|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-04-2021, 19:35 | #131 |
Administrator Reputacja: 1 | Mapa mówiła prawdę i była na tyle dokładna, że bez problemów dotarli do celu. Wodospad był, jaskinia była... teraz pozostawało sprawdzić, czy ciąg dalszy opowieści Gnaroka również jest prawdziwy. Ale konie należało pozostawić. Spojrzał na Vessę. - Konie trzeba będzie rozsiodłać i przywiązać... Żeby mogły sobie poskubać trawę czy liście - powiedział. - Ale na tyle lekko, by zdołały zerwać więzy, gdyby zrobiły się głodne. - A co do tej jaskini... Idziemy przez potok, czy wejdziemy na górę i przywiążemy linę? - spytał. - Ja bym proponował to drugie. Ściągnął siodło, napoił wierzchowca i przywiązał go do krzaka w taki sposób, by koń mógł skubać liście bądź trawę. Potem zabrał swoje rzeczy i z liną w dłoniach ruszył w stronę zbocza, by zrealizować swój pomysł. Ostatnio edytowane przez Kerm : 14-04-2021 o 21:17. |
15-04-2021, 11:33 | #132 |
Reputacja: 1 | Było normalnie pięknie. Gdyby nie gojące się rany na głowie, które powodowały uporczywe swędzenie i chroniczny ból oraz widmo śledzącego grupę hobgoblina, Zachariasz mógłby uznać, że znajduje się na wakacjach. Miejsce, do którego przybyli kierując się otrzymaną od krasnoluda (a może znalezioną przy jego truchle) mapą, było urokliwe. - Krasna okolica – mruknął niziołek. – Kojarzy mi się z pewnym miejscem, które odwiedziłem lata temu wraz z Marcelem. Było to chyba w Górach Środkowych, w takiej dolinie… jak się zwała? Chyba Schmutzen-Hirdtental. Były tam podobne jeziorka, a w jednym z nich, jak się okazało mieszkała wodna rusałka. Naprawdę! Kiedy Marcel poszedł do lasu na grzyby, ja zaczaiłem się na wodną pannę między skałami. Kiedy wyszła z wody, była olśniewająca. Jakież ciało. A jakie cycki. Mówię Wam, po prostu raj dla chłopa. Jeno ten kolor skóry i włosów. Takie trochę zgniło-zielone i wiecznie ociekające wodą. Jużem kubrak zdziewał i pantalony, coby do niej skoczyć na krótką kąpiel, ale wtedy usłyszałem krzyk mojego Marcelka, któren od lasu pędził jak szalony. A za nim zgraja zmutowanych… nie wiem czego. Alem od razu porzucił myśl o kąpieli z wodną panną. Co wam powiem, to powiem, aleśmy ledwo uszli stamtąd z życiem. A jak mowa o kąpieli, to kto chętny? – spytał wymownie patrząc na Vessę i już rozpinając guziki kaftana. Po kąpieli, nagusieńki wygrzebał z juków zapasowe ubranie i rozsiadł się na trawie. – Proponuję najpierw dobrze sprawdzić wnętrze. Przecież nie musimy tam włazić na poważnie. Skoro ta cała draka z krasnoludami, jak dobrze rozumiem, nie była wczoraj a lata temu, to tam najwyżej jakiegoś drapieżnika spotkamy co w dziurze mieszka. Zwierzęta tu na łące zostawić, niech się pasą, a my pójdziemy na zwiad, przepatrzyć korytarze. Jak się okaże, że sięgają głęboko i są rozległe, to chyba trzeba będzie kogoś tu na warcie postawić. Bo mimo, że tego na wilku nie widzę, to czuję w moczu, jak mawiał Herr Sigi Holbard, że gdzieś tu w pobliżu jest. - Łatwiej chyba od dołu wleźć – przyjrzał się wejściu do jaskiń. – Galeb, tyś chyba liny i haki od Tobiasa zabierał, co? A u Bardina drabinkę sznurową widziałem. - O proszę - wskazał na Felixa. - W gorącej wodzie kąpany. Ejże, Felix! Czekaj, posiedzimy trochę, widoki popodziwiamy, może co zjemy, bo powiem Wam, żem trochę zgłodniał i dopiero wtedy pójdziemy. |
15-04-2021, 13:41 | #133 |
Reputacja: 1 | - Zach, ta tam czuje się czysta ale ty się nie krępuj. - Vesa zaśmiała się w odpowiedzi niziołkowi i zabrała się za przygotowania miejsca dla postoju koni. Zachaczyła worki z obrokiem na gałęziach drzew by konie mogły się same odżywiać w miare potrzeby i zaczęła przewiązywać lina między drzewa by wierzchowce miały dostęp do wody, trawy i nie musiały się ściskać. Zdjęcie siodła i nie potrzebny ekwipunek przykryła pod gałęziami by nie rzucał się w oczy i nie zamókł w razie załamania się pogody. |
15-04-2021, 21:00 | #134 |
Reputacja: 1 | - No właśnie - zgodził się krasnolud. - Rozejrzyjmy się najpierw. Koniki sobie spokojnie poskubią, zbadamy na początek wejście i zobaczymy co dalej. Nigdzie się nam nie spieszy. - A z dwojga złego to jednak wolę pójść górą - zwrócił się do Zachariasza. - Woda nie jest mi obca, ale wolę na niej pływać, niż się w niej taplać. Jak chcesz, możesz brnąć przez strumień. Ja sobie wejdę o tam - wskazał na półkę nad wodospadem - przymocuję moją drabinkę i spokojnie zejdę dalej. - Ale chyba nie musimy od razu iść wszyscy. Ktoś może zostać w obozie. Jacyś ochotnicy? |
16-04-2021, 08:09 | #135 |
Reputacja: 1 | Droga do zaznaczonych na mapie jaskiń nie okazała się problematyczna; właściwie pomijając epizod z hobgoblinem włóczącym się za nimi przez jakiś czas nie działo się nic szczególnego. Pogoda też całkiem dopisywała, więc można było napawać się pięknymi widokami Doliny Yetzin, jednocześnie zwracając uwagę, czy coś lub ktoś nie próbuje ich zaatakować. W czasie postojów Klaus popijał trochę z Vessą, ale nie na tyle, by być na ciągłym rauszu - trzeźwość umysłu trzeba było jednak zachować, bo taki spokój często oznaczał "ciszę przed burzą". |
16-04-2021, 17:38 | #136 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Stalowy : 16-04-2021 o 17:43. |
17-04-2021, 08:42 | #137 |
Reputacja: 1 | Bardin nie miał problemu, by zamontować na półeczce nad wejściem do jaskini swoją drabinkę sznurową. Szybko się jednak okazało, że półka może pomieścić na szerokość tylko jedną osobę, więc khazad musiał zejść, żeby Klaus mógł wejść i opuścić się na dół, do jamy z której wartko wypływała czysta, zimna woda. Zachariasz, który miał towarzyszyć Weghorstowi w krótkim zwiadzie wybrał bardziej oczywistą drogę dostania się do środka, czyli przez strumień. W tym miejscu nie było aż tak głęboko i tafla wody przykrywała niziołka do pach, gdy ruszył w stronę wejścia. Przemoczony wdrapał się bez problemów na mokre, śliskie skały i obaj z Klausem zniknęli w dziurze, brnąc przez spływającą wodę. Szybki zwiad przyniósł kilka informacji - naturalnie ukształtowany korytarz wiódł prosto w ciemnicę, gdzie nie docierało dzienne światło, więc należało przygotować latarnie. Oprócz tego kilkanaście metrów od wejścia, wystawało z sufitu jakieś trzydzieści centymetrów dolnej części uniesionej, zardzewiałej kratownicy. Im dalej Klaus z Zachariaszem brnęli, tym nurt stawał się coraz mocniejszy, skutecznie spychając niziołka w stronę wyjścia. Poza tym woda w tym miejscu podniosła się i sięgała zwiadowcy prawie do ust, przez co musiał odchylić głowę. Nie było sensu brnąć dalej, więc obaj wrócili do pozostałych. Po zdaniu relacji z tego, co znaleźli, wszyscy zebrali się do wymarszu. Konie zostały luźno przywiązane do drzew, tak, by w razie czego łatwo mogły się zerwać, poza tym razem z obrokiem pozostawionym przez łowcę wampirów miały też co skubać. Wchodząc na półkę skalną nad wejściem, czujne oko Vessy i Galeba dostrzegło kilka wydrążonych nieopodal w skale otworów strzelniczych, przez które krasnoludy mogły bronić się z dystansu. Będąc już wewnątrz, po przejściu kilkunastu metrów i minięciu wystającej z sufitu, zaciętej kratownicy, Galvinson z Bardinem zauważyli, że część jaskini została z obu stron poszerzona, ewidentnie krasnoludzkimi rękoma, gdyż takiego kunsztu oraz pomysłu wykonania nie dało pomylić się z żadnym innym. Zapalone latarnie rzucały sporo światła na okolicę, prowadząc ich w stronę dużo bardziej wartkiego nurtu i głębszej niecki. Hałas płynącej wody zagłuszał wszystko i tutaj przy okazji wychodziły problemy dla ras innych, niż ludzie - Vessa, Klaus i Felix spokojnie radzili sobie z dalszą drogą, Bardin z Galebem brnęli do przodu głównie dzięki sile, uporowi i determinacji, jednak Zachariasz co rusz zabierany był przez nurt i spychany w stronę wyjścia z jaskini, dlatego kompani musieli pomóc mu iść dalej, a przede wszystkim zadbać, by nie został porwany przez podziemną rzekę. W końcu, noga za nogą, przez uporczywie napierający strumień udało się dotrzeć bohaterom do kolejnego bloczku skalnego, tym razem nie naturalnego a wykonanego przez krasnoludy, jak zawyrokowali Galeb z Bardinem. Najpierw na nieco podniszczonej kamiennej, prostokątnej wysepce pojawili się ludzie, następnie Klaus z Felixem pomogli wspiąć się na nią Zachowi i khazadom. Wszyscy byli przemoczeni, ale cali i zdrowi. Chłód i wilgoć jaskini dawały się we znaki biorąc pod uwagę mokre ubrania przyklejone do ciał. W oczy od razu rzuciły się im dwa kołowroty umiejscowione naprzeciw dwóch przejść na lewej i prawej ścianie. Z kołowrotu przy północnym krańcu kamiennej wysepki prowadził łańcuch do dziury w suficie. Łańcuch z drugiego kołowrotu zrzucony był luźno do wartko płynącej wody. Oba przejścia w głąb kompleksu nie posiadały drzwi, a w świetle latarni można było dostrzec jedynie schody niknące gdzieś w mroku. |
17-04-2021, 09:31 | #138 |
Reputacja: 1 |
|
17-04-2021, 10:18 | #139 |
Reputacja: 1 | - W rufę kopane - klął Bardin, gramoląc się z wody. - Jestem bardziej przemoczony, niż gdy pływałem na łajbie - sarkając otrząsał się z wody. - Zapalcie pochodnie. Będziecie lepiej widzieć i zawsze to trochę ciepła będzie. A i mnie przyda się trochę światła, żeby zbadać te kołowroty. - Nie wiem, czy ktoś tu jest. Nie mam takiego przeczucia, ale ostrożności nigdy za wiele. Możecie obstawić schody z jednej i drugiej strony, gdy będę się temu przyglądał - wskazał na maszynerię. - Tylko nie stawajcie pod żadnymi otworami ani zaraz w przejściu. Nie wiem, czy jakaś stara krata gdzieś nie runie, he, he - zaśmiał się przyglądając mechanizmowi. Ostatnio edytowane przez Gladin : 17-04-2021 o 11:56. |
17-04-2021, 11:18 | #140 |
Administrator Reputacja: 1 | Drabinka pozwoliła dostać się do jaskini suchą nogą, ale cóż... Okazało się, że ci, co w jaskini urządzili sobie schronienie, nie zadbali o to, by można było dostać się tam suchą nogą. A Felix dla odmiany musiał zadbać o to, by nie zamókł proch. Szczęśliwie obyło się bez upadków i nie wszyscy byli przemoczeni od stóp do głów. Skalna wysepka stanowiło kolejne dzieło krasnoludzkiej sztuki obrabiania skał. Na upartego dałoby się tu zrobić obozowisko, ale Felix uważał, że lepiej będzie iść dalej i znaleźć bardziej suche miejsce. - Gdybym coś tu miał do powiedzenia przy tworzeniu tego miejsca - powiedział Felix - to zrobiłbym przejście z wysepki do schodów. I zaporę, powstrzymującą wodę. Po podniesieniu śluzy zalałoby i potopiło część napastników. Co prawda w takiej sytuacji kołowroty powinny znaleźć się gdzie indziej, no ale nie musiały służyć do czegoś takiego. - Proponuję niczego nie tykać i iść dalej - dodał. |