Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2021, 16:52   #22
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Zevran

Zevran zaopiekował się zarówno listem polecającym od Króla, jak i komunikatorem. W kwestii śledztwa brakowało im punktu zaczepienia, więc wybrał się na przechadzkę po mieście. Oczywiście postarał się przy okazji wypytać o miejsce gdzie można się napić dobrego lokalnego, czy importowanego piwa.
Szukając karczmy, dwukrotnie odebrał dający o sobie znać komunikator. Najpierw Sher zawiadomił że są w Trzymizi i idą sprawdzić u straży, jak to było z akcją w Lochu. Zaraz potem Kaelon, zawiadomił że w kilka sekund pokonali jakiś miesiąc podróżowania i są w Ing, gdzie pójdą do Cesarza... Oni już mieli punkty zaczepienia.
Karczm było sporo, ale w Spanii głównie pijali wina. Wystarczyło jednak podpytać paru osób i skierowano go do gospody “Pełny kufel”, którą znalazł bez trudu. Duży budynek, chłodne pomieszczenie i zimne piwo akurat na upały.
Rozejrzał się po karczmie, gotów wejść w jakieś interakcje i szybko dostrzegł kilka osób, które go zaciekawiły.


Kelnerka oczywiście tam pracowała. Obecność minotaura nie dziwiła, gdyż Spania leżała na skraju Wielkiej Doliny Zieleni i sąsiadowała z Nizinami Minotaurów. To samo tyczyło się wojowniczek z sąsiadującego na północ Wikinhigh. Krasnolud w jedynej karczmie w mieście oferującej piwo też nie był widokiem niezwykłym. Nie można było tego jednak powiedzieć o kapłance Mermana. Siedzący nieopodal jej dość obszerny facet, miał zupełnie nieznany herb i zabawną kolczugę zrobioną z cienkiego materiału. Ubrany zaś na fioletowo czarodziej, zabawiał magicznymi sztuczkami pewną postawną oficer z Espikuer. Szlachcic z Piastpoli wyglądał nieco znajomo, ale to pewnie kwestia fryzury.

Na sam początek, przy zamawianiu i odbieraniu piwa, Zevran zagadał do kelnerki. Miała ona na imię Pyza i zaoferowała cztery różne rodzaje piwa: dwa złociste, jedno rubinowe i jedno ciemne. Oczywiście Zevran był takim koneserem piwa, że nie omieszkał spróbować każdego rodzaju.
Jak to zwykle bywało, picie piwa sprzyjało prowadzeniu rozmów. Zevran oprócz Pyzy zagadał do dwóch wojowniczek z Wikinhigh. Lagertha jar Lodbrok, była wojownikiem wyższego szczebla społecznego, a druga miała na imię Gaia i towarzyszyła jej podczas zadania. Dało się z nimi pogadać ogólnie, ale temat walki na miecze okazał się lepszy. Padło parę opowieści z pola walki, uwagi na temat manewrów i tego typu historyjki. Zwerbować się niestety nie dały, bo wykonywały zadanie dla króla i królowej Wikinhigh... Ale ku radości Zevrana, była możliwość spróbować się na miecze! Gaia uznała, że chętnie się zmierzy i dostała na to pozwolenie od swojej przełożonej. Wyszli na podwórze i część ludu podążyła za nimi, a część doskoczyła do okien. Widowni nie brakło, a szlachcic z Pisatpoli przyjmował nawet zakłady. Zev też zaoferował zakład, aby sprawić pojedynek bardziej ekscytującym. Ale nie na pieniądze, ot na postawienie następnej kolejki piwa. Zakład przyjęto i walkę rozpoczęto!... Oboje się ładnie spisywali, profesjonalnie wymachując mieczem i było na co popatrzeć przez kilka ładnych minut. Gdyby chcieli sobie zrobić krzywdę, pewnie walczyli by do upadłego, ale nie takie mieli zamiary. Gdy się zmęczyli, uznali że starczy zabawy i oficjalnie ich sparing zakończył się remisem. Poziom walki był wyrównany... Ilość gapiów zwiększyła się nieco w międzyczasie i chyba wszyscy byli zadowoleni z widowiska. Zevran i Gaja dostali brawa i wiwaty, a pan udający żołnierza pochwalił ich mówiąc że mogliby występować na scenie. Lagertha też pochwaliła umiejętności obojga, ale zwróciła im też parę pomniejszych uwag. Jedna była taka że oboje walczyli jakby byli na wąskim moście - ataki na przeciwnika i tyle, bez wykorzystywania miejsca na manewry jakim był plac - coś co warto wziąć pod uwagę. Inny efekt był taki, że trzeba było wypić wspólnie dwie kolejki piwa i każde stawiało po razie. To podczas tego picia Lagertha powiedziała, że jeśli uda im się załatwić swoją sprawę szybko, to być może nawet będą się mogły przyłączyć do Zevrana.
Później Zevran pogawędził też ze szlachcicem. Zwał się on Jan Zagłoba. Zbył właśnie jednego delikwenta, który obstawił że walka zostanie nierozstrzygnięta, bo zjawi się straż miejsca i przerwie pojedynek - i przegrał ten zakład. Zevran pogadał ze szlachcicem, którego nawet może udało by im się zwerbować, ale mężczyzna ten musiał poznać szczegóły misji, bo w ciemno nie miał zamiaru oferować swojej szabli. Trzeba było przyznać że miał głowę na karku, ale z uwagi na charakter zadania Zev raczej nie wdawał się w jakiekolwiek szczegóły - nie mógł i nie chciał bez wcześniejszego ustalenia tego z resztą drużyny. Także ograniczył się do picia i luźnych pogawędek ze szlachcicem.
Ostatnia osoba z którą chciał porozmawiać była Paula. Była ona klerykiem Mermana i miała niespecjalnie udany dzień. Przyjechała wysłuchać wykładu arcykapłana Quinna, ale przełożyli na jutro. Chciała zamiast tego porozmawiać z najwyższą kapłanką w świątyni Amiry, ale ta była zajęta wskrzeszaniem... Więc zostało jej tylko czekać do jutra. Nocować będzie w świątyni Mermana, a tu tylko przyszła dla relaksu i zabicia czasu... Zevran zaproponował swoje skromne usługi w tym zakresie i z chęcią się dosiadł. Paula powitała go ze szczerym uśmiechem. Porozmawiali, ale niestety szybko się okazało, że przygody jej nie w głowie i nie da się zwerbować. No cóż, szkoda. Zevran dopytał się jednak o wskrzeszanie, zainteresowany na czym to dokładnie polega i czy może to ożywić też zwykłego człowieka.
- To zależy co rozumiesz przez zwykłego człowieka - zauważyła Paula. - Wskrzesić można każdego. Najłatwiej jeśli umarł niedawno i ciało jest względnie nienaruszone, bo nie trzeba tworzyć nowego. Ale to nie jest tania usługa, wymaga złożenia sporego datku na rzecz świątyni, albo posiadania jakichś zasług - powiedziała.
- Tylko wysocy rangą kapłani mogą kogoś wskrzesić, ja tego nie potrafię - dodała od razu.
- Cóż, domyślam się, że nie jest to darmowa usługa, ale byłem ciekaw, czy każdy kto dysponuje odpowiednio wypchaną sakiewką może dostąpić możliwości przywrócenia go do Świata żywych, czy też trzeba spełniać jakieś inne wymagania? - dopytał z zaciekawieniem Zev, upijając spory łyk piwa.
Paula uśmiechnęła się sympatycznie.
- Sam nikt się nie wskrzesi. Trzeba mieć kogoś bliskiego, aby w imieniu zmarłego poprosił o to w świątyni - zauważyła dość istotny warunek. Bo czy rodzinie kogoś bardzo bogatego bardziej opłaca się wydać na wskrzeszenie, czy dostać spadek? Różnie bywa...
- Ale to zależy też praktykowanej wiary zmarłego i wyboru świątyni. U nas, w świątyni Mermana najchętniej wskrzesimy żeglarzy i rybaków - podzieliła się informacją z pierwszej ręki. - Aniela z pewnością chętnie połączy młodą zakochaną parę, przedwcześnie rozdzieloną przez śmierć. Eureke kogoś kto miał coś wynaleźć. I tak dalej... Ale wskrzesza się osoby raczej młode, które zmarły przedwcześnie. Śmierć dziewięćdziesięcio-letniego staruszka jest już... traktowana jako coś naturalnego i nie oczekuje się boskiej interwencji - powiedziała Paula. Zevran zamyślił się chwile nad słowami kapłanki.
- No w sumie logiczne, a już miałem zbierać fundusze, aby opłacić sobie w świątyni wskrzeszenie w razie czego. - dodał żartobliwym tonem uśmiechając się szeroko.
- No ale widzę, że to nie takie proste, więc trzeba będzie się skupić na innych rzeczach. - dodał po chwili, wznosząc kufel i dopijając piwo do końca.
- Pomysł nie jest zły, ale i tak najlepiej byłoby nie umierać przedwcześnie - podsumowała Paula, przyłączając się do toastu.
Rozmawiali dalej, w przyjaznej atmosferze. Zevran nie byłby też sobą oczywiście jeżeli nie spróbowałby uwieść nowopoznanej towarzyszki... Może była to kwestia wypitego piwa, może uroku osobistego, tego że rycerz uatrakcyjnił jej wieczór po niezbyt owocnym dniu, albo wszystkiego na raz, ale ostatecznie zasiedli w nieco bardziej prywatnym kącie, spędzając większość czasu na całowaniu... Później gdy zaczęło się już robić ciemno, Zevran odprowadził Paulę do świątyni Mermana, gdzie na pożegnanie dostał jeszcze kilka bardzo zmysłowych pocałunków.

Piwny rycerz był w bardzo wesołym nastroju, gdy wracał do centrum miasta i odwiedzał coraz to kolejne karczmy. Już w czwartej, winiarni "Delavega", po zajrzeniu do środka dostrzegł resztę swojej kompanii.


Tayra

Tayra dla bezpieczeństwa całej operacji, trzymała się z daleka od aresztu w którym trzymano ninja. Doszła do wniosku, że niepotrzebnie przekombinowywała tę kwestię - w końcu to są wojownicy, a nie szpiedzy czy mędrcy.
W pierwszej kolejności wypróbowała możliwości magicznych butów. Biegało się w nich bardzo szybko, gdyż podczas biegu w fazie lotu same się rwały do przodu. Różniło się to od zwykłego biegania i kobieta musiała trochę poćwiczyć, aby się przyzwyczaić. Z początku parę razy o mało nie straciła równowagi, ale w mig opanowała szybkie bieganie w magicznych butach.
Chciała wypróbować wszystkie ich możliwości, więc poszła nad rzekę we wschodniej dzielnicy miasta. Po wodzie chodziło i biegało się tak jak normalnie po gruncie - miała wrażenie że podłoże jest stałe, nie zapadała się i łatwo było jej utrzymać równowagę. Mimo iż ćwiczenie tego okazało się zbędne, to samo doświadczenie było bardzo fajne.
Potem podeszła do ściany wysokiego budynku, z zamiarem wejścia na dach. Pajęcza wspinaczka też znakomicie się sprawdzała i kobieta mogła chodzić po ścianie. W każdym momencie przynajmniej jedna noga zawsze musiała dotykać ściany, przez co wbieganie na dach odpadało, ale i tak możliwości butów były niesamowite. Magia nie tyle przyczepiała ją do ściany, co przeczyła grawitacji dla całej jej osoby - gdy Tayra stała na ścianie, to na logikę jej nogi powinny się zgiąć w kolanach i powinna wisieć, ale tu zamiast tego całe jej ciało ciągnęło w kierunku ściany, jakby zmieniono kierunek grawitacji.
Gdy opanowała już użytkowanie butów, pozostało jej przygotować się na nadchodzące wyzwania. Niestety nie bardzo wiedziała z czym przyjdzie się zmierzyć. Na wszelki wypadek zaopatrzyła się w suche racje żywnościowe, o czym chyba nikt inny nie pomyślał. Pospacerowała też po mieście, ale nie spotkała nikogo kogo chciałaby zrekrutować.


Wszyscy

Uczestnicy powierzonej przez Księżną Margot misji, kolejno zjawiali się w winiarni “Delavega”. Ich skład osobowy się zwiększył, gdyż za sprawą Tanyra dołączyła do nich urocza kobieta o imieniu Enola. Nikt, łącznie z Novio, nie miał co do tego żadnych przeciwwskazań, choć Tayra rzuciła czarodziejowi dość znaczące spojrzenie.
Dopiero późnym wieczorem byli w komplecie, a ostatnim który się zjawił był August. Tego dnia krasnolud jako jedyny miał ściśle określone zadanie, którego wykonanie musiało potrwać, ale nocna pora nikomu nie przeszkadzała w podzieleniu się ważnymi wieściami. W winiarni nie mieli piwa, ale Zevran o tym pomyślał i specjalnie dla Augusta zaopatrzył się wcześniej w piwo na wynos. Popijając je i podjadając kotlety wieprzowe, kapłan opowiedział o ucieczce ninja. Powiedział że zabrali swoje miecze i gwiazdki, oraz dokładnie przedstawił tego czego się o nich dowiedział. O wyglądzie nie mógł powiedzieć wiele, bo ci cały czas mieli zakryte twarze - mężczyzna miał szare oczy, a kobieta czarne. Całą resztę przedstawił jednak ze szczegółami. Od zachowania i manier, przez to jak się wypowiadali o pracodawcach, skończywszy na kąsającej księżniczce i odzyskaniu artefaktów.
- Są ponad kilometr na wschód - powiedział Zevran, trzymając w dłoni uaktywniony lokalizator, z którego dało się usłyszeć cichy tętent końskich kopyt.
Tanyr powiedział, że kąsająca księżniczka skojarzyła mu się z wampirami, ale może to kobieta-wąż? A słysząc to, Tayra podjęła temat meduz, które jednak nie mieszały się w sprawy na kontynencie. Opcja księżniczki Druidii też nie pasowała, gdyż Król Roland nie miał córki. Ale to samo tyczyło się księżniczki wampira - z tego co wiedzieli nikt taki nie istniał, gdyż Pustkowia Mroku nikogo nie koronowały, a władzę tam sprawował Licz Arcul mor Ruzss.
Czarodziej uznał, że o artefaktach trzeba powiadomić kogoś "wyżej". Z tym że niekoniecznie tak późno w nocy, zwłaszcza, że ninja uciekli z miasta. Będzie to ewidentnie zadanie na jutro.
A gdy była mowa o tym, Zevran dał znać, że Paula nie była zainteresowana niebezpieczną misją, ale i bez niej miał ciekawych kandydatów do zwerbowania, z tym że sam nie chciał podejmować decyzji i zostawił to na jutro. Potencjalnie szlachcic z Piastpoli i może dwie wojowniczki z Wikinhigh. August był podejrzliwy jak zawsze wobec nowo zwerbowanych, ale cywilizowany. Tanyr uznał zaś, że im ich więcej tym lepiej, ale zaufanie miał umiarkowane. Tayra z kolei, spoglądając na znacząco Tanyra, pochwaliła rycerza za wstrzymanie się z decyzją, aby tę podjęli wspólnie. Sama była niezbyt przekonana co do koleżanek z Wikinhigh, ale usłyszawszy że chodzi o Lagerthę jar Lodbrok, nie posiadała się z radości - do momentu, gdy Zevran przypomniał jej że jest na to tylko skromna szansa.
Zevran miał za to pewne wieści od Shera, który wraz z Lisą prowadził śledztwo w Trzymizi. Khajiit potwierdził, że piraci i straż dali łupnia nekromancie oraz jego wampirzycom i sprzymierzeńcom. Dwie wampirzyce przetrwały pogrom i cytując Shera: "trafiły z Lochu do lochu". Jedna przez dłuższy czas nie będzie w stanie mówić, ale druga wygadała się, że "jej pan" przejął postać Doneda Razora aby dokonać tej ich transakcji - z owocami i maskami. Chodziło więc raczej o to drugie.
- Więc maski muszą być tymi artefaktami o których mówili ninja - zauważyła Tayra i w zasadzie wszystko się zgadzało. Jeśli taka była prawda, to następnym krokiem ninja będzie ich odzyskanie, ale to z kolei nie zgadzało się z opuszczeniem przez nich miasta, skoro maski są teraz w zamku, u Desmonda Quinna.

* * *

Następnego dnia, słoneczny poranek zwiastował wspaniałą pogodę. Cała drużyna zgromadziła się na wspólne śniadanie w sali głównej "Delavega", szykując się na kolejny dzień śledztwa.
- Może powinniśmy zadbać o możliwość wskrzeszenia? Tak na wszelki wypadek - zasugerował w pewnym momencie Zevran, coś o czym myślał od wczoraj.
Oczywiście nikt ze zgromadzonych nie miał zamiaru umierać, ale gdyby nie mieli szczęścia, byłoby miło powrócić do świata żywych. W końcu wykonywali ważne zadanie, a co ważniejsze pracowali dla bardzo ważnych osobistości.
- Potrafiłbyś kogoś wskrzesić? - Tayra spytała Augusta, między jednym kęsem jajecznicy a drugim.
- Nie, to mogą tylko wyżsi rangą kapłani - odparł krasnolud.
- Możemy zagadać do Desmonda, albo do tej kapłanki w świątyni Amiry - zasugerował Zevran.
- Znacie Louise? - zdziwił się August. - Ma zostać arcykapłanką, więc chyba może kogoś wskrzesić.
- Nie znamy - odpowiedziała Tayra.
- Widzieliśmy ją tylko przelotnie, wczoraj koło południa, jak zabrała przywiezione przez nas ciała poległych do świątyni - Zevran nakreślił osobę o której była mowa.
- Może wskrzesić. Paula mówiła, że wczoraj popołudniu kogoś wskrzeszała - przypomniał Zev...

Zanim jednak podjęto jakieś decyzje w tej sprawie, w winiarni zjawił się żołnierz z królewskiej straży. August go rozpoznał i z wzajemnością. Był to jeden ze strażników, którzy odprowadzali go do aresztu, wiedząc że nie jest prawdziwym zatrzymanym.
- Szanowni państwo, mam dla państwa wiadomość - powiedział, przekazując drużynie skromną notkę.
Zwój został szybko otworzony.
Maski zidentyfikowane. Zapraszam na zamek, do sali tronowej.
Desmond Quinn
 
Mekow jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem