Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2021, 09:08   #23
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Corinna była rozproszona wieloma różnymi wątkami, które musiała osobno rozpracować i poukładać sobie w głowie. Po pierwsze, była niezadowolona, że nikt nie poszedł za nią po Villavuenę. Na szczęście nie musieli go szukać, gdyż Latynos wrócił po chwili sam z podziurawionymi kombinezonami. Kto mógł chcieć je zniszczyć? Zastanawiała się. Były jedynie trzy możliwości. Albo androidy, które nie mogły się zarazić... Albo już zarażona osoba, która chciała zarażać inne osoby. Lub też zupełnie chora psychicznie osoba z załogi, która pragnęła śmierci wszystkich po kolei.
– Sorry, Pickford, ale jesteś najbardziej podejrzany – rzekła do blaszaka. – Wypusciłeś nas, czyli zagrożenie biologiczne. To pasowałoby, gdybyś pociął kombinezony. Nie widzę innej możliwości. Najpewniej chcesz zabić całą załogę statku. Ale... ale my chyba też, więc... więc nie musisz kłamać i oszukiwać.

Cori czuła się z tym kompletnie niezręcznie. Rozumiała, że odzyskanie wolności oznaczało, że najprawdopodobniej będą musieli zabijać. Sama myśl sprawiła, że ciężki kamień przewrócił się w jej żołądku. Nie tylko było to przeciwko jej zasadom, ale jeszcze dołożył się ciąg symulowanych koszmarów, który przypominał o wartości życia ludzkiego. Wiedziała, że musiała być twarda. Dla siebie, dla tego rosyjskiego podlotka... ale przede wszystkim dla Zariny.

Wtem Bloomberg kompletnie oszalał, zwracając się na jedyną osobę, która w tej towarzystwie dbała o niego w jakikolwiek sposób. O ile Caroline można było nazwać osobą. Corinnie podobały się jej słowa. Na przykład powiedziała, że nie powinna istnieć lub jest chodzącym bluźnierstwem. Może mogliby ją wcielić w ruch przeciwko androidom. Gdyby z tymi słowami wystąpiła w mediach, być może udałoby się zamknąć wszystkie blaszaki tam, gdzie ich miejsce. Coiro czuła się dziwnie, bo z jednej strony w pewnych aspektach zgadzała się z Bloombergiem. A w innych byli diametralnie różni. Androidka jak do tej pory nie zrobiła nic podejrzanego, więc wymachiwanie w jej stronę bronią zdawało się bardzo nie na miejscu. Mimo to Caroline była jednak nieco niepewna z tego względu, że Pickfordowi najwyraźniej bardzo na niej zależało. A Pinokio nie był godny zaufania i bez wątpienia miał swoje własne, ukryte cele.

Co gorsza, słowa Bloomberga sprawiły, że Cori nagle coś sobie uzmysłowiła. Poczuła w żołądku ciężki kamień. Cała skóra zaczęła ją mrowić, kiedy stres ponownie zalał ją niczym czarna, dusząca smoła. Zerknęła w stronę Zari. Czy to możliwe...? Czy możliwe, żeby to ona była...
...Śpiochem?
Coiro nieświadomie zaczęła oddychać przez usta, jak gdyby nagle brakowało jej powietrza. Zdawało się, że jej siostra wcześniej rozmawiała z Azjatą, a na pewno z Murzynką. Wszyscy skończyli tak, jak skończyli. Widok powykręcanych ciał rodem z koszmaru prawdziwie przerażał. Ale świadomość, że przyczyną mogła być Zarina... to był horror zupełnie innego rodzaju. Cichy. Niemy. Ale nie mniej porażający. Dopiero po chwili Cori przypomniała sobie, że jeśli Zari byłaby Śpiochem, to znaczyłoby, że sama nie przejdzie transformacji. To był plus. Minus polegał na tym, że jeżeli pozostali zauważą związek Zari z zakażonymi, to pewnie będą chcieli ją zabić. Corinna chciała jej bronić, ale choć broni wokół przybywało, to sama nie posiadała żadnej.

Nie odzywała się, tylko zaczęła cicho przemieszczać bokiem sali. Pozwoliła Caroline mówić. Miała nadzieję, że całkowicie rozproszy starca. W tym czasie Coiro poruszała się powoli, ale bez ustanku. Chciała zakraść się i rzucić na Bloomberga. Obezwładnić go. Dzięki temu nie tylko wyeliminowałaby niespodziewane zagrożenie, ale zyskałaby broń. To był dobry plan.

Musiała go jedynie wcielić w życie.
 
Ombrose jest offline