Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2021, 20:30   #133
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Osada Pozyskiwaczy

Tym razem duergary przejęły inicjatywę, jako bardziej doświadczone w tym miejscu. Khorsnak po krótkiej rozmowie ze swoimi “ludźmi” zarządził inną trasę i użycie białych kretów jako psów tropiących. I dzielnym awanturnikom pozostało się zgodzić z nimi. Pod przewodem rudobrodego duergara drużyna ruszyła cichcem w mgłę. Bardziej dyskretnie i ciszej przemierzali ruiny miasta. I to dawało efekty. Co prawda nadal musieli wycinać sobie ścieżkę wśród nieumarłych, ale bez druidki która w formie żywiołaka robiła za wabik dla wszystkich zagrożeń… nie mieli z tym wybijaniem większych problemów. Nawet jeśli mgła w której przebywali nadal wywoływała nieprzyjemne ciarki i osłabiała ich.
Niewielka cena za spokój. Mgła bowiem chroniła ich choćby przed żywiołakami błyskawic poruszającymi się gdzieś nad nim, wśród oparów. Przemierzali uliczki pomiędzy zburzony i/lub zdewastowanymi domami, których było tu pełno, gdyz dotarli do części mieszkalnej osady.
Po przywództwem Khorsnaka i jego białych udało im się znaleźć kilka zablokowanych domostw od wewnątrz domostw, przebić się do środka i odnaleźć… nieumarłych. W przeciwieństwie do budowli w której znaleźli Cadamusa, zwykłe domy nie miały tak rozbudowanych zabezpieczeń… ani skarbów wartych uwagi. Ani nawet żywności… ta która była, wyglądała na niejadalną. Była taka jakby przegniła i śmierdząca. Nawet woda w zapieczętowanych dzbanach i piwo były stęchłe.
Ale wszak nie przybyli tu, by szabrować plebejuszy. Główna nagroda była przed nimi.

Bastion.

Sądząc po wyglądzie, bastion nie był dziełem miejscowych. Potężne cyklopowe mury budowli budziły respekt. Dwie wąskie bramy stanowiły zaś jedyną drogę do środka. Bastion częściowo wystawał ze ściany jaskini, co sugerowało że reszta budowli została wykuta w litej skale wraz z zagospodarowaniem ewentualnych jaskiń. Bardzo pomysłowe.
Bastion robiłby wrażenie fortecy nie do zdobycia, gdyby nie fakt że go zdobyto.
Bramy broniące dostępu rozbito doszczętnie, mury poważnie uszkodzono. Pozostałości walki w postaci plam krwi i śladów po eksplozjach i zniszczone konstrukty były wszędzie. A to był najmniej niepokojący widok.


Bastion był w tej chwili odrobinę… nierealny. Awanturnicy dostrzegli w paru miejscach budowli dziwne nieścisłości. W niektórych miejscach cienie były zbyt mroczne… jakby światło było tam pożerane. W innych miejscach budowli poszczególne części konstrukcji łączyły się pod niemożliwym kątami. Jakby w tych miejscach rzeczywistość postanowiła zawiesić swoje reguły. Były to co prawda detale, niewielkie drobne zmiany w kilku miejscach. Ale nadawały miejscu jakiś nierzeczywisty oraz upiorny nastrój. I działało to na nerwy w połączeniu z dźwiękami.

Gdy drużyna weszła w cień wąskich wrót posłyszała dźwięki, nasilające się coraz bardziej… ale też rezonujące echem w całym bastionie. Więc trudno było namierzyć ich źródła, o których wiadomo było tylko tyle że leżały gdzieś w głębi bastionu.

Szepty, jęki, pojękiwania… szaleńczy bełkot różnych głosów, niczym litania setek wyznawców ku czci niewypowiedzianego bóstwa. Do tego dochodziły dźwięki ciężkich łańcuchów, oraz drżenie podłoża w rytm masywnych kroków gdzieś w dali…
Wyglądało na to, że coś jeszcze kryło się w tym miejscu, poza złapanym przez nich wcześniej potworem.

Drużyna stanęła na niedużym wewnętrznym dziedzińcu bastionu. Było tu więcej zniszczonych obrońców, jakiś śluz na ścianach tu i tam, ślady walki i zniszczeń. Zniekształcenia rzeczywistości też… drobne szczegóły acz niepokojące.
Z wewnętrznego dziedzińca można było pójść schodami w górę, kolejnym były wrota na środku prowadzące w mrok i ciemność pochłaniającą wszystko. Ten kierunek nie budził zaufania…. Bezimienny domyślił się co to było. Pęknięcie międzyplanarne. Szczelina między wymiarami która pojawiła się spontanicznie w wyniku jakiegoś “kataklizmu”... nie sądził jednak by została tu specjalnie sprowadzona i stworzona. Prowadziła bowiem do planu negatywnej energii, wejście w nią było niemal pewną śmiercią. Ten kierunek odpadał, pozostały więc schody prowadzące do wejść na górnym tarasie. No i małe drzwiczki z boku, obecnie rozwalone i tamten korytarz prowadził w dół.

Destiny

Tymczasem na okręcie panował chaos.
Dzieci znów rozbiegły zaciekawione nowym miejscem i testujące jako pole do zabawy. Zbyt długie zamknięcie i strach przed śmiercią był teraz odreagowywane. Miraka próbowała nad nimi zapanować z Sermonusem nad tym całym chaosem. Dwójka krasnoludzkich staruszków zaś przytłoczona całą tą sytuacją podążała za Cadamusem niczym eskorta. Sam mag zaś czuł się tu całkiem pewnie chodząc po statku, zerkając w każdy zakamarek, robiąc notatki i pomrukując z zadowoleniem. Ostatecznie utknął w pokoju nawigacyjnych zachwycony niedokończonym golemem, który tam się znajdował. Niewątpliwie w Cadamusie obudziła się natura badacza. A na Destiny było co badać. Ot, okazało się że zamiast dziesięciu, “dzieci” było jedenaście.

Miraka w końcu nie wytrzymała i udała się na poszukiwanie… wybrała Vaalę, a gdy ją znalazła rzekła stanowczo.
- Trzeba uspokoić dzieci nieco i nakarmić też. Bo w końcu ile mogą się żywić głodowymi racjami magicznej papki? Trzeba mi kuchni i zapasów do zrobienia posiłków. Jak nakłonię Gderri to zrobi taką ucztę, że i wam posmakuje. Potrafi piec wspaniałe ciasta.-
Po tych słowach zerkała na druidkę najwyraźniej oczekując jej pomocy w tym planie.

Imra zaś miała inną sytuację. Zakkara najwyraźniej uznała, że skoro wojowniczka ją pilnuje to nie ma szans na myszkowanie po statku. Więc pozostała z nią w jej kajucie. Ich spokoju pilnował zaś Cromharg stojący z włócznią zza drzwiami. Duergarka poprosiła o trochę wody do przemycia. I powoli zdjęła zawój ujawniając swoją twarz


i białe włosy splecione w dredy. Możliwość pozbycia się na moment zawoju przyjęła z ulgą. Uśmiechnęła się przy tym dodając. - Noszenie tego trudno nazwać przyjemnym. -
Po czym obmywając twarz i ręce rzekła do Imry.
- Nie sposób się oprzeć wrażeniu że masz wobec nas plany. Najpierw przymilałaś się do Guroma, teraz do mnie… co ci chodzi po głowie? - zapytała wprost z ciekawością dodając pospiesznie. - Nie traktuj tego jako wyrzut, rozumiem takie podejście. Kapłan jest ważną osobą u duergarów. Na twoim miejscu też bym spróbowała od niego… - zaśmiała się nerwowo.- Niemniej miło mi że uznałaś mnie za drugą po nim. Nawet jeśli to nieprawda. Swoją drogą nie przeszkadza ci moja obecność? Masz przecież partnera do… tak jak druidka ma swojego w postaci czarownika. A słyszałam że ludzie to rozpustna rasa.

Obszar obok Destiny jakąś godzinę później.

Nie pojawili się znienacka, ale pojawili się w znacznej sile. Bo aż trzydziestu na raz. Uzbrojeni i czujni. Kolczaści. Przybyli tu wędrując po ścianie sześcianu. Szli na piechotę, dwudziestu pod bronią, dziesięciu tragarzy. Widok jaki zastali niewątpliwie zrobił na nich wrażenie.


Ostrzowcy.
O ciała humanoidów pokrytych kolcami, które wyglądały jak stalowe odłamki wbite w ich skórę. Grupa na widok statku od razu ustawiła się w bojowym szyku i… czekała.
Zapewne na reakcję załogi statku.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline