Ja tylko rysowałam hipotetyczny scenariusz, coś, do czego może dojść, jak dopływ informacji o Alice przystopuje. Akurat w każdej opowieści wszystko zawsze jest po coś, nawet jak z pozoru wydaje się nieistotne. Nic nie daje się z dupy. Tak mnie przynajmniej uczono na warsztatach literackich. Nie ma wstawiania zbędnych ekspozycji (ja ogólnie jestem wrogiem ekspozycji, wolę jak coś wynika samo z siebie, a nie jest wykładane na tacy) i wydarzeń. Każde z nich w założeniu coś tam wyjaśnia/pokazuje. Z reguły też takie zabiegi ładnie się wplata w opowieść.
Heh, jakieś dramy muszą być, chociażby patrząc po motywacji Evana i Jacka. Z Charliem byłoby podobnie, gdyby nie to, że wyszła nam kryształowa Alice. No i moja postać ma mocno osobliwe poglądy i nieustępliwy charakter. Co także dodaje dynamiki relacjom. |