Rupert wyraził zainteresowanie pokojem na poddaszu, po czym skierował się w stronę swego noclegu. Był zmęczony, cały dzień w siodle. Do tego trzy poprzednie noce nie wyspał się. Miał nadzieję wysuszyc swoje rzeczy. Od kilku dni chodzi i śpi w wilgotnym ubraniu. Teraz pełen brzuch dobrej, ciepłej strawy, troszeczkę alkoholu i ciepłe, suche miejsce do spania. To co teraz jest najważniejsze.
Usnął szybko, lecz we śnie przyszły wspomnienia.
Dom stojący w płomieniach... Mordercy... Głowy nabite na włócznie...Ich oczy spogladajace na niego i podążające za nim... Wiatr zrywa proporzec... Płótno owija się w jego szyji, zaczyna zaciskac się ... to trupia ręka go trzyma...dusi.
Z krzykiem się podniusł z łóżka. Rzucił precz, duszącą go materię. Koc poleciał w przeciwny kont pokoju. Błędnym wzrokiem rozglądał się wokoło. Był w niewielkim pomieszczeniu, ciemno, jedynie niewielkie okno wpuszczało odrobinę światła księżyca. Oddychał ciężko, lśnił się od potu.
__________________ Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym. |