|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-04-2021, 06:28 | #161 |
Reputacja: 1 | - Szalenie przydatna rzecz. - zgodził się Galeb odnośnie szkła - I wygląda na autentyczne. Są bowiem fałszujące tekst. A nawet chaośnicy zrobili taki co wplata w przekład demoniczne podszepty. - Co do orka to wątpię by miał więcej kamieni. Już by pewnie łupił okolicę albo zaatakował Karak. *** - Będę walczył w pierwszej linii.. - oznajmił runiarz. Wziął też na siebie otwarcie drzwi. Młot odpalił dopiero po pierwszej salwie, wraz z runami ciosu i kamienia. |
29-04-2021, 10:18 | #162 |
Reputacja: 1 | Zachariasz podsłuchał jeszcze pod drzwiami, z kim bohaterowie mogą mieć do czynienia i dość szybko upewnił się, że język, w którym rozmawiają tamci nie należy do żadnej cywilizowanej rasy, jaką znał. Dziurki od klucza żadnej nie było, jedynie prosta zasuwa, dlatego nie dało się podejrzeć, kto znajduje się w pomieszczeniu za drzwiami. Przyszło więc zaatakować z zaskoczenia, na co i tak wszyscy przygotowali się od samego początku. I to był dobry pomysł, gdyż chwilę po otworzeniu drzwi i wypadnięciu do następnego pokoju, awanturnicy ujrzeli sześciu zupełnie zaskoczonych zwierzoludzi. Dwóch z nich, mocno zbudowanych, będących hybrydą człowieka i kozła stało naprzeciw siebie, mając za plecami wysoki kopiec ułożony ze skrwawionych czaszek, wokół którego siedziało czterech kolejnych. Ci z kolei byli wyraźnie mniejsi, tak samo jak rogi wyrastające z ich głów. Ściany wymalowane były gwiazdami Chaosu oraz jeszcze innym, plugawym symbolem, należącym do Khorne’a, Boga Krwi. Koziogłowe bestie z kopytami zamiast nóg nawet się nie ruszyły, gdy bohaterowie zaatakowali. Felix wypalił z garłacza i trafił jednego ze zwierzoczłeków w korpus, a huk wystrzału rozniósł się echem po okolicy. Wyłaniający się zza pleców zwadźcy Klaus i Zachariasz wypuścili ze swych kusz bełty, które również znalazły adresata, wchodząc z impetem w prawe ramię i brzuch kolejnych dwóch przeciwników. Bardin naciągnął cięciwę łuku i wypuścił strzałę, jednak chybił znacznie. W tym czasie Vessa i Galeb zaszarżowali na zaskoczonych wrogów - Tileanka cięła z góry, a ostrze gładko weszło w szyję większego ze zwierzoludzi. Buchnęła krew i tamten osunął się bezwładnie na ziemię. Galeb uderzył z okrzykiem bojowym na najbliższego ungora, zamachnął się młotem pokrytym ogniem i trafił zwierzoczłeka w korpus, przypalając go przy okazji. Tamten zawył z bólu, próbując ugasić zajęte płomieniem futro na piersi. Felix odrzucił garłacz i chciał złapać za pistolety, jednak widząc, że towarzysze rzucili się w bezpośrednią walkę, nie mógł być pewny, że nie trafi któregoś z nich. Chwycił więc za rapier i lewak, dobiegając do większego ze zwierzoludzi. Ciął go zręcznie w ramię, jednak mimo trafienia, nie udało mu się nawet przeciąć grubej, pokrytej szczeciną skóry. Sprawę załatwił celny strzał z kuszy Zacha - bełt trafił gora w szyję, a ten padł jak ścięte drzewo. Tuż obok Klaus natarł na rannego zwierzoczłeka i po chwili przebił się przez jego zasłonę, a ostrze miecza weszło gładko pod żebra, zabijając tamtego. Vessa natomiast zajęła się ciężko rannym, postrzelonym przez Zachariasza koziogłowym, nie mając najmniejszych problemów, by wrazić ostrze swego miecza w szyję przeciwnika. Chlusnęła ciemna krew i wróg osunął się w konwulsjach na ziemię. Galeb trafił kolejnego przeciwnika w korpus, a dobiegający Bardin dobił go, spuszczając na kozi łeb swój młot i miażdżąc czaszkę zwierzoczłeka. Walka poszła szybko i sprawnie, ale bohaterowie nie mieli nawet chwili, by złapać oddech, gdyż drzwi z drugiej strony sali otworzyły się z impetem i do środka wpadło kilku kolejnych zwierzoludzi. Siedmiu, na szybko licząc. Jeden z nich, na samym przedzie, był największy; miał na oko dwa metry wzrostu, potężną posturę i byczą głowę. Miał na sobie zbroję kolczą a w masywnych łapach dzierżył dwuręczny topór bojowy. Towarzyszyło mu czterech gorów i dwóch mniejszych zwierzoczłeków, ungorów - wszyscy uzbrojeni w topory albo miecze. Ich dowódca nawet się nie zatrzymał; warknął tylko coś w ichnim języku i wszyscy z paskudnymi okrzykami ruszyli w stronę bohaterów. Najwyraźniej sprowadził ich tutaj huk wystrzału z garłacza, który musiał być słyszalny w części kompleksu... Ostatnio edytowane przez Quantum : 29-04-2021 o 10:25. |
30-04-2021, 08:24 | #163 |
Reputacja: 1 |
|
30-04-2021, 08:48 | #164 |
Reputacja: 1 | Póki bełtów w magazynku. Taki był plan Zachariasza na najbliższe chwile. Miał zamiar władować cały zapas amunicji z kuszy powtarzalnej w przywódcę zwierzoludzi, a gdyby ten padł wcześniej, zmienić cel na kolejnego pod względem wielkości zwierzoczłeka. A kiedy kusza zrobi :klik: i przestanie strzelać, chciał przerzucić się na noże do ciskania. Miał ich w zapasie siedem. Może nie były tak skuteczne jak bełty, ale przy jego celności mógł nimi spowodować spore szkody. A wtedy zobaczył, jak uderzenia młotem Galeba krzeszą iskry i wywołują płomienie w miejscach, w których mocarna głowica stykała się z przeklętym, spaczonym ciałem. Miał w plecaku olej. Nie cały zapas, ale dwie czy trzy butelki. Gdyby tak cisnąć nimi w zwierzoludzi, a potem ich podpalić. Płonące pochodnie. Niemal jak wtedy, gdy wraz z grupą łowców wampirów wykurzali ghule z kryjówki na cmentarzu w Poppen. Potwory uciekające z płonącej krypty biegały między grobami niczym świetliki w ciepłą, letnią noc. |
30-04-2021, 11:01 | #165 |
Reputacja: 1 | Zaskoczenie tym razem również zdało egzamin i wyrżnęli zwierzoludzi nim tamci zdołali cokolwiek im zrobić. Klaus najpierw trafił z kuszy, a potem zawzięcie atakował swym mieczem, przyczyniając się do zgonu rannego wroga. Te plugawe stworzenia wyznające Khorne’a nie zasługiwały, by w ogóle chodzić po tej ziemi. Niestety, to nie był koniec, gdyż w pomieszczeniu pojawiła się reszta bandy. |
30-04-2021, 13:18 | #166 |
Administrator Reputacja: 1 | Zwycięska walka okazała się jedynie wstępem do kolejnego, groźniejszego starcia, z przeciwnikami, na czele których stał krowiopyski potwór, wyższy od Felixa niemal o głowę. Bez wątpienia nie był to ktoś, z kim Estalijczyk miałby ochotę walczyć sam na sam, na szczęście nie był sam... Nie było czasu na sięgnięcie po pistolety, poza tym w tłoku, jaki się zrobił, dość łatwo byłoby postrzelić kogoś ze swoich, więc Felix zaatakował najbliższego ungora. Bron palną trzeba było zachować na później - gdy zostaną ostatni dwaj-trzej przeciwnicy. |
30-04-2021, 21:07 | #167 |
Reputacja: 1 | Rycząc w bitewnej gorączce twarz Galeba wykrzywiła się tak bardzo że bandaże się rozciągnęły i zaczęły luzować ukazując jego pokiereszowaną przez ogień skórę. Nienawidził grobi, thaggarokich i wszelkich istot związanych z chaosem. Ta wzgarda i niechęć zasilały jego zapał. Głownia młota płonęła a im bardziej krasnolud pożądał krwi wrogów swej rasy tym jaśniejszym płomieniem świeciły. Ogień od głowni zaczął spływać po trzonku młota aż do dłoni Runiarza liżąc ją jasnymi językami które pomimo buchającego z oręża żaru nie czyniły mu żadnej szkody. Towarzysze słusznie przewidywali że Galeb rzuci się na największego przeciwnika. Lecz mało kto by się spodziewał że Runiarz będzie stosował tak brudne manewry. Z drugiej strony. Cóż się dziwić - zwierzoludzie splugawili to miejsce i musieli ponieść karę. |
01-05-2021, 12:51 | #168 |
Reputacja: 1 | Bardin rzadko kiedy atakował pierwszy. Za dużo czasu poświęcał na analizę sytuacji. Spodziewał się, że Zachariasz będzie strzelał, a Galeb i Vessa rzucą się do walki. - Słuchajcie - krzyknął - możemy się cofnąć i podjąć walkę za drzwiami! Nie spodziewał się, aby ktokolwiek posłuchał jego głosu, ale uważał za swój obowiązek, zwrócić uwagę towarzyszy na korzyści wynikające z wykorzystania wąskiego przejścia. Przeciwnicy, zdawało się, mieli przewagę liczebną. Gladinson był przekonany, że mimo to, poradzą sobie z nimi. Ale jakim kosztem? Ostatnie starcie, w jakim brali udział, pozostawiło na kilku z nich rany. Zwyciężą, ale kto i jak zostanie uszkodzony? Ilu jeszcze przeciwników kryje się w dalszych korytarzach? Czy będą mieli czas, by zająć się ranami? Jego analiza skłaniała go do wykorzystania terenu tak, aby minimalizować straty. Ale jego analiza podpowiadała mu, że towarzysze i tak się go nie posłuchają. Pomieszczenie było dość duże, starał się ustawić w miarę pośrodku, między strzelcami a nacierającymi. Widząc, że Klaus i Zach szykują się do strzału, szybko zszedł z linii ognia. Planował ochraniać strzelców przejmując ewentualnych przeciwników, którzy chcieliby do nich dobiec. Z drugiej strony dawał baczenie na rozwój walki wręcz. Gdyby strzelcy wydawali się bezpieczni, natomiast wojownicy wdali się w nierówną walkę, wtedy rzuci się im z pomocą. W żadnym bądź razie nie planował pozostać bezczynnym. Przy takiej liczbie przeciwników na pewno znajdzie się ktoś, z kim można będzie się zmierzyć. Od razu też rozglądał się i czynił plany na zapas. Swoją rolę w tym starciu widział jako wsparcie tam, gdzie będzie najbardziej potrzebny. Mimo, że nie był wojownikiem, był khazadem i władał bronią wcale nieźle. Do tego jego solidny pancerz i tarcza pozwalały mu odpierać przeciwników. Sądził, że z tego powodu nadaje się do tego zadania najlepiej. Mógł długo powstrzymywać ataki na strzelców, mógł też zasłonić rannego towarzysza. Mógł zająć któregoś ze stworów tak, aby wyrównać szanse kompana ulegającego przewadze liczebnej. A gdyby sytuacja zaczynała wyglądać źle, gdyby któryś z towarzyszy został poważnie ranny, to właśnie on, Bardin, powinien unieść go do poprzedniego pokoju. Tam stojąc w drzwiach mógł nawet sam jeden bronić rannych, choćby został sam jeden. Inżynier lubił planować. Lubił tworzyć w głowie plany, schematy, strategie. Ale młot bojowy nosił nie od parady i częściej ranił nim przeciwników, niż oni jego. - Przygotować się do abordażu - mruknął pod nosem, ruszając w bój. Ostatnio edytowane przez Gladin : 01-05-2021 o 13:04. |
05-05-2021, 19:22 | #169 |
Reputacja: 1 | Zachariasz szybko opróżnił magazynek bełtów kuszy automatycznej, trafiając bykoczłeka w korpus. Szeroką pierś chronił mu kaftan kolczy, przez co nie został zraniony aż tak mocno, jakby niziołek mógł chcieć. W tym czasie walczący obok Klaus wyprowadził kilka szybkich ciosów mieczem i jeden z nich trafił Chaośnika w prawą rękę, zostawiając tam mocno krwawiącą ranę. Przeciwnik starał się odpowiedzieć Weghorstowi tym samym, jednak łowca wampirów bez problemu uniknął zbliżającego się uderzenia. Kolejne dwa gory zaatakowały Vessę i Felixa, jednak nie udało im się trafić kobiety i zwadźcy. Nieopodal Galeb znalazł się przy przywódcy zwierzoludzi i jednym z gorów, który wyprowadził kilka cięć mieczem, jednak krasnolud z łatwością przyjął je na tarczę. Nie najlepiej poszło mu jednak z mocnym uderzeniem bestigora - ostrze dwuręcznego topora zdołało wgryźć się w lewą nogę Runiarza, zostawiając tam głębokie, krwawiące cięcie. Bestia rozjuszona udanym atakiem zawyła triumfalnie, choć Galeb, głównie ze względu na adrenalinę, na razie nie odczuwał mocno tej rany. Czując, jak przepełnia go furia, Galvinson uderzył od dołu, topór zostawił ognistą smugę w powietrzu, trafiając wielką bestię w prawą nogę, tuż pod pachwiną. Nie do końca tam, gdzie chciał, ale najważniejsze, że cios doszedł celu i sprawił ogromny ból bestigorowi. Tymczasem Vessa po wymianie ciosów trafiła kolejnego z koziogłowych w ramię, pozostawiając tam paskudną szramę. Walczący obok Felix poradził sobie ze swoim wrogiem, jakby wstąpił w niego sam duch Ulryka - kilka szybkich, energicznych ruchów i wpakował gorowi ostrze swego rapiera wprost w rozdziawiony, kozi pysk, kończąc jego plugawy żywot. Dwóch ungorów zostawiło za sobą walczących w zwarciu, kierując się z paskudnym wrzaskiem w stronę Bardina i Zachariasza. Inżynier nie czekał, aż dobiegną, tylko wyszedł im naprzeciw, szarżując na bliższego z przeciwników. Młot khazada zatoczył w powietrzu półkole i rąbnął zbliżającego się zwierzoczłeka w paskudną gębę, aż tamtemu musiał świat zawirować, gdyż na chwilę stracił równowagę. Gdy ją odzyskał, uderzył toporem w Bardina, jednak krasnolud z łatwością przyjął przewidywalny cios na swoją tarczę. Drugi z ungorów przedarł się do Zachariasza, jednak podbiegając poślizgnął się na nierównej posadzce i wyprowadzony cios mieczem skończył na ścianie, za głową niziołka. Tylko temu, że Floutek (niziołczy bóg szczęścia i fortuny) szczęśliwie rzucił kośćmi w grze ze Smrtą (niziołczą boginią śmierci), Zachariasz zawdzięczał posiadanie w dalszym ciągu głowy. Wytrącony z równowagi ungor chwiał się nad niziołkiem, któremu przed oczami powiewała skórzana spódniczka potwora. Nie zastanawiał się co robić, bo wiedział, że każda chwila oddala jego szanse na przeżycie. Jeden cios dzielił go od śmierci, a jego towarzysze byli za daleko żeby pomóc. Podniósł kuszę i raz za razem naciskał spust ładując cały magazynek krótkich niczym ołówki bełtów w spaczone jajca zwierzoczłeka. Trafiony ungor zawył przeciągle, gdy pociski wbiły się w jego krocze z ogromną siłą i tym samym pozbawiły życia. Walczący nieopodal Klaus znów przypuścił ostry atak na swego przeciwnika, w końcu przebijając się przez jego zasłonę i zadając mu śmiertelny cios w szyję. Krew trysnęła z rany jak z fontanny i tamten osunął się na ziemię. Kolejny ze zwierzoludzi zamachnął się na łowcę wampirów, jednak ten zdołał po raz kolejny uniknąć ciosu, który miał rozpłatać jego nogę. Związany walką z Vessą koziogłowy uderzył z boku trafiając najemniczkę końcówką ostrza w głowę, zostawiając nad jej lewym okiem, na czole, paskudnie krwawiącą ranę. Rozeźlona Tileanka warknęła gromko i natarła na tego, który ją zranił, wymieniając kilka ciosów i w końcu trafiając go w prawe ramię. Walczący obok niej Felix podłączył się pod wroga kobiety zadając mu kolejne rany i sprawiając, że zwierzoczłek padł martwy u jego stóp. Tuż obok potężny bykogłowy zwierzoczłek uderzył znad głowy, próbując trafić Galeba, jednak khazad w porę uniósł tarczę i zasłonił się nią. Poczuł jednak na ręce mocne uderzenie bestigora. Runiarz odpowiedział ciosem, młot świsnął w powietrzu, jednak przeciwnik zdołał w porę odstawić nogę. Walczący za ich plecami Bardin po raz kolejny zaatakował ungora, przebijając się przez jego zasłonę i miażdżąc mu kolejnym uderzeniem paskudny łeb. Naszpikowany strzałami z kuszy samopowtarzalnej ungor zamachnął się na Zachariasza, jednak i tym razem szczęście sprzyjało niziołkowi - ostrze miecza znacznie chybiło, zwiadowca przeładował magazynki w kuszy i znów wypalił w pomniejszego zwierzoczłeka. Tym razem bełty wgryzły się idealnie w szyję wroga, ten zabulgotał i zwalił się pod nogi Jablounca. Klaus zaatakował ostatniego z walczących gorów i po kilku chwilach ostrze jego miecza zostawiło kolejną ranę na owłosionym cielsku. Stwór Chaosu odpowiedział Weghorstowi, który nie zdołał się w porę schylić i został ranny w prawą nogę. Na szczęście niezbyt groźnie, gdyż większość ciosu przyjęły kolcze nogawice. Vessa, której lewy policzek był całkowicie zakrwawiony, dopadła do słaniającego się na nogach zwierzoczłeka z którym walczył Klaus. Atakowała wściekle, aż kolejne ciosy w rękę i głowę sprawiły, że życie zgasło w zwierzęcych oczach Chaosyty i padł martwy na podłogę. Walczący obok bestigor ponownie natarł z furią na Galeba, uderzając swym toporem, jakby chciał wgnieść krasnoluda w ziemię. W końcu khazad nie zdołał w porę zasłonić się tarczą i ostrze topora weszło w prawy bok Runiarza. Poczuł przeszywający ból pod żebrami, a gdy przywódca zwierzoludzi zabierał ostrze, widział, jak z rany buchnęła jego ciemna krew. Łapiąc się za ranę przyklęknął na jedno kolano, a bestigor zawył triumfalnie. To były jednak jego ostatnie podrygi, gdyż najpierw Felix zranił go swym rapierem i choć cięcia nie okazały się zbyt niebezpieczne, żywota bestii dokonał Bardin, który zaszarżował na Chaośnika i z okrzykiem bojowym wyprowadził mocny cios, trafiając bestigora w korpus. Słychać było paskudny trzask łamanych żeber, które prawdopodobnie przebiły serce stwora, gdyż ten padł momentalnie bez życia na ziemię. Dysząc ciężko, rozejrzeliście się. Było po walce, ale niektórzy z was zapłacili za nią swoim zdrowiem. Klaus był lekko ranny w nogę i nawet nie potrzebował pomocy, by się tym zająć, natomiast Vessa musiała zatamować krwawienie na głowie - ostrze zwierzoczłeka zostawiło szeroką ranę spod której wyzierał zakrwawiony kawałek czaszki. Kilka centymetrów głębiej i Morr zaprosiłby ją do swoich Ogrodów. Najgorzej jednak wyglądał Galeb; po starciu z bestigorem lewa noga i prawy bok paskudnie krwawiły i trzeba było szybko pomóc kompanowi, gdyż mógł się szybko wykrwawić. |
05-05-2021, 19:54 | #170 |
Reputacja: 1 | - Kurwa…- Skomentowała swój stan po walce wojowniczka zsuwając się po ścianie na podłogę. - Zach, jesteś zwinny i szybki musisz wrócić do naszych rzeczy. W moim plecaku mam siedem mikstur leczniczych przynieść je tu bo ani ja ani Galeb nie jesteśmy w stanie się ruszyć. Weź też bandaże. - Vessa mówiła jasno ale jej głos trząsł się jakby opadający z niej szał po walce ustępował rozkojarzeniu wywołanym bólem i utratą krwi, Przycisnęła dłoń do rany próbując zatamować upływ życia ale słabo jej to wychodziło. |