Kociebor wychylił z rogatymi na zgodę. Już się nawet o tego psa srożyć przestając. Podszedł do piekielnego rumaka klepiąc go po karku. Konie zwykły go nie lubić, ale ta kobyła Helenką zwana nie dość że przed nim nie uciekała, to jeszcze utrzymać jego słuszny ciężar potrafiła. Lubił to konisko przeogromne dlatego szybko jego niepokój i sam zaczął odczuwać.
Anioł sranioł… Pomyślał sobie. No bo co on nie da rady no on? Pióra mu z życiu powyrywa tak to będzie, ot co! Przejmować się nie miał zamiaru.
Na słowa Czerniawy pokiwał głową. -Las mi nie wadzi mości dobrodzieju. A w chacie wójta różne mogą przyglądać mi się oczy. Tu czarów poszukam i tu je odprawie skryty w cieniu lasu.
Spojrzał na Bimbrowskiego. -Poczekaj jeno chwilę, bo to trochę poczarować nigdy nie zaszkodzi, a pomóc wielce może. |