Mi Raaz wstał, wziął karczmarza na bok. - Panie, chętnie zostanę na noc. Mam do was jednak pewne pytanie. Słyszeliście może o pewnym pustelniku mieszkającym na północ stąd? Właśnie do niego zmierzam. Mam też prośbę, czy rano mógłbyś mi przygotować jakieś suszone mięso i prowiant, na kilka kolejnych dni drogi? Bo nie planuje powrotu do Otig Bang. Idę raczej na północ. Tymczasem proszę - młodzieniec poszperał w sakiewce i podał karczmarzowi kilka monet - to powinno być wystarczające za kolację i nocleg. Mam nadzieję, że jutro przed wyruszeniem, będę mógł zjeść jeszcze śniadanie i zapić piwem. A teraz prowadź mnie do pokoju.
Mi Raaz odwrócił się jeszcze do mężczyzn z którymi spędził ostatnie godziny
- Mam nadzieję, że jutro zjemy wspólne śniadanie.
Gdy dotarł do pokoju rozebrał się i zaczął ćwiczyć. Najpierw serie ćwiczeń fizycznych. Pompki, przysiady. Później zaczął rytmicznie oddychając powtarzać sekwencje ciosów które poznał ucząc się u swojego poprzedniego mistrza. Po prawie godzinie wreszcie położył się do łóżka, kładąc się na boku, z lewą ręką pod głową, a prawą na rękojeści miecza, który był jedyną gwarancją przyjęcia na naukę przez mistrza oni.
Zasnął szybko. Wiedział, że obudzi się o brzasku, bo nie wypił wcale tak dużo piwa. |