- Tak, w zasadzie wszystko się zgadza Dietmar - odpowiedział Nicollo - Wygląda więc na to, że łajdak miał pecha a nam dopisało szczęście. A morał z tego płynie taki, żeby wrogów nie brać żywcem ani jako jeńców wojennych, tylko przesłuchać a potem od razu nóż pod gardło. Gdyby mnie ten mag nie zlekceważył i ubił bez zadawania pytań, to by wciąż dychał co tylko dowodzi prawdziwości mych słów - filozofował Karaluch.
Gdy Will skończył w końcu badać jaskinię i ubijać stwory ruszyli dalej na poszukiwania Felixa. Nie musieli długo szukać, krasnolud stał nad truchłem półnagiego mężczyzny, poprzebijanego w różnych miejscach włócznią. Podchodząc bliżej łowca czarownic dostrzegł pył na ciele trupa. Przypomniał sobie idiotę, którego próbował ratować, tamten też biegał roznegliżowany. Pewnie to nie był przypadek.
- Kto to jest Felixie? Skąd on się tu wziął? - zapytał.