- No właśnie - zgodził się krasnolud. - Rozejrzyjmy się najpierw. Koniki sobie spokojnie poskubią, zbadamy na początek wejście i zobaczymy co dalej. Nigdzie się nam nie spieszy.
- A z dwojga złego to jednak wolę pójść górą - zwrócił się do Zachariasza. - Woda nie jest mi obca, ale wolę na niej pływać, niż się w niej taplać. Jak chcesz, możesz brnąć przez strumień. Ja sobie wejdę o tam - wskazał na półkę nad wodospadem - przymocuję moją drabinkę i spokojnie zejdę dalej.
- Ale chyba nie musimy od razu iść wszyscy. Ktoś może zostać w obozie. Jacyś ochotnicy?