Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2021, 05:56   #253
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Wieczór Wczesny; Nordland; Neues Emskrank; port; Pod “Pełnymi żaglami”; Pirora, Rose de la Vega, Benona, Ajnur

- Ponieważ cenisz czas swoich przyjaciół i nie chciałam dać im czekać - Pirora zgrabnie podsunęła pani kapitan szlachetny powód jej pośpiechu. Jak i zrobiła sobie z tego powodu z niej żart dalsza czescią wypowiedzi. - I dlatego też nie dasz się rozproszyć żadnym masażem lub inną niemoralną propozycją nie ważne jak bardzo kusząca by była. -

- Ach tak Nadia, spotkałam ją z moja kuzynką myślałam że to jej służka ale musiałam się pomylić bo nie wiedziałam jej na kolacji. Troszeczkę mnie ta wizyta zdziwiła zwłaszcza że łachudra weszła przez mi okno. Dasz wiarę?! Ulryk szaleje na dworze o jej akrobacje po oblodzonym dachu w głowie! - Pirora brzmiała jakby była jednocześnie oburzona i pod wrażeniem zachowania siostry kultystki. - No ale jak już weszła to przecież jej na mróz nie wyrzucę. Zwłaszcza że zrozumiałam że to pracownica Versany.

- Weszła przez okno? W nocy? To pewnie narobiła hałasu? Jej to się pewnie ludzie zlecieli jak tak szkło poszło w drobny mak. To jak to wyjaśniłyście? No ja ją bardzo lubię ale jakby mi się tak wbiła razem z oknem do pokoju to nie wiem czy bym była do niej spolegliwa. - Rose zamrugała oczami z niedowierzania słysząc o wyczynach niebieskowłosej kultystki. Aż pokręciła głową gdy widocznie to sobie wyobraziła jako prawie jawną napaść w środku nocy.

- A masaż i inne niemoralne propozycje no tak, są bardzo nie na miejscu. Ajnur mi zrobiła masaż stóp i łydek po wczorajszym balu. Naprawdę polecam. - de la Vega westchnęła jakby rozsądek podpowiadał jej, że Pirora ma rację z tymi powodami dla jakich już teraz siedzą tu na dole w komplecie do wyjścia ale sądząc z tonu głosu gdyby nagle miały wrócić na górę i oddać się tym niemoralnym propozycjom to chyba jakoś bardzo nieszczęśliwa z tego powodu by nie była.

- Miała szczęście że ja rozpoznałam i zazwyczaj udaje mi się zachowac zimna krew. Dziewczyny widząc że ja nie panikuje też postanowiły nie robić hałasu. Więc obeszło się bez skandali… poza hałasem jaki się później dzieje jak ci zmarznięta “koleżanka” przychodzi w poszukiwaniu kobiecego ciepła przy którym można się było ogrzać. - Pirora wytłumaczyła co się działo poprzedniej nocy. Nie oszczędzając szczegółów jakie to odgłosy wydobywały się z niewolnice Rosy kiedy Nadia wzięła je w obroty.

- Aaa, to takie rzeczy się u was działy! - de la Vega roześmiała się wesoło słysząc tą barwną i sugestywną relację. Zwłaszcza, że Beno przyszła w sukurs blondynce dopowiadając coś albo potwierdzając jej słowa. Najmniej udzielała się Ajnur, z oczywistych względów. Ale też miło się uśmiechała i gdy pewnie domyśliła się o czym akurat mowa to kiwała głową na znak zgody.

- No to co innego. No jakby przyszła w nocy do mnie szukając kobiecego ciepła chyba też bym nie miała serca pognać ją precz. - zgodziła się Estalijka słysząc jaką reakcję wśród trójki siedzącej obok nich dziewcząt wywołała nocna wizyta włamywaczki.

- A czy gdyby taka zmarznięta pani kapitan szukała którejś nocy kobiecego ciepła to mogłaby na ciebie liczyć? - zapytała filuternie zerkając na siedzącą obok blondynkę.

- Jeśli będę na miejscu oczywiście, w innym przypadku masz już piołunówkę. - Zapewniła o swej gotowości do czynnego rozgrzewania pani kapitan w dzień lub w nocy ale wskazała jej też alternatywę.

- Mam dziwne wrażenie, że potrafisz być bardziej rozgrzewająca niż piołunówka. Ale i za nią ci bardzo dziękuję piękna panno z Averlandu. - Rose uśmiechnęła się i uderzyła w nieco uroczysty ton. Ale sądząc po jej spojrzeniu bardziej sobie ceniła osobisty kontakt z panną van Dyke niż z nawet najlepszą butelką alkoholu.

- Chciałam ci znaleźć coś czego jeszcze nie piłaś ale okazało się to nie tak proste jak myślałam. - Przyznaję bez bicia blondynka.

--

- Och już myślałam, że zaproponujesz jakaś grę w karty ale tak bezczelne obgadywanie tutejszych bywalców też może być i można przerwać bez kończenia jak przyjdzie na nas czas. - Pirora przytaknęła. W odróżnieniu od jej towarzyszek tylko dwa z jej wyborów były to osoby o swego rodzaju ‘tradycyjnej’ definicji atrakcyjności. Szybko znudziło się to szlachciance i zaczęła wybierać całkowite przeciwieństwa słowa ‘atrakcyjny’ i udowadniać swoim biesiadniczką dlaczego powinny uznać taką osobę za atrakcyjną. Zwracając uwagę jakaś nieprzeciętna cechę urody, dopowiadając do jakiejś blizny zmyślona heroiczną historię, sugerując że luźne spodnie są po to by ukryć czyjeś abnormalnie duże przyrodzenie które przynosi kobiecie taką rozkosz że można z tego powodu umrzeć.
Lub że smutny wyraz jego oczu opowiada tragiczną historię miłosną, jak i że starszy mężczyzna na pewno w swoim życiu miał tyle doświadczenia, że umie szybko stać się dla niej atrakcyjny w sypialni.
Jak i umniejszając wybory jej towarzyszek i czepiając się szczegółów jakby była na targu.
Oczywiście w wszystko w imię dobrej zabawy.

Poza jednym wyborem wskazanym przez Beno, kiedy jej towarzyski spojrzały na nią wyczekująco już gotowe na jej “tyradę”, a ta za to tylko spojrzała na towarzyski i skłoniła się na tyle ile mogła.

- Chylę czoła, nic nie mam i uznaje wybór tego mężczyzny jako jednego z atrakcyjnych. - Powiedziała imitując posypywanie głowy popiołem. Te buchnęły śmiechem bo nie spodziewały się poddanej blondynki a sama Pirora zapatrzyła się na nieznajomego. - Z drugiej strony ciekawe kto to nie widziałam go wcześniej w karczmie.

- Mnie nie pytajcie. Ja tu dopiero od paru dni jestem. Nikogo tu nie znam. - Beno machnęła dłonią na znak, że to pytanie nie do niej a wiedzę o mieście ma pewnie podobną do panny z Averlandu albo może i mniejszą.

- A ja go chyba troszkę kojarzę… Chociaż nie jestem do końca pewna czy czegoś nie mylę… - estalijska pani kapitan zmrużyła oczy gdy widocznie przeszukiwała zasoby swojej pamięci. Zamilkła na chwilę a rudowłosa służąca nie przeszkadzała jej w tym namyśle.

- Nie jestem pewna… Ale to jest chyba szef piechoty morskiej… Z Czerwonego Legionu. Oni mają kontrakt z gildiami morskimi to na ich statkach jest jakiś ich kontyngent. On jest ich przedstawicielem w tym mieście. No chyba, że coś pokręciłam i to nie ten człowiek. - kapitan mówiła powoli i z zastanowieniem gdy próbowała skojarzyć twarz z wiadomościami. Ostatecznego wyniku chyba nie do końca była pewna. Jakby słyszała o tym jegomościu ale osobiście nie miała z nim do czynienia.

- Piechota Morska… - Powtórzyła Pirora w konsternacji. Dokończyła jeszcze z większym zagubieniem - ...którzy służą na statkach?

- No dobrze może to moja całkowita ignorancja jako kogoś z południa ale jak można mieć piechotę na statkach? Czy to nie powinna być jednostka ściśle powiązana z działaniami lądowymi? - Blondynka spojrzała się jeszcze parę razy na mężczyznę i na panią kapitan jakby decydowała czy zdoła zdusić swoja ciekawość i po prostu bezpośrednio nie podejść do mężczyzny i porostu nie zapytać.

- No to nie do końca tak z tą piechotą morską. - morska wilczyca westchnęła i upiła łyk ze swojego kufla zastanawiając się chyba jak to wyjaśnić laikowi.

- Piechota dlatego, że to ani artyleria ani kawaleria. Bo walczą pieszo. Jednocześnie to nie są marynarze co zajmują się statkiem i ładunkiem. Tylko są od tego aby walczyć. I jak walczą to przy abordażach. Albo jak się chce zająć czyjś statek albo obronić przed abordażem. No i czasem jak trzeba coś załatwić na lądzie to też biorą udział. Ale zwykle jednak trzymają się blisko statku, wybrzeża, portu i raczej nie działają samodzielnie w głębi lądu. Myślę, że po samym wyglądzie łatwo można by ich pomylić ze zwykłą piechotą. - kapitan opowiedziała pokrótce jak to jest z tymi oddziałami piechoty morskiej na statkach i spojrzała pytająco na Pirorę czy ta ma jeszcze jakieś pytania albo wątpliwości.

- Aaa więc to tak działa. - Pirora w miarę zrozumiała - Ale nazwę to mogli by zmienić na coś mniej mylącego się. O! zniknął. - kiedy blondynka jeszcze raz zerknęla w stronę mężczyzny tego już nie było, po rozszerzeniu się po karczmie stwierdziła że musiał wyjść albo przejść do innego pomieszczenia kiedy ta słuchała wyjaśnień.

---


Gra trwała jeszcze chwilę zanim Benona znalazła swojego przystojnego marynarza. I Pirora musiała przyznać że Benona miała dobry gust co do mężczyzn. Wskazany przez nią mężczyzna przy szynkwasie nawet malarkę mógłby porwać, zbałamucić i nie miałaby nic przeciwko.

- Nie tylko ty. - Pirora przytaknęła Rose wyobrażają już sobie rudą jak jest brana we wszystkich opisanych pozycjach i jeszcze paru nie wspomnianych.

~ Nic nie słyszał panikujecie bez powodu… po prostu, jak to się mówi Rose, zawitał do portu szukając “szczęścia” ~ blondynka starała się zachować spokój ale powiedziała to ostatnie ciszej, tak dla pewności. Grzecznie wysłuchała co porucznik miał do powiedzenia jak i obserwowała czujnie reakcję pani kapitan.

- Naprawde, jeszcze parę anegdot o tym balu i sama pójdę się zaciągnąć jako marynarz na jakiś statek. - Wtrąciła blondynka oczywiście jako żart. A potem postanowiła pomóc trochę pani kapitan i zrobić za ciekawską myszkę lądowa i wyciągnąć parę informacji od ich gościa. - Poruczniku Keller na którym statku pan pływa?

- Na “Princess Elisabeth”. Jestem nawigatorem droga pani. - Keller odparł składnie a od Rose doleciała fala ulgi, że blondynka nie zostawiła jej samej w tej kłopotliwej sytuacji. Jeszcze jak szedł do nich to Beno słysząc opinię panny z Averlandu syknęła cicho, że wobec tego podoba się on całej trójce. Ale dalej nie wypadało już szeptać ze sobą jak podszedł do stołu a potem zasiadł po jego drugiej stronie.

- O! “Princess Elisabeth”? To tam kapitanem jest Peter Herzog, zwany Złotym. Spotkałam go w Erengradzie i Margericie. - Etalijka ożywiła się gdy rozmowa tak zgrabnie wróciła na bardziej znajome tory.

- Tak, dokładnie ten sam. Chociaż ja chyba nie miałem przyjemności poznać pani kapitan. Na pewno bym zapamiętał. Ale ja zamustrowałem się dopiero na początku ostatniego sezonu. - zdradził Jonas wymieniając jak to było z jego karierą na statku na jakim tu przypłynął.

- Czyli jest pan nawigatorem o krótkim stażu czy wcześniej pływał pan na innych statkach? Przepraszam że tak wypytuje w odróżnieniu od Rose nie mam zielonego pojęcia o mankamentach marynistyki czy karier w tej dziedzinie. Tak naprawde dopiero tydzień temu pierwszy raz zobaczyłam prawdziwę morze. - Pirora po raz kolejny postanowiła wyciągać pewne informacje od przystojnego nawigatora, plus pokazać się jako istota ciekawa.

- O. To panienka jest z głębi lądu? - ta informacja wydawała się dziwić porucznika. W końcu byli przecież w portowym mieście, nad samym morzem, w środku zimy.

- Pirora pochodzi z Averlandu. - uprzejmie poinformowała go Rose wyjaśniając jak to możliwe, że ktoś tutaj nigdy nie widział morza nim tu przybył.

- O, Averland. Kraina słonecznych zbóż. Tak słyszałem. Ale nigdy tam nie byłem. - Keller skinął głową przyjmując takie wyjaśnienia. I powtórzył to co pewnie większość ludzi słyszała o ojczyźnie Pirory jeśli już o niej słyszała.

- A co do mnie to pływam już wiele lat. Po prostu na początku sezonu zamustrowałem się na “Princess Elisabeth” do Złotego. A można zapytać co pannę z głębi lądu skierowało tutaj? I to w środku zimy jak mniemam. - wrócił do pytania jakie zadała mu panna ze słonecznego Averlandu jak i sam zdawał się być nią zaciekawiony.

- Ach wybrałam się w mała podróż z ojcem, niestety jego interesy kazały mu wrócić do ojczyzny. Ciągnąc mnie ze sobą nie chciał całą drogę powrotną więc tylko wymusił przysięgę że go nie zrujnuje finansowo i nie narobię wstydu rodzinie. No i puścił mnie przodem czekam na wiadomość od niego albo na niego samego pewnie w okolicach późnej wiosny. A i Averland to nie tylko kraina zbóż mamy też wielkie ogrody sadów - Malarka przedstawiła skróconą wersję swojej historii i postanowiła dodać jeszcze jedna rzecz z której słynął Averland.

- Ah, to panienka jest tutaj całkiem sama? To musi być trudne dla kogoś nowego w tym mieście. I tak sama do końca zimy? To trochę jak i u mnie. Też utknęliśmy w porcie póki się zima nie skończy. - Jonas rozłożył ramiona na znak, że z pogodą żaden śmiertelnik nie wygra. Upił ze swojego klielicha a głos uderzył w troskliwy gdy tak martwił się o samotną, młodą pannę obcą w obcym mieście.

- Nie tylko ty mości panie tu utknęliście na całą zimę. - Rose szybko przejęła pałeczkę dialogu przypominając towarzystwu, że nie tylko jedna “Princess Elisabeth” zimowała w porcie. - Ale to rzeczywiście szkoda aby tutaj w tej krainie śniegu i lodu panna van Dyke spędzała czas samotnie. Dlatego jak tylko mogłam poznać tą cudowną kobietę staram się z nią spędzać tyle czasu ile to możliwe. - panna de la Vega na dowód tego troskliwie złapała za dłoń blondynki i równie troskliwie przyłożyła ją sobie na piersi by dać znać jak bardzo leży jej na tym sercu los siedzącej obok kobiety. A dłoń tej siedzącej obok kobiety przy okazji mogła przez materiał koszuli poczuć coś przyjemnie jędrnego pod spodem.

- I dlatego przyszłaś wczoraj sama na bal bez tej cudownej kobiety? - zapytał sprytnie brodacz z niewinnym uśmiechem. Chociaż w spojrzeniu znów pojawiły się nieco złośliwe ogniki wesołości.

- O matko Jonas! Opanuj się! - Rose westchnęła przesadnie głośno jakby mężczyzna walnął jakąś głupotę. - Przecież wiesz, że jak już się z kimś przychodzi na taki bal to wiadomo, że z oficjalnym albo aktualnym partnerem. A jakby to wyglądało jak kapitan de la Vega przyszła z taką ślicznotką u boku? - zapytała go raczej retorycznie jak nauczycielka jakiegoś ucznia co chlapnął coś jakby nie pojmował oczywistych i podstawowych rzeczy.

- Cóż nie już widzę kolejne różnice między północą a południem. - Zaśmiała się blondyneczka z wymiany zdań między mężczyzną a panią kapitan. - U nas Rose byłaby uznana za moją przyzwoitkę i patronkę zwłaszcza z uwagi, że ona ma już jakąś pozycję w danym towarzystwie a ja… no jestem taką trochę przybłęda jakby nie patrzeć.

- No i nie jestem do końca sama, mam swoja małą świtę a ludzie z północy jak się okazuje są przeciwieństwem panującej tutaj pogody i są bardzo ciepli i serdeczni zwłaszcza dla przyjezdnych. Niedawno okazało się też że mam tutaj daleką kuzynkę więc ta samotność jest mocno przesadzona. No i nie chce się chwalić ale bardzo łatwo zdobywa nowych przyjaciół. - Wyjaśniła Blondynka uśmiechając się uroczo do nawigatora choć nie nachalnie zwłaszcza, że jeszcze nie wyczuła czy pani kapitan nie chciałaby go całego dla siebie.

- Ale owszem nie wiem jak przeboleje ten brak balu. Chyba jak znajde sobie kamienicę na stałe sama coś zorganizuję. Pewnie nawet nie będe jej remontować przed żeby mi nie było żal butelek win rozbitych o ściany podczas toastów. - Powiedziała blondynka zastanawiając się czy uda jej się w ogóle znaleźć odpowiednie miejsce.

- Teraz od rana cały czas mi urządza te sceny ochów i achów, że ją nie zabrałam na ten bal wczoraj. No jak będzie jakiś następny widzę, że nie będę miała wyboru jak tylko pójść tam z tą kobietąu boku. - Rose pozwoliła sobie na ciężkie westchnienie jakby cały dzień Pirora dręczyła ją wyrzutami za to nie zabranie na wczorajszy bal. Zwracała się bezpośrednio do Jonasa jakby liczyła, że kolega z branży będzie skłonny przyznać jej rację i wesprzeć i w ogóle. Chociaż nutka rozbawienia w głosie świadczyła, że perspektywa takiej partnerki na balu jakoś nie była jej tak całkiem przykra jak mogłyby świadczyć jej słowa.

- Doprawdyż? To musiałby być bardzo fascynujący widok. - nawigator wydawał się raczej rozbawiony niż przejętym tym niby utyskiwaniem estalijskiej kapitan gdy pewnie próbował sobie wyobrazić jakby one obie mogły wyglądać na takim balu.

- Zapewne. Może mógłby kawaler Keller poratować damy w opresji? - Rose sprawnie wróciła na tory dyskusji i spojrzała proszaco na rozmówcę spojrzeniem damy w opresji.

- Moja piękna pani kapitan, sumienie by mi nie dało spokoju gdybym zostawił damy w opresji o ile tylko bym był im nieść pomoc moją skromną osobą. - zewpenił szlachetnie chociaż z rozsądkiem w głosie. I chyba zaciekawiony co też piękna kapitan wymyśliła tym razem.

- Zapewne. Otóż Pirora uwielbia tańczyć. Myślę, że gdyby kawaler raczył jej poświęcić taniec czy dwa to może chociaż taka namiastka by mogła jej wynagrodzić te wczorajsze straty moralne. - zaproponowała oficer wskazując wzrokiem na siedzącą obok blondynkę. Nawigatorowi brwi skoczyły do góry i spojrzał bystro w tą samą stronę.

- Doprawdy? No cóż, jeśli o to chodzi myślę, że mógłbym spróbować swoich skromnych umiejętności chociaż żaden ze mnie baletmistrz. Niemniej przydałaby się jakaś muzyka. Więc panie wybaczą na moment, że je zostawię. - Keller pokiwał swoja czarną głową i wydawał się całkiem skory do zrealizowania prośby pani kapitan. Spojrzał w stronę szynkwasu jakby sprawdzał co tam się dzieje po czym przeprosił panie przy stole i udał się w tamtą stronę całkiem energicznym krokiem.

- No i widzisz? Załatwiłam ci taniec z tym przystojniakiem. Mam nadzieję, że stanie na wysokości zadania i załatwi tą muzykę. - Rose skorzystała z okazji, że znów zostały same i pozwoliła sobie na komentarz pełen satysfakcji.

- Och a ja już myślałam że chcesz go dla siebie. - Pirora powiedziała za odchodzącym nawigatorem. - Ale dziękuje, kwestia czy zadbamy o to by Benona mogła spełnić jakąś ze swoich zachcianek czy może to kwestia dłuższego urabiana pana Kellera przy innej okazji.

- Ja z tymi zachciankami to z nim bardzo chętnie. Jestem skora do pełnej współpracy. Z paniami również oczywiście. - Benona wreszcie skorzystała z okazji aby coś powiedzieć od siebie. Bo jak pan oficer i wielkie panie rozmawiali ze sobą to zwykłej służącej nie wypadało się wtrącać gdy nie była pytana. A teraz jak się nadarzyła okazja to bardzo chętnie zgłosiła swoją dyspozycyjność.

- Nie dziwię ci się. Też bym go chciała dla siebie. Z góry i z dołu, z przodu i z tyłu. No ale nie będę egoistką i mogę się podzielić. No ale szczerze mówiąc nie wiem czy cztery na niego jednego to go nie spłoszy. Ale może chociaż uda się z nim dogadać jakoś na następny raz. Cholera… W ogóle go z wczoraj nie pamiętam. - Rose skinęła z wyrozumieniem głową na znak, że na niej kawaler Keller też zrobił należyte wrażenie i była zainteresowana poznaniem go bliżej. Ale jak zauważyła sytuacja miała pewne limity. Na razie widziały jak rozmawia z barmanem przy szynkwasie więc jeszcze do nich nie wracał.

- Może sama powinnaś z nim zatańczyć pamięć może Ci wróci? - podpuściła panią kapitan blondynka. - Choć masz rację że trzy to za dużo, może umówmy się z nim na kolacje? Zbałamuć i wykorzystaj z Beno ja się obejdę smakiem i poczekam aż wyjedziesz co by pocieszyć naszego marynarza.

- Nonsen! Nie gadaj takich głupot moja panno! - fuknęła na nią ciemnowłosa Estalijka udając złość na takie pomysły.

- On tu zaraz wróci i poprosi cię do tańca. Może później mnie jak będzie miał ochotę. A jak będziecie pląsać użyj swojego uroku aby go zaprosić na cokolwiek i gdziekolwiek jeszcze. Mam wrażenie, że nawet jak by go miała tylko jedna z nas to chyba z czasem byśmy się mogły nim podzielić. Panowie chętni na kobiece wdzięki raczej rzadko odmiawiają zabawie z dwoma, chętnymi ślicznotkami. A on mi coś na wstydliwego i nieśmiałego nie wygląda. - de la Vega przedstawiła przyjaciółce jak to widzi plan aby rozpracować i zachęcić kawalera Kellera do wspólnej zabawy. Ten chyba w międzyczasie coś ugrał z tą muzyką bo widać było jak tam ktoś nadchodzi z jakimiś skrzypcami i innymi instrumentami. Więc pewnie zaraz do nich wróci.

- Och nie, z tańca mam bezczelny zamiar skorzystać. Fakt wygląda na takiego co potrafi poprzeć swoje przechwałki czynami. Mam tylko nadzieje, że jego osoba nie sprawi że zapomnimy o naszej Versanie. - Pirora zachichotała i uśmiechnęła się szeroko w stronę nawigatora i grajka jacy podchodzili do stolika. Grajek zaczął grać a ona i Jonas szybko zagubili się w muzyce i wspólnym tańcu. Pirora wiedziała, że najlepiej dać się prowadzić w tańcu przez doświadczonego partnera. Mieli też czas na małe wymiany zdań.

- Pannie Keller czy miał pan szanse zatańczyć z nasza panią kapitan poprzedniego wieczoru? Słyszałam, że była dosyć mocno oblegana przez uczestników balu. - Zapytała Pirora kiedy obracali się w tańcu.

- O tak, to prawda. “Oblegana” to chyba właściwe słowo. - przyznał czarnowłosy nawigator który okazał się całkiem sprawnym tancerzem. Przyjemnie można było dać się prowadzić jego ramionom aż cała karczma zdawała się wirować przed oczami. Ale zawsze czekało na partnerkę solidne, pewne, męskie ramię gotowe ją pokierować dalej.

- I tak, miałem ten zaszczyt i przyjemność. Nawet jeśli dzisiaj pani kapitan tego może nie pamiętać. - przyznał z lekko żartobliwym uśmiechem.

- Słyszałam, że nikt tam za kołnierz nie wylewał. Choć muszę zapytać jako dobra przyjaciółka dbająca o panią kapitan jak ona dba o mnie. - blondynka zabrzmiała tajemniczo i poważnie ale uśmiech na jej ustach zdradzał Jonasowi że nie jest to poważna rozmowa a żartobliwa wymiana zdań - jakie są pana intencje wobec Rose?

- Przyznam droga pani, że nie wiem co mam odpowiedzieć aby nie skłamać a prawdy nie powiedzieć. - odparł Jonas czarując bezczelnym uśmiechem chociać ton miał nadal jak najbardziej dworny.

- Ocho, aż takie niecnie zamiary…- blondynka zawtorowala własnym dowcipnym tonem i nadzieją - ...dobrze że Rose umie o siebie zadbać i chyba nie pogardzi twoim towarzystwem, ale zmieńmy temat co by mości pan mi kłamać nie musiał.

- Jakoś nie widziałam pana przed dzisiejszym dniem w “Pełnych żaglach”, owszem nie jestem mieście tak długo, ale może kadra oficerska ma jakąś inna ulubioną tawerne w której się chowa przed resztą miasta? - Dopytała blondynka wykazując zainteresowanie miejscami gdzie można było “przypadkiem” natknąć się na kadrę oficerską.

- Nie ośmielę się wypowiadać za całą kadrę oficerską. Ja jednak zwykle gustuję w “Pełnym kuflu”. Więc jak wczoraj był tam bal to było mi to bardzo na rękę. - skinął głową nawigator płynnie wychodząc naprzeciw oczekiwaniom swojej partnerki. - A panienka to tutaj często bywa? Czy to tylko przypadek, że dziś tutaj ją zastałem? - zagaił o podobny temat blondynkę z jaką tańczył.

- Ach szczęśliwy przypadek ,że zastał nas pan przed wyruszeniem w dalsza drogę na umówione spotkania towarzyskie. - Powiedziała Pirora z uroczym uśmiechem. - Na razie tutaj mieszkam póki nie znajdę czegoś bardziej… własnego. Choć dosyć aktywnie ostatnio zaczęłam poznawać miasto, więc częściej mnie nie ma niż jestem. Choć Julius mój chłopiec do wszystkiego często jest by przyjmować wiadomości i mi przekazywać. Ogarnięty chłopak.

- Czyli panienka też tu mieszka? Dobrze wiedzieć. Tak na wszelki wypadek oczywiście. - odparł brodaty brunet trochę chyba zaskoczony tym odkryciem ale chyba nie było to dla niego przykre odkrycie.

- Narazie owszem, kto wie może jak się w końcu przeprowadzę i będzie pan dla miły nawet dostanie pan mój nowy adres. - Pirora postanowiła poflirtować z nawigatorem jeszcze trochę.

- Mam nadzieje, że mimo iż nie jestem panią kapitan to dane nam będzie jeszcze spędzić razem trochę czasu? Zwłaszcza skoro mimo braku statku również trzyma mnie tutaj zima. Chętnie uzupełnię swoją wiedzę na temat ludzi morza co by nie wyjść na ignorantkę z głębi lądu. - malarka zgrabnie otworzyła furtkę dla pana Kellera na przyszłe kontakty

- Wyborny pomysł madame. Może dałaby się panienka zaprosić na jakieś spotkanie aby to umówić? Może jutro rano? Będę w świątyni więc myślę, że po moglibyśmy udać się razem i gdzieś spokojnie porozmawiać. - zapytał tancerz patrząc na swoją partnerkę z delikatnym uśmiechem.

- Och! Doprawdy? No proszę też mam zamiar być jutro w świątyni. - Pirora zaśmiała się cicho. - Choć mam tylko czas do południa później niestety jestem już umówiona. Ale na spacer, o ile pogoda dopisze, znajdzie się czas być może wtedy umówimy się na kolejny dzień... lub wieczór. - Uśmiechnęła się przepraszająco jak zaczęła zdolnie insynuować możliwości ich kolejnych spotkań.

- Wyśmienicie. Przyjadę po panią jutro przed mszą. A na razie dziękuję za taniec, jest pani świetną tancerką i będę o tym świadczył wszem i wobec. - utwór się skończył i duet muzyków łapał chwilę przerwy. Zaś porucznik skłonił się po szarmancku partnerkę i uraczył ją komplementem na koniec tego tańca. Po czym oddał jej swoje ramię i poprowadził w stronę stołu jaki zajmowali wcześniej. Parę osób nawet zaklaskało za ten popis tańca więc i im pewnie musiał się on podobać. Wśród nich była Rose i jej dziewczęta.

Oczywiście Pirora na oklaski zachowała się jak gwiazda wieczoru i z uśmiechem skinęła głową w kierunku fanów. - W duetach jest się na tyle dobrym jak twój partner więc można powiedzieć że dobrze współgraliśmy ze sobą. - Odparła komplementem w stronę nawigatora.

- Ach Rose, no to jesteśmy z powrotem. Nie tęskniłas mam nadzieje za bardzo za nami. - Pirora zasiadła przy stole po jednej stronie pani kapitan zostawiając miejsce dla Kellera. Dała mu subtelnym skinieniem głowy znać żeby usiadł bliżej pani kapitan. A raczej zachęcić go by to zrobił. W końcu dla niej tutaj przyszedł Piroa była chwilowo przyjemna niespodzianką. Sięgnęła po swój kufelek i zwilżyła gardło

- Oczywiście, że tęskniłam. I byłam bardzo zazdrosna. - odparła wesoło kapitan trochę się drocząc. Tylko nie bardzo było wiadomo czy bardziej z Pirorą czy raczej z Kellerem.

- A czy pani kapitan zaszczyciłaby mnie przyjemnością tańca? - Keller zamiast usiąść tu czy gdzie indziej po odprowadzeniu partnerki poprosił o taniec panią kapitan.

- Nie mogłabym odmówić takiemu dżentelmenowi. - zaśmiała się wesoło Rose która widocznie podobnie jak Pirora też lubiła bawić się w ten sposób. Teraz oboje wrócili na deski karczmy a duet muzyków zaczął wygrywać skoczną melodię. Aż przyjemnie było popatrzeć na tą dwójkę świetnych tancerzy.

- I jak? Umówiłaś się z nim? Bo widziałyśmy jak rozmawiacie ale nie słyszałyśmy o czym. Też bym chciała z nim tak zatańczyć. I wiele innych rzeczy. Ale nie mamy na to teraz czasu. No ale na zwykłe służące to nawet nie raczy spojrzeć. - Beno pozwoliła sobie wrócić do tonu pewnej poufałości jaką dotąd pozwalała sobie w łóżku i mówiła do Pirory bardziej jak do koleżanki niż wielkiej pani. Ale mówiła raczej życzliwie i z wyczuwalną nutką zazdrości w głosie i spojrzeniu.


- A umówiłam się. - pochwaliła się blondynka - jutro przychodzi po mnie i idziemy do świątyni na obrządki. I nie martw się tą obojętnoscią, ludzie z pozycja nie mogą od tak flirtować z ładnymi dziewczętami z innych klas społecznych. Ale jeśli towarzyszyłabyś komuś jako “przyzwoitka” i trzeba by było by ci zamknąć usta… na przykład zabierając cię pod pierzynę to już inna sytuacja. - Pirora pocieszyła Benonę i zdradziła jej metodę jak sprytnie wykorzystać swoja niższą pozycję do osiągnięcia celu jaki chodził jej po głowie.

- Przyznasz chyba, że w towarzystwie oficera Kellera przyzwoitka jest niezbędna… może będę musiała cię poprosić byś mi za taką robiła. - blondynka szturchnełą rudą nóżka pod stołem by podkreślić ten poł żart. Kątem jej oka zauważyła ruch przy wyjściu z tawerny. Po spojżeniu w tamta strone spostrzegła znajome twarze.

- Ocho koniec tańcowania. - Skazała dziewczyna na madame von Drasem i pomachałą swojej ‘kuzynce’ na przywitanie.

- Podoba mi się taka metoda zamykania ust pod pierzyną! A jak z panią, panią kapitan albo panem Kellerem to już w ogóle! I jej bardzo bym się ucieszyła jakbym mogła panience towarzyszyć jutro w świątyni albo potem. - Beno pomysł przypadł do gustu nawet jeśli to miał być tylko żart. Ucieszyła się i ożywiła. Pokiwała głową na znak zgody, że wymogi dobrego wychowania zmuszają nawet oficerów i szlachtę do pewnych ograniczeń na przykład ograniczenia się w flirtowaniu z kim popadnie. To nie była żadna nowość, wszędzie tak było. I na tych wesołych rozmowach zeszło im aż oboje oficerów marynarki skończyło swoje tańce i weseli, z radosnymi uśmiechami i zaróżowionymi policzkami wrócili do stołu. Rose sprytnie przełożyła swój pas z bronią na kolana Pirory aby po swojej prawicy zrobić miejsce dla ich tancerza.

- Cudowny taniec, ośmieliłbym się prosić o możliwość kolejnego razu. Przykro mi, że panie są już umówione na wieczór. - Keller pozwolił sobie na komentarz gdy zasiedli do stołu i zwilżyli gardła zawartością kielichów.

- No niestety, już jesteśmy umówione. Ale jak myślisz Piroro na kiedy mogłybyśmy się umówić z kawalerem Kellerem? - Rose spojrzała na siedzącą obok blondynkę i popatrzyła na nią z wesołym uśmiechem.

Ja z oficerem jestem już umówiona jutro na spacer do i po światyni. - Powiedziała przechwalkowo Pirora ale zaraz dodała - Ale w Wallentag nie mam jeszcze zajętego wieczoru. Ale ty umawiaj się szybko bo Versana do nas idzie.
 
Obca jest offline