| Wypas, 19 shnyk-ranu
W mocarnej owłosionej dłoni zgnieciony czerp owcy i zwisające bezwładnie ciało, trzymane jak dziecięca popsuta zabawka. Kiedy posmutniały Bhurrek szukał ujścia gniewu w postaciach gołoskórych, wiatr szarpał krople krwi z łba martwego zwierzęcia i zraszał nimi sierść gnolla. Gołoskorzy prawili gdzie się udać wpatrując się w sprawnie manewrujących jeźdźców, gwiżdżących i wykrzykujących komendy. Z tej odległości nierozpoznawane.
Zapatrzony w dal Allen sięgnął odruchowo do kieszeni płaszcza i namacał złota monetę. Ciepłą. Zadał sobie pytanie, czy tak wiele razy ją dotykał, robiąc to odruchowo, że pozostała ciepła, czy moneta faktycznie niosła jakieś przesłanie. Wyjął i spojrzał na numizmat. Z jednej strony miał wytłoczone zrośnięte czaszki, z drugiej sentencję. Nakarm się strachem, zapisaną w języku wspólnym. Moneta wykonana była starannie i miała właściwą wagę. Kontem oka przyłapał orka na wpatrywaniu się z żółty krążek z niemal hipnotyczną fascynacją. Przyłapany zmieszał się, spuścił głowę. Zerknął na Sotto i Milcara, zaczął nerwowo potakiwać głową.
- Tak, tak. To poganiacze. Wykonują swoją pracę jak zwykle, choć dziś dużo ich na polach, z reguły o tej porze powinno być połowę mniej. Przepędzają bydło do paśników, nie tylko żeby się najadło, ale też poruszało. Wtedy mięso jest lepsze, a do świątnika dwa tygodnie. Oj będzie rzeź, mówię wam. Tyle roboty, że przestaje się liczyć poderżnięte gardła. W wypasie nie zabija się maczugą, podrzyna się gardło i spuszcza krew. Taka nowa moda Katanów, przeszła na szlachtę i mieszczuchów. Ale co to ja? Stada są dzielone na setki, ale trzech nie ruszamy, izolowane są bo tam się szerzy zaraza. Dwa jest w dzierżawie sołtysa Gromby, a jedno jego szwagra, szwagry mają po jednym stadzie i inni pastuchowie dzierżawią po kilka sztuk. Reszta jest bezpośrednią własnością pana, ale za dzierżawę i pogłówne od niej wioska opiekuje się wszystkimi bawołami i krowami.
Oni tu we trzech wszystko trzymają. Gromba dzierżawi dwa stada i ma monopol na handel gnojówką, jeden szwagier Mruk ma jedno stado i młóckarnię agawy, a drugi Garb stado i monopol na wódę. Wieczorem to u niego się spotykajo poganiacze i libacują. Oni we trzech tak pożenieni miedzy sobą, że jak by ich dzieciaki razem, to wiecia, jak na tej monecie co zabrał elf. - przerwał na chwilę - Na tym wzgórzu - wskazał widoczny dom, przekrzykując wiatr - mieszka taki miejscowy dziwak, mówio na niego jakoś, że jest Tradycjonalista, może i tak, bo taką młódkę ma. - rozmarzył się - A nasz sołtys to se teraz też młodą taką dziewuchę przyjął pod dach, no wiecie - obscenicznie wypchał policzek językiem - no, nie myślcie, żona mu zmarła pół roku temu, a to zdrowe chłopisko. Sami zobaczycie.
W końcu przypadł do Podpierającego się na lasce Milcarra.
- Panie, może na wóz siądziecie, ja zrobię miejsce. O worek wezmę na plecy. Przyzwyczajony jestem. Ja do dyspozycji jestem do wieczora, jutro idę do pracy w młóckarni. Jak chcecie do cowboyów podjechać nim do wsi zawitacie, to poprowadzę.
Jedyny poczciwy to kapłan. Katanita, ale uczciwy, wszystkie rachunki trzyma i chłopów sprawdza. A jakie groźne kazania prawi...
Ostatnio edytowane przez Nanatar : 15-04-2021 o 21:29.
|