Kociebor skinął głową z aprobatą zadowolony z dzieła swego. Gładko mu to poszło i wstydzić się nie miał czego.
Raźno ruszył z kompanią do bram Duniewiczów dworu i uśmiechnął się szelmowsko na widok strażników mocnym snem zmożonych. -Ja ogłuszę tego z prawej, wam lewice zostawiam a potem z rozpędu na trzy bramę rozwalimy. – powiedział wyciągając szablę by płazem jej śpiącego uderzyć. |