Kociebor spojrzał zły na kompana swego. Toż to starzec był zwykły, nie trzeba było go życia pozbawić. No ale teraz to Helenka priorytetem była, Helenka co z jego skromnym dobytkiem pobiegła.
Ruszył więc w te pędy by konia dogonić co problemu jemu w tej postaci nie czyniło. Ale trop zniknął co w straszny frasunek go wprawiło. Kluczył przez kilka chwil nerwowo i kobyły i rzeczy żałując modląc się tylko do szatana samego żeby koń do niego wrócił cały i zdrowy jak tylko zaklęcie przeminie.
Poniuchał jeszcze chwilę ziemię sprawdzając czy tropu nie złapie, ale próżne to było działanie. W końcu wrócić do kompanów postanowił. Tylko ta postać jakaś taka nieforemna była, a z gołą rzycią przecież biegać nie będzie. Wilkodłak położył uszy po sobie i skulił się i skurczył, jakby zapadł się w sobie i z wielkiego potwora jeno duży, czarny wilk ostał co od biedy za psa mógł uchodzić.
Pobiegł więc Kotowski do kompanów swoich. Chwilowo z czarowaniem dając spokój co by jeszcze większego frasunku sobie tej nocy nie narobić. |