
Samuel wyszczerzył się.
- Naprawdę jest to dla ciebie ważne?
Mervi spojrzała uważnie.
- No tak. - odparła ostrożnie - Chcę wiedzieć jakiego poziomu wiedzy mam się spodziewać. Zaglądasz mi w komputer, ale czy cokolwiek rozumiesz?
- Czy dobrze rozumiem - druid siedząc, przybrał postawę jak do debaty, pozornie luźną, lecz w gotowości do wysiłku intelektualnego - uważasz, że sztywna, technokratyczna edukacja w sposób bezbłędny pozwala estymować potencjał człowieka? Albo chociaż zadowalający? Tam, gdzie wpycha się do głów teorie unii, gdzie synowie eteru nie mogą przebić się ze swoimi badaniami, a w sektorze nauk społecznych mamy silny nacisk na osławione przez technokratów bezpieczeństwo. Dobrze zrozumiałem? Jeśli tak, mogę powiedzieć.
- Usystematyzowanie składowych wedle których zostanie przydzielony odpowiedni stopień... jest konieczne, aby móc porównywać. Eteryckie marzenia są... - zamyśliła się - bywają niepoważną zabawą w naukowca.
- Dobra - westchnął - czyli lepiej wykształcony uznawany jest za mądrzejszego i bogatszego w wiedzę i generalnie teraz wirtualni adepci ulegają autorytetom? - Samuel wyszczerzył się wilczo.
- Na pewno taka osoba ma większe predyspozycje od niewykształconej, bo są one sprawdzone, a nie wymyślone. - skrzyżowała ręce na piersi - Ma wyższy stopień Elitarności, jeżeli wolałbyś taką nomenklaturę.
- Sprawdzone, a nie wymyślone - uśmiechnął się pod nosem - gdyby słyszał to mój mentor - druid zaśmiał się na wspomnienie - ale zaraz zrobiłby wykład.
- Nie odpowiedziałeś na pytanie. - finka przypomniała.
- A na to tak - uśmiechnął się krzywo dając do zrozumienia, iż chyba było to celowo. Na chwilę zapatrzył się w ścianę.
- Doktorat z biochemii, krótko nawet pracowałem jako assistant professor. Skończyłem też historię, jestem w trakcie badań do doktoratu aby spokojniej publikować, acz tutaj podchodzić będę z wolnej stopy - zmienił wzrok w inny punkt ściany - a z katedry chemii to mnie w piękny sposób wykopali - uśmiechnął się do nich.
- Hoo… dogadałbyś się pewnie z moim bratem - japonce zaświeciły się oczy.
- A czym się zajmuje? - Samuel zapytał zaciekawiony, acz teraz przyglądał się dalej reakcji Mervi, jakby oczekując odpowiedzi.
- Doktor, lekarz - dziewczyna rzuciła szybko widząc, że się niepotrzebnie wbiła w rozmowę.
Mervi spojrzała oceniająco na Samuela, ale zaraz jej mina złagodniała.
- Gratuluję wyboru, naprawdę dobry kierunek. - pokiwała głową - I jaka jest historia wykopania?
- Wyboru rodziców - stwierdził szczerze - a historia jest względnie ciekawa - zbył Mervi zwracając się do Akane - lekarz to dobry fach - powiedział poważnie - tylko Progenitorzy na masową skalę za dużo psują. Dobrymi chęciami wybrukowane piekło w tym przypadku.
- Czyli poszedłeś za wyborem rodziców... To ciekawe. - finka wyglądała na rozbawiona ironią - Moi właśni by czegoś takiego chcieli ode mnie, czy może jakiejś robotyki? Nie pamiętam co to dokładnie było... ale w końcu im na złość chyba zrobiłam. - zamyśliła się.
- Nie pamiętasz - druid zważył słowa lecz nie komentował dalej - nic specjalnie ciekawego. Starożytne teksty są ciekawsze - mruknął.
- To jest ciekawym zagadnieniem studiów, powinieneś być dumny z tego osięgnięcia. - technomantka dodała z pewnym zaskoczeniem - Choć nie rozumiem czemu wybrałeś... taki styl... - wskazała na czaszki, irokezika…
- Właśnie dlatego, że nie rozumiesz - uśmiechnął się serdecznie.
- Więc... - finka odezała się zmieniając temat - ...czemu cię z katedry wywalono?
- Nie zależało mi jakoś specjalnie - przyznał - poszło o kierunki badań. Mogłem zostać pracownikiem tylko dydaktycznym, to rzuciłem to - wzruszył ramionami.
Japonka uśmiechała się lekko ale z pewnym smutkiem. Nie wtrącała się jednak do rozmowy. Na razie.
- Jaki ty chciałeś obrać kierunek badań? - zapytała dociekliwie, wyraźnie zaciekawiona kwestią naukowych niesnasek.
- Zajmowałem się pozyskiwaniem złożonych związków z roślin. Tradycja zobowiązuje - rzucił niedbale - głównym nurtem była jednak pełna synteza. Tak w skrócie, w szczegółach to wygląda nieco nudniej. Ot kiedyś zablokowano mi badania procesowe nad wyciągami z kiszonki i tak dalej.
- Chętnie bym więcej się dowiedziała o twojej naukowej pracy w biochemii. - dodała z prawdziwym zainteresowaniem.
- No i jeszcze - dodał - nie wszystkim podobała się moja działalność pozanaukowa.
- Jaka działalność? - zapytała, czując problemy.
- Społeczną - powiedział znowu uciekając wzrokiem na ściany - dooobra - wstał rozciągają się - chyba czas na mnie.
- Uciekasz od odpowiedzi. - fuknęła finka stając przed Samuelem - Czego ty tak się boisz?
- Nie uciekam, a taktycznie wychodzę - powiedział gestykulują palcem - nie jestem otwartą książką - odpowiedział wymijając Mervi.
Technomantka się skrzywiła.
- Przepraszam, że próbuję poznać was. - fuknęła.
- Poznasz. Nie wszystko jednak od razu. Cierpliwości - Akane odezwała się nagle przerywając swoje dotychczasowe milczenie.
Mervi nie wyglądała na zadowoloną. Kogoś dokonanie życiowe ją zainteresowało i okazała szczere uznanie? Najwyraźniej nie było to warte zachodu z jej strony.
Bez słowa skupiła swoją uwagę na procesach rozszyfrowania zakodowanych danych swojej pamięci.

***

Już pierwszej nocy spotkała ich niemiła niespodzianka w postaci braku bieżącej wody. Prysznice musiały poczekać do rana, gdyż zbiornik przy hotelu również był na wyczerpaniu. Właściciel zapewnił żarliwie, że nie zdarza się to często - czyli nie częściej niż raz w tygodniu.
Na szczęście rano była woda w rurach, pozwalając im orzeźwić się o tej podłej godzinie, gdy w okolicach szóstej obudziły ich odgłosy, zdawało się odległej, budowy. Patrick miał okazję widzieć jak Samuel ofiarował duchom… Chleb. Bochenek chleba, który ewidentnie był haustem, z którego duchy ochoczo korzystały, gdyż po chwili mieli w pokoju kawałek spleśniałego, czerstwego chleba.

Akane wybudziła się wczesnym rankiem. Choć woda już była ona zostawiła to na później. Przebrała się w ubrania do ćwiczeń i po cichu wyszła na zewnątrz nie budząc Mervi. Tam zaczęła od rozgrzewki, a potem odpowiednich ćwiczeń. Nie chcąc za bardzo chwalić się ograniczyła się do rozciągania i prostych ćwiczeń siłowych. Na koniec skrzyżowała nogi i zaczęła medytować. Z każdym oddechem koncentrowała się bardziej na nadchodzącym zadaniu. Potrzebowała mieć jasność myśli i klarowność celu. Z niezadowoleniem odkryła, że wcale nie miała porządku w głowie. Korzystając z chwili zdecydowała, że musi to naprawić. To nie była magya, to były zwykłe ćwiczenia umysłowe, które zabrały jej niemal całą resztę poranka. Kiedy otworzyła oczy wyszczerzyła się do nieba i w pośpiechu poszła się odświeżyć i ubrać.

***

Ich miejsce kontaktowe nie prezentowało się okazale. Jednopiętrowy budynek na wysokim fundamencie mieścił w sobie opuszczone biuro informacji turystycznej, doradca kredytowy, również w stanie likwidacji, oraz coś, co początkowo wzięli za biuro urzędnicze, a okazało się placówką lokalnego banku.
Przed wejściem do środka, Samuel zatrzymał magów.
- Ktoś chętny mówić czy mnie kopnie ten zaszczyt? Trzeba zrobić z siebie idiotę i podać hasło kontaktowe - westchnął.
- Mogę to zrobić - Akane zgłosiła się.
Mervi nie wyglądała na zainteresowaną tym zadaniem. Są już chętni do niego.
- To może dwójka - Samuel zaproponował - a reszta poczeka sobie w samochodzie.
- Daj technomatom poburczeć, chodźmy nie ma co czekać - japonka powiedziała dziwnie żwawo ciągnąc Samuela za rękaw w stronę budynku.
Healy tylko uderzył się dłonią w czoło słysząc sugestię Samuela.

Druid nie dał się prosić, chociaż ubawiła do reakcja japonki. W środku pachniało kurzem oraz gorącym, nieruchomym powietrzem. O ile na zewnątrz, o tej godzinie, było nawet przyjemnie, to wewnątrz panowała straszna duchota.
Placówka banku przypominała bardziej wystrojem prowizoryczną salę rekrutacyjną do szkoły czy na studia, przy projektowaniu której dostano pieniądze na nowe meble. Wszystko było dziwnie błyszczące, jakby nie używane, nie sterylne jak e bankach w Europie, lecz właśnie nowe. Po klanie i kształcie zabudowy widać ewidentnie, że z pieniędzmi nie szła w parze wiedza na temat organizacji takich miejsc.
Przy biurku siedział znudzony, siwiejący murzyn z nadwagą. Marynarka bankowca rzucona była niedbale na drugim krześle przy jego biurku. Siedział w koszuli, pod krawatem, przeglądając ekran komputera. Przywitał się z nimi łamaną angielszczyzną.
- A…
- Ohaio! - japonka weszła mu w słowo jakoś mniej się przejmując. Klasnęła w dłonie kręcąc do siebie głową.
- Znaczy dzień dobry. Najmocniej przepraszam jest pan tutaj jedynym pracownikiem?
Murzyn dwa razy, powoli, pokiwał głową, przyglądając się im uważnie.
- Oh. Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale mieliśmy się spotkać tutaj z niejakim Albertem Russo - dziewczyna złowiła spojrzenie siedzącego i delikatnie sprawdziła czy on cokolwiek wie i czy w ogóle jest osobą której warto cokolwiek mówić. Japonce wydawało się, iż wyczuła wyraźne pobudzenie u rozmówcy, ukryte za fasadą marazmu. Mężczyzna kiwną głową w milczeniu ciągle im się przyglądając.
- Bóg stworzył człowieka czy też jak to niektózy lubią mówić Ad imaginem quippe Dei factus est homo - japonka totalnie skiepściła łacińską wymowę - przepraszam, to nie jest język którym się posługuje na co dzień.
Bankowiec zrobił szerokie oczy obrazujące, iż patrzy na nich w ten szczególny sposób zarezerwowany dla debili, dzieci i gorszych polityków.
Akane zacisnęła usta w kreskę i teraz wsunęłą swoją jaźć głębiej w jego aby poznać jego myśli. Nawiązanie pełnej, mentalnej więzi z bankierem było proste. Niczym nie osłonięty, znużony śpiący umysł był dla Japonki niczym otwarta księga, a przynajmniej to, co działo się w nim aktualnie.
Pominęła sferę nieco żywszych myśli, na tle tego marazmu wyglądały zachęcająco, lecz po chwili zrozumiała, że dotyczą tego co mężczyźni chcą od kobiet i mogą dotyczyć jej samej. Dalsze poszukiwania odkryły bieżące problemy, zmartwienia wojną, bankier chyba płacił haracz za ochronę. Nie układało się mu z żoną. Chodził do znachora. Myślał czy ciemniejąca skóra palców to klątwa czy jednak cukrzyca.
Znalazła. Krótka, znużona myśl. Russo znajdował się daleko, a bankier zazwyczaj kierował do niego… Kobiety? Tylko jedna, głęboka i przelotna myśl. Musiałaby pociągnąć rozmowę aby sprowokować myśli.
- Em… mógłbyś może poczekać na zewnątrz? - azjatka spojrzała na francuza. Ciągle miała w oczach iskrę. Co innego jej jednak siedziało w głowie. Nie musiał jednak tego wiedzieć.
Druid przytaknął.
- Będę za rogiem - powiedział wychodząc z pomieszczenia, chyba faktycznie aby stać przy drzwiach, na korytarzu.
Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem. Nie uśmiechało jej się co zaraz zrobi. Ale żeby to był pierwszy raz. Usiadła bokiem na biurku tak, że bankowiec mógł “podziwiać” jej odsłonięte udo.
- To co tam wspomniałeś o Russo?
Umysł bankiera zalały fale (chociaż raczej małe zmarszczki na tafli mozołu) zaciekawienia. Lecz Akane, śledząc jego myśli, po chwili zrozumiała coś jeszcze, po tym jak myślał. To był inteligentny człowiek, nawet jeśli nudny i zabobonny. Sposób w jaki formułował sądy, emoje… Nie było śladu po żądzy, a o Russo przebiegła mu jedna myśl, iż trzeba chronić, jakieś zgromadzenie. Klasztor? Nie, świecki twór. Myśl ta puchła i ogarniała całą świadomość.
- Proszę wyjść - powiedział stanowczo słabym angielskim wstają z szuraniem krzesła.
Dziewczyna powiodłą wzrokiem za jego twarzą mrugając jakby była zaskoczona. Podniosła się z biurka… a potem pokazała mu wizję jak wychodzi. Mężczyzna wyglądał na skołowanego, jego myśli wyrażały zaskoczenie. Zaczął się zastanawiać czego chcą biali od przyjaciela. Myślał o wywiadzie, ale wywiad wiedziałby czym się zajmuje. Może… Nie, mężczyzna był zaskoczony i kompletnie nie miał pomysłu. Będzie musiał potem zadzwonić. Bał się tylko, że to miejsce będzie spalone, że nikt nie przyjdzie.
Akane poczuła w nim żal i współczucie. Układała myśli w całość, powoli. Czarne kobiety, skrzywdzone. Russo zajmował się pomaganiem skrzywdzonym, często trafiały do niego kobiety, nawet z bardzo daleka. Rozwódki, okaleczone, wygnane z domów. Czasem albinosi, kalecy, ludzie śmiertelnie chorzy. Ci którzy musieli ukryć się lub potrzebowali pomocnej dłoni, aby iść dalej, lub zostać u niego, gdyż w bardziej cywilizowanych rejonach nie było dla nich przyszłości. Temu też rozumiała czemu nie chciał im podać danych, było to hasło kontaktowe zarezerwowane dla kobiet, jedno z trzech, akurat najbardziej oczywiste. Zwykle w takiej sytuacji bankier bardzo intensywnie pomagał, ale jakiej pomocy potrzebowaliby biali turyści? Wyglądali jak kłopoty.
Akane stała patrząc na bankiera ze ściągniętymi brwiami. Nie była zbyt chętna ingerować mocno w jego myśli, ale też on był ich jedynym kontaktem. Powoli cofnęła się, krok po kroku, do drzwi. Po czym pokazała mu jak wraca do środka. Kiedy Jej iluzja zeszła się z jej ciałem pochyliła się głęboko.
- Prosze mi wybaczyć moje wcześniejsze zachowanie! - Wyprostowała się. - Zostaliśmy niewłaściwie poinformowani i najpewniej was przestraszyliśmy. Szukamy Russo, bo ponoć byłby w stanie nam pomóc. Nie chcemy sprawiać kłopotów.
Chociaż słowa mogły być wyświechtane dziewczyna poniosła z nimi myśli o zaufaniu. Najchętniej wymazałaby wspomnienie o tym co zrobiła, ale… tak sie nie powinno robić jeśli nie ma ku temu naprawde ważnego powodu.
- A po o wam - mężczyzna powiedział powoli i chłodno - Russo? Takim jak wy pomoże wasz konsulat lub któregoś z sąsiednich… państw?
- Nie potrzebujemy pomocy tego typu. O ile nie zostaliśmy wprowadzeni w błąd ponoć Russo zna kogoś kogo szukamy. Chcemy z nim tylko porozmawiać aby nas nakierował na tę osobę.
- Nie chcę mieszać Alberta w ciemne sprawunki - powiedział twardo patrząc na nią uważnie, Japonka wyczuwała silne przekonanie - ale to jest naprawdę daleko. Może ja mogę wam pomóc? Nie wszyscy trafiają do Alberta, czasem udaje się załatwić rzeczy na miejscu, tutaj - wyjaśnił poważnie.
- Cóż… szukamy innego białego człowieka. Rosjanina. Mógł również chcieć skorzystać z pomocy waszego znajomego - dziewczyna powiedziała koncentrując się na myślach związanych z Yurim.
- Dlaczego go szukacie?
Akane przez moment myślała co powiedzieć, ile zdradzić. Powód jednak sam się wyłonił kiedy tylko prawdziwie wejrzała w siebie.
- Chcemy mu pomóc.
- Jurij ma się dobrze - murzyn powiedział ważąc słowa - rozmawiałem z nim jakiś czas temu.
- Ach, więc go znacie - Akane się ucieszyła zapominając się nieco i uśmiechając pogodnie. - Widzę jednak, że ciągle nie jesteś pewien naszych intencji. Naprawdę chcielibyśmy z nim chociaż porozmawiać. Nie wiedzieliśmy co się z nim stało i to nasz jedyny trop.
- Dam wam telefon do Russo - powiedział stanowczo - i na tym zakończymy.
Dziewczyna uniosłą brew w niezrozumieniu.
- No dobrze. Możemy się i tak umówić… choć przyznam, że zwykłe umówienie się z Jurim w miejscu które on by uznał dla niego za wygodne...
Bankier w trakcie wypowiedzi Azjatki zaczął po prostu zapisywać numer na kartce i przysunął go jej. Ta go wzięła patrząc na numer.
- Dziękuję - powiedziała kłaniając się lekko. Wyszła z pomieszczenia, ale została jeszcze na moment w myślach bankiera chcąc sprawdzić czy czegoś jeszcze nie uda jej się wyciągnąć.
Myśli bankiera szybko pogrążyły się w marazmie przepełnionego rachunkami i listą zakupów. Akane musiała stwierdzić, iż ten śpiący byłby idealnym odźwiernym ziemskiego aspektu fundacji. Nie miał silnej woli, jego umysł był otwarty, ale sposób w jaki myślał i o czym, sprawiał, że czytanie tego było potwornie nudne i męczące, czyli po prostu - zniechęcające.
Samuel powitał Azjatkę przekrzywiając głowę na bok i patrząc się pytająco.
Ta mu najpierw kiwnęła aby poszedł za nią po czym wyciszyła ich rozmowę. Na wszelki wypadek.
- ON rozmawiał z Jurim… ale niestety mam tylko numer do Russo. Jak na złość więcej się dowiedziałam o naszym pierwotnym kontakcie niż o tym co się dzieje z Jurim. Może Laajarinne będzie umiała coś z tego wyciągnąć więcej - azjatka była widocznie zawiedziona jak jej wyszła rozmowa.
- Ale właśnie… O to chodziło - Samuel zaczął zadowolony - więcej wyciągniemy od akolity, można mówić wprost.
- Tylko Russo jest gdzieś daleko, a Juri.. nie, w sumie nie wiem czy jest dalej w mieście… a i tak to hasło to faktycznie był cyrk. Przeznaczone dla skrzywdzonych kobiet aby mogły zostać wysłane do bezpiecznej ostoi jaką stworzył Russo.
- Skoro tak - Samuel podsumował - to specjalnie podał nam najbardziej debilne hasło, pewnie mają kilka. I po tym by nas poznał - druid wydedukował.
- Russo może, ale jego kontakt już nie. Wiem to z jego umysłu - japonka narzekała jeszcze. Widać wdarła się u niej typowa potrzeba wykonywania zadania do najwyższej perfekcji… przez co nigdy się nie jest zadowolonym..

***

-... to w skrócie tyle - Akane skończyła podsumowywać co udało się im wyciągnąć. Podała Mervi kartkę z numerem. - To jest twoja specjalność, prawda?
Finka spojrzała na kartkę i uśmiechnęła się krzywo.
- A co ja, CallCenter?
- Ja korespondencji nie umiem. Zadzwonić mogę, ale wydaje mi się, że warto i tak zlokalizować? - dziewczyna cofnęła rękę.
Mervi westchnęła ciężko.
- To będzie 10 euro za minutę jeżeli stawka ziemska. Inne mają dopłatę adekwatną do miejsca. Z Ktulu liczę potrójnie. - wyjaśniła monotonnym głosem telemarketera, po czym wyjęła swoją komórkę, wpisała numer i… po prostu nawiązała połączenie.
Mervi musiała czekać dłuższą chwilę na połączenie, a potem jeszcze dodatkowy czas, aż ktoś łaskawie je odbierze.
- Albert Russo, słucham - z telefonu dobiegł ją silny, acz starszy głos.
- Czy połączenie nawiązywane jest z Ziemią, czy idziemy w wyższą stawke? - zapytała lekko.
- Przepraszam - usłyszała chrząknięcie - kto mówi?
- Mieliśmy się skontaktować jak przybędziemy. Twój kolega chyba trochę wystraszył nam koleżankę, ale w końcu dał nam numer. - Mervi nie była na tyle miła, aby choć włączyć głośnomówiący.
Akane rozdziawiła tylko usta słuchając jak Mervi rozmawia.
- Pierdolcie się zbiry - usłyszała dziwnie zimno powiedziane słowa, po których rozmówca się wyłączył.
Samuel z wrażenia aż zdjął okulary aby spojrzeć na Mervi własnymi oczami.
- Ty tak zawsze? - Stwierdził bez wyrzutu, był chyba bardziej zaskoczony - Bo coś takiego trzeba trenować.
Mervi odsunęła telefon od twarzy patrząc na urządzenie z wyrzutem.
- Znaczy, co trenować? Rozmowę? Pomaga jak mam gadać z kimś wyżej w drabince, albo… kimkolwiek. - zmarszczyła brwi - Ten palant kazał się pierdolić.
Druid westchnął ciężko, i korzystając z okazji przetarł okulary.
- To brzmiało tak, jakbyś za chwilę miała u wspomnieć, że dostanie w liście palce przyjaciela - uśmiechnął się krzywo.
Healy milczał zdziwiony całą tą sytuacją odkąd przyjechali tutaj. Faktem, że dyplomata w ich małej drużynie potrzebował przyzwoitki żeby załatwić kontakt, faktem że to Akane ostatecznie zajęła się rozmową numer jeden, a numer dwa Mervi… i teraz faktem, że nagle zaczął on krytykować Mervi.
- Przypomnij mi może, czy przypadkiem nie ty chwaliłeś dużym doświadczeniem w dyplomacji? - zwrócił wprost do druida.
- Słuchaj uważniej - Samuel nie wyglądał na poirytowany Patrickiem - zajmuję się generalnie przygotowaniem zza kulis. Jak będziemy rozmawiać następnym razem z Umbralnym Panem czy nawet Perceptorem, to wylistuje ci krok po kroku co masz mówić, jak układać nogi i w których momentach się kłaniać - stwierdził szczerze.
- Jest nas za mało byś mógł bawić się w gloryfikowanego szambelana. Czas wyjść zza kulis i samemu zacząć rozwierać jadaczkę. - odparł Irlandczyk. - Może dlatego cię do nas przydzielili… byś skończył z tym całym kryciem cię w cieniu innych.
- Patrick. Przecież poszło dobrze, ale twoja chęć udowodnienia swojej męskości jest urocza. - uśmiechnęła się z rozbawieniem.
- Mamy inne definicje słowa dobrze najwyraźniej. - odparł Healy i wzruszył ramionami.- Bo zgadzam się z naszym druidem. Nie poszło… zbyt dobrze.
- Pff, oczywiście że dobrze. Wiemy już jak łatwo wkurzyć kolesia i… że pomylił nas ze zbirami.
- Jak naprawdę będziemy musieli komuś grozić przez telefon, wysyłamy Mervi, to też wiemy - Samuel zaśmiał się do wirtualnej adeptki, widać, że generalnie nie miał jej tego za złe, a raczej był ubawiony. Być może widywał gorsze wpadki.
- Dobra - dodał po chwili - dzwonimy raz jeszcze czy Mervi sprawdza gdzie się kryje i jedziemy od razu z wizytą?
- Stawiam na wizytę i ja nie groziłam! - oburzyła się.
- Bylebyśmy nie zebrali kulki - Samuel powiedział ubierając na nowo binokle - dobra, to dajesz Mervi - uśmiechnął się do wirtualnej i tradycyjnie wystawił żurawia aby patrzeć jak pracuje przy komputerze.
Mervi spojrzała w tym momencie na Samuela.
-Czyli wracamy do twojego podglądactwa, o ty co nic nie dajesz?
- Aszzzz - rozłożył ręce - masz mnie. Zwykle uchodzi mi to na sucho - powiedział wesoło.
- Możesz teraz patrzeć, nic takiego nie zrobię… Na pewno nie ucieknę, jak ty z pokoju.
- Dziękuję za łaskę - pokiwał głową - to co, sprawdzasz gdzie jest czy jednak nie?
- Chór mógłby łaskawie dostarczyć od razu jego lokalizację zamiast zmuszać nas do odstawiania tej całej szopki jak w kinie szpiegowskim klasy B. - mruknął Healy zaciskając dłonie na lasce.
- Przyzwyczajaj się - druid stwierdził szczerze - moja tradycja i hermetycy też lubią takie szopki. Eutanatosi też, ale zwykle temu, że nie dają kontaktu. A wirtualni… Królowie paranoi.
- To nie jest paranoja, gdy naprawdę każdy chce cię zabić. - mruknęła Mervi znad laptopa - Chrzaniony net tutaj, dodatkowe środki trzeba wykorzystać by choć bajta wypluł…
Sprawdziła czy wszystkie możliwe połączenia dają swoją przepustowość, czy droga satelitarna ich nie zawiedzie… Korzystając z informacji zebranych w trakcie połączenia, pozwoliła poszukiwanym danym pojawić się na GPSowej mapie.
Trochę dłużej zajęło Mervi to zadanie. Musiała kontrolować ruch sieciowy odpowiedzialny za przepływ danych, które mogły się zagubić w połączeniach nieprzystosowanych do zwykłego obciążenia. Czasem trzeba było wymusić lepsze miejsce w kolejce, czasem pochwycić zwrotne paczki, które mogły nie być pewne adresu. Połączenie później w całość zawartości przesyłek wydawało się kaszką z mleczkiem przy bólu utrzymania stabilnego przepływu…

Mervi uzyskała położenie Russo z bardzo dobrą dokładnością, nawet pomimo fatalnego obłożenia siecią telekomunikacyjną. Co satelity, to jednak satelity. Akolita znajdował się ponad trzy godziny drogi od miasta, i to pędząc większość czasu mało ruchliwą, utwardzoną drogą. Potem niestety czekała ich jazda po lokalnych, ziemnych drogach. Adept znajdował się na pograniczu kilku mniejszych wiosek, oddalonych od siebie znacznie, w kompleksie budynków.
-Poszukiwanie zakończone. - pokazała magom mapę z zaznaczonym miejscem.
Samuel wpatrywał się w milczeniu w ekran komputera, uważnie obserwując jej pracę. Dopiero gdy na głos obwieściła koniec, zabrał głos.
- Już nie lubię tego miejsca, czuję się jak w Stanach, wszędzie daleko - pokręcił głową - kupujemy żarcie i zaraz jedziemy?
- A musimy kupować żarcie? Gościnność też nie należy do Tradycji Chóru? - zapytał ironicznie Irlandczyk.
- Ja zgłodnieje w trakcie podróży - druid przyznał szczerze.
- Pierwsza lekcja dyplomacji. Jeśli chcesz zakupić żarcie… to prostu to powiedz. Albo zawsze będziesz zależny od innych w swoich decyzjach. I będziesz chodził głodny.- wzruszył ramionami Healy.
Mervi chciała coś powiedzieć, ale słowa Patricka spowodowały, że prawie udławiła się śmiechem.
-Ty serio… - odezwała się po odzyskaniu oddechu - ...walczysz z Samuelem jak samiec z obcym samcem o dominację w stadzie.
Druid taktycznie odwrócił głowę w drugą stronę, przyglądając się czemuś, aby nie było widać- a i tak wychwycił to Patrick i Akane - iż ledwo powstrzymuje śmiech.
- To była dobra rada… poza tym… mówiłem serio. Mały pożytek tu z szambelanów. - wzruszył ramionami Patrick. - Jak i nie ma powodu, byśmy nie kupili żarcia, jeśli on tego potrzebuje. Ja nie mam apetytu, więc jak dla mnie moglibyśmy po prostu ruszyć. A ty… jak zwykle wyciągasz przedwczesne wnioski.
- Ja kupię. Przy okazji przygotuje nam może jakieś bento jak mi się uda - japonka postanowiła rozładować sytuację zgłaszając się na ochotnika.
- No bez przesady… to nie jakaś tajna misja. Podjedziemy na bazar, przejdziemy się i kupimy co tam trzeba wspólnie.- zaśmiał się rubasznie Irlandczyk. - To że chórzyści bawią się w konspirację, nie oznacza że my musimy iść ich śladem.
- To sześć godzin w dwie strony - Samuel wskazał wzrokiem, pokazując dłonią wyświetlaną estymatę na ekranie laptopa - trzeba jakiś zapasów. Dobra, załatwmy to szybko, chcę poznać tego całego Russo.
- Nie zapomnijcie o dobrym chłodzeniu. Tu jest zbyt… - finka prychnęła cicho - ...nie znoszę gorąca.
Samuel spojrzał na Mervi badawczo.
- Ktoś jeszcze ma problemy z temperaturą z którymi sobie nie poradzi?
Japonka pokręciła głową.
- Mogę pomóc się uodparniać jeśli potrzeba.
- Moje możliwości w tym zakresie są… ograniczone. - stwierdziła - A co możecie zrobić?
- Mogę albo osłabić działanie ciepła wokół ciebie, albo znów zadziałać na twoje ciało aby lepiej znosiło ciepłotę - japonka odpowiedziała.
- Ja się mogę zająć, skoro zacząłem temat - Samuel stwierdził - Akane już dziś dość zrobiła.
Dziewczyna ukłoniłą się delikatnie zostawiając to zadanie Samuelowi.
- Masz coś zielonego Mervi? - Druid zapytał się technomantki szukając wzrokiem czegoś w wierzchnim stroju.
- Ubranie czy… nie wiem… brelok lub… bieliznę? - nie wytrzymała i parsknęła rozbawiona.
- A to nie - Samuel uśmiechnął się pod nosem i wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki gustowny plik materiałowych chusteczek, zamkniętych w półotwartym, metalowym, płaskim pudełku. Wyglądało szykowanie, szczególnie dwa grawery w kształcie kości oraz mały pentagram. Chusteczki miały różne barwy. Podał Mervi zieloną, uprzednio dmuchając w nią powietrzem.
Poczuli odrobinę magy, w tym Mervi najmocniej, chociaż było to zbyt subtelne, aby powiedzieć, co konkretnego - oczywiście Akane wiedziała jakiego typu efektów życia się używa i w ciemno mogła stwierdzić, że było to właśnie to.
- Proszę, schowaj ją sobie przy sobie, najlepiej w kieszeni, nie w jakiejś torbie. Do wieczora, a może nawet kawałek nocy powinno pomóc. I aby nie było, że nic nie mówię o sobie - uśmiechnął się krzywo - jestem częściowo chromatomantą. Dobrze jest gdy widzę dane barwy w celu.
Laajarinne wzięła do ręki chusteczkę przyglądając się jej z zaciekawieniem.
-Dzięki. - uśmiechnęła się do Samuela - W Lilliehammer był z nami też inny Eterboy… od światła, kolorów…
- Krugger? - Samuel zapytał zainteresowany.
- Tak. - Mervi trochę posmutniała.
- Czytałem jego prace - Samuel powiedział szczerze - nie wiedziałem wtedy, że jest przebudzonym. Wiem, że coś do Paradigmy pisał, ale nie trafiłem. Spotkałem go nawet raz na konferencji, w Niemczech. Może kilka zdań wymieniliśmy, nie pamiętam już nawet czy wtedy wiedziałem czy jest przebudzony - druid zamyślił się - nie zrobił na mnie prywatnie zbyt dobrego wrażenia. Trochę… Autystyczny? Może to objaw geniuszu - dodał.
Akane nieco posmutniała.
- Udam się na targ - mruknęła.
Finka spojrzała na Akane.
- Coś nie tak?
- Nie, nie - dziewczyna pomachała dłońmi zaprzeczając. - Nie lubię stać za długo w jednym miejscu - powiedziała szczerząc się.
- Jeszcze można by pomyśleć, że jesteś zazdrosna. - spojrzała na Samuela - Klaus… jest osobliwy. Nie wiem jednak czy jeszcze kiedyś coś o kolorach napisze…
- Dlaczego? - Druid chyba celowo zignorował trudny dla Azjatki temat.
- ...przestał widzieć kolory. - odparła ciszej.
- Moja współczucie - Samuel powiedział równie cicho, ze smutkiem.
- Cóż… - technomantka przesunęła dłonią po włosach - Nie wiedziałam, że Verbeny chodzą na konferencje naukowe.
Akane tymczasem się ulotniła w poszukiwaniu targu. Jak się oddaliła to przeszła do truchtu i do biegu. Potrzebowała wytracić nieco energii.
Healy podążył za nią, głównie po to by… by nie być w samochodzie.
 
Asderuki jest offline