Miecz Vessy ciął po mutantach z zaciętością wygłodniałego wilka. Trafiała za każdym razem niosąc śmierć. Mirmida musiała czuwać nad nią gdyż ciosy jej przeciwników nie trafiały jej jakby była iście nietykalna przez te plugawe istoty.
Pojawienie się kolejnych nie zatrzymuje ani spowalnia jej poczynań. Skierowała się na najbliższego przeciwnika z wrzaskiem jakim nie pogardziła by rozwścieczona niedźwiedzica.
- Giń poczwaroooooooo. RAAAAHHHHHH!