Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2021, 17:37   #225
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
południe; ul. Kwiatowa; Egon i Vrisika

- To tam. - dla formalności Vrisika machnęła brodą w stronę wylotu ulicy do jakiego się zbliżali. Po wyjściu z “Dwóch warkoczy” okazało się, że pogoda się nieco popsuła. Albo raczej wróciła do swojej pochmurnej i mroźnej normy. Śnieg skrzypiał pod butami ale chociaż wczoraj miotła zamieci skutecznie starała się zatrzeć ślady mieszkańców tak dzisiaj już ci brali odwet i śnieg był zdeptany jak zwykle. Przynajmniej na tych głównych ulicach i na środku. Przy brzegach leżał ten odwalony na bok piętrząc się miejscami powyżej ludzkiej głowy ale zwykle do pasa albo piersi. Szło się ulicami jak łagodną doliną. Jeszcze nie było tak źle jak czasem trzeba było kilofami i łopatami dosłownie wyrąbywać przejścia w tym śniegu. Teraz jednak zbliżyli się do wylotu Kwiatowej i się zatrzymali. Bo gdzieś tutaj kończyła się plotka. Na tej portowej ulicy. Ale dwie czy trzy osoby co stały parę domów dalej i ewidentnie coś oglądały dość jasno sugerowały gdzie jest coś do oglądania. Wyglądali raczej na zwykłych ciekawskich co podobnie jak oni przyszli zobaczyć na własne oczy miejsce brutalnego morderstwa.

Egon, ze znudzonąminą zwykłego przechodnia przyszedł nieco bliżej. Nie chciał dać znaku innym, że jest zainteresowany, po prostu podszedł, aby dosłyszeć plotki gawiedzi i zoczyć, wokół czego sięzgromadzili i na co sięgapili.

- Będziemy musieli obejrzeć trupa, pokój i popytać sięparu luda w okolicy, czy czegośnie widzieli - rzekł Egon. - Straż pogada i pójdą sobie, my musimy drążyć dalej. Pewnikiem będziemy musieli się przekraść do kamienicy i poszperać tam, gdzie mieszkała.

Po czym podszedł i nadstawił uszu i wytężył oczy.

Czerwona plama na zdeptanym śniegu i ścianie była widoczna już z kilkunastu kroków. Zwłaszcza ta na śniegu przykuwała kontrastem barwy spojrzenie. Nie było dziwne, że ktoś się zatrzymał aby rzucić okiem. Zwłaszcza, że pewnie plotki już się rozniosły co tu się wydarzyło. Ciała jednak nie było widać. Stojący parę kroków od tego krwawego pobojowiska przechodnie odwrócili głowy aby spojrzeć na nowych co też przyszli popatrzeć ale zaraz wrócili do rozmowy przyciszonymi głosami pokazując sobie miejsce tej krwawej jatki.

- Gorzej niż myślałam. - powiedziała cicho Vrisika gdy już rzuciła okiem raz i drugi na to pobojowisko. Plotki okazały się o tyle prawdziwe, że to zdecydowanie nie było jakieś standardowe pchnięcie w brzuch czy inna rana od noża czy pałki jakie zwykle zdarzały się podczas bójek i napadów. Krwi było zbyt wiele. I była zbyt rozbryzgana. Nawet poderżnięte gardło nie powinno aż tak chlapać. Zdecydowanie mieli do czynienia z czymś nietuzinkowym.

- Tutaj chyba ludzi nie zarzynali, tylko od wiadro krwi od rzeźnika wylali - mruknął Egon, pocierając w zamyśleniu brodę.

Egon podszedł nieco bliżej gapiów, spoglądając to na wielką kałużę krwi, to na otoczenie. Zastanawiałsię, gdzie wyniesiono ciało. Jeśli miał się zacząćdowiadywać czegokolwiek, najłatwiej było zacząć od zewnątrz.

- Ejże, panie, rzeknijcie, co tutaj sięstało - rzekł Egon, udając, że nie wie nic. - Co to niby jest, jatki na powietrzu? Ludzi biją? Co tutaj tyle tej krwi wylali? - zapytał jednego z rozmawiających gapiów.

- Zarżnęli jakąś dziewczynę. Znaleźli ją dzisiaj rano. Zobacz jaka jatka. Szkoda dziewczyny. Ponoć jakaś młoda była. - zagadnięty mężczyzna był w średnim wieku i mówił nie ukrywając żalu nad losem nieznajomej. Wskazał dłonią w rękawicy na ową zdeptaną, krwawą plamę.

- No. To już druga albo trzecia. Strach teraz wychodzić na ulicę jak takie rzeczy się dzieją. - drugi potwierdził kiwaniem głowy.

- A gdzie ta dziewczyna? - Vrisrika nie wytrzymała i zapytała ich o ten brakujący element na tym pobojowisku.

- A to już ją zabrali. Słyszałem, że jak wrzucali ciało to jak drewno. Takie zamarznięte już było. I w kilku częściach. - dodał z trwożliwym szeptem ten pierwszy i zrobił przy tym symbol młota żegnając się i prosząc Sigmara i ochronę. Z bliska Egon dostrzegł jednak nisko na ścianie podłużne krechy. Coś co mogło być pozostałością ludzkich palców jakie próbowały się jej złapać czy podeprzeć. Tam i tu widział na ścianie krwawe ochłapy czegoś. Może jakieś mięso, ciało czy czegoś takiego. Ale widocznie nie tylko samą krwią tutaj chlapano. Ale teraz już wszystko było od dawna zamarznięte.

- Zabrali, ale dokąd? - zapytał Egon, zastanawiając się, czy zwłoki zostały zabrane od razu na cmentarz lub do mortuarium. - I rzecz druga, rzeczecie, że to nie pierwszy raz? Gdzie niby jużsię zdarzały takie mordy?

Egon rozejrzał się, sprawdzając, czy przypadkiem w okolicy nie ma żadnych strażników, którzy być może mieli nieco większe rozeznanie w sprawie. Po części jednak to chciał sprawdzić nieco bliżej ślady, które zostały na ścianie. Byćmoże dałoby to mu nieco większe pojęcie, kto lub co wyprawiało takie sprawy. Nie chciał zwracać na siebie uwagi.

Egon nie wypowiedziałsię jeszcze, co to mogło być, ale słyszał opowieści o ludziach lasu i różnych stworach, które czasem przemierzały noc, polując na ludzkie mięso. Czy był to w istocie wampir - nie wiadomo, bajania były różne. Potrzebował wypytać się, dokąd zabrano trupa, kim były pozostałe martwe kobiety, a także skąd pochodziły. Całkiem możliwe, że złakniony krwi “upiór” grasował w stałej okolicy i napadał na te same ofiary, stąd z czasem pewnie mogli się na niego zaczaić. Ale potrzebowali więcej wieści.

- Straże na wóz zabrały. Pewnie do siebie. Albo od razu do świątyni Morra. - odparł zagadnięty mężczyzna. Ale brzmiało jakby też tylko tak słyszał od kogoś a jego samego przy tym nie było.

- A te inne no już się zdarzały. Różnie. Na mieście. Znaleźli jedną tu to tam. Tak słyszałem. - drugi pochwalił się swoją wiedzą o innych podobnych przypadkach ale widocznie też brzmiało to tylko jak powtarzane plotki.

Z bliska Egon dostrzegł nisko, na ścianie więcej krwawych śladów. Nieco przysłoniętych przez śnieg ale dalej widocznie. Ktoś tam pewnie leżał albo się czołgał próbując wykorzystać ścianę do pomocy. Pewnie ta zamordowana dziewczyna. Ale od tego czasu przeszło tędy sporo butów a i zamieć musiała zrobić swoje więc to co było na śniegu już zostało dokumentnie zdeptane. Trudno było zgadnąć jak to wyglądało wszystko na świeżo po tym krwawym zabójstwie. A jeśli to co mówili ci dwaj było prawdą, że znaleźli ciało w kilku kawałkach to nie mógł tego dokonać zwykły rzezimieszek. Mało który człowiek, nawet za pomocą miecza czy topora mógłby rozerwać czy rozciąć ciało. Już było łatwiej rąbać martwe i nieruchome.

Egon zrozumiał, że na tym kończyła się pobieżna wiedza mężczyzny, którego spotkał i musi poszukać gdzieś dalej, aby zrozumieć, co mogło się stać.

Zapytał Vrisikę:

- Wiesz może, gdzie ona mieszkała? Przeszedłbym się do tego jej mieszkania, możliwe, że znajdziemy tam nieco więcej - zapytał, podejrzewając, że byćmoże pokój w kamienicy, gdzie mieszkała kobieta mógł wyjawić nieco o jej zwyczajach. - Potem potrzebowalibyśmy przejść się do kaplicy Morra.

Egon wątpił, żeby miano ich wpuścić z marszu do kaplicy, choć być może, jeśli przedstawią sięjako przyjaciele lub pielgrzymi, to istniała pewna szansa. Pogrzebu jeszcze nie było, toteż ciało na pewno spoczywało gdzieśna katafalku w kostnicy.

- Nie bardzo. Ale wiem gdzie mieszka ta koleżanka co z nią rano rozmawiałam. Chociaż teraz to pewnie jest w robocie. Ale to też możemy do niej pójść to nam powie. - Vrisika zmarszczyła brwi aby dać znać, że może nie zna adresu zamordowanej ot tak by pójść tam od ręki ale ich wspólna znajoma powinna tutaj im pomóc w tej sprawie.

- To co chcesz teraz robić? - zapytała zerkając na większego towarzysza jaki szedł po zdeptanym śniegu obok niej z powrotem ku wylotowi Kwiatowej.

- To pójdźmy najpierw do pobliskiej kaplicy Morra i sprawdźmy, czy przypadkiem nie było ostatnio nowej dostawy - rzekłEgon. - Będą wiedzieć, bo to chyba jedyne miejsce w mieście, dokąd spływają zwłoki. Powiemy, że jesteśmy jej przyjaciółmi i chcemy ją zobaczyć, to raz. Przy okazji spytamy się, czy to nie pierwszy raz takie zabójstwo.

- Potem przejdziemy siędo tej twojej znajomej i popytamy, gdzie mieszkała zamordowana i tam teżpójdziemy, ale to potem.

- Dobra, niech będzie. - łotrzyca zgodziła się na taki plan i ruszyli w drogę. Do świątyni boga zmarłych dotarli bez kłopotów. Vrisika przeżegnała się jak weszła do domu bożego po czym oboje ruszyli przez świątynię ku zapleczu. Świątynia była prawie pusta. Jedna czy dwie osoby w milczeniu modliły się pewnie za swoich zmarłych bliskich. Na zapleczu jednak spotkali ubranego na czarno kapłana boga śmierci.

- Pochwalony. - odparł na tradycyjne pozdrowienie od wiernych. Musieli uzyskać jego zgodę na wizytę w katafalku a i on czekał aż przedstawią powód swojej wizyty.

- Pochwalony - rzekłEgon, który lubiłkapłanów Morra za ich stoicyzm i rzeczowość. - Nasza przyjaciółka została brutalnie zamordowana wczoraj w nocy, ponoćrobota to istot nadprzyrodzonych. Chcieliśmy spojrzeć na niąpo raz ostatni, odbyć modły i oddaćszacunek bogu śmierci. Czy moglibyśmy wiedzieć, gdzie znajduje sięi czy możemy jązobaczyć?

Sam Egon nie miał pojęcia, jak sięmodlić, ale zakładał, że raczej to żaden problem dla kapłana Morra wpuścićdwójkęludzi, którzy mówili, że są przyjaciółmi. Ostatecznie, co mogło pójść źle, poza upartym kapłanem?

- Tak, rozumiem. - kapłań odziany w czarny habit skinął głową zachowując powagę jak na sługę boga snu i śmierci wypadało. Ale chociaż skinął głową spojrzał na oboje wiernych uważniej i nad czymś się zastanawiał.

- Nie jestem pewny czy to dobry pomysł. Ciało jest w strasznym stanie. Możecie nie rozpoznać koleżanki. A pomodlić się możecie w świątyni. Bez obaw, nasz pan nas słyszy gdziekolwiek się do niego zwracamy. - odezwał się po chwili tonem tak typowym dla wszystkich kapłanów. Takim w jakim panował spokój i mądrość. Zaprosił gestem oboje gości z powrotem do głównej części świątyni gdzie mogli się w spokoju pomodlić za zmarłą koleżankę. Vrisika spojrzała pytająco na kolegę. Kapłan nie wydawał się jakoś specjalnie wrogi czy niechętny. Zachowywał się raczej jak ojciec jaki chce oszczędzić dzieciom zbędnych cierpień i szoku.

- Ojcze, jestem wojownikiem i nie raz widziałem okropności pola bitwy. Oszczędź proszę widoku mojej siostrze - tu skinął na Vris - ale pozwól chociażmi po raz ostatni zobaczyć twarz zmarłej bom obiecał ojcu, któremu była bliska i który jest stary i słabuje, aby odmówić za nią pacierz. Pozwól mi proszę po raz ostatni zmówićmodlitwę nad jej ciałem. Wiem, że kapłani Morra czyniądobrą posługę, toteż przyjmij dowód mojej wdzięczności - po czym wyciągnął z kieszeni złotą monetę, licząc na to, że jego wielka postura (Egona) zrobi na kapłanie wrażenie, a także że złoto wykupi im drogę do obejrzenia trupa. - Proszę cię, pozwól mi powiedzieć staremu, żeśmy modły odmówili.

Egon miał nadzieję że uda się mu przekupićkapłana, choć nie był to jego jedyny plan w tym wypadku. Oczywiście, nie był tak dobry jak zawodowi krętacze w stylu Łasicy, jednak musiał spróbować.

- Schowaj to synu. - kapłan spojrzał na wyciągniętą z sakiewki monetę ale dalej wydawał się nie być zainteresowany światem doczesnym jak to się u kapłanów jego patrona albo eremitów zdarzało. Zastanawiał się jeszcze chwilę trawiąc słowa młodszego i postawniejszego od siebie mężczyzny.

- Chodź za mną. - powiedział w końcu gdy się namyślił. Sam odwrócił się i ruszył ku wąskich i niskich drzwi, że on musiał nieco schylić głowę a Egon to pochylić się zdrowo aby przez nie przejść. Przeszli małym korytarzem i schodami w dół i znów kawałkiem korytarza aż kapłan w czerni otworzył niewielkie drzwi i weszli do jakiejś piwnicy. Jednak sądząc po czterech kamiennych blokach to był katafalk. Jeden był zajęty przez ciało przykryte jakąś płachtą. Kapłan zatrzymał się przy wejściu i gestem dał znać wiernemu aby ostatni kawałek przeszedł sam.

Egon podszedł do katafalku, odrzucił płachtę do połowy, spodziewając się zobaczenia czegoś wyjątkowo paskudnego, sądząc po kałuży krwi, którązobaczył na ulicy. Przybrał pochylonąpostawę, udając, że modli się, choćosobiście nie miał zielonego pojęcia, jak to sięrobi. Szczególnie szukał na pozostałościach ciała czegoś, czegokolwiek - być może pozostałości narzędzi lub widoku ran, które mogły spowodować taką śmierć. Kątem oka także patrzył, czy kapłan nadal był w piwniczce i czy przyglądał sięmu.

Owszem kapłan został na swoim miejscu. Trudno było powiedzieć czy bardziej miał oko na żywych czy umarłych jakich zostawiano pod jego pieczą. Ale nie ingerował w poczynania gościa. Przynajmniej na razie.

Płachta zaś skrywała ciało kobiety. Młodej. Wiekiem i budową przypominała Vrisikę czyli szczupłą dziewczynę w kwiecie wieku. Ciało było jednak blade. Czy to z powodu mrozu czy utraty krwi. Albo jednego i drugiego. Było już umyte i nagie. Pewnie czekało na pogrzebowe ubranie jakie zwykle organizowała rodzina aby je w nim pochować.

Ciało jednak było w jednym kawałku. Żadnej kończyny jej nie brakowało wbrew temu co usłyszał od przechodniów na Kwiatowej. Niemniej jednak rany odniosła straszliwe i Egon nie był pewny czy sam by nie wykitował jakby oberwał tak bardzo. W oko wpadała przede wszystkim ogromna wyrwa w brzuchu. Jakby jakaś wielka łapa po prostu wyrwała cały fragment ciała. Nie znał żadnej broni jaka mogłaby uczynić takie spustoszenie. Już tylko ta rana musiała być śmiertelna. A nie była jedyna.

Także jedno ramię było złamane i nosiło krwawe rysy. Jak od jakichś pazurów. Od zewnątrz to zwykle takie rany powstawały gdy ludzie próbowali zasłaniać się przed napastnikiem. Miała też rozprute gardło. Jedna, czarna dziura jakby ktoś wyrwał jej cały przód szyi. Naprawdę jakby dorwał ją jakiś wampir. I na plecach coś jeszcze miała. Ale jak na nich leżała to nie było widać co. Z boku widać było tylko końcówkę kolejnej rany. Koniec końców to prawie każdy z tych ciosów mógł być śmiertelny. Dziewczyna musiała umrzeć praktycznie od razu albo prawie. Zwłaszcza po wyrwaniu połowy szyi. Zgon musiał nastąpić błyskawicznie.

Egon zakończył swoje improwizowane modły, czy też raczej mamrotanie pod nosem dla niepoznaki i w końcu skinął głową, a następnie położył płachtę z powrotem na katafalk. Miał nieco nadziei, że byćmoże ciało było ubrane i będzie można zwędzićcoś, ale z drugiej strony, zapewne w momencie śmierci denatka i tak nie miała niczego ważnego przy sobie. Ojczulek zdawał się chyba na niego gapić, toteż po zakryciu płachty zwrócił się do kapłana na znak, że mogąwychodzić. Rzekł jeszcze:

- Ojcze, słyszałem, że w taki sam sposób zginęła wcześniej inna kobieta. Któż mógłby zadać takie straszliwe rany i kim była ta poprzednia kobieta? - rzekł Egon, zwracając uwagę na to, że wampir miał dziwne zamiłowanie do uśmiercania przedstawicielek płci pięknej. - Widzieliście ciało ojcze, z szacunku dla zmarłych nie chciałem go dotykać. Czy na plecach także były rany?

- Tak. Dostała przez plecy. Potężna rana. Stawiałbym na jakieś pazury. Silny cios po skosie, z góry na dół. Pewnie jak uciekała albo jak zaszedł ją od tyłu. - ojciec potwierdził spostrzeżenia gościa i okazał się całkiem dobrze obyty z tematem.

- Był też podobny przypadek wcześniej. Jakoś w połowie miesiąca. Też młoda kobieta. Ale nie aż tak zbrukana jak ta tutaj. Więc nie potrafię powiedzieć czy te ataki miały ze sobą coś wspólnego czy nie. Jesteś jakimś detektywem młodzieńcze? - kapłan opowiedział co nieco o poprzednim przypadku ale i sam zadał Egonowi własne pytanie.

- Była nasządobrą znajomą - skłamał ponownie Egon. - Prawda jest taka, że jesteśmy poruszeni tym zabójstwem. Jeśli tak jest w istocie, to być może wkrótce okaże się, że padnie trzecia i czwarta ofiara. Chcielibyśmy zrobić cokolwiek, chociażby wiedzieć, w jaką okolicę nie chodzić po zmroku. Nie wiemy, czy moglibyśmy zatrzymaćte zabójstwa… Ale jeśli moglibyśmy zrobić z tym cokolwiek, to bylibyśmy wdzięczni.

- Czy pamiętasz może jej imię, ojcze? - zapytał Egon.

Zanim wyjdą, zamierzałjeszcze spojrzećna salę główną, czy przypadkiem nie modlili siętam wierni, których także nie warto by zaczepić.

Kapłan obdarzył gladiatora spojrzeniem jakie powiedziało mu, że chyba ma wątpliwości albo co do wartości jego słów albo intencji. I jakby się wahał jak to dalej rozegrać. Egon też czuł się mało komfortowo pod surowym spojrzeniem sługi bożego. Wydawało mu się, że tamten go rozgryzł i przejrzał na wylot. Ale ostatecznie jednak gdy morryta się odezwał to niezmiennie spokojnym głosem i poważną twarzą powiedział mu jak się nazywała tamta pierwej zamordowana dziewczyna.

Egon, czując, że nadużywał chyba gościnności kapłana, skłonił się, podziękował kapłanowii wyszedł z pomieszczenia, kierując się na drogę powrotną, gdzie czekała na niego Vrisika. Strzepnął parę szylingów na tacę, wiedząc, że Morr preferował srebro nad złoto. Nie chciał ostatecznie zostawić starego z poczuciem bycia wykorzystanym, a świątynia boga śmierci mogła wykorzystaćdatki.

Po powrocie, omiótł salęgłówną wzrokiem, a kiedy upewnił się, że kapłan w istocie odszedł, zwrócił się do łotrzycy:

- Jak widać, łganie sięopłaciło. Zaiste, robota, którą odwalili na niej wygląda bardziej na monstrum, a nie rękę ludzką. Czy wampir jest, to nie wiem, ale na pewno cościut poważniejszego niżkmieć z kozikiem. Najważniejsze, że dowiedziałem się, kogo ubili tydzień temu, więc wiemy, za czym się rozejrzeć.

- Przejdźmy się zatem do tego mieszkania tej dziewczyny. Znasz drogę? Co do tamtej pierwszej martwej dziewoi, musimy wywiedzieć się, kiedy i gdzie zginęła i gdzie mieszkała.

Egon zamierzał zobaczyć jeszcze lokum doczesne dziewczyny, zanim zdecyduje, co robić dalej ze sprawą niesławnego wampira.

- To chodźmy. - Vrisika przeżengała się przed odejściem po czym z ciszy i półmroku świątyni wyszli na mroźny i pochmurny świat zewnątrzny. Czekało ich nieco chodzenia bo jak cwaniara mówiła wcześniej najpierw poszła odwiedzić tą koleżankę co z nią rozmawiała rano. Ta pracowała w jakimś magazynie i obie dziewczyny rozmawiały chwilę ale o czym to mięśniak nie słyszał. Po czym pożegnały się nim cierpliwość majstra na tą nieplanową przerwę została wystawiona na próbę.

- Wiem gdzie mieszkała. To nie tak daleko. - wyjaśniła Vrisika podejmując na nowo rolę przewodnika. Zanurzyli się w gąszcz nie do końca odśnieżonych ulic pod ponurą kurtyną chmur nim przewodniczka zatrzymała się przed jedną z wielu kamienic jakie mijali do tej pory.

- To tutaj. Na drugim piętrze. Teraz tam pewnie pełno luda jest bo szykują pogrzeb i stypę. - powiedziała wskazując wzrokiem okna na drugim piętrze.

- To była twoja znajoma, co nie? - zapytał Egon. - Możemy się powołać na ciebie. Pogadamy chwilę i wkręcimy, że pożyczyła od ciebie kolię lub inną bzdurę i usłyszałaś o jej śmierci. Spytamy się, czy możemy wejść. A w każdym razie możemy pogadać z rodziną. Chodźmy - rzekł wojownik, kierując swoje kroki na schody kamienicy.

- Słabo. Znałam ją raczej z widzenia. Bardziej znam się z tą koleżanką u jakiej właśnie byliśmy. I z tym pożyczaniem to słabe. Już lepiej pójść złożyć kondolencje. - uznała Visrika po chwili namysłu. Zamordowana dziewczyna nazywała się Katja Bosh ale jak się nazywali poszczególni Boshowie z jej rodziny to już nie miała pojęcia.

- Niech będzie - rzekł Egon. - Chodźmy, złóżmy te kondolencje i zobaczmy, co tam jest na górze.

Parę chwil i schodów później zapukali do drzwi na drugim piętrze. Z wnętrza słychać było głosy. Głównie kobiecy lament. Po chwili drzwi szczęknęły i stanęła w nich jakaś starsza kobieta obrzucając ich pytającym spojrzeniem.

- Tak? - zapytała krótko widocznie ich nie rozpoznając i nie wiedząc czego się po nich spodziewać. Jak otworzyła drzwi odgłosy płaczów i jakiejś tragedii stały się jeszcze czytelniejsze.

- Dzień dobry. Ja nazywam się Vrisika a to jest mój kolega. Usłyszeliśmy właśnie o Katji. I przyszliśmy złożyć kondolencje. - łotrzyca odezwała się jako pierwsza. Mówiła szybko i wskazała na stojącego obok kolegę. Starsza kobieta która była pewnie w wieku jej matki obrzuciła ją a zwłaszcza jego dłuższym spojrzeniem.

- Vrisika? Znałaś Katję? - gospodyni chyba była nieco zdziwiona tym, że nie rozpoznaje twarzy jakie stoją przed nią.

- Pracowałyśmy kiedyś razem. Spotkałam ją niedawno i porozmawiałyśmy trochę. To była taka radosna dziewczyna. Taka pomocna. A teraz taka straszna tragedia. - Egon nie miał pojęcia czy rzeczywiście tak było czy koleżanka tylko udaje ale brzmiało na jego ucho całkiem wiarygodnie. Starsza kobieta chyba też tak uznała bo odsunęła się od drzwi.

- Dobrze, to miło z waszej strony. Wejdźcie. - zaprosiła ich do środka gestem i słowem. Vrisika weszła do środka dziękując cicho i klepnęła gladiatora aby wszedł za nią do środka.

Egon wszedł do środka, lustrując pomieszczenie.

- Straszna rzecz - rzekł Egon, który postanowił nie dzielić się swoją wiedzą na temat tego, jak wyglądał trup i że w istocie prawdopodobnie dziewczyna została zamordowana przez coś, co przynajmniej tego potwora przypominało. - Jak to się mogło stać? - zapytał, próbując grać rolę tak samo zszokowanego i zdezorientowanego, jak wszyscy pozostali. - Katja przecież wrogów nie miała, a z tego, co słyszałem, ludzie jakieś bajdy prawią, że wampir i inne bzdury, któż wie, co to jest.

Egon ukradkiem oglądał pomieszczenie, w którym się znaleźli, szukając jakichkolwiek detali w pomieszczeniu, które mogły się rzucić w oczy. Najlepiej by było, gdyby mogli przeszukać jej pokój, choć oczywiście miało to nie być takie łatwe. Póki co, postanowił przysłuchać się temu, co mają do powiedzenia kobiety.

W istocie spodziewał się kolejnej garści nic nie znaczących plotek. Jedyne, co warte było obejrzenia, to mieszkanie, gdzie być może było coś ciekawego.

Z drugiej strony, kobiety mogły wiedzieć o czymś, co ostatnio Katja robiła, stąd Egon nie chciał spisać tego spotkania na straty. Nie wiadomo było, czy będą mogli sprawdzić dokładnie pomieszczenie lub dostać się do jej prywatnych rzeczy, ale jeśli stypa trwała w najlepsze, to raczej zostaną wzięci za innych żałobników.

- Tak, to straszne, taka młoda dziewczyna, nawet rodziny nie zdążyła założyć. - kobieta która im otworzyła pokręciła głową w żałobnym geście. Pechowo dla Egona pierwsze pomieszczenie to był krótki korytarz jaki prowadził do kilkoro drzwi do różnych pomieszczeń. A gospodyni zaprowadziła ich do jednego z nich jakie okazało się kuchnią. W niej siedziało i stało kilka różnych osób. W różnym wieku i płci. Młodzi i starzy, w średnim wieku i młodzi, jakieś większe dzieci. Wszyscy podnieśli głowy na trójkę wchodzących.

- To koleżanka i kolega Katji. - przedstawiła ich gospodyni reszcie towarzystwa. Wyglądali jak rodzina i przyjaciele zamordowanej dziewczyny. Spora część kobiet była zapłakana a pozostali przygnębieni. Dało się wyczuć, że odbierają boleśnie tą stratę. Ale okazali życzliwość nieznajomym. Przynajmniej kobiecie bo jedna z gospodyń wyjęła ostatni wolny stołek spod stołu i podała jej aby ta miała na czym usiąść.

- Straszne, straszne… Taka młoda dziewczyna… - powiedziała jedna ze starszych kobiet kręcąc głową i przesuwając palcami małe koraliki jakie wiernym pomagały utrzymać rytm modlitwy.

- No nic, ja idę naszykować dla niej ubranie. Musimy ją jeszcze dzisiaj ubrać. - powiedziała ta która otworzyła drzwi nawet nie siadając. Widocznie była praktyczną kobietą i jak wielu mieszkańców tego świata była na swój sposób oswojona ze śmiercią. Ta przecież była wszędobylska. Chociaż zawsze bolało jak dotykała kogoś osobiście. Kobieta wyszła z kuchni zostawiając za sobą resztę towarzystwa.

Egon usiadł i przez pewien czas nie mówiąc nic, włączył się do powszechnego nastroju zadumania.

- Panie, rzeknijcie - zaczął ostrożnie Egon niskim głosem, odpowiednio odczekawszy swoje i udając, że się modli. - Jak to być może, że dziewczyna, co wrogów nie miała, umiera na ulicy? Ludzie gadają, że to stwór jakiś, wampir może.

Egon ciekaw był opinii tych, którzy znali ją trochę bliżej, choćpo prawdzie nie spodziewał się niczego. Najpierw zamierzał wysłuchać ich, a potem być może on lub Vrisika mogli przekraść się do jednego z innych pokojów, kiedy tylko płaczki zakończą swojątyradę. Modlący sięraczej pozostaną w pokoju, tylko ta, która organizowała stypę (jej matka?), była tym, na których potrzebowali uważać.

- A złe ją dopadło panie, złe ją dopadło. Biedaczka niczemu i nikomu nie zawiniła. To taka życzliwa dziewczyna była. - odparł jakiś mężczyzna oparty o krawędź pieca. Sądząc po wieku to mógł być nawet dziadkiem dziewczyny. Sądząc po rozmowach jakie dało się słyszeć to sprawa była świeża i wszyscy się albo oderwali od swoich zajęć albo byli na miejscu jak przyszła ta straszna wiadomość. Teraz płakali nad losem zamordowanej córki, siostry, sąsiadki i koleżanki. I szykowali się do jej pogrzebu zastanawiając się kiedy będzie i, że ciężko będzie kopać tak zmarzniętą ziemię. Sądząc po wytłumionych odgłosach za ścianami w sąsiednych pomieszczeniach też musiał ktoś być.

- Tak, a teraz strach wychodzić na ulice. Jak to coś gdzieś tam jest. Dzisiaj Katja a jutro kto? - odparła jedna ze starszych kobiet martwiąc się widocznie nie tylko o zmasakrowaną dziewczynę.

- Ano, prawdę rzeczecie, nie minęły może nawet dwa tygodnie, a to następna - rzekł Egon, udając przejęcie. - Toćto licho także wzięło także inną, która była taka sama, jak ona. Iście, zdaje się, że zabójca upodobał sobie młode kobiety! I straż nic z tym nie robi, takie czasy mamy! Jeno złoto zabierają, a zwykłych ludzi nie chronią! Ktoś musi coś z tym zrobić!

Egon co prawda nie był pewien, czy śmierć kobiety sprzed paru tygodni przypadkiem nie była w jakiśinny sposób połączona ze śmierciąKatji. “Wampir” mógł napadać na oślep, jednak istniał całkiem realny scenariusz, że obie kobiety były być może kurtyzanami, które nie chciały płacić odstępnego za protekcję dla swojej burdel mamy i która teraz mściła się.

Nie wiadomo było, co prawda, czy tak było w istocie, ale prawda była taka, że śmierć spotykała zarówno tych, którzy na to zasługiwali, jak i niewinnych. Egon nie był całkiem pewien, czy i w tym wypadku była ona niezawiona.

Egon obserwował, jaki efekt wywarły jego słowa na słuchaczach. Kto wie, byćmoże mógł się wkupićw łaski prostych ludzi i uzyskać dostęp do lepszych informacji? Lub być może nowo odnalezione uczucie niesprawiedliwości rozwiąże nieco ich języki albo pozwoli Egonowi przeszukaćmieszkanie?

- No tak, tak, nigdy ich nie ma jak się zwykłym ludziom krzywda dzieje. Straż to tylko bogatych pilnuje. Nie wiem po co jak oni i tak wszędzie jeżdża ze swoimi pachołkami. - starsza kobieta pokiwała głową na słowa Egona inni podobnie. Ale jakoś nie wniosło to ożywienia do dyskusji. Dalej panował żal i przygnębienie oraz świadomość nieuchronności losu.

Egon westchnął przeciągle i ostatecznie skinął głową. Zdało się, że żałobnicy wiedzieli tyle, co przypadkowi gapie. Wyszedł z małego pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Dał znak Vrisice, żeby szła za nim. Wyszedłszy, rozejrzał się i zaczął nasłuchiwać i rozglądaćsię, gdzie poszła gospodyni tego przybytku.

- Już idziecie? - dogonił ich głos tej starszej kobiety. Jak tylko wstali i wyszli na krótki korytarz jaki prowadził tak do klatki schodowej jak i wszystkich innych pomieszczeń do starsza pani podeszła do drzwi kuchni widocznie nie wiedząc jak interpretować nagłe wyjście mało znanych sobie gości. Stanęła w progu kuchni z pytającym spojrzeniem.

Wyglądało na to, że na przeszukanie mieszkania raczej nie mieli szansy bez skonfrontowania się z paniątego domu.

- Ano idziemy - rzekłEgon, niby nie dbając. - Czas nas goni.

- Dziwna to rzecz, młoda dziewczyna bez wrogów umiera na ulicy. I nie pierwszy to raz. Rzeknijcie no, pani, kiedy pogrzeb? Katja była nasząprzyjaciółką… A zabójca nadal na ulicy. Kto wie, kogo jutro zabije? Rzecz zastanawiająca to, cała ta sprawa. Jak pani sądzicie, czy w istocie żadnych wrogów nie miała? - zapytał Egon, choć raczej nie spodziewał się niczego sensownego. - Nie było może zazdrosnego kochanka?

Zamierzałpóźniej odwiedzić jeszcze miejsce, gdzie pracowała martwa kobieta. Inną sprawą było dowiedzenie sięo pierwszej ofierze wampira - skąd pochodziła, gdzie leżała i gdzie zginęła. Egon zostawił to sobie na później.

- Jeszcze nie wiadomo. Dziś na nieszpory idziemy do świątyni aby to ustalić. Dobrze by było do Festag się wyrobić ale to wola kapłana kiedy się zgodzi. - kobieta odparła okazując szacunek kapłanowi i jego instytucji nawet jak ich nie było w pobliżu. Zwykle jednak od chwili śmierci do pogrzebu nie mijało więcej niż dzień czy dwa. Chociaż w zimie mniejsza była pilność pogrzebania ciała a i wykopanie zmarzniętej ziemi było trudniejsze.

- I przestań tak gadać od takiego gadania to złe przychodzi. Nie ma co kusić. - powiedziała tonem matki czy ciotki upominającej dziecko aby zachowywało się stosownie. Ale wiara w to, że słowami i modlitwami można przywołać szczęście lub nieszczęście była dość powszechna.

Egon wzruszył ramionami, w zasadzie spodziewawszy siętakiej odpowiedzi. Skinął głową i pożegnał się, ostatecznie nie dowiedziawszy sięniczego. Byćmoże w istocie dziewczyna była przypadkową ofiarą, ale nawet wtedy Egon nie sądził, że powinni zaniechaćposzukiwań.

Ostatecznie, wyszli z powrotem na zewnątrz.

- Głupi lud nie wie nic - rzekł Egon z pogardą. - Jeśli mielibyśmy przeszukać jej rzeczy osobiste, musielibyśmy tam sami iść, choćpo prawdzie nie spodziewałbym się niczego ciekawego. Musielibyśmy włamać się tam, bowiem normalnie nam nie dadzą. Nie wiem, czy wbijanie do czyjegośmieszkania miałoby sens… Nie jestem pewien, co moglibyśmy tam znaleźć. Jak łatwo ci jest zakraść się tam? - Egon zapytałsięłotrzycy.

- I niby co robiła ta Katja? - zapytał Egon. - Szła ulicą i licho jąnapadło, rzecz jasna, ale wracała po robocie przecież. Dlaczego tak późno pracowała wtedy? Rzekniesz, gdzie pracowała?

- I ta inna dziewczyna… Valerya Steinhorn. Ta, co sięprzekręciła tydzień temu. Musielibyśmy sięwywiedzieć, gdzie jest jej rodzina i co robiła do tej pory. Ani chybi… Może się okazać, że obie dziewuchy sąz tej samej okolicy. Musimy rozejrzeć sięza plotkami.

Przemyśliwując to, Egon gorączkowo skubałswoją brodę. W istocie, pozostało ustalenie, gdzie i kiedy dokładnie dokonało się zabójstwo poprzedniej dziewczyny - rzecz do załatwienia po części przez karczemne plotki, a po części przez nekrologi, które przecież morryci dawali w swoich kaplicach.

- Katja była szwaczką. Miała po robocie iść do wujostwa pomóc im czy co. Dlatego nikt nie robił w domu rabanu jak nie wróciła do domu. A u wujostwa myśleli, że jednak nie dała rady i poszła do siebie to też nikt nie robił rabanu. A znaleźli ją dziś rano. Nie wiadomo od jak dawna tam leżała. Kończyła trochę przed zmierzchem to wtedy musiała być żywa. - Vrisika wzruszyła ramionami i podzieliła się z kolegą co wiedziała o ostatnim dniu panny Bosh na tym ziemskim padole.

- Włamać bym się mogła. Tylko dom by musiał być pusty. A o to trudno bo tam cała zgraja mieszka. Jak są małe dzieci a słyszałam, że są, to zawsze ktoś siedzi z małymi dziećmi. Może coś z jakąś wizytą by prędzej wyszło. Tylko nie wiem po co. Co chcesz znaleźć w rzeczach szwaczki? Jak dla mnie dziewczyna miała pecha. Znalazła się w złym miejscu o złym czasie. Na każdego mogło to trafić. - pokręciła głową na znak, że sam włam może by i dała radę jakoś zorganizować ale nie bardzo miała przekonania po co by miała ryzykować. Zwłaszcza, że Boshowie nie wyglądali na ociekających złotem a włamy się głównie po fanty robiło a nie dla rozrywki.

- O tej Steinhorn nie słyszałam. Ale mogę popytać. Może coś, ktoś słyszał. - dodała w sprawie tej innej zamordowanej o jakiej wspomniał morryta.

- Hm, masz rację - rzekł Egon. - Rodzina wygląda na normalną… Co chciałem znaleźć jej w rzeczach? Sam nie wiem, głośno myślałem. Po prawdzie nie wiemy jeszcze dość o sprawie, więc sensu nie ma.

- Znajdźmy tą pierwszą zamordowaną - rzekł Egon, nie do końca przekonany, że znaleźli wszystko, co było tu do znalezienia. - Popytam znajomych. Jak zabili jątydzień, dwa temu, to łatwo będzie znaleźć. Znajdziemy rodzinęi popytamy.

Egon zamierzał się zorientować nieco bliżej co do okolicy, gdzie wydarzył się mord - w szczególności warto było popytać złodziejaszków ulicznych i oprychów, którym sypnięcie złotem nieco rozwiązywało języki. Trup z ranami takiego rodzaju nie stawał siętrupem bez krzyku i wrzasku. Morderca także raczej nie wziął się znikąd, stąd Egon chciał sprawdzić, jakie dokładnie budynki były w okolicy mordu. Z drugiej strony, porty zawsze były niebezpiecznym miejscem.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online