- Skurwysyn... - wydusił cicho Zere'el, obserwując z powietrza płonący budynek. Tego się nie spodziewał... Herianin nie wyglądał na przyjemniaczka. Nie zdziwiłby się, gdyby odrobinę poturbował lub postraszył barmana, aby wycisnąć z niego pełnię informacji. Ale to? Puszczenie z dymem całej budy? Nobrazianin tego nie przewidział. Obserwowana scena stanowiła ponure przypomnienie, że wszedł w układ z niebezpiecznym i nieprzewidywalnym typem. Pomyśleć, że jeszcze dwa dni temu miał przed sobą wizję obiecującej kariery i arystokratycznych bali... A teraz? Czas działał na jego niekorzyść. Było kwestią dni lub godzin, nim zostanie ogłoszony renegatem bądź innym wyjętym spod prawa banitą. Odkąd powrócił na Nobraz, zdążył już wejść we współpracę z piratem, przekupić funkcjonariusza policji i napaść na magnacką rezydencję. Chciałby chociaż, żeby w minimalnym stopniu przybliżyło go to do odnalezienia Nertei. Było to jednak pobożne życzenie.
Skaner zapikał nagle, kierując gwardzistę w stronę posterunku.
- Nie wierzę... - mruknął oszołomiony mężczyzna. Otrząsnął się jednak bardzo szybko. Fioletowa aura otoczyła Zere'ela, który po kilku sekundach wystrzelił jak rakieta w kierunku komendy głównej.