Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2021, 15:38   #63
Lynx Lynx
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Informacja... słowo o szerokim znaczeniu. Może i bez nich człowiek żył by sobie szczęśliwy nieświadom tych wszystkich rzeczy. Prawda jest jednak taka, że informacja to wiedza, a brak wiedzy zabija. Może wiedząc jak to się skończy głosowałby inaczej, a może jednak to co zrobili było właściwie. Had wiele nocy spędził na kalkulacji. Minusy były takie, że głód to nie jest już tylko groźba, ale pewniak i do tego stracili Essex z okolicą. Plusy były takie, że solidnie łupnęli pod Lake Grand, a potencjalnie sprawiło również, że bitwa o Hartford była drogo okupionym zwycięstwem, a nie nad wyraz kosztowną porażką. Tak mijały mu bezsenne noce.

Hartford... stoczył wcześniej niby cztery, a nawet pięć jeśli rozbić operacje Lake Grand na bitwę o Williston i kontratak na bazę wroga. Wszystkie łączyło to, że były dość chaotyczne, ale też nikt z bezpośrednio z lancy nie był w prawdziwych tarapatach. Hartford pokazało jednak, że nawet Mechy New Minutemanów potrafią upaść, a w szczególności gdy w szczycie upałów pory suchej pilotowi zechce się na eksperymenty.

Było to nad wyraz gorącego dnia. Odnotowano podobno nawet tegoroczny rekord żaru. Spencer zainspirowany kłodą, którą posłużył się pod Williston, oraz historiami o pilotach Spiderów, którzy skakali na wrogie mechy, by kopnięciem rozbić kokpit i zabić wrogiego pilota często przypłacając to życiem, a prawie zawsze mech często tracił przy tym kończynę. Cóż Had myślałem, że jest jednak sprytniejszy i zamówił sobie do mecha coś ale włócznie. Naostrzony stalowy pręt i cóż nawet zadziałało. Skoczył walnął z lasera po czym spadając przebił wrogiego Krugera swą włócznią. Problem był taki, że znalazł się pod potężnym wrogim ostrzałem, aby się ratować wykonał bardzo daleki skok, który z poprzednimi jego ruchami plus temperatura plus wróg trochę dogrzał go miotaczem ognia doprowadziły do awaryjnego wyłączenia, a sam Mech wpierdzielił się w jakiś budynek i został zasypany gruzem. Na szczęście był to teren zajmowany przez siły republiki. Przeprowadzona dość sprawnie akacja ratunkowa podziałała. Spidera się jakoś połatało, a Hada opatrzono. Miał szczęście. Skończyło się na oparzeniach na kończynach i paroma siniakami. Boli, lecz nie jest niebezpieczne. Gorzej było z Mechem trzeba było zrobić przegląd konstrukcji i nałożyć cały pancerz od nowa.

Bitwę o Hartford jednak zwyciężono. Nieznaczny to jednak, że Had próżnował. Spać i tak nie mógł więc zbierał informację i szukał sposobu do działania. Poprosił wywiad o raport i wzmożenie działań w temacie piratów. Musiał o nich wiedzieć jak najwięcej, by odnaleźć sposób jak se z nimi poradzić. Sporządził też sobie szkic planu jaki chciał przedstawić na naradzie.


+++

Właśnie miała się zacząć trzecia godzina odprawy. Praktycznie wszystkie tematy z ostatnich dwóch miesięcy były obgadane. Od tego jakim cudem doszło do “tego wszystkiego”, aż po domknięcie kwestii bazowych technikaliów. Przerwa na obiad. Wrócili do sali odpraw z kawą, herbatą, energetykami czy innymi napojami. Skombinowali krzesła by siąść zmęczonymi, obolałymi od twardych wojskowych siedzeń dupami. Mieli zadecydować o kwestii tego całego Matara. Pierwszą z opcji było zniszczenie tego mecha, drugą wykorzystanie go w jakiejś zasadzce jako honey pot na piratów. Ishida, w rzadkim pokazie interwencjonizmu, kategorycznie wykluczył te opcje - ten mech był zbyt cenny aby go stracić “z głupoty młodzieńców”. Padły więc dwie kolejne opcje: rozmontować i wykorzystać komponenty, przede wszystkim lostechową broń. McKinley rzucił też luźnym pomysłem, który wzbudził dużo zamieszania - wysłać kogoś obytego poza Amerigo, do najbliższego związku międzyplanetarnego gdzie można było znaleźć kogoś obrzydliwie bogatego i wpływowego aby mu tego Matara wcisnąć w zamian za żywność, materiały wojenne, twardy hajs, demobil… albo wsparcie wojskowe. Technikalia były oczywiste: nie wysyłać mecha, tylko odpowiedniego negocjatora z “listem żelaznym” i niezbitymi dowodami na posiadanie towaru. Wyłapać termin, w którym kupiecki JumpShip odwiedzi układ Amerigo i przedrzeć się do niego promem dalekiego zasięgu KR-61 przejętym od piratów. Żeby to zrobić, trzeba by użyć Leoparda i Lightninga do przełamania blokady orbitalnej i/lub wywołania dywersji (albo nawet, jeśli byłoby to możliwe, to dowalić piraciarzom do pieca mocno - a może nawet zrobić zrzut na Magellana i rozwalić im bazę - spekulacje). Niemniej jednak rodziło to mnóstwo pytań: kto miał lecieć? Samemu, czy z kimś? Jak długo miał szukać? Gdzie dokładnie lecieć? O co prosić w ramach zapłaty? W czyim imieniu miał negocjować? Na te i inne pytania trzeba by było odpowiedzieć - jeśli zdecydowaliby się na ten krok. Ale to był ostatni temat do obgadania.

W agendzie odprawy była jeszcze jedna kwestia. Badania pojmanych i poległych Bandytów oraz raporty z akcji i zeznania świadków ułożyły się w dość paskudną całość - Armia Czerwonej Wstęgi była… armią ćpunów. Bojownicy byli napędzani nie tylko stymulantami i przeciwbólowcami (jak praktycznie każda armia), ale faszerowano ich także pochodnymi amfetaminy, szczególnie fenetyliną. “Lekiem” starym jak świat, opracowanym w XX wieku do leczenia ADHD. Gówno z tego wyszło, ale proch zszedł do podziemia, gdzie stał się niezwykle popularny pośród różnego rodzaju terrorystów, partyzantów i buntowników, kulminując w tzw. “Długiej Wojnie” jaką Western Alliance (przedtem NATO, później Terran Alliance), a przedtem ZSRR, toczyły z globalnym ruchem radykalnego islamizmu. Co jakiś czas to ścierwo potem wypływało u boku innych podobnych syfów by robić z walczących maszyny do zabijania napędzane nałogiem i “turbo”, tak typowym dla “białej mocy”. A teraz było na Amerigo w ilościach hurtowych, z domieszkami, robiące z bandyckich siepaczy potwory w ludzkiej skórze.
To dlatego nie cofali się i nie bali się. Normalna chemia została im wyjarana z mózgów białym płomieniem.

Niewiele w tej chwili mogli z tym zrobić. Przeszli więc do rozwiązania sprawy Matara. McKinley, wyraźnie zjechany fizycznie bardziej niż kiedykolwiek przedtem (nawet biorąc pod uwagę porównanie z poranionymi MechWarriors), reiterował opcje.

Umęczony z podkrążonymi oczami i kończynami owiniętymi bandażami siedział Had na odprawie sącząc swoją kawę.
- Tak właściwie skoro on tyle warty i tak niepraktyczny do wykorzystania w bitwie to czemu piraci sami go nie opchneli komuś? Na moje brak kupca. Takie białe kruki są wiele warte, ale to trzeba znaleźć odpowiednią osobę skłonną tyle dać. Na moje szkoda zachodu. Za dużo roboty za bardzo niepewny zysk. Zastanówmy się może lepiej czy nie da się go jakoś praktycznie u nas wykorzystać. - przemówił Had ze swojego miejsca.

- Trofeum, pamiątka, symbol. - odparł Julian znużonym głosem.

Po tym jak pojawiły się informację o tym że sabotażyści zdołali zniszczyć zapasy, a raporty z Hartford ujawniły ponurą prawdę o cenie zwycięstwa Jackson był w grobowym nastroju. Reszta wydawała się bagatelizować znaczenie zapasów, jednak już wcześniej powiedział o żarciu pasków i ludziny. Nikt się nie przejął.
Dobrze że zdołali ocalić sporo ludzi.
Ileż więcej pozostawało w rękach bandytów...

- Jeżeli jesteśmy w stanie odzyskać z niego komponenty to czemu nie. Acz rzeczywiście… możemy dzięki temu mechowi zyskać zasoby i uzupełnić zapasy, które utraciliśmy. - rzekł machając obandażowaną ręką w kierunku hologramu - Zdobyć dodatkowe siły. Ten konflikt będzie się ciągnął jeszcze długo. Piraci o to zadbają. - przyłożył palce do czoła - Nie wykorzystują pełnej siły by nas zmiażdżyć. Jakikolwiek jest powód - to my mordujemy się z bandziorami i najemnikami. A gdy obie strony zaczną przymierać głodem to oddadzą ostatni kawałek żyznej ziemi, ostatnią monetę i ostatni nabój za bochenek chleba.

-Chyba, że wcześniej sami doprowadzą do sytuacji, kiedy ostatni skrawek ich ziemi zmieni się w niezdatne do uprawy, wypalone zgliszcza - Kane też nie wyglądała specjalnie wyjściowo. Pomięte ubrania, siniaki,włosy związane na karku w byle jaki ogon i zapuchnięte oczy nadawały jej wyglądu kogoś, kto bardzo potrzebuje odpoczynku bez nadprogramowych obrażeń przynajmniej przez pare dni.

- Dlatego potrzebujemy chleba… i leków. Co by dalo rozmontowanie Matara i przerobienie naszych mechów jego komponentami? - Sarah popatrzyła po zebranych - Uchroni nas to przed ostrzałem lotnictwa i Piratami? Jakąkolwiek decyzję podejmiemy, wróg nie może go dostać z powrotem w swoje ręce.

W ciasnej, ciemnej sali odprawy, gdzie większość zebranych ludzi trzymała ponure miny, Doe dla kontrastu wyglądała na spokojną, ba!, nawet na swój specyficzny sposób radosną. Mimo sińców, otarć i bieli bandaży wystających spod ubrań, stała rozluźniona, bawiąc się zapalniczką.
- A kto powiedział, że te pirackie zjeby pozostają w dobrych kontaktach z kimś komu by opchnąć ten antyczny szrot? Albo że właśnie nie robią wszystkiego według planu? - podniosła papierosa do ust, lecz nim się zaciągnęła popatrzyła na filtr i zmrużyła oczy. Dmuchnęła na fajka, a parę psich kłaków oderwało się od niego i wesoło przeleciało w powietrzu, by finalnie opaść na konsoletę. Dopiero wtedy kobieta pstryknęła ogniem i się zaciągnęła.
- Nie trzymają nas odciętych bez powodu - odetchnęła dymem - Nikt nie mówi że nie wyruchali swoich kumpli już na wstępie i nie pracują dla kogoś spoza Amerigo. Kogoś kto w ostatnim momencie nie wpierdoli sie nam na rewir z bratnią pomocą, skoro sobie nie radzimy… znaczy uratują, wesprą, a potem dopierdolą sobie z nas kolonię. Nie trzeba być jebanym czarnuchem, albo żółtkiem żeby być traktowanym jak podczłowiek. Mięso, zasób zużywalny celem optymalnego drenażu dóbr naturalnych, czy tam kurwa gospodarczych. Częste jest przekonanie, iż miarą porządności porządnego narodu jest skolonizowanie kogoś. Wszystko jedno w sumie, kogo. Kogoś. Okazać się na tyle cywilizowanymi, żeby swoją cywilizacją pobłogosławić jakiegoś frajerskiego biedaczynę, który jej nie zaznał. Nauczyć, dać lepsze życie. Dać światło, bo ten, który niesie światło, czuje się jak Bóg i może walić do pamięciówy w każdej chwili - wzruszyła ramionami, opierając się biodrem o zimny metal stołu. Coś chrobotało jej w głowie, dobijając się od spodu w kamienną płytę amnezji. Uczucie było na tyle nieprzyjemne że zmuszało do potarcia miejsca za lewym uchem aby choć symbolicznie zamaskować wraże doznanie.
-Połatamy się blachami z tego prabadziewia i co dalej? Co za kwartał, za pół roku? Chuj na tym zyskamy - pokręciła karkiem - Trzeba to gówno opchnąć jakiemuś staremu, bogatemu skurwielowi o ciężkiej kabzie. Najlepiej celować w te burżujskie, szlacheckie kurewstwo. Wielkie rody zawsze srają po nogach byle udowodnić pozostałym kto ma więcej fejmu, lansu i nobliwego syfu typu czystość krwi… mają swoje pierdolone muzea chwały. - splunęła na ziemię, rzucając w to miejsce kiepa. Przydeptując go butem, wyjęła nową tytoniową pałeczkę.
- Jesteśmy odcięci od informacji spoza globu. Od dostaw, wsparcia. Trzeba nam hajsu, choćby po to aby spróbować nająć własną flotę powietrzną. Najemników w chuj, kwestia zapłaty. Wszystko da się kupić, wszystko ma swoją cenę. - uśmiechnęła się pod nosem, odpalając szluga - Przemycimy kogoś poza nasz mały wojenny pierdolnik żeby zwąchał o co kurwa chodzi i przy okazji poszukał kupca.

- Dodatkowe pieniądze na najemników czy zasoby zawsze się przydadzą. Bo sam mech nie będzie prezentował aż takiej wysokiej wartości bojowej. Jest bardzo ciężki i będzie zapadał się w grząskim gruncie, szczególnie jak zacznie się pora monsunowa. Można wymontować z niego broń i użyć jako wzmocnienie ogniowe jakichś fortyfikacji. A jego samego skitrać w jakimś magazynie, w oczekiwaniu na powrót negocjatora. Z bebechów tego mecha można jeszcze wyjąć transponder IFF (Identification Friend or Foe) i stosować go do straszenia przeciwnika. Można nawet postarać się o gumową replikę tego stalowego kolosa - z transponderem będzie wykrywalny przez wroga i zasieje niezły popłoch w ich szeregach. A jak fabryka się nie wyrobi, to podczas walki niech transponder zostanie użyty w jakimś obszernym magazynie, że niby mech tam jest. I już zmieni to sytuację taktyczną - Iroshizuku pociągnęła kolejny łyk zielonej herbaty i kontynuowała. - Negocjacje z przedstawicielami szlachty lub kogoś innego, kto dysponuje gotówką lub siłami zbrojnymi na wynajem trochę potrwają. Plus lot w obie strony, poszukiwania właściwych osób, i tak dalej. Miejmy w zanadrzu alternatywę dla użycia części Matara. małe prawdopodobieństwo, że jego lasery czy broń gaussa zniszczą na fortyfikacjach. O IFF też nie ma się raczej co martwić. A przysporzy to wrogom kłopotów.

-Możemy też podjąć działania.- powiedział Had wstając z swojego miejsca. Miał wielkie wory pod oczami były one jednak szeroko otwarte i zdradzały początki jakby zbliżającego się szaleństwa.
- Matar został stworzony do obrony określonego punktu i do tego bym go wykorzystał. Od razu proszę dajcie mi wyłożyć wpierw cały plan. - dalej płynęły słowa od Spencera, który zaczął wskazywać punkty na hologramie, które uznał za ważne do kontekstu jego dalszej wypowiedzi.
- Rozpocznijmy w końcu to co powinniśmy rozpocząć zaraz po zwycięstwie pod Hartford i zacząć grupować nasze siły pod Middlebury w celu odbicia stolicy. Oczywiście bezpośredni szturm jest głupi jednak chodzi mi o zasadę, że armia może szkodzić samą swoją obecnością. Oczywiście duże zgrupowanie naszych sił może skusić nieprzyjaciela do ataku i tu mam zastosowanie dla Matara. Ustawimy go na pozycji przy “Autostradzie śmierci” czy jak to się teraz nazywa. Pamiętacie naszą pierwszą bitwę w tej wojnie. Tam jest tylko autostrada i płaski teren. Idealne warunki dla tego mecha. Walka na daleki dystans i zero przeszkód terenowych. Siły tam będą relatywnie bezpieczne jeśli tylko się trochę okopią tak jak każde obozujące siły powinny i zrobiły jakieś stanowiska przeciwlotnicze dla wsparcia Matara w razie ataku lotnictwa. Będą one mogły skutecznie związać tak siły nieprzyjaciela w Newport i dać nam szansę do działania. Proponuje by siły zgromadzone w Middlebury zamarkowały atak na Newport. Nasza Lanca w tym czasie poleci na Essex w celu potencjalnego odzyskania tego terenu. Jeśli jest możliwe to ten zajęty pod Williston prom mógłby dowieść nam jakąś piechotę na wsparcie, która zajęłaby się zajmowaniem budowli itp. rzeczami kiedy my będziemy zajmować się wrogimi mechami i ciężkim sprzętem. Na południu za to do końca nie wiem jak wygląda obecnie front, ani jak daleko odbił się od Hartford, ale jeśli Panu Ishidzie zdrowie na to pozwala i relatywnie nie jest to daleko to lekka przebieżka Jennera i rozwalenie jakiegoś posterunku i samo pokazanie się kolejnego mecha w kolejnym miejscu może zadziałać dezorientująco dla wroga. Jeśli uda się ładnie zgrać to dojdą do niego raporty o atakach w trzech miejscach w dodatku w każdym z użyciem mechów.- zrobił krótką przerwę zanim dalej kontynuował wytłaczanie tego co mu do łba strzeliło. Gadał coraz szybciej i szybciej przy tym chcąc wszystko powiedzieć.
- Co do piratów tu zgodzę z Doe, że oni bardzo śmierdzą. Historia widziała przypadki by dość charyzmatyczna osoba była w stanie zjednoczyć takie bandyckie grupy, ale raczej nie zdarza się, że po zjednoczeniu znajdują one nagle technologie uważane za zaginione. Na moje lepiej nie wywoływać wilka z lasu tylko lepiej mu zapłacić, by robił za psa pasterskiego. Poprosiłem Dziadka, aby nakazał przygotowanie raportu co Republika może zaoferować w ramach trybutu i o wydanie jego osobistej opinii.- z tym słowami póki co skończył, bo już nie był w stanie mówić.

Victor słuchał pozostałych z mniej zbolałą “o-ja-biedny” minął niż zwykle. Kiedy w końcu się odezwał głos miał stosunkowo silny… a przynajmniej nie jąkał się i brzmiał jak mężczyzna…
- Powinniśmy wysłać kogoś poza system tak czy siak. Kogoś obytego z mediami. Ruszy dupę do pierwszej telewizji z kilkoma terabajtami zdjęć i wybranych danych. Koniecznie włącznie z tymi które wskażą, że walczymy z bandą psychopatycznych ćpunów-morderców. Tam go przyjmą jak króla bo media KOCHAJĄ takie tematy. Wtedy powinno się błyskawicznie roznieść po cywilizowanych światach, bo ponownie: media kochają takie tematy i inne stacje szybko podchwycą. Informacja, plus prośba o pomoc, najlepiej w oparciu o jakieś polityczne traktaty, plus powie o mechu którego chcemy sprzedać. Szczegóły do dopracowania, ale tak bym to widział.

- Do czasu ewentualnego spieniężenia mecha bym rozebrał, gdzieś bezpiecznie zapakował a uzbrojenie zamontował na fortyfikacjach w jakimś ważnym miejscu, chornione grubym żelazobetonem. Mimo wszystko ten mech jest najwięcej wart po wymianie na walutę. Co z nią zrobimy… do dalszego przemyślenia.

Julian pomasował czoło.
- Zanim ktoś znów zacznie gadać że debilnym byłoby rozmontować Matara to przypomnę że działka gauss spokojnie przebijają każdy powszechny pancerz bojowy od dropshipa po bojowego mecha. Nie zdzierają - przebijają. Na wrogie promy latające rzecz jak znalazł. Ale propozycja sprzedaży ma więcej chętnych. Ok. Cała maszyna ze wszystkim będzie warta fortunę. Zgłaszam się na tą delegację. - zakończył niespodziewanie ale nie dodał nic więcej.

Victor uniósł brwi na chwilę
- Uargumentujesz? Utrata jednego z pilotów byłaby dużym kosztem. Miałem nadzieję, że poleciałby ktoś mniej niezastąpiony.

-Nasi przodkowie przybyli na Amerigo uciekając od wojen. Takie rzeczy to dość często występujące przypadki w znanym świecie i jakieś galaktycznej opinii publicznej nie poruszy los dalekiej nieznanej planety.- argumentował Had, by po chwili kontynuować.
- Zgodzę się, że nie możemy posłać nikogo z nas i do tego dalej uważam że sprzedanie go graniczy z cudem. Dostanie się i podpisanie umowy z kimś takim wielkim i bogatym, który sam by się po Matara pofatygował, bo my go nawet nie mamy jak przewieźć do tego dośle tu prywatną armię, która cały transport zabezpieczy i wywiezie ze strefy działań wojennych. Naprawdę lepiej wykorzystać już to cholerstwo jako stacjonarną obronę i zabezpieczyć nim jakiś strategicznie ważny punkt, ale Julian ma rację. Działka gausa są potężne i w takiej sytuacji, by się marnowały. Zastępują one ręce Matarowi, więc może szło by je wymontować i zamontować do warhammera czy marudera.

Julian uniósł sam brwi patrząc na Profesora. Uniósł zaciśniętą dłoń.
- Nie mam problemów emocjonalnych i egzystencjalnych, mam podstawowe obycie ekonomiczne, planuję działania w perspektywie dalszej niż jedna czy dwie operacje… - wymieniając prostował kolejne palce - …nie myślę życzeniowo i huraoptymistycznie, biorę pod uwagę dalsze konsekwencje aktualnych działań, nie jestem zafiksowany na aspektach militarnych i prywatnych, mam o co walczyć i zależy mi by po wojnie ta kolonia była czymś więcej niż masowym grobem albo nienadającym się do życia grajdołem, nie mam kompleksu małego członka by mi odpierdoliło jak mnie ktoś znieważy, a i nie postrzegam wojny jako gry komputerowej lub tabelki z liczbami… mam wymieniać dalej? - zapytał po czym kontynuował - Skoro już się bawimy w zbawicieli Amerigo to wypada ubrudzić sobie dłonie i w tym. Kogo innego chcielibyśmy wysłać? Hmm? Biznesmena gotowego sprzedać kolonię za parę milionów kredytów? Może być wojskowy tylko że bez szerszej perspektywy za kilka miesięcy do roku nasi cywile z głodu gotowi wszcząć zamieszki lub nawet przejść na stronę wroga. Poproszę o kontrargumenty i kontrkandydatury. - zakończył i zamilkł.

Młody Spencer odwrócił się w stronę Juliana podejmując dyskusje.
- Patrząc w przyszłość nie można zapominać o dniu dzisiejszym. Prawda jest taka, że małe są nasze szanse, a koniec jest bliższy niż sądzimy. Nie wiem czy wszyscy są tego świadomi, ale my już tę wojnę przegrali wraz z jej rozpoczęciem. Teraz bijemy się aby skapitulować w miarę na własnych warunkach. Potencjalna pomoc z zewnątrz będzie późno. Nie wiadomo czy dotrwamy do ich przybycia. Trzeba zadać jak największe straty wrogowi w tej chwili i przystąpić do negocjacji.

- To nie wiec polityczny, Had. Poprosiłem o fakty i argumenty, nie o demagogię. Zdecyduj też się w końcu jakie stanowisko zajmujesz, bo zmieniasz je non stop. - odparł Julian niewzruszony.

- To argumenty na który dokładnie temat chcesz. O tym, że masz nie lecieć, czy o tym,że sprzedanie Matara to odległa rzecz? - odpowiedział Had.

- Obojętnie. Ani tu ani tu nie przedstawiłeś argumentów tylko jakieś plany na podstawie przypuszczeń. Plany które rozbija fakt że Matar potrzebuje do transportu ciężkiego dropshipa - de facto Leoparda, a trzymanie go non stop w bazie jest jego marnotrawieniem. Rozebranie na części i zamontowanie w innych mechach wymaga potężnej pracy inżynieryjnej. Zarówno rozmontowanie mecha na częsci jak i montaż by komponenty były w pełni funkcjonalne. Nie jest to niewykonalne ale na dzisiaj nie mamy na to sił i zasobów bo wszystko idzie na naprawę mechów. Jedyny sensowny plan wykorzystania całego mecha to wymontowanie z niego części broni i bebechów na tyle by mógł się poruszać i miał minimum mobilności.

- Czekaj czekaj. Mogłeś od razu gadać, że masz plan by zrobić z niego w miarę użytecznego mecha. Jeśli tak mogłeś od razu gadać zaoszczędzilibyśmy dobrą chwile czasu. Dobra przechodząc do konkretów co trzeba zrobić, by Matara ruszyć? - wtrącił się Had Julianowi.

- Wygrać głosowanie że jego zachowanie jest lepsze od jego sprzedania. - odpowiedział oschle Jackson.

- Cóż od początku chciałem go zachować, a reszta co powie? - powiedział zadowolony Spencer, że pojawiło się światełko na przełom w sprawie.

-Zgadzam się z Victorem. Julian nie może polecieć, nie z wszczepionym chipem i po szkoleniu w obsłudze battlemecha. Nie mamy czasu na trening kolejnego pilota. A co do naprawy mecha i przywrócenia go do sprawności bojowej oraz wymontowania z niego broni do użycia, to czy mamy jakichś techników, którzy mogliby oszacować czas i zasoby ludzkie potrzebne do tych operacji? - Iroshizuku spojrzała pytająco na Ishidę.

- Ale przecież Julian nie ma wszczepu - Kane w końcu zabrała głos, patrząc trochę podejrzliwie na wysokiego okularnika.

- Pani Kane mówi prawdę. Pan Jackson nie ma wszczepu. - potwierdził milczący do tej pory Ishida - Matar… to stara technologia. Ten egzemplarz ma standardowy szkielet i pancerz, większość komponentów zbliżona do standardu, ale Guardian ECM i cała broń oprócz flamerów to czysty LosTech. Jesteśmy w stanie go rozebrać… prawdopodobnie… bez uszkodzeń tej broni, ale pan Barnes nie daje gwarancji, że będzie możliwe ponowne złożenie go w działającą całość.

Odchrząknął, patrząc na McKinleya.

- Mieliśmy wspomnieć o tym na końcu odprawy, ale - mamy więcej MechWarriors. Obecny tu pan McKinley, a także pan Neyman przeszli operacje wszczepienia implantów i przez ostatnie półtora miesiąca szkolili się pod moim okiem. Pilotują zdobyczne i zreperowane mechy Swordsman i Mackie. Dla Hectora też planujemy rekrutację.

Ostatnia kwestia wywołała szeroki, dumny uśmiech na twarzy rudej sierżant, którym wycelowała prosto w porucznika. Po chwili kaszlnęła w pięść.
- Nadal jestem za tym aby go spróbować spieniężyć. Skoro jest tyle wart, da się za niego wynająć własną flotę powietrzną… załatwić zapasy które straciliśmy - uśmiech zszedł jej z gęby, przeniosła wzrok na hologram mapy - A my sami go nie użyjemy w pełni, zresztą słyszeliście. Albo go rozłożymy i może, z naciskiem na “może”, będzie coś działać. Albo go schowamy do szafy aby wróg go nie znalazł. Albo użyjemy jako straszaka… albo zyskajmy na nim ile się da. Wojna będzie trwała długo, wkrótce zabraknie nie tylko jedzenia, ale i leków. Nie wolno nam do tego dopuścić. Jednak jak chodzi o delegację… - na chwilę się zawahała, aby po krótkim westchnieniu odwróciła twarz do Juliana - Jesteś absolutnie pewien że dasz radę utrzymać neutralność i spokój skoro teraz ciężko ci pokonać zacietrzewienie? Na razie kiepsko idzie. Nikt z nas nie jest idealny - wzruszyła ramionami - Ale jest tu i teraz. Dlatego będę wdzięczna jeśli w końcu przestaniemy się zachowywać jak banda obrażonych przedszkolaków która się rzuca klockami lego. Skupmy się na meritum, nie wycieczkach personalnych i szpilach. Lecieć chce Julian i z tego co rozumiem Hadrian. Hadrian ma w sobie LosTecha, z tego powodu ja również odpadam. Porucznik McKinley tak samo. - sapnęła, splatając ręce za plecami i powiodła wzrokiem po reszcie obecnych. - Ktoś jeszcze się zgłasza?

Jackson tak jak Kane skinął oficerowi w geście gratulacji jednak odrobinę struchlał na uwagę policjantki.

- Jest jeszcze jedna rzecz odnośnie Matara o której nie… pomyśleliśmy. Brak dostaw z zewnątrz całą kampanię nastawi na walkę o zasoby. Na rajdy. Mamy nowy prom który można wykorzystać. Tylko gdy wróg zrozumie co się dzieje to zacznie głodzić jeńców, zastawiać pułapki i zatruwać część tego co moglibyśmy przejąć. Pokazali już że nie są głupi.

-No dobra to podsumowując. Sprzedajemy Matara, ale dalej proponuję do czasu znalezienia kupca wykorzystać jako element obrony Middlebury. Julian chce się podjąć negocjacji. Na korzyść tego przemawia jego znajomość technikaliów, a z drugiej przez nieokreślony czas nie będzie jednego Mechworiora. Proponuje, aby do delegacji dołączyć moja siostrę Theodorę. Ma doświadczenie medialne i może pograć ofiarę wojenną i według myśli Victora coś zdziałać. Do przełamania blokady proponuje wymieszać lance i do walki w przestrzeni wziąć cięższe mechy z większą ilością pancerza. Lżejsze i szybsze będą stacjonować w Middlebury i działać potencjalnie na odcinku między tym miastem, a Fortem Ticonderoga. Wróg pewnie zauważy kosmiczną batalię i będzie chcieć to wykorzystać wyprowadzając atak z Essex z potencjałem odcięcia części naszych sił.- wypowiedział się Had starając jakoś poskładać coraz mocniej rozlatującą się naradę. Widać zmęczenie i rany udzielały się wszystkim.

- Jeśli sytuacja na to pozwoli, wykorzystamy Matara do celów defensywnych, ale o ograniczonym ryzyku. Jest zbyt cenny aby go stracić. - zawyrokował Ishida - Poza tym będziemy go reperować na końcu, nie jest priorytetem. Do tego czasu pozostanie w bazie. Inne decyzje strategiczne podejmiemy jutro. Jest coś, o czym państwo muszą wiedzieć. Jutro o dziesiątej. A teraz… koniec odprawy. Niech państwo udadzą się do mesy, a potem dwie trzy godziny w symulatorze VR.

Jak powiedział, tak uczynili.
 

Ostatnio edytowane przez Micas : 12-04-2021 o 19:01. Powód: Dodatek sceny wspólnej z GDoca drużynowego.
Lynx Lynx jest offline