-Wielkie wynagrodzenie, co? - zerknęła Siviee spod ronda kapelusza - Wielki problem, wielka cena. Ile?
Patrzyła spokojnymi oczami na kobietę za stołem.
"To dostatnie życie może nie potrwać zbyt długo, gdy sie wdeptuje w dramat sprzed pięciu lat..." - pomyślała, wkładając do ust ostatni kawałek chleba.
Ponownie zabujała się na krześle. -Czy rzeczywiście potrzeba nam w drużynie obrażalskich panien? Niby taka harda, a broni się jak nastoletnia pannica przed rozdziewiczeniem. Słodkie! - uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach można było dostrzec dziwny blask, wzmagający się przy każdym spojrzeniu na Yunę. -Doprawdy słodkie.... - zamruczała. |