Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2021, 20:24   #255
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Fale miarowo uderzały z zewnątrz o burty starej krypy. Na dłuższą metę dźwięk ten mógłby nawet uśpić swoją powtarzalnością i tonem. W aktualnej chwili nadawał jednak ich obradom specyficzny nastrój.

- Z pozostałych spraw. To wspieram chłopców w ich działaniach. - zmierzała ku końcowi raportu jaki co tydzień składała Szefowi - Od odkupienia spaczenia, przez poszukiwanie Sondre czy tajemniczego i niebezpiecznego amatora samotnych kurtyzan, na dogrywaniu wspólnych interesów z Rosą de la Vega kończąc. Swoją drogą oni nie pozostają mi dłużni i też służą pomocą. - dodała chwaląc kolegów ze zboru - Wykazują inicjatywę zarówno w poszukiwaniu kompanów Normy jak i badaniu kanałów pod kątem ucieczki nimi z kazamatów. - wspomniała o wszystkich płaszczyznach na jakich przyszło jej współpracować z pozostałymi kultystami. W trakcie rozmowy ze Starszym Versana była szczera i nie starała się nic zataić. Był jej bliższy niż ojciec, którego nigdy nie przyszło jej poznać. Dbał o nią lepiej niż matka, która widziała ostatnio kilkanaście lat temu. Nie miała więc najmniejszych powodów by go okłamywać.

- Dobrze, dobrze moje dziecko. Tak właśnie trzeba. Mało nas jest i jesteśmy otoczeni przez potężnych wrogów którzy zgnietliby nas jak pluskwę gdyby tylko dowiedzieli się o naszej prawdziwej naturze. - pochwalił rzeczywiście jak ojciec swoje dziecko gdy dało mu powód do dumy i radości. - Niemniej najważniejsza jest sprawa kazamat. Nie zapominajmy o tym ani na chwilę. Reszta powinna zejść na dalszy plan. Miejmy na uwadzę, że sama akcja uwolnienia i przygotowania do niej też zajmą pewnie jeszcze trochę czasu. A tu już miesiąc nam upłynął nim daliśmy radę umieścić kogoś z nas w środku. A z każdym tygodniem zbliża się czas festynu a nasi wrogowie z pewnością zechcą uświetnić to święto kaźnią tej nietuzinkowej kobiety. - trochę chyba dla przypomnienia powtórzył dlaczego to kazamaty uważa za sprawę najważniejszą. Jakby się obawiał, że natłok innych spraw mógłby Versanie przyćmić ten widok.

- Ale naprawdę dobra robota z tymi “Rybami” i załatwieniem pracy Łasicy w kazamatach. Mam nadzieję, że teraz sprawy nabiorą tempa. - powiedział z uznaniem w głosie dla tego osiągnięcia obu swoich córek w tej najważniejszej sprawie.

- A jak w świetle naszego zadania ma się sprawa tej nowej. - zapytała nie wiedząc czy może już korzystać z jej umiejętności i zamiłowań - Czy mogę wdrażać ją w szczegóły? Nie ukrywam, że ktoś taki jak ona mógłby zdać się przydatny. - ręce splotła z tyłu podobnie jak uczynił to Szef - Czy czekać na sygnał od ciebie Mistrzu?

- Na razie oszczędź jej sprawy zboru. Ja prawdopodobnie spotkam się z nią w najbliższym czasie i porozmawiam z nią sobie. Jestem niezmiernie ciekaw tej kuzynki z dalekiego południa. - powiedział z zastanowieniem ale brzmiało jakby już miał całkiem sprecyzowane plany co postąpić dalej z Pirorą.

- Jeżeli jednak chodzi o sprawy nie związane bezpośrednio ze zborem to dostaje od ciebie wolną rękę? - na jej ustach pojawił się delikatny uśmieszek - Myślę, że znalazłoby się dla niej coś odpowiedniego do roboty. - zachichotała - Swojego rodzaju inicjacja? Wkupienie? Miło by było aby również zdecydowała się na taki tatuaż jaki posiadam ja, Łasica i Brena. - położyła delikatnie dłoń na podbrzuszu masując następnie to miejsce - A właśnie. Co z moją dobrze zapowiadającą się uczennicą? - zapytała chcąc wiedzieć jak daleko od możliwości wdrożenia rudzinki się znajdują - Jutro puszczam ją samą u boku Łasicy. Powoli też zaczynam zlecać jej samodzielne zadania. Jak na przykład pilnowanie niewolnic w trakcie “pracy”.

- Ah tak, ta twoja rudzinka. - maska pokiwała się w górę i w dół na znak, że rozmówca wie o kogo chodzi. Zatrzymał się twarzą do starej burty i wpatrywał w nią jakby widział coś poza nią. Ale pewnie zastanawiał się nad tą kwestią.

- No ale ty ją znasz najlepiej. Jak uważasz? Jest już gotowa aby tutaj przyjść i celebrować z nami te spotkania? Poza tym gdzie byś ją wolała? Tutaj czy już w tej nowej komórce? - Starszy jak się w końcu odezwał to znów zamiast dać prostej odpowiedzi zadał własne pytanie swojej uczennicy.

Versana wyraźnie musiała się zastanowić. Do tej pory jeżeli dyskutowała ze Starszym o Brenie to w kontekście dołączenia jej do ogółu. Aktualna propozycja wydawała się jednak równie jak nie bardziej interesująca.

- Prawdę powiedziawszy to myślę iż nowa komórka byłaby dla niej odpowiedniejsza. - przyznała po chwili - Zna już część przyszłych sióstr i czuje się w ich gronie dość swobodnie. - przedstawiłą jak się sprawy mają dając kolejny krok - Nie chciałby jej Starszy jednak zobaczyć? Myślałam iż warto by było aby nowa owieczka poznała pasterza. Chciałabym też aby Brena dostąpiła możliwości choć przez moment zasmakowania czy chociaż ujrzenia skrawka potęgi Pana Rozkoszy aby poczuła jego czuły dotyk i słodki zapach. Wszak wiąże z nią duże nadzieje. - spoglądałą pytająco na Nauczyciela.

- Jak to by miała być nowa owieczka w naszej barwnej trzódce to owszem, chciałbym ją poznać. Więc przyprowadź ją w następny Festag. Jeszcze na następnym zborze powiem ci gdzie ale pewnie w tej kryjówce przygotowanej dla Wilczycy. Nie jest daleko stąd i jak słyszałem już w niej była. Tylko ją przygotuj, że to spotkanie ze mną bo jak zobaczy obcą postać w masce może się zaniepokoić albo i przestraszyć. - poradził Starszy który chyba był gotów zdać się na ekspertyzę Versany w sprawie charakteru jej służącej.

- Hmmm… - zadumała zmierzając u boku Mędrca ku burcie “Adele” - Wymyślić więc jakąś bajeczkę na twój temat? - starała się doradzić mentora - Czy po prostu wyjaśnić jej, ze jesteś kimś wielkim, kto pozwoli osiągnąć nam chwałę, bogactwo i pozycję? - dalej pytałą spoglądając na Szefa - Przyprowadzić ją trzeźwą czy raczej pod wpływem?

- Trzeźwą. Musi być świadoma całej rozmowy. A powiedz ją co uznasz za stosowne. Ciężko mi doradzić postępowanie wobec kogoś kogo nigdy nie spotkałem. Zwłaszcza komuś kto zna tego kogoś od dawna. - lider zboru doprecyzował jakie ma życzenia względem spotkania z Breną. Na koniec chyba się uśmiechnął sądząc po zmianie barwy głosu dochodzącego zza maski.

- Wraz z Łasicą przygotujemy więc ją do tego spotkania. - odparła prężąc klatkę piersiową - Jestem pewna, że zauroczysz Brenę swoją osobowością jak nas wszystkich i że zapragnie być twoim dzieckiem jak i my. - dodała - Myślałam jednak poddać ją wcześniej działaniu pewnych grzybków. Tak aby wizję jeszcze bardziej ją zachęciły i wyostrzył jej apetyt. - opowiedziała następnie o tym co Sebastian powiedział jej na temat grzybków skrojonych Hubertowi. Niejako liczyła też na to iż Mistrz wykaże chęć połączenia się z rudzinką w tych wizjach. Nie wspominała jednak o tym. Czekała tylko na reakcję Szefa.

- Nie wiem co to za grzyby. Dostarcz mi ich próbkę w najbliższym czasie. Bez tego trudno orzec jakie mają właściwości. Albo nawet Strupasowi czy Sebastianowi. Jak to coś pospolitego to też powinni móc to zidentyfikować. - zamaskowany mężczyzna wydawał się nieco zaskoczony informacją o jakichś grzybkach zdobytych na Grubsonie. Więc tak po samym słowie nie odważył się zgadywać co to może być.

- Natomiast twoja służka ma być trzeźwa i świadoma swoich słów i sytuacji. Bez tego osoba jest nie wiarygodna. I przesłuchanie traci sens. - powtórzył z całą pewnością w jakim stanie powinna być pokojówka Versany gdyby miała się za tydzień zjawić na rozmowie ze Starszym.

- Sebastian już przyjrzał się tym kapelusznikom z bliska. - odparła wskazując iż podjęła pewne kroki w celu identyfikacji blaszaków - Z jego słów wynikało, że to suszone kawałki muchomora. Wspominał też, że często stosowane są przez wszelakiego rodzaju szamanów by wprowadzać ludzi w trans by ci mogli rozmawiać z “duchami”. - powtórzyła objaśnienia wyznawcy Władcy Much. Jej wiedza w tym temacie była znikoma. Dlatego opierała się na doświadczeniu kolegów, posiadających lepsze kompetencje w danej dziedzinie od niej.

- Zaś co do Breny. To zjawi się przed twoim obliczem świeża niczym poranna bryza. - uśmiechnęła się delikatnie kiwając do tego lekko czarną czupryną.

- Wobec tego lepiej obejdźmy się bez podawania jej tych muchomorów. - skinął głową Starszy przyjmując takie wiadomości ale zasadniczo nie zmieniały one sensu tego co mówił o spotkaniu z pokojówką Versany.

Ver przyjęła do wiadomości rady Szefa kiwając głową w zadumie. Zbierała w sobie nieco odwagi aby zrewanżować się zamaskowanemu mężczyźnie serią pytań.

- Za pozwoleniem. - grzecznym tonem niemalże tak samo dostojnym jak w trakcie wizytowań na salonach zwróciła się do spacerującego obok zamaskowanego mężczyzny - Czy i ja mogę mieć kilka pytań do ciebie Mistrzu? - patrzyła cierpliwie w kierunku milczącego kapłana. Zaś gdy ten przyzwolił na to krótkim kiwnięciem głowy przeszła do formułowania w słowa zagwostek, które ją trapiły.

- Co Starszy sądzi o Bydlaku? - na pierwszy front wysunął się temat pupila - Myślałam o tym aby go wytresować. Jeden z chłopców Cichego mimo jawnej niechęci do pobłogosławionych przez bogów stworzeń wyraził zgodę. - nakreśliła co w tej kwestii udało się jej załatwić - Psina tu może zmarnieć a szkoda nie wykorzystać jego potencjału. - wskazała swoje spojrzenie na tą sprawę.

- A Bydlak. Tak, tak, myślałem o nim ostatnio. - Starszy energicznie pokiwał głową jakby córka zagaiła o temat jaki i tak zamierzał z nią poruszyć. - Będzie nam potrzebna nowa kryjówka. Już rozmawiałem o tym z Vasilijem. Wydaje mi się odpowiednią osobą do takiej roboty. Ufam, że jego doświadczenie przemytnika może okazać się nieodzowne. Tam zapewne umieścimy naszego drogiego gościa jakiego uwolnimy z kazamat. No ale też potrzebny byłby strażnik. I myślę, że twój pies świetnie by się mógł nadać do tej roli. A jednocześnie odpadłby kłopot gdzie go trzymać a i służyłby nam wszystkim. - zdradził jaką rolę przewidział w swoim planie dla czworonoga który jak dotąd mieszkał pare grodzi dalej.

- A swoją drogą myśle, że ty i może Łasica, też powinnyście się rozejrzeć za jakimś bezpiecznym lokum. Zwłaszcza dla waszej nowej działalności. Co prawda jak mówisz, ten teatr wydaje się odpowiedni ale nie wiem czy będziemy tam mieli odpowiednią dozę kontroli. Przydałoby się wam jakieś bezpieczne miejsce gdzie będzie można się spotkać choćby na takie małe, kameralne spotkania jak tutaj dzisiaj. - jeden temat niejako sprowokował kolejny, całkiem pokrewny. Na koniec mistrz wskazał z uśmiechem na tą łądownię w jakiej rozmawiali i pewnie resztę statku. Te służyły im jak dotąd niezawodnie odkąd Versana trafiła tu po raz pierwszy dobre pół roku temu. Ale jednak nie bardzo było co liczyć, że uda się tu pomieścić nową grupę zwłaszcza jak w zamierzeniach Starszego obie poza Łasica i Versaną miały się nie znać nawzajem.

- Dobrze. Rozejrzymy się nie prosząc nikogo o pomoc. - odparła zapewniając Starszego o dyskrecji całego przedsięwzięcia - Szkoda tylko, że pomysł ze statkiem jest już zaklepany. - pozwoliła sobie na mały żarcik. Chociaż tak naprawdę miała na myśli “Tygrysicę” Rosy podczas jej nieobecności. - Nowa szuka jakiegoś lokum dla siebie. Myślisz Mistrzu, że to byłoby odpowiednie miejsce?

- A niech szuka. Musi przecież gdzieś mieszkać. Mieszkanie w karczmie ma swoje zalety ale na dłuższą metę jest jednak i męczące i kosztowne. - powiedział ochoczo nic nie mając przeciwko aby panna z Averlandu próbowała znaleźć swój własny kąt w tym zasypanym śniegiem mieście.

- Pytanie czy jak już znajdzie to czy to miejsce można by zaadaptować pod centrum nowopowstającej komórki? - dopytała - Pytanie jednak co z jej służbą i co ty o tym sądzisz Ojcze?

- To już niestety będziecie musiały ocenić same. Trudno powiedzieć kiedy i co ona znajdzie za lokum. W jakiej okolicy i tak dalej. No i jak wy byście się tam czuły. - maska pokręciła się na boki na znak, że to zbyt zawieszony w powietrzu temat aby coś wyrokować w tej sprawie.

- Natomiast to z jej służbą rzeczywiście brzmi dziwnie. Będe musiał z nią o tym porozmawiać. Na razie niech dziewczyna szuka czegoś dla siebie akurat wolnych budynków u nas jest mnóstwo. Na pewno coś znajdzie, pytanie kiedy i co. Niemniej jeśli to ma być miejsce także nieoficjalnych spotkań o jakich lepiej aby się nie dowiedzieli sąsiedzi i reszta ulicy to dobrze aby zapewniało odpowiedni poziom dyskrecji. Czasem wystarczy zasunąć kotary i zamknąć okiennice no a czasem nie. Myślę, że ty z twoim doświadczeniem, jeszcze przy wsparciu Łasicy, chyba powinnyście najlepiej ocenić walory danego budynku pod tym względem. - w głosie zamaskowanego pojawił się ciepły uśmiech gdy widocznie liczył, że spryt i doświadczenie jego podopiecznych powinny wystarczyć w tej materii niż jakieś jego osobiste wytyczne.

- Nie zawiedziemy cię. - zapewniła odbierając słowa Starszego niczym rozkaz wydany żołnierzom na służbie - Zaś co do Pirory. To jakie są twoje dalsze dyspozycje względem jej i mnie? Przekazać jakąś informację? Mogę ją wdrożyć w któreś prowadzone przeze mnie zadanie? - z jednej strony chciała wiedzieć na co może sobie pozwolić a na co nie zaś z drugiej nie chciała wracać do “kuzyneczki” z pustymi rękoma - Naturalnie mam tu na myśli sprawy w trakcie, których jej drogi nie skrzyżują się ze ścieżkami pozostałych członków naszej rodziny.

- Nic jej nie mów o sprawach naszego zboru. Zostawię to dla siebie a mam z nią się wkrótce spotkać. Wtedy zdecyduję co z nią dalej począć. A na razie o innych sprawach możesz się z nią kontaktować wedle uznania. - Starszy nie widział nic przeciwko temu by Versana spotykała się z nową koleżanką ale skoro widocznie sam miał się zamiar spotkać z nią prędzej niż później to o sprawach kultu wolał zatrzymać decyzję dla siebie.

- Tak więc jej powiem. - odparła - Musi wykazać się cierpliwością. Byłabym jednak wdzięczna za informację zwrotną po twoim spotkaniu Mistrzu z tą ślicznotką. - dodała - Chciałabym po prostu wiedzieć na co się szykować względem jej osoby. Jako jej przyszła przełożona powinnam chyba wiedzieć co jej zalecasz a co odradzasz aby nasze decyzje nie były sprzeczne lub dwuznaczne.

- Dowiesz się wszystkiego co trzeba w swoim czasie. - odparł mentor filozoficznym tonem nie rozwijając za bardzo tematu.

Ver równie filozoficznie odparła tylko głową zachowując swoje przemyślenia dla siebie i zgrabnie przeszła do kolejnego tematu, który chciała poruszyć przy okazji tych cotygodniowych pogadanek sam na sam z ich Przywódcą.

- Przy okazji ostatniego zboru rozmawialiśmy na temat tej magicznej mikstury pozwalającej łączyć się we śnie oraz afrodyzjaku, który udało mi się skraść Hubertowi. - przeszła do kolejnego tematu - Mam nadzieję iż Kurt przekazał go Mistrzowi? - spojrzała pytająco na przełożonego - Nie wspominał mi jednak nic na temat ów eliksiru. Czy to znaczy, że muszę uzbroić się w cierpliwość? - chciała chociaż wiedzieć na jakim etapie stanęła sprawa tej nad wyraz przydatnej substancji.

- Owszem. Pojawiły się pewne, nieprzewidziane okoliczności przy zdobyciu tego sennego pomostu. Więc niestety na razie musisz uzbroić się w cierpliwość. - przyznał mistrz i pokrzepiająco poklepał Versanę po ramieniu aby pomóc jej przyjąć taką decyzję. Natomiast szybko zaczął omawiać drugi specyfik.

- A to co zostawiłaś jest bardzo ale to bardzo interesujące. Myślę, że “afrodyzjak” to bardzo odpowiednia nazwa. - zaśmiał się cicho jakby ujrzał w tym stwierdzeniu coś bardzo zabawnego.

- To bardzo silna substancja. Jeśli to jest to o czym myślę to może to być dar od samego Księcia Rozkoszy. Jego dar jaki ma pomóc upiększyć ten ziemski padół. Zwykle wydzielają go gruczoły pobłogosławionych przez niego stworzeń. Ma bardzo silne działanie. Pomaga łamać bariery i opory moralności. Chociaż ktoś o odpowiednio silnym charakterze mógłby jednak oprzeć się jego działaniu. Podobnie zresztą jak w niesprzyjających okolicznościach jak jest jakiś harmider czy gonitwa no raczej cudów nie ma co oczekiwać. Ale w sprzyjających okolicznościach, w jakiejś alkowie, jak jest miło i przyjemnie, bezpiecznie to może pomóc przełamać opory drugiej strony. - powiedział z wyraźną pasją opowiadajac o tym specyfiku jaki ostatnio zostawiła tutaj Versana. Wydawał się nim zafascynowany jak koneser sztuki jakimś ciekawym dziełem czy smakosz rzadką potrawą.

- Ułatwić więc to może nawiązywanie wielu kontaktów. - stwierdziłą słuchając rozważań Przełożonego - A czy może on służyć do tworzenia czegoś potężniejszego? - nie znałą się ani na alchemi ani na magi. Postanowiła więc poradzić się autorytetu w tym temacie.

- Na przykład czego moje dziecko? Możesz rozwinąć swoją myśl? - starszy zachęcił ją słowami aby powiedziała coś więcej bo na razie chyba nie bardzo wiedział jak potraktować jej słowa.

- Jakiś eliksir, zaklęcie bądź rytuał? - rzeczy rzadki i trudne w zdobyci często były składnikiem czegoś większego i potężniejszego.

- Nie sądzę. Chyba nie do końca zdajesz sobię sprawę z czym mamy do czynienia. To już samo w sobie jest właśnie takim wyjątkowym produktem. Ze zwykłych zwierząt czy roślin nie zrobi się takiego specyfiku. - pokręcił głową na znak, że to nie do końca tak działa jak to sugerowała podopieczna.

Brak jej wiedzy z dziedziny alchemii był oczywisty. Była jednak kupcem dzieł sztuki a nie alchemikiem czy chociaż cyrulikiem jak Sebastian.

- Rozumiem. - odparła - Postaram się więc tego nie zmarnować. Jak starszy pozwoli to mam jeszcze pytanie apropos kilku magicznych stworzeń. - wyjaśniła - Pierwsze to to, które kryje się pod miastem. W kanałach. To o które sprzeczał się Czarny i Hubert. Drugie zaś przywędrowało ponoć do miasta wraz z ładunkiem spaczenia w trakcie, którego nabywania jesteśmy. - wyjaśniła, które istoty krążą po jej myślach - Czy Starszy wyczuwa ich obecność tutaj? Jest w stanie stwierdzić co to lub gdzie dokładnie się kryję? - dopytała - Nie ukrywam swojego zafascynowania takimi okazami i możliwością wykorzystania dla dobra naszej rodzinki.

- To tak nie działa moje dziecko. - odparł dobrodusznie lider zboru uśmiechając się dobrotliwie. - Ja posiadam pewne możliwości ale raczej mogę ich użyć z kimś kto ma podobne możliwości. Natomiast na inne istoty nie mam wpływu. Te raczej trzeba odnaleźć bardziej standardowymi metodami. A o jakich stworzeniach mówisz? - pokręcił głową na znak, że on też ma swoje ograniczenia. Ale temat zdawał się wzbudzać jego zainteresowanie.

Versana powtórzyła więc to co mówiła Kurtowi przy okazji ostatniej wizyty na“ Adele”

- Hmm… Niewiele tego. To może być wszystko od trolla po zmutowanego psa. - pokręcił głową zamaskowany mężczyzna dając bardzo zbliżoną odpowiedź jak niedawno Kurt w tym temacie. - Po prostu trzeba by zdobyć więcej informacji bardziej standardowymi metodami bo w tej chwili to mogło być cokolwiek. - powiedział dając znać, że chociaż ma rozległą wiedzę na różne tematu to opis jest zbyt skromny by dywagować co to mogłoby być.

- A czy jesteś w posiadaniu literatury związanej z takimi stworzeniami? - książka mogłaby być dość przydatna szczególnie biorąc pod uwagę wcześniejsze zapewnienia Versany względem Czarnego.

- Literatury? - mistrz zawiesił głos i znów przeszedł w milczeniu kilka kroków z dłońmi złożonymi na plecach. Zatrzymał się przed burtą kogi i stał tak przez chwilę zamiast zawrócić w drogę powrotną.

- Tak, chyba mamy na stanie pewną pozycję. Aczkolwiek to jest bardzo niebezpieczna pozycja. Jakby kogoś z nią złapano miałby bardzo wielkie kłopoty. A jednocześnie to jest sporo do czytania więc raczej nie na wieczór czy dwa do poduszki. Czy masz bezpieczne miejsce na czytanie i przetrzymywanie takiej lektury? Takiej za jakiej posiadanie można wylądować w kazamatach albo na przesłuchaniu u łowców czarownic? - maska spojrzała się wprost na stojącą obok kobietę. I poważny ton Starszego sugerował, że lepiej aby poważnie przemyślała swoją odpowiedź bo to chodzi o poważne sprawy.

- Pomyślałam, że skoro jest to na stanie to mogłabym tutaj oddawać się lekturze przy okazji odwiedzin u Bydlaka. - z charakterystyczną dziecku trywialnością odparła w pierwszym momencie na pytanie Przełożonego - Ale… - złapała się jednak w pewnym momencie za język - Jeżeli jednak stanowić to będzie problem. Znajdę coś odpowiedniejszego. - dodała poprawiając się i oczekując reakcji Starszego.

- To jest książka moje dziecko. Nie jakaś broszurka. Trzeba poświęcić czas aby ją przeczytać. Można tutaj. Ale nie wydaje mi się to zbyt efektywne. - mistrz zdawał się przystać na takie rozwiązanie aczkolwiek dało się wyczuć, że uważa je za mocno niewygodne, głównie dla samej czytelniczki.

- Aaron jest człowiekiem dotkniętym łaską Tzeentcha. Może więc jego obecność i asysta byłaby wskazana? - dopytała zauważając coś co łączyło kultystę i “zakazaną” literaturę - Może więc jego czytelnia byłaby odpowiedniejsza?

- Mogłaby być. Chociaż do samej lektury moc jest zbędna. A i tak trzeba by poświęcić sporo czasu na lekturę. - Starszy zgodził się na taką wariację planu aczkolwiek brzmiało jakby tylko zmieniał się adres czytelni a nie czas i wizyty potrzebne na nią samą.

- Sugerujesz więc Mistrzu iż najlepiej byłoby poświęcać jej czas w zaciszu własnego domu? - spytała wprost chcąc uniknąć niedomówień.

- To lektura naukowa i filozoficzna. Wymaga skupienia. I raczej efektywniejsze jest poświęcenie kilku pacierzy jednym tchem na czytanie, może jakieś robienie notatek. Na naukę. Czytanie na pół pacierza jak jeszcze głowa nie ostygła po marszu przez miasto czy przed jakimś spotkaniem na które zaraz trzeba biec nie wydaje mi się zbyt efektywne. Radziłbym poświęcić stały czas raz na dzień czy co kilka dni aby znaleźć czas na czytanie czy inną naukę. Życie w biegu temu nie sprzyja. Więc sama przemyśl to moje dziecko i postaraj się dopasować do swoich potrzeb. - zamaskowany pokrecił głową na znak, że chyba został opacznie zrozumiany. I wyjaśnił jak sobie wyobraża studiowanie takiego dzieła.

- Więc jeżeli pozwolisz Mistrzu. To zabiorę księgę do domu. - odparła wysłuchawszy słów i wskazówek Szefa - Poświęć będę jej czas w trakcie kąpieli i przed snem kiedy umysł będę miała już czysta. Nastrajając go niejako na sen. - często taki sposób nauki był skutecznym. Mózg wtedy skupiał się na danym temacie oscylując później wokół niego przez całą noc.

- Dobrze. Ale znasz ryzyko. Więc bądź ostrożna. Wpadka jednego z nas to nie tylko wielka strata ale i ryzyko dla istnienia całego zboru. - przytaknął lider zboru zgadzając się jednak na taką propozycję podopiecznej.

- Zadbam więc o odpowiednią skrytkę. - zapewniła Starszego będąc bardzo wdzięczna mu za ten podarek - Jak jednak dobrnę już do jej końca niezwłocznie ją zwrócę. - zapewniła - Dziękuję ci za to Mistrzu. - ukłoniła się chwytając dłoń Szefa chcąc ją następnie ucałować.

W głowie Ver pojawił się już nawet pomysł gdzie mogłaby schować ten podarek. Dzieła w których Pirora przetransportowała przez niemalże całe Imperium precjoza ofiarowane zborowi wydawały się być przeznaczone do tego typu zadania.
 
Pieczar jest offline