Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2021, 17:41   #266
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Przedpołudnie; Nordland; Neues Emskrank; Cukiernia; Pirora, Beno i Jonas Keller


Cukiernia okazała się przylegać do jednej z ulic jakie wychodziły obok parku miejskiego. Więc jak wyszli z bramy to nadal był całkiem przyjemny i niezbyt odległy spacer do tego miejsca. Już z ulicy wabiły oczy kolorowe napisy i rysunki słodkości na szybie wystawowej. Nad nią szyld “Cukiernia Hilkera” z dorysowanymi roladami obwieszczał co to za miejsce. Na samym oknie wystawowym też kusiły wzrok te ciasta i rolady jakie wyglądały całkiem smakowicie. Przed wejściem kilkoro dzieci zerkało ciekawie na te niedostępne dla siebie łakocie ale kawaler Keller, podobnie jak większość przechodniów ich zignorował. Zresztą one nie były na tyle bezczelne albo zdesperowane by otwarcie żebrać czy prosić o coś.

- Ano tak. Dlatego lepiej tu nie przychodzić w Festag zaraz po porannej mszy. - powiedział porucznik gdy do drzwi podszedł pierwszy ale jak je otworzył to poczekał aż pani i jej służka wejdą do środka. Dotarł do nich zaraz potem i we trójkę mogli rozejrzeć się po tej cukierni. Gwar rozmów, śmiechów i liczne sylwetki przy stołach sprawiały wrażenie, że nie ma tu się jak wcisnąć. Ale zapachy rzeczywiście były warte swojej ceny. Trochę jak w piekarni no a trochę jak w cukierni. Ładnie się komponowały ze smakołykami kuszącymi z wystawy i regałów.

- Może tam spróbujmy. - powiedział po chwili lustracji Jonas lekko dając znak brodą gdzieś za szynkwas gdzie widać było jakąś wnękę. A jak tam podeszli okazało się, że to całkiem niemałe pomieszczenie. Widocznie miało kształt “L” i zakręcało za szynkwasem co od samego wejścia nie było od razu widoczne.

- O. Tam jest chyba miejsce. - powiedział porucznik wskazując na jeden z wolnych pod oknem stołów. Wręcz świecił pustkami w porównaniu do zatłoczonych sąsiadów jakie obsiadały całe rodziny ale chyba także i młodzi ludzie jacy przyszli się tu spotkać przy jakichś słodkościach. Keller pomógł paniom się rozpłaszczyć bo wewnątrz panowało przyjemne ciepło i powiesił okrycia na hakach przy ich stole.

- Tak moje panie. Teraz czeka nas najtrudniejsze zadanie. Czyli muszą się panie zdecydować czego sobie życzą skosztować. - powiedział zapraszając gestem w stronę szynkwasu gdzie za nim było widać większość regałów zastawionych wypiekami cukierniczymi.

Pirora potrzebowała dłuższej chwili by zorientować się w całym pysznym asortymencie. Wszystko wyglądało przepysznie i choćby chciała pewnie nie uda jej się skosztować wszystkiego. Koniec końców zdecydowałam się na mokre ciastko. Był to małe ciastko nasączone słodkim rumem i polane śmietanką. Blondynka wyczuła smak orzechów i deserowych przypraw.

- Panie Keller czy jest pan tutaj częstym bywalcem? - Zapytała w przerwach pomiędzy delektowaniem się smakiem tych łakoci.

Benna za to wzięła kawałek “bogatego ciasta” były w nim orzechy, owoce z nalewek, suszone owoce. I wyglądało naprawde kolorowo. Służka możliwie że nie jadła nigdy czegoś takie bo miny jakie stroiła przy jedzeniu mówiły że chyba smakuje coś lepszego niż same życie.

- Kolega polecił mi to miejsce jako odpowiednie dla zabrania damy na pani poziomie. Mam nadzieję, że ci się spodoba. - powiedział uprzejmie mężczyzna gdy zajęli przy stole pozycje podobne do tej z dorożki. Pani i jej służka po jednej stronie a on po drugiej. Benona pozwoliła sobie na drobny, przemycony uśmieszek gdy stali w kolejce i wybierali coś dla siebie. I chyba nawet w roli przyzwoitki na dość bocznym torze to i tak bawiła się przednie w tym poznawaniu nowych zakątków i smaków tego miasta. Chociaż dało się wyczuć, że Keller nie poświęca jej wiele uwagi i raczej ledwo raczy zauważać. Nawet gdy mówił do nich obu to w gruncie rzeczy mówił do blondynki która w tym żeńskim duecie grała główne skrzypce i jej służąca nie mogła się z nią równać. Przynajmniej nawigator tak zdawał się je traktować.

- Proszę. - kelnerka podeszła i zestawiła z tacy coś co Jonas zamówił dla nich wszystkich. Obiecywał, że na pewno nie będą rozczarowane. Kelnerka zestawiła z tacy trzy, smukłe szklanki pełne ciemno brązowego płynu. Gdzie na wierzchu było nieco bitej śmietany ufryzowanego w finezyjny zawijas. Co optycznie stanowiło ciekawy kontrast.

- Dziękujemy. Musicie tego koniecznie spróbować. - zachęcał mężczyzna sam dając przykład gdy wziął łyżeczkę i zamieszał w swojej szklance. - To zamorskie kakao. Smakuje wybornie. Jak mam okazję to chętnie korzystam z tego przysmaku. Spróbowałem raz przypadkiem w bodajże w Margericie i z miejsca się zakochałem w tym smaku. Nie przypomina niczego czego miałem okazję próbować na wybrzeżach Starego Świata. - wyjaśniał z czym mają do czynienia i chyba był ciekaw ich reakcji.

- Kakao! Słyszałam o nim, niestety nigdy nie udało mi się na nie natrafić. Owszem w Averlandzie mamy czasem dostawy kawy i pieprzu choć to rzadkie rarytasy. Panie Keller jestem całkowicie pod wrażeniem przewidzianych przez pana atrakcji. - Dziewczyna nie kłamała, oficer rzeczywiście przygotował się do tego spaceru. Panna van Dake poczuła się odpowiednio kokietowana i jeśli miała jeszcze jakieś wątpliwości co do wynagrodzenia Jonasa w odpowiedni sposób to właśnie się one rozwiały.

Pirora wzięła szklankę i powąchała najpierw, przyjemny gorzki zapach ciężki zapach dostał się do nosa blondynki za nim wzięła je do ust zamknęła oczy by tylko jej zmysł smaku grał teraz pierwsze skrzypce. Smak był gorzki ale nie kwaśny jak w przypadku kawy zapach też był inny. Śmietana przełamywała to swoim lekko słodkim smakiem. Podobnie jak kawa, kakao było dobrym dodatkiem do słodkości wprowadzalo rownowagę smaków.

- Mhmmm… coś wspaniałego. - Zamrucząla blondynka nadal z zamkniętymi oczyma. Kiedy je na nowo otworzyła dostrzegła że Benona zerka na nią z dziwnym uśmiechem. Podobnie jak nawigator.

- Coś nie tak? - Zapytała a Benona dala jej dyskretnie znak że coś nie tak z jej nosem. Pirora nie zwróciła uwagi że na jego czubku znalazła się odrobina śmietany.

- Cieszę się, że przypadł ci do gustu ten smak. - odparł skromnie mężczyzna siedzący po drugiej stronie stołu ale dało się wyczuć, że reakcja kobiety go satysfakcjonuje i zwyczajnie cieszy. A tej plamki na jej nosie sprawnie udał, że nie dostrzega niczego niestosownego i nawet na moment spojrzał w okno aby blondynka mogła doprowadzić się do porządku.

- A jakieś smakołyki macie tam u was na południu? - zagaił gdy już sytuacja z plamką bitej śmietany została opanowana i znów mogli się cieszyć smakiem zamorskiego rarytasu, słodkości na talerzykach i rozmową z interesującym partnerem.

- Na pewno mamy dużo suszonych i nalewkowych owoców, przynajmniej w zimę w sezonie oczywiście są świeże. Tradycyjne ciasta, jak rwańce, makowce, serniki, dżemy i konfitury. Jednej rzeczy której reszta Imperium nie uświadczy jeszcze bo pojawiło się to u na niedawno. Cydr, to rodzaj alkoholu z jabłek lub gruszek, ma krótki okres fermentacji i niestety przez problemy z przechowywaniem można go dostać tylko u nas na przełomie lata i jesieni. Drugi to piwo maślane, to już jest trunek na bazie piwa z przyprawami, masłem i śmietaną podawany na ciepło. Jak tylko urządzę się w którejś kamienic na pewno zaproszę cię na chwalenie się własnymi kątami to proszę Irinę by zrobiła je bo jest to jedna z tych rzeczy które są przepyszne i można je zrobić na bazie każdego piwa. Choć jeśli pytasz czy mam jakieś ulubiony słodki przysmak to owszem ale uzależnione są od pór roku. Uwielbiam szarlotkę z jesiennych jabłek, cynamonowe rolki w zimę i ciasto z rabarbarem w okresie lata.

- Brzmi bardzo kusząco. A za takie zaproszenie na degustację będę zobowiązany. Przyznam, że nie znam tych specyfików o jakich mówisz. Ja jestem z Marienburga ale po różnych portach zdarzało mi się próbować różnych kuchni. Trudno mi teraz wybrać coś odpowiedniego. Na swój sposób każda nacja ma swój indywidualny smak w kuchni. Jakieś danie typowe tylko dla niej, czasem nawet dla danego miasta. Ja sam nigdy nie zapomnę pieczonego węża. Przyrządził go nam jakiś arabski kucharz gdy byliśmy w Tobaro. W Tilei. Spróbowałem przyznam z pewną obawą ale jednak okazało się całkiem niezłe. A nawet smaczne. Trochę jak mięso z królika. Ale tylko trochę. Bardzo chude więc dość suche samo w sobie. Ale odpowiedni sos, właściwie to prawie gulasz bardzo pomaga załatać tą pewną niedogosność. - opowiadał z werwą gdy tak mówił o wyjątkowej potrawie jaką zdarzyło mu się próbować na odległym południu kontynentu.

- A ty Piroro bywałaś w jakiś wycieczkach? Poza tą tutaj oczywiście. - zapytał zaciekawiony jak wygląda dorobek podróżniczki z Averlandu.

- Cóż na tak dalekie i kształcące wojażę poza granicę imperium nie miałam niestety szans. Swego czasu udało mi się zwiedzić parę naszych księstw jak Hochland, Stirland, Talabekland, Middenland. Teraz Nordland.Choć część z nich zwiedziłam z okna karety bez zatrzymywania się po większych miastach. Oczywiście uprzedzając kolejne pytanie chciałabym zwiedzić Estalie i Tilee. Języki juz znam szkoda by było nie skorzystać. Między innymi dlatego nawiązała tak dobry kontakt z panią kapitan. Dzięki niej mogłam odświeżyć swój Estalijski. Na co dzień rzadko go używam. Pan pewnie zna mnóstwo języków do Marienburga w końcu przypływają statki z całego świata. Przy nim Neues Emskrank musi wyglądać jak wioska rybacka. - Pirora kontynuowała w najlepsze tę rozmowę próbując swojego ciastka. W pewnym momencie wzięła kawałek na widelec ale zamiast je zjeść skierowała go w stronę nawigatora. - Mhmm to ciasto jest przepyszne panie Keller musi pan spróbować.

- Rzeczywiście przepyszne. - zgodził się Jonas kiwając z uznaniem głową gdy przeżuwał ten słodki kawałek ściągnięty ustami z widelczyka blondynki jaki ta go poczęstowała.

- A bez przesady, bywałem już w wioskach rybackich, w porównaniu do nich to miasto to prawdziwa metropolia. - roześmiał się pogodnie dając znać, że chyba nie uważa tego miejsca za największą dziurę na wybrzeżach Starego Świata jaki zwiedził.

- Z językami zaś to różnie. Znam klasyczny, zaleta klasycznego wykształcenia no i niejako podstawowy język do czytania wielu map. Niby umiem się dogadać po bretońsku, tileańsku, kislevsku czy estalijsku ale przyznam, że orłem nie jestem. I zapewne dla tubylców to musi komicznie wyglądać dlatego nie ośmielę się mówić, że znam te języki. Zwykle na statku jest ktoś kto zna potrzebny język. Nasz kapitan choćby świetnie mówi zarówno po bretońsku jak i estalijsku. - powiedział ze swadą ale skromnie przyznał się, że pod względem znajomości języków ekspertem nie jest.

- Cóż podobno czasem wystarczy znać tyle języka by się dogadać z druga stroną. Niemniej chyba najgorzej jest poznać język a go nie używać, dlatego cieszę się że kapitan de la Vega zgodziła się mnie podszkolić w rozmowkach. Jakie są plany waszej załogi i kapitana na wiosnę? Powrót do Marienburga i dalej w szeroki świat? - Zapytała o plany na przyszłość nawigatora.

- Dokładnie tak. Jak tylko przyjdzie wiosna to ruszamy na szlak. Najpierw Marienburg a potem się zobaczy. Pewnie dalej na południe. - nawigator zgodził się z domysłami rozmówczyni i mówił o tym tak wesoło jakby nie mógł się doczekać do tej wiosny i powrotu na statek i szlak.

Blondynka zaśmiała się cicho. - Och widzę, że plotki że marynarze mają tylko jedną prawdziwą miłość i jest to ocean są prawdą. Będziecie coś zabierać z Nordlandu na sprzedaż czy kapitan ‘Złoty’ jesteszcze nie ma takich planów?

- Tak, pewnie coś zabierzemy. Po co ma płynąć pusta ładownia? - nawigator roześmiał się słysząc tą żartobliwą uwagę o miłości marynarzy. A odpowiedział lekkim tonem na to pytanie o jeszcze dość odległy cel wiosennego rejsu.

- A skąd to zainteresowanie frachtem morskim? Kobiety i ludzie spoza branży raczej rzadko o to pytają. - zaciekawił się skąd u rozmówczyni zainteresowanie takim tematem.

- No zgodnie z powiedzeniem “Jeśli wkroczysz między wony musisz krakać tak jak one” próbuje nauczyć się krakać niczym ludzie z północy, i poznać tematy rozmów ludzi morza. Dzięki temu nie wyjdę na głupiutką blondyneczkę z południa, jak i nie będę się nudzić podczas rozmów bo nie będę wiedzieć czego one dotyczą. - blondynka przyznała się bez bicia obdarzając oficera chytrym ale uroczym uśmiechem - Toteż pomyślałam że temat co można wywieźć na handel z tego miasta dalej w świat jest neutralnym tematem do rozmowy… no chyba że to informacje objęte tajemnicą handlową i właśnie popełniłam faux pas. Popełniłam? - Po odpowiedzi officera Pirora kontynuowała.

- Wiele tematów które są dla mnie nowe i nieznane wzbudza moja ciekawość Panie Keller.

- Jesteś bardzo ciekawska świata moja droga. - wyjaśnienia rozmówczyni chyba zadowoliły i nieco rozbawiły nawigatora z Marienburga. Pokiwał głowa i wbił widelczyk w kawałek swojego ciastka. Przeżuł je spokojnie nim się odezwał ponownie.

- Nie wiem na ile cię to naprawdę interesuje i nie chciałbym cię zanudzać. Ale stąd zwykle wywozi się drewno i produkty z drewna. Bo poza miastem to tu są prawie same lasy więc drewna jest w bród. Oprócz tego nieco towarów luksusowych i gotowych z głębi lądu. Ale to nie teraz tylko latem. To jest właśnie słabość tego miejsca. Nie wiem kto wpadł na ten “genialny” pomysł aby zbudować tu port. - zaczął mówić i rzeczywiście się rozgadał jakby te morskie tematy były mu bliskie i dobrze znane.

- Port inny niż wioska rybacka nie ma tu racji bytu. Miasto nie ma dobrego połączenia z głębią lądu jak Marienburg czy Erengard. Więc transport z resztą kraju drogą lądową jest mocno utrudniony a ta Salt to nie Reik. Albo można z drugiej strony. Czyli inwestycję zakończono przedwcześnie. Powinni albo jakoś oszalować tą Salt aby zrobić ją spławną albo zbudować porządny trakt chociaż do Saltburga. No a o ile wiem tam z Saltburga są już drogi na południe z resztą kraju to już to by miało wtedy sens. A tak to taka trochę wyspa ten port tutaj dlatego póki się to nie zmieni no raczej nie ma co liczyć na rozwój miasta na mianę chociaż Erengardu o Marienburgu nie wspominając. - brzmiało jakby nawigator miał całkiem nieźle sprecyzowany pogląd na walory i wady tego miasta. Tak okiem morskiego wędrowca i morskiego frachtu.

- No ale dla nas to nawet dobrze, że jest ten port. Bo tak to od Erengardu do Marienburga właściwie nie było gdzie się zatrzymywać. No jest jeszcze Salkalten w Ostlandzie ale podobnie wygląda jak tutaj. W każdym razie odkąd Marienburg usamodzielnił się to Imperium nie ma portu z prawdziwego zdarzenia. - dodał jakby na zakończenie swoich wniosków w tych morskich tematach. Popatrzył na blondynkę siedzącą po drugiej stronie stołu i cicho się roześmiał.

- Mam nadzieję, że cię nie zanudziłem. Niestety jak się z marynarzem zaczyna rozmowę o morzach, statkach i portach to tak to właśnie wygląda, ciężko nam się zatrzymać. - powiedział przepraszającym tonem.

- Czy wyglądam na ululaną do snu tym tematem? Nie, panie Keller to bardzo ciekawe co pan mówi. I moim zdaniem ma pan bardzo konstruktywne uwagi. - blondynka zauważyła kończąc swoje ciastko i powoli dopijając kakao. - I chętnie bym posłuchała o ty więcej ale niestety nasz czas powoli dobiega końca, może w drodze na tańce opowie mi pan więcej, albo umówimy się jeszcze na kolejne spotkanie?

- Tak a te tańce to jutro wieczorem jak mniemam? O 7-mym dzwonie może być? Przyjadę po ciebie. - Keller też skończył i swoje ciastko i swoje kakao więc był skłonny przystać na propozycję blondynki.

- Będzie idealnie - potwierdziła blondynka chwytając spojrzenie Jonasa swoimi błękitnymi oczyma - choć możesz dać mi wskazówki jakiego typu to miejsce bym mogla dobrać odpowiedni strój.

Później cała trójka wyszła z kawiarni i rozpoczęła podróż dorożka spowrotem do tawerny w której mieszkała van Dake. Kiedy się zatrzymali blondynka powstrzymała już wstającego Kellera.
- Beno idź przedem ja zaraz dołącze. - Kiedy służka wysiadła z pojazdu Pirora zwróciła się do patrzącego na nią pytająco mężczyznę.

- Chciałam zadać dosyć bezpośrednie pytanie jeśli można. Na moje wspomnienie o Beno jako mojej przyzwoicie dosyć kiepsko ukrył pan niezadowolenie z tego. Czy mam rozumieć że ma pan plany natury ‘nieprzyzwoite’? Bo być może zamiast Beno powinnam poprosić panią kapitan by czyniła te honory… ona przynajmniej umie strzelać. - Pytanie malarki padło z taką lekkością i z takim uśmiechem ze strony kobiety, że trudno było pomyśleć że oczekuje poważnej odpowiedzi. Właściwie wyglądało jakby trochę podśmiewa się z oficera.

- Absolutnie, bardzo cię przepraszam jeśli moje zachowanie wprawiło cię w zakłopotanie. - czarnowłosy brodacz chyba nieco zdziwił się takim rodzajem pytania i jego bezpośredniością ale szybko sprostował swoje wcześniejsze słowa.

- Oczywiście dostosuję się niezależnie od tego kogo będziesz chciała jutro zabrać na te tańce. Proszę nie kłopocz się moją osobą. Tak czy inaczej przyjdę jutro o 7-mym dzwonie. I zapraszam do “Pełnego kufla”. Mają tam wspaniałą orkiestrę, niczego sobie trunki i dużo miejsca dla tańczących. - mówił szybko i zdecydowanie jakby miał już całkiem nieźle ułożony plan na jutrzejszy wieczór niezależnie od tego kogo Pirora zdecyduje się zabrać.

- Rozumiem w takim razie będę gotowa i postaram się nie przynieść panu wstydu wśród kolegów - Zaśmiała już szczerze i bez skrępowania dziewczyna. - I naprawde dobrze mi się dziś z panem spędzało czas. Dziekuje. - Na do widzenia posłała mu rozczulający uśmiech który prawidłowo odczytany powinien zapewnić mężczyznę że jego poczynania zapewniają dobry skutek.
 
Obca jest offline