Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2021, 10:10   #88
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 31 - 2519.X.12; popołudnie

Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; okolice Bastionu
Czas: 2519.X.12 Backertag (4/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz szarówka; d.si.wiatr, zachmurzenie, mroźno


Wszyscy





https://missbeavis.edublogs.org/file...9-1024x768.jpg


Podejście pod zamek nie wyglądało zbyt zachęcająco. Karl i Anthon mieli wrażenie powtórki scenariusza walki w bramie. Tylko tym razem oni musieliby nacierać. Brama co prawda była otwarta albo jej nie było. Trudno było powiedzieć bo w wieczornym półmroku już w takich cieniach jak tunel pod bramą było już prawie tak ciemno jak w nocy. Ale jak w każdym tunelu, na końcu widać było światełko. Żadna brama ani przeszkoda nie blokowała przejścia do wnętrza zamku. A dopiero z bliska dało się ogarnąć wzrokiem jaki wielki to był zamek. Główna siedziba van Falkenhorstów była wielka jak zamek w Lenkster. Jak się spoglądało z perspektywy przed bramą wjazdową to wydawało się, że pod ponurym niebem wznosi się cała masa murów, wież, budynków, dachów a jak zapadający zmrok ukrywał wszelkie dziury i ubytki to można było ulec wrażeniu, że to żadna ruina tylko pełnoprawny zamek. Tylko bez mieszkańców. Bo ci powinni świecić i ogrzewać pomieszczenia co powinno objawiać się jasnymi, regularnymi otworami okien a tych nie było widać. Co sprawiało opuszczone wrażenie.

Ale zamek na pewno nie był opuszczony. Obie strony wymieniły już pierwsze uprzejmości. Huknęła broń palna, świsnęły strzały i bełty. Ale bez widocznych efektów. Tych na górze nie mogło być zbyt wielu. Może góra pół tuzina, może ćwierć. Ale kryli się za blankami murów co dawało im świetną osłonę. Górska forteca świetnie spełniała swoją funkcję i chroniła obrońców. Ci na dole kryli się za pniami drzew i większymi głazami. A obie strony miały z każdym pacierzem coraz większe trudności z dostrzeżeniem czegokolwiek w zapadających ciemnościach. Wkrótce zrobi się ciemno jak w nocy i w ogóle użycie broni zasięgowej stanie pod znakiem zapytania. Na razie najprostszym wydawał się szturm na otwartą bramę. Co jednak groziło albo oddaniem się na ostrzał z blank albo podzieleniem niezbyt licznej grupy na ta co by prowadziła wymianę ognia z obrońcami i ta co by szturmowała bramę. Oba rozwiązania miały wady więc śledcza miała nad czym się zastanawiać. Tak samo jak to czy nie poczekać aż się całkiem zrobi ciemno albo czy po prostu nie wrócić na dół i spróbować rano. Zwłaszcza, że Jensen dopowiadał jej swoje uwagi.

- Nie wierzę aby nie rozstawili pułapek w bramie. Wszędzie zastawili a w tym oczywistym miejscu nie? - pytał raczej retorycznie. Odradzał bowiem bezpośredni atak na bramę. Radził obejść mury i poszukać czy nie ma innego wejścia albo chociaż dziury. To wielki zamek, stoi tutaj całe milenia coś mogło się obsunąć czy co. No i ci w środku no chyba ich nie było aż tylu by obsadzić każdy kawałek murów. No ale główna brama była oczywista do obsadzenia.

- Chyba musi być tam jakieś wejście. Przecież ci co do nas strzelali jakoś musieli tam przebiec. On mówił, że przy lewej ścianie powinno być przejście. - Deacher pokiwała swoją głową w wysokim kapeluszu nałożonym na czarne włosy. Ale zwróciła uwagę na ten fakt. Tunel bramy obiecywał światełko nadziei i wabił pustą drogą ale sam tunel był już zbyt mroczny by dostrzec tam jakieś detale. A czy by mieli się strzelać, biec czy walczyć to niezbyt sprzyjało uważnej obserwacji tego co pod nogami. A nie wiadomo było jak z tymi pułapkami gdzie indziej. Marsz wzdłuż murów znów mógł pobrać swoją krwawą daninę. Do tej pory pułapki zadały im większe straty niż bezpośrednia konfrontacja z łucznikami.

- On mówi, że aż tak strasznie wielu to ich tam nie ma. Może tylu co nas, może trochę więcej. Z czego część jest gdzieś tam wewnątrz zamku. - strzelec wskazał głową na związanego jeńca. Śledcza nie zgodziła się aby jej jeniec szedł przodem. Choćby dlatego, że to jedyny jakiego mieli a nie chciała aby dostał od pobratymców pierwszą strzałą co by zamknęło to źródło informacji. Zamierzała go przesłuchać dokładniej ale na razie nie było na to czasu. Więc musieli zadowolić się tym co Anthon z niego wydusił tak na szybko.

- Mówi też, że mają jakiś magów. I to ich sprawka. - przypomniała śledcza wskazując palcem na ciemne, pochmurne niebo. Jeniec chyba uznał, że jest w beznadziejnej sytuacji, na skraju śmierci, otoczony przez stróżów prawa, do tego przez bezlitosnych łowców czarownic i jeszcze przesłuchiwany przez jakiegoś strasznego zakapiora. Okazał się skory do współpracy. Zwłaszcza jak śledcza mu obiecała, że puści go wolno jeśli uzna jego przydatność. Więc ze ściśniętym gardłem, przez łkanie i jęki bólu wydusił z siebie kilka ciekawych rzeczy.

On sam miał być tylko pasterzem co chciał tylko zarobić nieco grosza dla rodziny. Dlatego jak trafiła okazja no to przyłączył się do Thomasa. Thomas był grubym kupcem. Miał muły i jakieś ładunki do niesienia na tych mułach. I szli całymi dniami w coraz większe górskie pustkowia. Aż dotarli tutaj. I tutaj okazało się, że są i inni. Przewodził im ktoś do kogo zwracali się “mistrzu”. Straszny. Taki w habicie i kapturze. Nigdy nie pokazywał twarzy. Straszny! I kazali im zwalić te płyty nagrobne z mułów na cztery kupy. A potem ich pognali precz. A parę dni temu ale się działo! Strasznie! Zamknęli się tam i wyglądało jak koniec świata! Burza! Błyskawice! Światła! Straszne! A potem ta burza niby przeszła ale od tej pory chmury cały czas wisiały nad zamkiem i okolicą. No i kazali się przygotować do walki bo wróg podejdzie pod zamek. No i rzeczywiście parę dni później czyli dzisiaj to się sprawdziło.

Z tego co mówił to tych ważniejszych było tylko kilku. Reszta to różne zbiry. Ze dwa tuziny. Rozstawiali przez ostatnie dnie różne pułapki szykując się na atak wroga. Ale aby nie wpaść we własne sidła oznaczali je małymi krzyżykami. Dobrze były widoczne na korze drzew jak się wiedziało na co patrzeć. Problem taki, że zaznaczali je od swojej strony czyli od góry. Jak się szło od dołu, w stronę zamku to nie było ich widać. Teraz jak zapadał zmrok też coraz mniej.

- Plugawa magia. - Deacher krótko skomentowała te wszystkie rewelacje. Wyraz ponurej determinacji jednak jej nie upuszczał. - Coś nasz magister powie nam na ten temat? - zapytała patrząc na Antohna wyczekująco. - Ciekawe, że zapytałeś go o czarowników. Co cię do tego skłoniło? - zapytała krótko.

- Mamy liny. Moglibyśmy coś spróbować. - Jensen podał jeszcze jedną możliwość jaka mogła być alternatywą dla bezpośredniego ataku na bramę.

- Jak on mówi prawdę i tamci się rozdzielili to przy bramie może być tylko część. Jak zdecydowanie uderzymy na nich całymi siłami to możemy ich rozbić. - z tego co mówił jeniec wynikało, że obrońców zamków może być nawet więcej niż przybyszy z zewnątrz. Jednak spora ich część została gdzieś w głębi zamku a do walki z obcymi wysłano tylko część. Co dawało szanse, że siły w ewentualnym starciu byłyby dość wyrównane liczebnie.

- Może naprawdę poproś ich by nam nie robili problemów i odpuścili. To odejdą wolno. - strzelec na poły zażartował na poły chyba niekoniecznie gdy powtórzył propozycję aby pertraktować z obrońcami.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline