Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2021, 06:49   #235
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Późny ranek; Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod pełnymi żaglami”Pirora i Dziewczęta

Szlachcianka wypełzła leniwie spod kołdry i ziewnęła przeciągając się.
~ Zobaczymy co przyniesie dzień ~ Wyszeptała blondynka odwzajemniając pocałunek, nie przejmowała się zarzucaniem na siebie niczego. ruszyła naga do drzwi jej długie falowane blond włosy spływały po jej plecach niczym wodospad. ~ Będę trzymać za ciebie kciuki i dam znać Jamesowi by przymykał na ciebie oko. ~ Pożegnała włamywaczkę i wróciła jeszcze na chwilę do łóżka, nie wiedziała o której Benona ja obudziła.

- Witaj niech zgadnę jest ranek i trzeba założyć płaszczyk pozorów? - Zapytała gospodyni znowu przeciągając się leniwie. Chwilę patrzyła jak kobiety się ubierają zanim wstała i pomogła im skompletować swoje stroje… zabierając przy tym małe trofea… ot troczek od pończochy czy guziczek z szaty. Oczywiście tak by zajęte dziewczęta tego nie zauważyły. Wychodząc znalazły dla niej wiadomośc którą blondynka potraktowała z uśmiechem i lekkością.

- Jest w mieście niecały tydzień a już robię się popularna. - Była to małe niedopowiedzenie które dało się zrozumieć jako potwierdzenie że Pirora rzeczywiście znalazła już adoratora co jej wysyła liściki do pokoju.

Po pożegnaniu dziewcząt przeczytała wiadomość i spaliła ją przy pomocy świecy zostawiając sam popiół. Wzięła listy napisane do obu mężczyzn z jakimi chciała nawiązać kontakt i przepisała je zmieniając dzień proponowanego spotkania na Wallentag i na dwa inne pory dnia.

Zanim puściła Irinę i Juliusa po fartuch z Kerstin dała się im przygotować do danego dnia. Ułożyć włosy, wybrać strój który był jak zwykle błyszczący i typowy dla innego księstwa. Niebieski kubrak w połaczeniu z czarną spódnicą jak i bluzka z wysokim kołnierzem dodatkowo zakrywał wszystkie miłosne ukąszenia jakie Ajnur, Benona i Łasica naniosły poprzedniej nocy na jej delikatna skórę.Oczywiście też ciepła bielizna. W miarę proste upięcie z ozdobnym grzebykiem.

Wraz ze służbą zeszła na dół, dała Kerstin pieniądze na materiały i sama usiadła do śniadania żegnając się z nimi. Wcinała ciepłą jajecznicę z grzybami kiedy zauważyła Naji.
- Witaj Naji. Zjesz ze mną? Jedzenie jest dobre ale porcje są wielkie. - Przywitała się z minstrelką uśmiechając się uroczo. I podsuwając jej talerze jedzenia w jej stronę.

- Miasto traktuje mnie dobrze… poza tym wilgotnym zimnem chyba będę musiała spędzić nad morskim klimatem więcej czasu zanim przywyknę. Wczoraj byłam na kolacji u van Drasen żeby się zaznajomić. Było miło jej kucharka ugotowała potrawy na styl Averlandzki, były przepyszne. I dała mi kontakt do notariusza i swojego księgowego co by mi pomogli zorganizować sobie jakieś lokum na mięcie. Mieszkanie w karczmie jest fajne ale chyba wolę mieć własne cztery kąty… czy to prawda że by mieć budynek wystarczy do niego wejść i krzyknąć że od dzisiaj jest mój? Nie wiem czy Versana robiła sobie ze mnie żarty czy rzeczywiście nie ma tutaj takiej biurokracji? - Pirora zasypała Nadie lawiną słów.

- Chciałam dzisiaj się przejść po jakiś sklepach i kupić coś dla Pani Kapitan, w podzięce za miłe przyjęcie mnie do kręgu znajomych i pomoc w ćwiczeniu estalijskiego. - Tak naprawde chciała podziekować jej za wolny dostęp do jej niewolnic i jej samej ale no przecież tego Naji nie powie. - Chyba zaciągnę ze mną Jamesa bo Irina i Julius poszli z Kerstin po materiały na mój fartuch malarski.

- Co do towarzystwa, wszyscy na wieczorku byli dla mnie bardzo mili, nie spodziewałam się tak ciepłego przyjęcia, dziękuję że mi o nim powiedziałaś i mnie zabrałaś. - Podziękowała gorąco Naji za jej wprowadzenie w miasto.

- No tak, jak ktoś lubi artystów, sztukę, poezję to całkiem miłe te spotkania. I można się najeść do syta tych wspaniałości i to za darmo! - zaśmiała się minstrelka której widocznie nie przeszkadzał ten zalew słów od blondynki. Tylko kiwała głową, uśmiechała się i coś mruczała zachęcająco albo twierdząco. Ale dzięki temu, że Pirora tyle mówiła ona sama z wyraźną ulgą skosztowała przygotowanego śniadania częstując się już bez skrupułów. Znów wyglądała na taką co nic nie jadła od nie wiadomo jak dawna. Ale przynajmniej potrafiła się zachować przy tym jedzeniu.

- Ojej to teraz od czego tu zacząć… - westchnęła gdy upiła łyk z kubka aby zwilżyć gardło i przygotowac się na nieco dłuższą wypowiedź. I skorzystała aby wziąć w dłoń słodką bułeczkę. Obróciła ją w dłoni ale teraz już chyba bardziej zastanawiała się nad tym co tu odpowiedzieć tej miłej rozmówczyni.

- Z domami tak. Jak coś jest niczyje to możesz wejść, powiedzieć, że twoje i będzie twoje. Tylko nie licz, że jak coś stoi samopas od nie wiadomo jak dawna, jak łazi tam kto chce to to jakiś pałac będzie. Nie znam się na prawie ale jak już coś zajmiesz to chyba lepiej mieć na to jakiś papier. Na samym końcu najlepiej zgłosić to do ratusza. Ale na samym końcu bo jak przyjdziesz za wcześnie to zaraz coś ci wymyślą z pozwoleniami i innymi takimi aby pokazać kto tu rządzi. Czasem tam daję koncerty jak są jakieś uroczystości albo prywatnie ktoś mnie wynajmnie na jakąś okazję. Trochę z nimi miałam do czynienia ale no wiesz, to raczej nie są ludzie jakich chciałabym mieć wśród znajomych. Oni chyba mnie też nie. To nam raczej nie po drodze poza tymi występami. - jak już dziewczyna o włosach z granatowym połyskiem zaczęła nawijać to nawijała jak trajkotka, jakby myśli i słowa pędziły jej z siłą wody spadającej z młyńskiego koła. Wydawało się, że jedno skojarzenie wywołuje kolejne i poetka mówiła jakby nie mogła się zatrzymać.

- A o pani kapitan dobrze, że mówisz. Chyba mogę powiedzieć, że od niej wracam. - zaśmiała się cicho i spojrzała na Pirorę z filuternym uśmieszkiem. - Wtedy co tak nas zostawiłyście z panią van Drasen i poszłyście na górę na bardzo, ważne sprawy to sobie troszkę porozmawiałyśmy z panią kapitan. - przypomniała o spotkaniu w tej karczmie i nawet przy tym stole tylko parę dni temu.

- No i tak od słowa do słowa nam wyszło, że ona ma jakiś bal kapitański czy coś takiego. Półrocze zimy świętowali. Sami kapitanowie i inne morskie szarże. I mi się udało wkręcić, że na pewno nie mają odpowiedniego programu artystycznego aby uczcić tą wspaniałą biesiadę. No i Rose mnie zaprosiła. I wczoraj im przygrywałam i śpiewałam. No i się najadłam znowu do sytua i napiłam. Całkiem miło było. Oczywiście Rose zakasowała wszystkich. Bo zgadnij ile jest kobiet - kapitanów w mieście? Tak. Masz rację. Cała jedna. Przynajmniej z tych zgrabnych i do wzięcia. No to brali ją chyba wszyscy. Dziewczyna przechodziła z rąk do rąk, że tak powiem. Każdy chciał z nią zatańczyć, pogadać albo się napić. Bo wiesz, środek zimy to morskie towarzystwo nie bardzo ma co ze sobą robić. Nudzi im się. No to wcale się nie dziwię, że nasza pani kapitan dość szybko się zrobiła. W końcu zrobiłam heroiczny gest i ją zawlokłam do pokoju na górze. I tam spędziłyśmy resztę nocy. Ja rano wstałam a ona dalej była ululana. Jak dla mnie jak dojdzie do siebie w południe to będzie dobrze. - minstrelka całkiem chętnie opowiedziała koleżance o ich wspólnej znajomej pani kapitan. I brzmiało jak opis jakiejś zabawy chociaż w dość chyba zamkniętym towarzystwie morskich kapitanów i im podobnych. A Nije jako, że niejako była w pracy i nie mogła sobie popuścić cugli to widocznie i rano była w znacznie lepszym stanie niż estalisjka kapitan co z opisu musiała tam odsypiać tą wczorajszą zabawę.

- I mówisz, że chcesz coś jej kupić? A myślałaś już o czymś konkretnym? - zagaiła wracając do tematu o jakim wspomniała Pirora.

- Myślałam o butelce dobrego wina ...ale tego może mieć dosyć… ale... Bal Kapitański! Ja też chce zobaczyć bal kapitański! Jak ci zazdroszczę… weź opowiedz coś jeszcze. Jak to wyglądało? Byli tam wszyscy kapitanowie czy tylko niezależni jak de la Vega? Wystrojeni jak oficerowie czy bardziej jak wilki morskie. - Pirora potrząsnęła trochę koleżanką w ekscytacji dając pokaz swojej małej zazdrości, że Naji udało wkręcić na takie wydarzenie. - Opowiadaj...i czy pani kapitan bardzo się spiła… może jakieś zioła na napar przy kacu byłby lepszy… nie no nie każ mi czekać opowiadaj co i jak i nie szczędź mi szczegółów! - Pirora nie ukrywała jak bardzo chce usłyszeć dokładne relacje koleżanki z tego balu. Choć bardziej zastanawiało ją czy Naji i Rose wykorzystały czas razem na miłosnych harcach i czy przypadkiem luźny język pani Kapitan czegoś o Pirorze nie powiedział za dużo. Może lepiej by było podpytać Naji o to w czterech ścianach pokoju… może uda się jej ją skusić na spróbowanie kawałków ciasta z podwieczorku jakie van Drasen obdarowała szlachciankę i jej ochroniarza na odchodne.

- Było świetnie! Pełno jedzenia, można było brać co się chce! - minstrelka zdawała się umieć doceniać miejsca i okazje gdzie mogła się za darmo najadać do syta. Więc już na początek wczorajsze spotkanie dostał bardzo duży plus w jej ocenie.

- I pewnie, że każdy się wystroił. Przecież to bal kapitański! Każdy chciał się pokazać jak najlepiej. Rose też się wystroiła, w spodnie, żakiet, płaszcz, no i oczywiście szablę i pistolety. Wspaniale wyglądała! Ale! Każdy kapitan tam wspaniale wyglądał. I były tańce, życzenia, śpiewy. No im później tym więcej. Pod koniec to ja już chyba im przestałam być potrzebna. I dobrze! Ile można zdzierać gardło i paluchy! Wreszcie mogłam się najeść i napić. No ale nie! Wtedy się zorientowali, że jestem kobietą, do tego młodą co nie najgorzej wygląda no i bez nikogo. No to też poszłam w tany. Tylko byłam mniej narąbana, właściwie wcale niż reszta towarzystwa. - minstrelka całkiem ochoczo zaczęła streszczać wczorajszy wieczór. Opowiadała z werwą korzystając ze swoich aktorskich talentów więc się słuchało jak jakiś fragment powieści przygodowej. Z tym nieco jej autoironicznym dodatkiem jaki często okraszała swoje wypowiedzi.

- A kapitanowie różni byli ale nie pytaj mnie skąd. Dużo ich było ale ja znałam tylko paru. Jak mnie ktoś gdzieś, na coś wynajmował wcześniej. I oczywiście prawie sami mężczyźni. Bo wiadomo, to męski zawód ta marynarka. No i większość przyszła sama, zwłaszcza ci co nie są stąd. Jak Rose. Więc jak chcieli się bawić to wśród siebie zbyt wielu koleżanek nie mieli. No to nie dziwi mnie, że nasza pani kapitan była bezkonkurencyjna. Chociaż nie powiem, była jedna elfka, też miała wzięcie. Ale ona nie była kapitanem tylko nawigatorem. I jeszcze jedna pani medyk, też niczego sobie. To tak na parkiecie to one miały największe branie. Praktycznie co taniec to chociaż dwie z nich z kimś tańczyły. - skoro artystka była tam wczoraj w ramach obowiązków służbowych to i nie mogła za bardzo oddać się większości zabawy to i niejako była niezłym kronikarzem tego spotkania. I zapamiętała wiele szczegółów. Ale nie zapomniała też o sobie.

- A ja pod koniec no mnie zaczął nawijać taki jeden porucznik. Znaczy wtedy nie wiedziałam, że to tylko porucznik. Świetnie tańczył! I był miły, szarmancki, nawet nie wyglądał jakoś strasznie. No ale okazało się w końcu, że on nie jest żadnym kapitanem, nawet nie nawigatorem ani chociaz I-szym oficerem. Tylko którymś tam z kolei. To pewnie nie ma tak pękatej sakiewki jak jakiś kapitan. Więc jak zobaczyłam, że Rose się już robi taka na etapie przybijania gwoździa w stół to mi nawet na rękę było aby się z nią urwać na górę. A jak już byłyśmy na górze no to ona coś tam jeszcze sobie mamrotała. Próbowałam ją rozebrać ale dałam radę tylko zdjąć jej buty i żakiet. Jak sobie pomyślałam, że mam z tego trupa ściągać z niej spodnie to sobie darowałam. A i nie chciało mi się już wracać na dół to już tam zostałam do rana. - no i w końcu Simonsberg doszła do tego zakończenia ostatniego wieczoru i właściwie dzisiejszego poranka. Machnęła dłonią gdy mówiła o tym opornym materiale do rozdziewania jakim wczorak okazała się nabzdryngolona de la Vega i brzmiało jakby zwyczajnie przespały całą noc do rana.

- A na prezent butelka mówisz? Butelka zawsze jest dobra. Wypić zawsze można. Niekoniecznie od razu. Chociaż ona jest z Estalii i chyba handluje głównie alkoholem to nie wiem czy będzie łatwo trafić w coś co lubi albo czego nie zna. No chyba, że masz coś takiego. - spojrzała pytająco na siedzącą obok blondynkę. Pokiwała głową na taki pomysł prezentu ale zgłosiła jednak pewną uwagę.

- Mhmmm pewnie coś z innych księstw ale nic nie wzięłam ze sobą… może coś znajdę na mieście dzisiaj. A tak naprawde tak ci zazdroszę. I tańców i tego balu sama bym potańczyła. Teraz to żałuje że już dałam się kuzynce porwać na tą kolację… chociaż pewnie i tak by mnie nie wpuścili skoro nie jestem ani kapitanem ani oficerem… nawet na chłopca okrętowego się nie nadaje. - Pirora skończyła wypowiedzieć pokazując rozczarowanie, że ominął ją taki wieczór pełen wrażeń. - Ale dobrze że byłaś tam jeszcze sama Rosa skończyła pod pierzyną z jakimś niższym oficerem i pewnie miałaby kiepski poranek. I przykro mi że nie znalazłam tam bogatego szarmanckiego kapitana statku który mógłby być tym magistrem sztuki.

- To lubisz takie tańce? To dobrze wiedzieć, jak następnym razem będę miała okazję to cię zabiorę. To wczoraj to tak prawie przypadkiem się dowiedziałam i na ostatnią chwilę i prawie się wepchałam na siłę. - minsterlka zrobiła nieco zbolałą minę jakby ją ugryzły wyrzuty sumienia na to, że zabalowała wczoraj z marynarską bracią. No albo tak chciała powiedzieć coś na pocieszenie. Poklepała przy tym dłoń blondynki w geście jaki miał jej dodać otuchy.

- A z tym niższym oficerem pod pierzyną to prawie mi się udało. - dodała weselszym tonem wracając do tego niefrasobliwego, plotkarskiego tonu. - Ten oficer co ci mówiłam, ten porucznik czy co oni tam mają na statkach. No to on. Pomógł mi wnieść Rose na piętro do tego pokoju. I tak zwaliliśmy ją na łóżko, ona coś tam jeszcze mamrocze ja gadam z Cyrusem no i tak powiem ci, że właściwie już “byłam na tak”, on oczywiście też, bo nawet jakby Rose była do niczego to nadal przecież miałby dwie panny w łóżku. I to jakie! No ale do cholery akurat wtedy w Rose się coś tam zabełtało i puściła pawia. On stał bliżej łóżka to mu chlusnęła na buty i nogawki. Ja troszkę dalej to prawie mi się udało odskoczyć. No i szanse na szybki romans wzięły w łeb. Zmył się. Rose wisi mi jeden szybki romans! - pożaliła się, że ta niewdzięczna, estalijska pani kapitan tak jej wczoraj spaliła te szanse na poznanie się z owym oficerem któremu mimo dość niskiej rangi tak dobrze szło to flirtorwanie. Na koniec wybuchnęła żalem do tej de la Vegi co jej zepsuła tą okazję.

- A znasz ją? Co ona lubi? Może jak z tą butelką tak trudno to coś innego jej znajdziemy? Bo jakąś butelkę to zawsze możemy jej kupić. - machnęła ręką na te żale i rozterki z zeszłego wieczora i wróciła do planów Pirory na dzień dzisiejszy z tym szukaniem prezentu dla królowej kapitańskiego balu z wczoraj.

- Jesteś nieprzyzwoita. - Blodyneczka zaśmiała się z lekkim rumieńcem na twarzy. Trąciła znowu minstrelkę w przyjazny zaczepny sposób. - Nie znam jej zbyt dobrze więc przemyślany prezent odpada, no ale co można powiedzieć o Rose. Jest silna niezalezna kobietą, która jest dosyć prostolinijna, ma głowę do interesów… lubi wypić… i się bawić. Jakbym mogła wybrać cokolwiek pewnie podarowałam bym jej skrzynkę ‘Wody myśliwego’ robią ją w Hochlandzie, to gorzałka z jałowca i borówek leśnych. Ma bardzo intensywny smak i jest gorzka. Bardzo rzadko się ja spotyka w domu mieliśmy parę skrzynek, ojciec zabrał po weselu mojej siostry. No ale skąd mogłam wiedzieć że by mi się przydała butelka czy dwie… - Pirora brzmiała na poirytowaną, że nie przewidziała że dane będzie jej poznać panią kapitan i inne ciekawe persony i powinna wziąć ze sobą połowę dobytku rodzinnego by obdarowywać nim nowych przyjaciół. - ...nie wiem chyba po prostu przejdę się po mieście zobacze co można znaleźć… może znajdę jakiegoś złotnika albo sklepik ze wszystkim i wybiorę jej jakiś drobiazg? Jak szpilkę do włosów czy spinki do ubrania, to są praktyczne niezobowiązujące prezenty które jeśli jej się nie spodobają może dać komuś innemu albo sprzedać.

- Może jak będzie wiadomo że zostanę tutaj dłużej to napisze do siostry i poproszę by zorganizowała parę skrzynek rzeczy z Hochlandu. - Blondynka odpłynęła myślami w inne tematy, by zorientować się że nie o tym rozmawiały. - Ach uciekam myślami przepraszam, a ty jakie masz plany? Wracasz do domu odespać jak już zjadłaś śniadanie czy zostajesz na deser? Mam parę kawałków ciasta z wczorajszej kolacji u van Drasen.

- Nie mam planów. Znaczy na razie mój plan się kończył by wbić się komuś na śniadanie. No i na szczęście spotkałam taką sympatyczną miłośniczkę sztuki co ma zrozumienie dla ubogich artystek. - w miarę jak Nije mówiła zaczęła od beztrosko szczerego, wręcz bezczelnego wyznania co do swoich zamiarów ale szybko przeszła w wyrażenie swojej wdzięczności lekko kłaniając się przed blond mecenasem jej dzisiejszego śniadania. Po czym jeszcze początowała się tą słodką bułką jaką trzymała i gryząc ją zastanawiała się chwilę nad tym wszystkim co usłyszała.

- Ta woda myśliwych z Hochlandu… Słyszałam o niej, nawet próbowałam kiedyś… Niezła. Naprawdę niezła. Hmm… Jest taki jeden sklep z alkoholami. Mają duży wybór. Raczej nie na moją kieszeń bo to dla takich jak te nasze damy z towarzystwa, może ty, Rose czy Versana no ale nie dla ubogich artystów… To tam nie bywam zbyt często. Ale słyszałam, że dużo mają. Można by spróbować. Jest też taki sklep dla myśliwych. Podobno facet co go prowadzi jest z Hochlandu. Tak słyszałam chociaż polowania mnie nie interesują to się tam nie fatygowałam. - powiedziała plotkarskim tonem co wiedziała o różnych punktach w mieście gdzie może dałoby się znaleźć taki asortyment o jaki pytała Pirora.

- I jakaś spinka czy inna broszka… No też jest parę miejsc do odwiedzenia. Chyba bardzo lubisz tą Rose co? - spojrzała z ciekawym uśmiechem na rozmówczynię. Miała minę złośliwie ucieszonego chochlika. - A myślałam, że dopiero przyjechałaś do miasta i nikogo nie znasz. Chyba rzeczywiście masz dar do nawiązywania nowych znajomości. - zaśmiała się wesoło w całkiem sympatyczny sposób.

- A ten deser no nie chciałabym cię naciągać i robić kłopotu. Już się właściwie napchałam. - machnęła trzymaną, słodką bułką jaką już kończyła. Chociaż zabrzmiało dość oficjalnie bo przecież nie wypadało dobrze wychowanej pannie dopominać się o takie przyziemne sprawy jak jedzenie. Co najwyżej można było się zgodzić na zaproponowany poczęstunek.

- Hę no przecież nie zasypię jej tym wszystkim naraz myślałam o jednej rzeczy ale nie wiem jeszcze na co się zdecyduje. i tak chyba lubię Rose, na pewno jej zazdroszczę tej prostolinijności w kontaktach ludźmi. Jak jesteś na salonach rzadko możesz sobie na takie coś pozwolić. - Wyjaśniła Pirora.

- Z tobą też tak jest, wydajesz się bardzo otwarta choć prezentujesz to jakbyś była zawsze na scenie. I nie daj się prosić godzinka nas nie zbawi a jak nie zjesz to weźmiesz na drogę będziesz miala na później. Głodzenie artystów to zbrodnia do której na pewno ręki nie przyłożę. A jak się krępujesz zawsze możemy złapać jakąś jedną aktówkę którą wzięłam ze sobą i przeczytać na role dasz mi parę wskazówek co do intonacji i zrobisz wstęp do lekcji aktorstwa więc możesz to ciasto potraktować jako zapłatę… choć teraz wydaje się jakbym chciałam cię naciągnąć… och ale patrz van Drasen. - Pirora przekonywała jeszcze trochę Naji, skoro dostała pozwolenie że może zabawić się z aktorką. To zamierzała zacząć zabawę. Sprawienie by ktoś pożąda ciebie i robił pierwsze posuniecia bylo długa i krętą drogą i należało wystrzegać się skrótów. Choć Naji wydawała się osoba która przy odpowiednich warunkach połknie przysłowiowy haczyk, wystarczy się ustawić niczym na scenie. Nowoprzybyła artystka która uchodzi za nadal za spragnioną doświadczeń ale taką co łatwo pąsowieje może być ciekawym kąskiem dla bardki. W końcu sama wspomniała że prawie wpuściła oficera do łóżka Rose by się z nim zabawić. Więc co powstrzyma ją przed wprowadzeniem Pirory w świat przyjemności?



Późny ranek; Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod pełnymi żaglami”
Pirora, Naji i Versana

Mimo mocno zmiennej pogody o tej porze roku jedna rzecz była stała - piździało i to srogo. Versana tak marzyła o tym by choć na chwilę przenieść się w regiony z których pochodziła czy to Pirora czy Rosa. Przyjazny klimat, wysoka temperatura i przyjemny dla oka widok. Tu zaś mróz, wypizdówek i bezkres morza. W jej żyłach płynęła zdecydowanie gorętsza krew. Kto wie? Może jej ojciec był kimś z tamtych właśnie krain? Gdy tak wspominała te półsłówka dotyczące jej rodziciela, zasłyszane w czasie powrotów nachlanej mamuśki z hucznych i licznych imprez to tak sobie pomyślała, że w tych bajkach, które wraz z Pirorą kreowała a propos ich powiązań może być ukryte ziarno prawdy. Wszak kłamstwo powtórzone po stokroć stawało się prawdą. Nagle jednak znów wróciła na ziemię, gdy Malcolm zatrzymał dorożkę przed drzwiami tawerny a następnie pomógł wysiąść jej i Brenie.

Czuła się tu dość swobodnie. Znałą wszak Rosę i to dość blisko a za sprawą tej znajomości większość tutejszych bywalców znałą i ją a co najmniej kojarzyła. Na szczęście nie była damą pokroju Kamili, Froyi czy nawet młodziutkiej Pirory więc i przebywanie w takich przybytkach nie było w jej przypadku oznaką nietaktu.

Tak się też stało, że to właśnie tą ostatnią dostrzegła siedzącą w towarzystwie drugiej, niemalże równie atrakcyjnej kobiety. Nie była to jednak Pirora a Naji. Bardka widocznie upodobała sobie Averlandkę. Nie dziwiło to. Obie były apetyczne i dzieliły pasję. Artyści trzymali się razem bez względu na warstwy społeczne z których się wywodzili.

- Witam szanowne panie. - przywitała dosiadając się wraz z Breną, która niczym cień podążała za swoją pracodawczynia.

- Widzę, że apetyt ci dopisuje. - zauważyłą spostrzegając posiłek na talerzu pomiędzy obiema kobietami - Czyżby nasz klimat tak działał na ciebie? Czy może to za sprawą zarwanej nocki poświęconej twórczej wenie? Ona ponoć nie wybiera. - zagadała do “kuzynki”podnosząc następnie rękę i powszechnym gestem wzywając kelnerkę by zamówić dla wszystkich czterech kobiet coś na rozgrzanie.

- A co u ciebie Naji? - skoncentrowała wzrok na tej, którą posiłek zajmował zdecydowanie bardziej - Ty również tworzyłaś w nocy? - puściła jej oczko. Wszak bardka wyglądała dość niewyraźnie. Ver nie wiedziała jednak czy to za sprawą zbyt dużej ilości wypitego alkoholu, nieprzespanej nocy czy jednego i drugiego.

- Swoją drogą. - zmieniła nagle temat - Widziałyście Rosę lub wiecie gdzie mogę ją spotkać? - zapytała rozglądając się dookoła - Mam do niej pęcherzową sprawę a czas jak zwykle mnie goni.

- Ach kuzyneczko, miło cię widzieć z samego rana. Powiem ci że zaczynam czuć lekkie znużenie mieszkaniem w tawernie co odbija się na moim śnie a niewyspanie z kolei sprawia że wiecznie głodna jestem. - Zażartowała blondynka na temat stanu jej talerza. Choć normalnie pilnowała się by nie zapychać się byle czym w większych ilościach. Owszem robiła sobie wyjątki ale nie chciała nagle przerabiać swoich sukni w miejscach innych niż okolice piersi.

- Co do Rosy jeszcze jej nie ma nasza mistrzyni lutni właśnie opowiadała mi o balu Kapitańskim w jakim wczoraj uczestniczyły. Pani kapitan podobno wymęczona i może dopiero przewracać się na drugi bok… choć wydawało mi się że widziałam jej służki więc one powinny być na nogach i się już krzątać po jej pokoju. - Wyjaśniła Pirora i dała się wypowiedzieć bardce.

- Nie no skąd ten pomysł? Wyglądam tak koszmarnie? Spałam całą noc jak suseł. - minstrelka poprawiła sobie nieco fryzurę jakby chciała skorygować swój wygląd skoro Versana tak na przywitanie go skomentowała.

Versana tylko się roześmiała na taką reakcję Naji w związku z jej żarcikiem a propos kiepskiego stanu dziś rano.

- Wiesz skarbie. - zwróciła się personalnie do averlandzkiej piękności - Moje drzwi stoją dla ciebie otworem. Jeżeli gwar i zamęt związany z mieszkaniem tutaj naprawdę tak ci dokucza to zapraszam do mnie. - uśmiechnęła się serdecznie - Musiałabyś się jednak liczyć z tym iż w sypialnie dysponuje tylko jednym łożem. - puściła oczko i zachichotała. Nie rozmawiały w tak oficjalnym tonie jak w przypadku śmietanki społecznej więc i żarty były bardziej przyziemne, mniej wyszukane i dużo bardziej odważne.

- Co powiecie abyśmy coś jeszcze przekąsiły? - zaproponowała wiedząc iż Naji nie odmawia. Chciała też wybadać czy atrakcyjna bardka wie czym jest umiar. Wszak każdy brak rozwagi cieszył samego Węża.

- Bal kapitański? - zapytała sama siebie - Głowa więc jej pewnie będzie pękać. Warto pomyśleć może o czymś na podleczenie. Może zawitały byśmy do Rosy z jakimś energetycznym śniadaniem? -- krótkim ruchem głowy wskazała na bar - Nie ukrywam iż nieco komplikuje to moje plany. - odrobinę spochmurniałą drapiąc się w czuprynę - Muszę się nad tym zastanowić? Póki co jednak. - skierowała wzrok ponownie na przyszłą członkinie ich komórki - Piroro wspominałaś iż twoja służka jest też garderobianą. Myślisz, że gdybym podesłała do ciebie dwie moje pracownice byłabyś w stanie wystroić je jak stróż na święta? - zmarszczyła brwi. Nie wątpiła w umiejętności koleżanki. Zdawała sobie jednak sprawę iż termin jest niezbyt przystępny.

- Jest tylko jeden problem. - zrobiła delikatną przerwę tak jakby zbierała myśli i odwagę aby powiedzieć o czymś niewygodnym - Termin. Mianowicie dzisiejsze popołudnie. - zamilkła wyczekując odpowiedzi koleżanki i obserwując jej reakcję.

~A to psuja ~ pomyślała Pirora uśmiechając się uroczo do ‘kuzynki’ na propozycje o zgarnięcie jej i Nije do pokoju kapitan. Na wspomnienie o Irinie zrobiła za to zbolałą minę.

- Niestety Irina w tym momencie nie jest dostępna poszła załatwiać dla mnie sprawunki myślę, że w południe wróci a czy zdąży przygotować twoje służki... no cóż to zależy co miałaś na myśli? Pomóc im się ubrać w gotowe stroje? Umalować? Wykąpać w pachnidłach? Włosy zapleść w ozdobne koki. Z tym nie powinno być problemu, może trochę je przetrzyma ale powinno jej się udać. Jeśli na szybko chcesz im jeszcze dać pewne przeróbki u ubraniach z tym może być problem… no i czy będę miały swoje rzeczy czy wyświadczyć ci przysługę i dać im skorzystać z moich? - Zapytała blondynka, trochę jej się nie uśmiechało dzielić swoimi olejkami i ozdobami z niewolnicami Versany ale czego się nie robi dla rodziny. No i zawsze może ‘kuzynce’ doradzić w co zaopatrzyć niewolnice na przyszłość.

- O twoje nie śmiałabym nawet prosić. - uspokoiła koleżankę - Jednak stroje twojej służby wyglądają interesująco. Mocno różnią się od tych z naszych stron. - moda panująca w mieście była ciężka i niezbyt przyjemna dla oka - Obawiam się jednak, że czas jaki potrzebują dziewczęta jest nieco dłuższy niż tym, którym ewentualnie dysponować będzie twoja pracownica. Będę musiała sobie radzić sama. Dziękuję w każdym razie za chęć pomocy. Versana zamilkła następnie zastanawiając się jak ugryźć problem z drzemiącą wilczycą morską.

- Obawiam się również iż jestem zmuszona obudzić Rosę aby jednak takie wyrwanie z pobalowego snu nie było tak okropne przywitam ją z dzbankiem czegoś mocniejszego i solidnym śniadaniem. - myślała na głos - Piroro czy byłabyś tak miła i mi potowarzyszyła? - zapytała koleżanki wiedząc iż sprawa z która chce udać się do pani kapitan nie jest czymś co musi ukrywać przed “kuzyneczka”.

- Naji ty również sobie czegoś życzysz? - spojrzała na minstrelkę - Ja stawiam rzecz jasna. Wybacz jednak ale poproszę cię abyś tu poczekała To sprawy związane z moją działalnością biznesowa a z racji iż Pirora jest moją rodziną to nie mam przed nią tajemnic.

- Och przykro mi że nie mogę pomóc bardziej. Choć myślę że możemy umówić się na przeróbki lub szycie nowych strojów od jutra? Ustawie sobie tak czas by Irina nie była mi potrzebna. Kerstin pewnie też może jej pomóc. - Pirora uśmiechnęła się przepraszająco. Potem uśmiechnęła się jeszcze bardziej przepraszająco do bardki kiedy jej kuzynka chciała ją porywać. - Jakbyś zniknęła zanim skończymy to nadal chce te lekcje aktorstwa od ciebie ale może umówimy się na czas przy innej okazji. Do zobaczenia Naji. - blondynka pożegnała bardę i kiedy były już z Versaną na górę.


- Mhm. No to ten… Widzę, że wy macie swoje sprawy do omówienia… No to ja wam nie będę przeszkadzać. Ale kapitan nie ma tutaj. Mówiłam przecież, że ją zostawiłam u siebie dziś rano. Ten bal kapitański był w “Pełnym kuflu” a nie tutaj. A te lekcje no musimy się umówić Piroro jak artystka z artystką. A za śniadanie droga Versano normalnie nie odmawiam ale właśnie twoja kuzynka mnie poczęstowała do oporu. Za co jestem jej niezmiernie wdzięczna. No a na razie już nie zawracam wam głowy. Miło było was znów zobaczyć. - Nije westchnęła gdy wreszcie miała okazję by dojść do głosy i chyba nie bardzo jej się podobało takie marginalizowanie. Bo mówiła grzecznie i składnie, ale szybko jakby chciała jak najszybciej skończyć tą rozmowę i opuścić dwie kuzynki które miały ze sobą tyle spraw do omówienia. Wstała i skłoniła im się z pogodnym uśmiechem gotowa do wyjścia.

Informacja o nieobecności Rosy dopiero teraz doszła uszu atrakcyjne brunetki. Stanowiło to problem, bo znów trzeba było przemieścić się w inny region miasta. Na szczęście na zewnątrz czekał Malcom.

- A to gdzie uciekasz Naji? - zapytała nim bardka zdążyła postawić pierwszy krok - Może potrzebowała byś podwózki? Zdaje się ze wraz z moja kuzyneczką miałyście zamiar dyskutować na tematy związane z szeroko rozumianą sztuką a tak się składa, że jedna z świeżo zatrudnionych przeze mnie dziewcząt świetnie gra na mandolinie i śpiewa niczym syrena. Do tego po kislevsku. - niejako pochwaliła się - Może miałybyście ochotę i z nią wymienić się doświadczeniami. Zapraszam do dorożki to w trasie przedyskutujemy ten pomysł. Co wy na to?

- Nie, nie trzeba. I tak już się zasiedziałam. - ciemnowłosa artystka potrząchnęła dłonią i głową w odmownym geście na znak, że nie ma takiej potrzeby. Po czym lekko skinęła głową obu paniom jak po występie i ruszyła z powrotem między stołami do wyjścia.

Pirora posłała w stronę bardki smutne spojrzenie ale kiedy nie było już przy nich skomentowała.

- Nie ułatwiasz mi zabawy z naszą artystka kuzynko. - Powiedziała z lekkim rozczarowaniem w głosie. - Niestety ja też nie mogę ci towarzyszyć mam już plany na resztę dnia. Ale jak masz jeszcze chwilę to powiedz co to za plany wystrojenia twoich dziewczyn?

- Wybacz. - odparła przepraszającym tonem - Nie miałam pojęcia iż snujecie na dzisiaj wspólne plany. - odparła czując się może nawet nieco niezręcznie w związku z zaistniałą sytuacja - Nie chcesz więc dołączyć do niej? Rzecz z którą do ciebie przychodzę jeżeli nie zostanie rozwiązana dzisiaj to może poczekać. - odparła.

- Już sarenka mi uciekła, ale jutro też jest dzień… ale wracając do twoich dziewcząt co knuje twój genialny umysł? - Pirora machnęła ręką odganiając temat Naji i wróciła do intryg drugiej kulturystki.

- Czy genialny to nie mnie oceniać. - uśmiechnęła się nieco nie wiedząc czy Pirora czasem z niej nie podśmiechuje zachowując przy tym minę zawodowego hazardzisty - Jestem kupcem i człowiekiem interesu. Zimą zaś mój biznes przymarza niczym morze czy rzeka. Muszę więc kombinować - dodała podkreślając to czym się para - A tak się składa, że dziś odbywają się nielegalne walki i myślałam zaciągnąć na nie dziewczęta. Swoje i Rosy. Dobrze by jednak było aby czymś się wyróżniały spośród tłumu miejskich dziewek. Ty zaś charakteryzujesz się zupełnie innym poczuciem smaku. - obrzuciła przyjaciółeczkę spojrzeniem od stóp do głów - Skoro jednak dzisiaj już masz napięty terminarz poradzę sobie jakoś sama. Wpierw jednak muszę podyskutować z Rosą.

- Rozumiem, cóż nawet gdybym była zajęta to, moim zdaniem trzeba jednak trochę zainwestować w dziewczeta, jeśli chcesz by błyszczały a nie robiły za zwykłe kurtyzany. - Pirora zamyśliła się chwilę. - Oczywiście nie ma mocy żeby im coś porządnego skombinować na te walki więc muszą sobie radzić własnym urokiem. Aleeee dzisiaj wieczorem widzimy się na “Tygrysicy”, wezmę swój szkicownik i naszkicuje przykładowe stroje które będą komplementować wasze dziewczęta no i być praktyczne dla rodzaju pracy jaką mają tam wykonywać. Irina oczywiście będzie do dyspozycji pewnie powiem żeby Kerstin też jej pomogła, choć przydałaby się jeszcze jedna lub dwie szwaczki do pomocy albo i więcej jeśli te zgromadzenia są częściej niż raz na dwa tygodnie. - Wyjaśniła Pirora.

- Naprawdę to nie problemem? - szeroki uśmiech był wyrazem szczerej wdzięczności i zaskoczenia - Byłoby miło wiedzieć iż dziewczynki mają na sobie kreację spod igły twoich pracownic. - dodała - Szczególnie gdy ów kreacje będą w odpowiednich proporcjach zasłaniać i odkrywać odpowiednie części ciała. - zachichotała wyobrażając sobie niejako takie stroje. Moda prezentowana przez Pirorę była zwiewna i niosła ze sobą swoistego rodzaju radość. Nie to co nosiły tutejsze kobiety. Ciężkie, skórzane suknie podszywane często kolejną warstwą materiału.

- Również będziesz na “Tygrysicy”? - zapytała zaskoczona - Znakomicie. Szykuje się więc nam wesoły wieczorek. To jak? Jesteś pewna, że nie ruszasz ze mną zbudzić panią kapitan?

- Niestety wolę nie ryzykować bycia wstrętna jędzą co budzi skacowaną ‘Tygrysicę morską’. - Zażartowala Pirora i wstała od stołu - Ale życze ci szczęścia i widzimy się wieczorem. - Pożegnała się całując kuzynkę w policzek jak na damy w ich pozycjach przystało.
 
Obca jest offline