Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2021, 22:51   #45
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Wypas, 19 shnyk-ranu, późne popołudnie

Osobliwy pochód podążał w kierunku spalonej świątyni. Na przedzie kroczył ciągnąc osła Khurgan, obok niego Sotto, za dwukółką Milcarr, niepostrzeżenie obok Allen, zaś pochód zamykał czyniący niewyobrażalny hałas Bhurrek. Nie można by odmówić Gollowi harmonii i równego tępa, ale i okoliczności i chwila zdawały się przeczyć wygrywanemu marszowi. Wbił się barbarzyńca jak pijany na ostatnia pannę na potańcówce.

Zrazu spłoszone dzieciaki rozbawione przedstawieniem, poczęły przystępować bliżej, niektóre podrygując, przedrzeźniając Gnolla, inne ściskając w chętnych do rozróby dłoniach, kamienie. Za szczeniakami pojawili się inni mieszkańcy osady, podczas, gdy pochód podążał w błotnistymi uliczkami, było ich widać coraz częściej i gęściej. Każdy cos trzymał, motykę, siekierę, widły.

Mijali większą stodołę, z wnętrza wyległo sześciu chopów z cepami, których łowy zaopatrzone były w dodatkowe krawędzie sieczne, dla rozdrabniania agawy na ukochane purre, z którego można wykonać wszystko, od paszy dla świń po wykwintne danie. Prędko za parobkami wybiegł poganiacz i zapędził z powrotem do pracy, sam pozostając na zewnątrz i uważnie obserwując przybyłych. Był to niski chudy półork o obślizgłej aparycji.

- Mruk - wyjaśnił ork.

Tymczasem bohaterowie spostrzegli, że przez wał ziemny od strony stad przejechało trzech jeźdźców. Ledwo kompani zbliżyli się do katańskiej świątyni, a poganiacze dopadli do nich, wściekle kopiąc kopytami swych wierzchowców błoto. Jeden miał lekka kuszę w specjalnym sajdaku, dwóch pozostałych baty i lassa. Za plecami przybyłych uformował się mały tłumek głownie ściskających kamienie dzieci, ale i kilku dorosłych kobiet i mężczyzn. Wszyscy w brudnych wełnianych sukmanach, jeden Mruk, odziany był godniej, ale przybysze z Ostragaru mogli uchodzić za możnych w tym zgromadzeniu.

Kobieta z kuszą wysforowała przed pozostałych i zwróciła się do orka

- Co tu się dzieje Khurganie?! Bydło się płoszy. Co to za ludzie? - rozbryzgiwała błoto kopytami wierzchowca, krocząc między przybyłymi.

- Java wybacz - tłumaczył się ork - one do stad zaraźnych wezwane. Z troski chcieli świątynie obaczyć i ofiarę złożyć, bo to homininy pobożne. A co się stało?

Kobieta raz jeszcze przyglądnęła się grupie, ostatecznie stając dęba i strasząc nieokiełznanego gnolla. Ujść musiał kilka kroków, żeby uniknąć końskich kopyt. Szybko odjechała, pozostając poza zasięgiem pazurów bestii, bystra, lub cwana, na to dzieciarnia, swoje: Wilkołyc! Wilkołyc gra melodie!.

Java spojrzała na Allena, Milcarra i Rafaela, przelotnie nawet na gnolla, - TY pachniesz apteką - zwróciła się do elfa - uleczysz nasze krowy?

- My właśnie w tej sprawie - ratował ork - to mędrcy z miasta - udawał jak mógł.
- Mędrcy, no chyba ten gnoll, bo nie ty. - spoważniała - W nocy był pożar, kapłan był w kaplicy. Nie przeżył. Lepiej, żeby te darmozjady coś wymyśliły - popatrzyła na grupę. - Czego tu szukacie? Do Gromby jedźcie. - spojrzała zalotnie na Bhurrka - a nie róbcie za bardzo rabanu. Żałoba.

Kopyta mocno wbijajÄ… siÄ™ w grzÄ…ski grunt,
Oczy czekajÄ…,
Ręce drżą,
Kopyta mocno w grunt,
Oczy, ręce, kopyta,
Kości rozrzucone.


Znów proszę decyzję, Chyba nie muszę wypisywać opcji. Reagujcie.

Test muzykalności Bhurrka postanowiłem rozstrzygnąć bez kostkowo. Szansa na poprawną grę była 95%, a opis fabularny bezbłędny. Nie wszyscy wszak wykazali reakcje arcypozytywną, więc są umiarkowanie nieufni.
Gnoll zrobił niezły cyrk, tylko nie wbił się z czasem. Brakuje mu ewidentnie wyczucia chwili.

 
Nanatar jest offline