Kociebor gapił się za oddalającą prędko kobyłą wielce strapiony.
-Helenka na zad na zad! - krzyczał ale konisko piekielny rozkaz pędziło wykonać i ostawiło go jeno jak palec samego.
I... Nie tak miało być! Nie tak! Kotowski poczuł jak znajoma dzika wściekłość wrze w nim jak czarna sadza. Odsunął się od natarczywego sługi wstając zwinnie, godność swoją z ziemi prędko zbierając.
-Głupie bydlę! A czart z tobą! - warknął do konia dając się złości porwać.
Spojrzał na Anzelma.
-Doigrałeś się... Ażem ostrzegał... Uciekaj bom przestał już być dobry. - Ryknął i głos mu się zmienił. Kociebor odchylił łeb do tyłu i wygiął ciało w łuk strasznie aż na nim szata jego pękła a potem skóra sama i czarna jak smoła z niej sierść wylazła.
Urósł on przy tym wielce i lico wydłużyło mu się przeokrutnie a ludzkie zęby wypadły kły besti obnażając.
Kotowski przeniósł na maleńkiego przy nim Anzela wilcze, żółte ślepia i wyrzęził ochrypłe przez krew i ślinę kapiącą mu z pyska.
-Znikaj starcze!- Ryknął i na czóbki wilczych łap wzniósł się węsząc w powietrzu co by zapach Helenki złowić i rychło jej śladem podążyć
Ostatnio edytowane przez Rot : 18-04-2021 o 20:24.