Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2021, 19:43   #131
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Tymczasem Imra prowadziła uciekinierów ku bezpiecznemu obszarowi. Dostrzegła co prawda żywiołaki błyskawic krążące w bezpiecznej odległości, ale… zapewne nauczone wcześniejszymi spotkaniami, trzymały się z dala od wojowniczki. I ta wkrótce zobaczyła
duergary czekające na nią na ich brzegu. Ściągając konia wylądowała prowadząc za sobą trzy z czterech sów. Spojrzała na duergary. Uśmiechnęła się krzywo.
- Ciągle z tym gburem? - zapytała wymownie patrząc na kapłana.
- Oczywiście… tak wypada.- odparł ironicznie acz subtelnie Khorsnak. - Wszak to wybraniec wielkiego Szarego Protektora.
Imra krytycznie spojrzała po duergarze.
- Ale tak to moglibyście być bardziej niezależni. Czy jak rozumiem mocno przywiązani jesteście do swojego planu? - zapytała szczerząc się wymownie.
- Bardziej do klanu… i każde z nas różnie.- odparła magiczka zerkając na Khorsnaka.
- Nie bardzo mamy gdzie się udać. Do portalu na Rigus droga długa i niebezpieczna. A Zakkara nie jest na tyle potężna, by móc nas przenosić do nieznanych miejsc. - wzruszył ramionami przywódca grupy. - Więc budujemy swoją pozycję i bogactwo w naszym klanie.
- I idzie nam jak po grudzie.- wtrącił cicho opancerzony wojownik.
- Niewątpliwie zdobycie receptury, pomoże.- dodał kapłan.
- A co receptury to jest mały problem.- wtrącił czarodziej zmieniając się w człowieka.
- Nie mów mi że jej nie znasz.- kapłan spojrzał metalicznym spojrzeniem na maga niemal gotując się z gniewu.
- Znam znam… żaden problem z tym akurat. Raczej nie uważam żeście na nią zasłużyli. Ale… jeśli pomożecie odeskortować moich podopiecznych i mnie do Rigus, to wtedy dam wam recepturę. Nie wcześniej.- zaczął mówić szybko Cadamus i wskazał na Imrę.- Ona i jej towarzysze mają wszak środek transportu, więc to tylko kwestia dni. A i razem będzie bezpieczniej, więc… trochę współpracy z waszej strony i cierpliwości i… dostaniecie co chcecie.
- Nie mogę przekroczyć portalu - przypomniał kapłan.
- Ale my możemy. Zresztą nie musimy wszyscy. Trzeba przekazać dobre wieści klanowi.- odparł Khorsnak.
- Jakiego portalu? - Imra się zainteresowała.
- Do Rigus… oczekujący…- zaczęła tłumaczyć Zakkara, acz kapłan się wtrącił precyzując.- … oranci! -
- Oranci tacy jak on nie mogą opuścić przynależnego im planu, chyba że bóstwo zezwoli - dodała magiczka.
Imra przyłożyła dłoń do policzka w parodii zatroskania kiedy patrzyła na kapłana. Poten wyostrzyła spojrzenie na pozostałych.
- Czyli jesteście do niego przykuci łańcuchami. Nieciekawy los. Skoro i tak nasz los się wiąże ze sobą moglibyśmy wam użyczyć naszego transportu, którego Cadamus już tak chętnie zaproponował - półelfka spojrzała z ukosa na maga. - Ale nie za darmo.
- To że będziemy razem z wami bronić maga i jego podopiecznych jest chyba odpowiednią zapłatą?- spytał retorycznie Khorsnak.
- Och nie, zapłata by była za podróż… ale za to, że nie zabierzemy tego gbura - Imra wskazała palcem na kapłana szczerząc się szeroko.
- On i tak nie może lecieć. - stwierdził rudobrody. - Zakkara go przeniesie w okolice naszych patroli.
Półelfka przeniosła spojrzenie na krasnoludkę.
- No tak, przecież zrobi wszystko co chcecie - mruknęła nie przerywając swojego spojrzenia. - Gdybyś jednak chciała zaznać więcej niezależności, to zapraszam na stałe. Mogę cię wesprzeć gdyby jakiś samiec próbował cię powstrzymać - Imra wystawiła do niej zachęcająco dłoń.
- Niewątpliwie wrócę z powrotem. - odparła Zakkara zerkając na dłoń wojowniczki niefunie. Niemniej podała swoją dłoń Imrze. - Acz… współpracuję z Khorsnakiem.
Rudobrody dodał.- Zostawmy te ustalenia na później. Na razie…
Na razie wracali… drogą powietrzną reszta awanturników z ostatnią sową. Drogą lądową, mechaniczny obrońca Cadamusa.
Kvaser wyglądał w stylu, który był dla niego typowy - gwałtownie, z impetem, robiąc dużo zamieszania i wzburzają tumany pyłu i błota. Zaśmiał się przy tym pokazując Imrze maskę.
Półelfka wywróciłą oczami i pokręciła głową. Westchnęła ciężko.
- Brawo.
Jej uwaga szybko wróciła do duergarki.
- Zastanów się - rzuciła i pochylając się i przyciągając dłoń w stronę swojej twarzy ciekawa reakcji Zakkary. Ta zaś była… enigmatyczna. Spojrzenie krasnoludzkiej magiczki było skupione, dłoni nie odciągnęła… zapewnie zaskoczona zachowanie wojowniczki. Nie próbowała jej wyrywać. Imra pocałowała tę dłoń i puściła dając kobiecie czas do namysłu. Krasnoludzica cofnęła ostrożnie tą dłoń z zakłopotaniem w spojrzeniu.
Wędrowiec wylądował zaraz po tym, jak na ziemi usiadła ostatnia sowa.
- Wszyscy cali?
- Nie do końca - odparł Harran, spoglądając na Kvasera. Automaton podążył za spojrzeniem, ale niziołek nie wydawał się przejmować poparzeniami na twarzy.
- Coś poważnego, czy tylko tatuaże będą nierówne?
- Do wesela się zagoi - niziołek powiedział z beztroskim uśmiechem - miejscami zakryje ślady po ostrzach… Ale przez jakiś czas będziecie oglądać moją gębę z bandażami, wielka strata - powiedział luźno.
- Dzieciom nic się nie stało, acz nadal są mocno wystraszone. Podobnie jak Miraka. To nie miejsce dla rzeźbiarek.- wtrącił się Sermonus. - Ponoć macie bezpieczny środek transportu. Myślę, że cywile powinni być tam od razu odprawieni.
- To nie miejsce dla nikogo - Powiedziała Vaala-żywiołak, lądując obok pozostałych, wciąż targając ze sobą kawał "złomu" jaki potrzebowali do naprawy statku.
- Taaa, ponoć mamy… - Spojrzała na dziadka wzruszając ramionami.
- To chyba najlepiej niewalczących tam od razu… przenieść?- zaproponował Cadamus.
- Nie moja decyzja - Odparła Vaala, po czym spojrzała na Niziołka - Wyleczę. I nie, nie będziesz łaził w bandażach...
- Skoro ten z mgły nie jest niebezpieczny - powiedział Harran - to moglibyśmy jeszcze pozwiedzać okolicę. Cadamus mógłby nam wskazać ciekawe miejsca. A wtedy lepiej by było, gdybyś był w pełni zdrowia.
- Możemy nawet teraz - Kvaser stwierdził - w sumie chyba teraz największym problemem są żywiołaki. Chyba, że znowu wystraszą się Imry - niziołek się zamyślił.
-To miejsce wydaje się bezpieczne, przynajmniej w tej chwili - stwierdził Wędrowiec - Wrócimy po balistę, może uda się zebrać coś jeszcze, a potem zabierzemy was na statek.
- Cóż… wskazać mogę, ale nic więcej. Nie stałem wysoko w hierarchii dziobania, do większości tajemnic nie miałem dostępu. Toteż nie znam zabezpieczeń, ni skarbów jakie tam mogą być. - wtrącił uprzejmie czarodziej, a Sermonus dodał.- Nie wiadomo też czy coś gorszego tam nie pozostało. Lub czy jakiejś paskudnej niespodzianki nie pozostawili najeźdźcy lub...czy coś nie przylezło. Teraz gdy nic nie chroni i nikt nie pilnuje portali w głębi sześcianu.
- Dla zysku warto zaryzykować. - wtrącił rudobrody krasnolud, dodając jednakże po chwili gdy zerkał na staloskórego kapłana.- Oczywiście po zabezpieczeniu tego co się zarobiło.
Imra chwilę myślała.
- Jeśli poczekacie, to zaprowadziłabym już tę gromadkę na statek i dołączyła do was.
- Nie ma powodu się rozdzielać - uznał automaton - Jeśli chcesz ich najpierw odprowadzić, zrobimy to razem, a potem wrócimy. Znaleziska mogą trochę poczekać.
- Ja pójdę z nimi… - zaoferowała się Zakkara.- Chcę zobaczyć ten okręt.
- Ja też powinienem go obejrzeć.- ocenił Khorsnak.
- My zostaniemy tutaj. Będziemy obserwować okolicę z bezpiecznej odległości.- ocenił kapłan zerkając na opancerzonego duergara. Ten pokiwał pospiesznie głową.
- Ktoś powinien pilnować nowych na sta-tek? - Powiedziała Vaala-żywiołak powietrza, słysząc o rozdzielaniu się, powrocie części na Destiny, a części chcącej się pchać ponownie do jaskini z mgłą. Następnie zbliżyła się do Kvasera, po czym nadal pod postacią żywiołaka "przykucnęła" przy nim, choć w rzeczywistości nadal unosiła się nad podłożem, będąc na obu kolanach.
- Pokaż no tą gębę… - Przez chwilę dziesięciometrowy żywiołak przypatrywał się ranom Niziołka na twarzy - Eee tam, ledwie zadrapania… - Stwierdziła w końcu Vaala, wymamrotała jednak kilka słów pod nosem, po czym powietrzna dłoń przesunęła się po twarzy małego wojownika.
- No i jak nowy - Dodała po chwili Druidka.
Niziołek podziękował Vaali gestem który druida już znała, a nawet był dość znajomy - widać pierwotne gesty w różnych światach mają niekiedy podobne korzenie - uderzając zamkniętą pięścią w swój mostek, pochylając przy tym głowę w szacunku.
Półelfka tymczasem zastanawiała się nad tym co druidka powiedziała. Cmoknęła z niezadowoleniem.
- To w takim razie odpuszczę sobie szabrowanie tym razem. Zostanę na statku.
- Więc… kiedy ruszamy? - dopytywał się miejscowy wojownik.- Należy oszczędzić dzieciom dalszego oglądania tego co się stało z ich domem.
- Teraz. Na statku zdecydujemy, czy i kto wraca dalej przeszukiwać osadę - stwierdził Wędrowiec, po czym ruszył w stronę miejsca, gdzie zostawili Destiny.
- Dobraa… to powiadomę resztę i ruszymy. - odparł mężczyzna i podążył powiadomić parę krasnoludzkich staruszków i rzeźbiarkę pilnujących brykającą dzieciarnię.

~

Wędrówka przez korytarz była bardzo długa, o wiele dłuższa niż za pierwszym razem. Dzieci się zatrwożyły i tuliły do swoich opiekunów spowalniając ich. A przez to spowalniając i resztę. Khorsnak się pieklił z tego powodu i marudził. W końcu wyszli na powierzchnię. Nad nimi unosił się Destiny orbitując niczym księżyc wokół sześcianu. A tuż obok wyjścia siedział olbrzymi sęp jedzący nieśpiesznie swoją zdobycz.

Choć był wielkości tura, to Vaala (jak i każdy znający się na naturze) wiedziała iż nie stanowi zagrożenia. Sępy wszak to tchórze i oportuniści. Nie zaatakują czegoś co może stawić opór.
Przyglądał się co prawda drużynie, ale raczej ciekaw czy przypadkiem nie są już umierający… w czym skutecznie przeszkadzała jemu Druidka-żywiołak, idąc tak, by zawsze być między nim, a resztą towarzystwa.
- Pilnować młodych - Rzuciła raz, krótko.
Wędrowiec po wyjściu na otwartą przestrzeń rozpostarł skrzydła, ignorując sępa, i wzniósł się, lecąc na pokład statku. Po wylądowaniu rozejrzał się, szukając wzrokiem Cromharga.
-Destiny, obniż pułap i otwórz wejście do ładowni. Do odwołania, reakcje głosowe na polecenia załogi przekazuj tylko załodze, pozostali obecni na statku nie mają ich słyszeć. Jesteś w stanie tak się komunikować?
- Ta opcja jest obecnie niedostępna.- stwierdził okręt wykonując polecenie i obniżając pułap. Powoli otworzył wejście do ładowni.
Automaton pokręcił głową niezadowolony.
- Osoby spoza załogi, które teraz zostaną wprowadzone na pokład, mają status gości. Dostęp jedynie do ładowni i kuchni oraz wejścia na pokład. Pozostałe pomieszczenia tylko za pozwoleniem załogi.
- Zgodnie z rozkazem kapitanie.- odparł Destiny powoli lądując na powierzchni sześcianu.
- Nieźle. - gwizdnął z uznaniem Khorsnak, a Cadamus zapytał z zaciekawieniem.- Jesteście marynarzami przemierzającymi niezmierzone przestrzenie flogistonu?
Kvaser uśmiechnął się półgębkiem.
- Aktualnie plany zewnętrzne - stwierdził rzeczowo nie wnikając w inne zawiłości.
- Acha.. to ciekawe.- stwierdził Cadamus, dwójka duergarów skinęła głowami mówiąc razem.- Bardzo ciekawe.
Niziołek zaśmiał się z reakcji tamtych. Oczywiście, trochę drapało mu to ego, lecz wiedział, że z plotek mogą być problemy. Jednakże na przekazanie zwyczajowego “morda w kubeł” będzie jeszcze czas podczas podróży.
- Destiny nie jest przystosowany do transportu większej ilości pasażerów - Wędrowiec zwrócił się do maga - Twoi ludzie będą musieli tymczasowo zająć ładownię. Może uda się dostosować jakieś inne pomieszczenie. Możecie swobodnie poruszać się po pokładzie, na własną odpowiedzialność. Póki pozostali się rozkładają, co możesz powiedzieć o innych budynkach osady? Czy tam da się znaleźć coś wartościowego, lub użytecznego?
- Ładowni?- odezwała się znienacka Miraka.- Nie macie czegoś bardziej odpowiedniego dla dzieci?
A Cadamus dodał.- Cóż… są inne pracownie, takie jak moja… to znaczy.. ta w której ja pracowałem. Są składy materiałowe i z żywnością… ale te chyba was nie interesują. Jeśli budynek jest otwarty to z pewnością został złupiony. Dalej jest bastion; to twierdza, siedziba władz, skarbiec, zbrojownia i strażnica portali w jednym. Niewiele mogę powiedzieć o jej zawartości, poza tym że tam kryły się skarby naszej osady. Niemniej nie dostąpiłem zaszczytu jej zwiedzania. Są tam golemy… albo były… bo przypuszczam, że bastion został zdobyty. Żelazne golemy. Sam niektóre robiłem.- zakończył z nutką dumy swoją wypowiedź.
-Czyli bastion, ale z dużym prawdopodobieństwem ogołocony. Wciąż może być wart sprawdzenia. Jak wygląda kwestia kontroli tych golemów? Konkretny przedmiot kontrolujący, słowa rozkazu, czy coś trudniejszego do przejęcia? - Wędrowiec wyraźnie priorytetyzował już kolejne cele w głowie.
- Kontrolę nad golemami mają przywódcy bastionu i samej osady. Detali nie znam, bo akurat tę część kończył główny mag naszej osady… jeden z przywódców imieniem Garven. Golemy w większości są standardowe, aczkolwiek kilka żelaznym golemów było nieco większych niż te zazwyczaj spotykane. Nie były moim dziełem niestety.- odparł smutno Cadamus.
- Czyli przejęcie golemów może być nieopłacalne - skwitował automaton, po czym zwrócił się do towarzyszy - Jeśli mamy tam wracać, proponuję sprawdzić bastion, a w drodze powrotnej zabrać ze sobą balistę. Jakieś pytania, uwagi, propozycje?
- Tak jak Vaala słusznie zaproponowała ktoś powinien zostać i ich pilnować. Mogę zostać i coś wymyślę jeśli idzie o ich ulokowanie. Przy okazji ochłonę - półelfka ostatnie dodała zakładając ręce na piersi.
- Dobrze - Wędrowiec kiwnął głową - Tobie nie powinni sprawiać problemów.
- Ja też zostanę.- odparł Cadamus i wzruszył ramionami.- I tak się nie nadam na nic.
- Ja pewnie będę potrzebny… bo nie zauważyłem wśród was włamywacza. A Zakkara przygotuje kącik tu dla nas. Skoro i tak część z nas musi lecieć z wami do Rigus. - stwierdził Khorsnak.
- Rozumiem, że dodajemy aneks do naszej umowy - Wędrowiec zerknął na Imrę - Transport do Rigus z naszej strony, za…?
- Za pomoc włamywacza, wojownika i kapłana w dalszej eksploracji bastionu. Chyba nie powiesz mi że wam się nie przyda? - wtrącił z przekąsem rudobrony duergar.
- Kapłan i wojownik niekoniecznie, włamywacz może. O ile będziemy go badać, i będzie to warte wysiłku.
- Chyba powinienem tutaj pilnować maski zanim wspólnie nie podejmiemy jakiejś decyzji i nie znajdziemy dobrego schowka - Kvaser powiedział wzruszając ramionami - wolałbym jej nie zgubić w twierdzy - splunął na ziemię jakby w geście odżegnywanie pecha.
- To ja też zostanę, i oprócz całej tej bandy, popilnuję i maski? - Powiedziała Vaala, wciąż pod postacią żywiołaka - Dużo ich, lepiej we dwóch pilnować - Machnęła ręką w kierunku wszystkich nowych.
- Jakoś sobie damy radę - powiedział Harran, nieco zaskoczony tym, że Vaala stała się nagle taką domatorką.
Automaton przesunął spojrzeniem po towarzyszach.
-Wyprawa we dwóch nie ma sensu, zbyt duże ryzyko. Mgła szybko nie zniknie, może jeszcze tu wrócimy. Vaalu, może w takim razie wrócisz ze mną tylko po balistę? W parę minut spokojnie przeniesiemy ją na Destiny i będziemy mogli ruszyć do Rigus.
- To lepiej już abym ja szedł - niziołek stwierdził szczerze - mogę dać maskę pod opiekę Vaali - zadeklarował zaznaczając, iż przed podjęciem decyzji traktuje opiekę nad artefaktem jako swój honor który nie może zostać powierzony każdemu.
- Decyduj się - rzucił zirytowany Wędrowiec - Zamiast co chwila zdanie zmieniać.
Niziołek zaśmiał się po prostu w twarz wędrowca widząc jego irytację, ale nie w sposób złośliwy, lecz raczej dobrotliwy, widząć słabostkę towarzysza i poczekał, godnie ze zwyczajem, na zdanie Vaali. Automaton tylko wzruszył ramionami, ignorując śmiech i obserwując towarzyszy.
Vaala prychnęła, i podobnie jak Wędrowiec, wzruszyła ramionami.
- Ktoś powinien zostać na sta-tek z Imra. Za dużo nowych. Nie ufam tym krasnalom. Nawet na chwilę - Powiedziała.
- Poza tym wyprawa nie jest we dwóch, ja i mych dwóch kamratów. To daje w sumie… pięciu. - policzył na grubych paluchach Khorsnak. - I nawet jeśli nie jesteśmy godni zaufania, to głupcami też nie jesteśmy… tam we mgle w naszym interesie będzie pomaganie sobie nawzajem.
- Lepsze ograniczone zaufanie, niż powrót na piechotę - powiedział Harran. - Dość
długa podróż...
A duergar zgodził się z nim skinięciem głowy i wypowiedzią.
- No właśnie...
 
Asderuki jest offline