29-04-2021, 18:04
|
#269 |
| Nordland; Neues Emskrank; Karczma “Mewa” ; Pirora, Łasica - No to wreszcie w domu! - zawołała radośnie Łasica gdy jeszcze we dwie szły zmrożoną i zaśnieżoną ulicą. Już wieczór był w pełni a im trochę zeszło na tym chodzeniu po domach i ulicach. Jak się widziało u celu budynek z kusząco rozjaśnionymi oknami, który obiecywał światło i ciepło, coś ciepłego do zjedzenia to trudno było nie okazać radości albo chociaż uśmiechu. I sąsiadka Pirory zdradzała właśnie taką radość. - No to najlepsza dziura w mieście! Przynajmniej dla mnie. Chodź, zapoznam cię z ferajną. Powiem, że jesteś ode mnie to cię tu nikt nie ruszy. No i jakbyś miała dla mnie jakąś wiadomość to najlepiej tutaj u barmana zostawić. Albo u Cori. Zresztą zaraz sama zobaczysz! - mówiła rozpromieniona ulicznica zdradzając niemałą ekscytację tym powrotem do znajomych kątów po tym całym chodzeniu po śniegu i mrozie. A ostatnio to jeszcze po ciemku. W końcu pchnęła drzwi, te zaskrzypiały a ze środka buchnęło ciepło, światło i karczemny gwar. - To jesteśmy. - Łasica oznajmiła dumnie i radośnie zatrzymując się na chwilę ze dwa kroki od wejścia. Wieczór był już w pełni i trochę trwał to i było widać po gościach. Sądząc po krzykach i śpiewach część już miała dość mocno w czubie. A dominującą klientelą na pewno nie byli błękitnokrwiści i bogaci. Raczej marynarze i typy spod ciemnej gwiazdy. Ale Łasica nie zdradzała obawy. Czuła się jak u siebie w domu. - O, jest Cori! To chodź! - powiedziała nagle łapiąc dłoń Pirory i bez wahania pociągnęła ją do szynkwasu. Zacumowała przy jakiejś blondynce po drugiej stronie. Barmanka miała całkiem ładny, sympatyczny uśmiech i widocznie dobrze się znała z Nadią bo jak ta się zatrzymała to się uściskały ponad barem. - Cori, to jest moja koleżanka Pirora. Ona jest ode mnie. Jakby co. I Pirora ta ślicznotka tutaj to Corette. Ale wszyscy mówimy jej Cori. - przedstawiła sobie obie blondynki po obu stronach szynkwasu. - Corette to przepiękne imię ma miły wydźwięk jak się je wymawia. Miło mi cię poznać mów mi Pirora. - Dziedziczka uraczyła kelnerkę przyjacielskim uśmiechem i nie zapomniała jej oczarować komplementem, który nawet nie był udawany. Razem z Nadią zamówiły duży dzban wina a po paru kubkach zaczęły żartować i świetnie się bawić. Rozładowanie napięcia w opuszczonym domu sprawiło że nie musiały opuszczać pary po kątach czy łapać pierwszego lepszego marynarza i zaciągać go do pokoju by go wykorzystać. Mogły bardziej się nad tym zastanowić. - To co tańczymy? - Pirora podchwyciła i kiedy tutejszy grajek przegrał jakąś żwawszą szantę pociągneła Nadie na kawalek wolnej sali. Grajek przygrał wtedy jeszcze jedną szybka muzyke i kolejną. Nawet trudno było powiedzieć później kiedy niektórzy bywalcy podchwycili to co się wyprawiało i zaczeli wystukiwac głośniejszy rytm kuflami o stoły. Inni sami dołączyli do zabawy by zatańczyć parę kroków z dobrze bawiącymi się dziewczętami. Zwłaszcza kiedy dziewczyny chwyciły się za ręce i kręciły się w młynku coraz szybciej i szybciej i szybciej. Jak bardzo inna była to zabawa niż sztywne choć pełne gracji bale szlachty. Tutaj muzyka była szybka, ruchy pełne ekspresji i mocy, śmiechy i okrzyki. Trochę jak na po żniwach kiedy szlachta ziemska zaprasza na biesiady na zakończenie lata. Był to jedyny czas kiedy można było się tak zabawić z niższa sferą zanim nanowo wznosilo się mury podziałow społecznych. W końcu prawa fizyki upomniały się o nie i ręce dziewczyn wyślizgnęły się z ich uścisku i obie poleciały w tył. Na otaczający je tłum po przeciwnych stronach. Po sali poszła salwa śmiechu a grajek przygrał zakończenie muzyczne utworu. Po śmiechu przyszły głośniejsze rozmowy i gwar. Łasice złapało dwóch marynarzy i szybko postawili ją na nogi. Pirora natomiast zderzyła się z kimś kto trzymał kufel i część jego zawartości polało się po dziewczynie. Blondynka tylko pisnęła na kontakt z zimnym trunkiem ale chwile potem zaczęła przepraszać zanim nawet odwróciła się aby zobaczyć kto ja złapał. - Bardzo przepraszam, strasznie mi przykro odkupie… to pan! - Zakończyła zdziwiona kiedy w końcu zwróciła uwagę na to kto ją złapał. Nawet nie zdążyła ukryć po twarzy że rozpoznała go i musi go skądś kojarzyć. I nie rozumiała skąd domniemany szef piechoty morskiej robił w tawernie… z takim towarzystwie. Chyba że pani kapitan się myliła i nie był on tym kim im się wydawało. Było to takim zaskoczeniem dla blondynki że postanowiła wycofać się z tej sytuacji i zająć miejsce obserwacyjne. - Jeszcze raz przepraszam, poproszę Cori żeby dała panu nowe. - I tymi słowy zaczęła wycofywać się do Nadii i ich miejsca gdzie było ich tanie wino. Muzyka grała, buty tupały o dechy podłogi, ludzie śmiali się, wołali coś do siebie, lub kozacko gwizdali na palcach. Zabawa rozpoczęta przez dwie koleżanki trafiła na podatny grunt i zaczęła się na całego. Publiczność klaskała do rytmu i zrobiło się całkiem przyjemnie. Nawet mężczyzna na jakiego Pirora wpadła i oblała piwem wydawał się nie gniewać. Coś chyba mówił, że nic się nie stało i nawet się uśmiechnął. A potem Averlandka wylądowała obok szynkwasu. A zaraz po niej dobiła zziajana i roześmiana Łasica. - Cori! Daj nam coś! Ktoś mi gwizdnął mój kufelek! Łajza! - wołała głośno jakby się gniewała ale od razu widać było, że świetnie się bawi na całego. Barmanka uśmiechnęła się do nich obu, pokiwała głową i zaczęła przygotowywać kolejną porcję napitku. - Ty to chyba lubisz tańczyć co? - zagaiła Nadia z wciąż zaczerwienionymi policzkami i ognikami zabawy w oczkach. Zapytała z uśmiechem bo wyglądało na to, że ona też lubi takie zabawy. - Wskaż mi osobę bez połamanych nóg która nie lubi tańczyć w jakiejś mniej lub bardziej rozbudowanej formie. - Odpowiedziała blondynka na pytanie złodziejki wskazując na rozochocone towarzystwo tawerny. - Corri ty tu jesteś cały czas wiesz kim jest tamten mężczyzna co rozlałam na nas jego piwo? A i możesz mu zanieść nowe piwo? Ja płacę. - blondynka nie opanowała ciekawości i spytała się kim może być tajemniczy mężczyzna. Czekając na Corri która najpierw poszła przyjrzeć się mężczyźnie od piwa Pirora zadała pytanie do Łasicy ale ciszej by niepożądane uszy nie słyszały. - Więc mówisz że lubisz zabawy z panami i nie masz oporów by mnie schować w szafie bym patrzyła? To może zakład? Jak uda ci się zbajerować wskazaną przeze mnie osobę to zabiorę cię do cukierni koło miejskiego parku i będziesz mogła zjeść tyle rarytasów ile ci się zmieści w brzuchu… albo poprostu kupie ci duża ilość wskazanego przez ciebie alkoholu jak wolisz to. - O! Zakład?! Dobra! Wchodzę w to! - gdyby Nadia miała psie czy kocie uszy to by pewnie właśnie w tej chwili je postawiła w słup gdy usłyszała taką propozycję od blond koleżanki. I przyjęła ją bez wahania i z pełnym entuzjazmem. Przyklepała do tego dłonią w blat szynkwasu aby potwierdzić, że mówi poważnie i stuknęła się z Pirorą kufelkiem aby wypić za pomyślność takiego zakładu. W międzyczasie blond barmanka poszła na salę zanieść mężczyźnie ów kufelek z piwem jaki stracił przez pannę z Averlandu. A gdy ta ją o nią zapytała przyjrzała mu się przez chwilę nim odpowiedziała. - Nie. Nie znam go. Nie pamiętam abym widziała go tu wcześniej. - powiedziała po chwili namysłu. - To albo przyszedł zaliczyć albo ma interes do załatwienia z kimś z ferajny. - Łasica wzruszyła ramionami ale też chyba nie rozpoznała kim jest ów jegomość o jakiego pytała koleżanka. Więc pewnie mówiła przez perspektywę stałego bywalca tego lokalu. - Mhmm ciekawe. Myślisz że możesz go dzisiaj trochę poobserwować dla mnie? To drugi raz jak go widzę i… no trochę mi się podoba ale wolalabym w ciemno nie iść w jakieś poznawanie. - powiedziała konspiracyjnej do kelnerki z uśmiechem jaki tylko młoda blondyneczka umiała posłać rozpuszczając zatwardziałe serca - Ładnie proszę odwdzieczyłaby się za to Nadia potwierdzi że umiem. - Co do zakładu u nas mieliśmy takie zabawy, nasi ‘mentorzy’ wyznaczali nam cele i trzeba było takie uwieść i wykorzystać. niektórzy to wredne chuje byli bo dokładnie wiedzieli kto się nie interesuje płcią przeciwna i taki zaklad był nie do wygrania. A czasem wskazywali tak szpetny egzemplarz że człowieka odrzucało. No ale biorąc pod uwagę że cię lubię a że nie znam tu nikogo to powiedzmy żeeeeeee … - dziewczyna przeleciała po tawernie jeszcze raz przy okazji zatrzymując się znowu na swoim tajemniczym mężczyźnie, ale w końcu wybrała - O! Tamten ze szramą. Ale pytanie gdzie mam się udać i kiedy by zobaczyć, że wygrałaś. - Tamten? - Łasica słuchała z zaciekawieniem co opowiada jej koleżanka z dalekiego południa i skierowała swój wzrok na wskazanego mężczyznę. Zachichotała cicho gdy go zobaczyła. - Znam go. Ten obok niego to jego brat. Siedzą we włamach i takich tam kombinacjach. Ale wybór przedni, myślę, że nie powinien nas rozczarować. - pokiwała głową z uznaniem jakby już czuła zwycięstwo w powietrzu. - Aaa… Bo ty chciałabyś to obejrzeć tak? Taki pokaz… No tak… - nagle zreflektowała się przypominając sobie o warunkach tego zakładu. Postukała w swój kufelek zastanawiając się co tu teraz zrobić. W międzyczasie wróciła Cori więc i obie mogły obserwować jak ów blondyn ponoć z piechoty morskiej Czerwonego Legionu jak mówiła Rose, uniósł podarowany kufel w stronę Pirory w niemym geście toastu i podziękowania chociaż dzieliło ich większość głównej izby. - Cori a macie jakiś wolny pokój na górze? - Nadia zapytała koleżankę a ta bez wahania odparła, że jeszcze tak. A wcześniej nim poszła na salę Łasica w pełni potwierdziła referencje nowej koleżanki w sprawie wdzięczenia się co barnanka przyjęła z wesołym i psotnym uśmiechem i obiecała, że będzie mieć wybranka Pirory na oku. - Hmm… Właściwie jak to chłopak z ferajny to mogę mu powiedzieć w czym rzecz. Że tam będziesz ale tylko oglądać. To usiądziesz sobie na jednym łóżku a my będziemy się zabawiać na drugim. Nie bój się nie ruszy cię. Chyba, żebyś chciała. To powiedz. - Łasica w końcu się namyśliła i zaproponowała takie rozwiązanie pannie van Dyke czekając co ona na to powie. - Nie podglądasz zbyt często jak ktoś to robi, prawda? Nie masz tego dreszczu emocji że mogą cię nakryć i wybatożyć za podglądactwo? - Zadała pytanie zwrotne które powinno pobudzić wyobraźnię Łasicy, zwłaszcza, że ona sama lubiła dreszczyk emocji. - Albo jak pomyślisz że ktoś cię obserwuje i robisz mu pokaz podczas gdy twój partner tego nie wie? A ten nie musi wiedzieć niech myśli że mu się poszczęściło a może jak dobrze wypadnie to będzie następny raz..z koleżanką. Choć skoro mówisz że za łatwe to co powiesz na to: spraw by zrobił to… - Blondynka wyszeptała kultystyce jakie trzy pozycje musi zaliczyć zanim wskazany mężczyzna ‘wybuchnie’ by wygrać zakład. * - Aha, takie coś… No przyznam, że jak z tym batożeniem to nie pomyślałam wcześniej, rzeczywiście może powinnam spróbować. - przyznała koleżanka zafascynowana takim pomysłem blondynki siedzącej obok. - No tak, tak rozumiem… Ale w tym pokoju może być ciężko. Właściwie tylko w szafie można się schować. Ale nie wiem co byś mogła z niej zobaczyć. Chyba, żebyś wlazła pod drugie łóżko. - Nadia obracała pomysł w myślach i zerkała na koleżankę czekając jak ta się wypowie na te propozycje. - Spod łóżka będzie dobrze o ile ‘szrama’ będzie toba zaabsorbowany… a jak się wyda to będziemy improwizować. - Powiedziała blondynka mając nadzieje, że warunki są jasne. I po informacji o który pokój chodzi przemknęła niezauważona do pokoju by schować się pod łóżko. Był wieczór więc o ile nie rozświetla pokoju nie wiadomo jaka ilością świec i Łasicą będzie wystarczająco zajmująca nie powinno jej widać. - Weź sobie poduszkę albo i koc. Jak łóżko będzie przykryte narzutą to raczej nie pozna, że czegoś nie ma. No i nie obrażaj mnie. Jak już się z kimś pokładam to mam nadzieję, że nikt nie ziewa z nudów i nie ogląda widoków za oknem jak ma mnie do dyspozycji. - przed rozstaniem poradziła jej koleżanka ze zboru i jeszcze sprzedała jej klapsa jak blndynka odchodziła z kluczem ku górze. Złapała jeszcze spojrzeniem Cori jak jej gestem życzyła powodzenia i była ich cichą wspólniczką. A potem był już pokój i spokój jaki tam panował póki Pirora miała go do swojej wyłącznej dyspozycji. |
| |