Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2021, 11:15   #261
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Jak opuścili zacumowaną do nabrzeża krypę to okazało się, że w międzyczasie zaczęło sypać śniegiem. Chociaż bez silnego wiatru to było to całkiem spokojne zjawisko. Kultyści pojedynczo i w duetach opuszczali kogę i rozpraszali się w gąszczu miejskich ulic mieszając się z wieczornym ruchem. Egon był jednym z nich i szedł przed siebie aż doszedł do karczmy w jakiej Schwartz mówił, że zwykle pracowała Rabi.

“Długa łódź” rzeczywiście okazała się długa jak łódź. Główne pomieszczenie było nietypowo wąskie ale długie właśnie. Przy czym wejście było od tego węższego końca i drugi koniec wydawał się dość odległy. Po lewej stronie był szynkwas długi na może połowę pomieszczenia. Za to panowało przyjemne światło i ciepło w odróżnieniu od mroźnej, ciemnej ulicy zasypywanej przez świeży śnieg. Była wieczorowa pora gdy wszelkie karczmy i tawerny przeżywały swój szczyt popularności, gdy witali tam ludzie wstępujący na kufelek czegoś po pracy czy choćby na kolację. Tak i teraz było tutaj całkiem gwarno i tłoczno.

Egon wszedł, rozglądając się ukradkiem. Lokale, gdzie kurtyzany były jedną z kolejnych pozycji w menu, były bardzo popularne w miastach portowych i Neues Emskrank nie było tutaj żadnym wyjątkiem. Marynarze, zmęczeni miesiącami braku towarzystwa, chętnie wydawali swoje ciężko zarobione pieniądze w okolicznych zamtuzach. Sam Egon czasem korzystał z ich usług, aczkolwiek rzadko, bowiem w istocie bardziej interesujące dla niego były walki i krew niż znudzone oczy prostytutek.

Egon, przysiadłszy się do szynkwasu, najpierw zamówił piwo, a gdy upił nieco z antałka, tradycyjnym zwyczajem kazał sobie dolać jeszcze i zagaił do karczmarza:

- Szukam Rabi - rzekł, nie uznając za stosowne wyjaśniać celu swojej wizyty. - Znajomy jestem, chciałbym z nią pogadać jakie parę pacierzy.

- Tam siedzi. Ta w bordowej sukni. - karczmarz uśmiechnął się pod nosem słysząc słowa klienta ale wskazał leniwym ruchem dłoni na drugi koniec szynkwasu. Tam prawie na samym końcu siedziały przy nim dwie, młode kobiety. Jedna rzeczywiście była w bordowej kuchni. Siedziały i rozmawiały ze sobą sądząc po swobodnym zachowaniu i ubiorze to wyglądały na panienki jakie czekają na kolejnego klienta.

Egon skinął głową. Widząc, że kobiety w zasadzie nie robiły niczego innego, podszedł do nich, kłaniając się.

- Ano witam, witam - rzekł Egon. - Wieczór długi, towarzystwo by się przydało - dodał bez ogródek. - Smutno pijać wino samemu - rzekł, patrząc na reakcję kobiet.

- Ano witamy, witamy kochaniutki. Trafiłeś do właściwych dziewczyn. Możemy dotrzymać ci towarzystwa i zapewnić rozrywkę. Za skromną opłatą oczywiście ale to chyba nie jest duży kłopot dla takiego dużego kawalera co? - odparła ta w bordowej sukni całkiem kokieteryjnym tonem. Co w połączeniu z niezłą figurą i frywolnym spojrzeniem jaki obiecywał wiele przyjemności stanowiło całkiem przyjemny efekt.

- Towarzystwo warte swojej ceny - Egon uśmiechnął się krzywo - Choć ja w zasadzie z Rabi tylko. No i zanim przejdziemy do konkretów, chciałbym pogadać najpierw, taki kaprys mam. To co, otwieramy to wino?

- Jak masz to otwieraj. I jeszcze pokój trzeba wynająć. - Rabi i jej koleżanka przyjęła decyzję klienta z zawodowym spokojem. Ino zasugerowały mu jeszcze co za formalności powinien dopełnić aby skorzystać z jej usług.

Egon podszedł do karczmarza i rzekł:

- Daj no, panie, jedną flaszę wina. Potrzebowałbym też pokój na jaką godzinę albo dwie, ja konkretny jestem, nie potrzebuję na całą noc.

Sam Egon zamierzał wygospodarować kurtyzanę na pewnie krócej - potrzebował dowiedzieć się od niej informacji, a jedynym sposobem, by nie wypaść na kogoś podejrzanego, była rozmowa w cztery oczy.

- To będzie 5 monet. - odparł karczmarz jakoś wcale nie zaskoczony takim zamówieniem od klienta. Odwrócił się do regałów i tam zdjął z półki jedną z butelek, dwa kubki i jeszcze klucz od pokoju.

Egon wpłacił, co trzeba u karczmarza, który podał mu klucz do izdebki na górze i skinął brodą na Rabi, ostatecznie sam skierował kroki na górę. Wewnątrz było ciemno, ale lampa olejowa była pełna, toteż Egon rozpalił ją.

Jego oczom ukazał się prosty pokój urządzony, zdawałoby się, nieco na modłę wschodnią, a przynajmniej taki chyba chciano tutaj osiągnąć efekt: zwyczajne łóżko na dwie osoby miało nad sobą zaimprowizowaną draperię, która była krzywa w paru miejscach. Na jednej ze ścian wisiał dywan, jeden z tych orientalnych, który przedstawiał, zdawało się, ogród i parę kwiatów, choć Egon musiał przyznać, że wyblakłe włókna równie dobrze mogły przedstawiać kosz z owocami. Obok łóżka znajdowała się nieco topornie ociosana komoda, mały stolik, natomiast zaraz przed drzwiami znajdował się nieco większy stół, na którym postawiono lampę i parę kielichów. Ot, było tutaj w miarę porządnie, ale daleko było temu miejscu do bycia przytulnym.

Egon rozpalił lampę olejową na stole, która rozświetliła pokój i rozsiadł się na jednym z krzeseł podbitych materiałem. Z zaskoczeniem stwierdził, że było całkiem wygodne. Odkorkował wino i nalał do dwóch kielichów nieco, wiedząc, że sprawa pójdzie szybko, a przynajmniej miał taką nadzieję.

- Ano - skinął głową Egon, czekając, aż prostytutka dołączy do niego przy stole. - Miejscówka całkiem niezła, posiedzieć i pogadać można - rzekł.

Mówił przez parę chwil o “Długiej Łodzi” i paru nic nie znaczących szczegółach dnia dzisiejszego, chcąc, żeby dziewczyna rozluźniła się. Ostatecznie, temat o którym będą rozmawiać, nie będzie należał do najprzyjemniejszych.

Kiedy tylko poczuł, że wino zaczęło działać, rzekł do Rabi:

- Wszakowoż przyjemności nie są jedyną sprawą, dla której przyszedłem tutaj. Słyszałem, że na mieście grasuje potwór jakiś, gadają, że wampir to jest. Ktoś wychodzi z ukrycia i atakuje młode kobiety. Zdążył zabić jedną z moich przyjaciółek, toteż zastanawiam się… Czy przypadkiem o tym nie słyszałaś?

- Słyszałam. - odparła kwaśno dziewczyna siedząca z kielichem w dłoni na drugim krześle. I wydawało się, że nic więcej już nie powie. Ale jednak dodała coś jeszcze. - Mnie też napadł. Nie mam pojęcia kto. Zaszedł mnie od tyłu. Nie widziałam go. To pewnie po to chciałeś właśnie mnie? - uśmiechnęła się na koniec bez większej wesołości gdy domyśliła się co mogło kierować motywami klienta przy wyborze karczmy i dziewczynki.

- Ano, szukamy tego, co zacukał te dziewczyny - rzekł Egon. - Nie widziałaś go… Opowiedz mi o tym nieco więcej. Kto to był? Kto próbował ciebie zabić? Czy masz jakichś wrogów, którzy mogliby to zrobić? Czego używał, noża, pazurów, gdzie to dokładnie było? - Egon zasypał dziewczynę pytaniami.

- Nie wiem czego używał. Zaszedł mnie od tyłu jak wracałam rano do domu. Jeszcze ciemno było. Usłyszałam coś za sobą ale zanim zdążyłam się odwrócić sieknął mnie w plecy. A potem jak upadłam znowu. Próbowałam się zasłaniac rękami to mi je prawie połamał. Krzyczałam i płakałam a w końcu chyba straciłam przytomność. Ocuciłam się u znajomego cyrulika. Poskładał mnie do kupy jak mnie koleżanki do niego zawlokły. A tego co mnie napadał nie widziałam. Wielki musiał być. Śmierdział. Jak kanały albo bagno. To było prawie przy domu, sąsiedzi mnie znaleźli. Niedaleko skrzyżowania ze Zbożową i Rudą. - Rabi nie miała za bardzo ochoty rozmawiać o tym tragicznym dla siebie wydarzeniu. Więc mówiła szybko jakby jak najszybciej chciała skończyć ten temat. Upiła na koniec łyk z kielicha i jak zamilkła wzruszyła po chwili ramionami dajć znać, że to tyle co ma do powiedzenia w temacie tej napaści.

- Hmm… - mruknął Egon, namyślając się. - Niech i tak będzie - rzekł, nie chcąc drążyć tematu, który zapewne sprawiłby jej przykrość.

- W takim razie, za to, że jesteś tutaj i rozmawiamy - Egon wzniósł toast, zamierzając przejść na inne tematy, aby nieco udobruchać prostytutkę. - Dopijmy wino… Noc wszakże nie tak młoda.

Później nieco, kiedy Rabi została przekonana dobrym winem, że złe tematy i groza mordu odeszła z powrotem do wspomnień (skąd zapewne miała nie raz jeszcze straszyć ją nie jeden raz), studiował ciało dziewczyny, mając nadzieję, że nie miała mu za złe chwilowego powrotu do przeszłości, w której próbował ją zamordować jakiś potwór. Za punkt honoru uznał sobie, żeby znaleźć rany Rabi, a później znaleźć pazury, które te rany zadały.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online