Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2021, 03:15   #131
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Ona sobie po prostu odrąbie te długie uszy, oto co zrobi! Tym genialnym rozwiązaniem nie tylko pozbędzie się tego najbardziej ulubionego przez ni.. przez niego sposobu do manipulowania nią, ale też nie będzie już musiała więcej słuchać jego bzdurnego gadania. Oh, jakaż to byłaby ulga!
Wystarczyłoby tylko zdzielić go pięścią po gębie i wyrwać się z jego lepkich sideł, to wszystko. A jednak Eshte, wszak akrobatka z powołania, nie ufała teraz swoim rękom. Odnosiła niepokojące wrażenie, że gdyby tylko spróbowała unieść którąś z nich, to wbrew sobie objęłaby nią mężczyznę za szyję przyciągając mocniej jego usta ku swojej skórze. Nie zamierzała tak ryzykować. Poszła zatem na niby kompromis i kurczowo zacisnęła dłoń na bransolecie, aż pobielały jej palce.
-..jestem artystką, nie najemnikiem.. -broniła się niewyraźnym pomrukiem -.. najemnikom przynajmniej płacą za polowania..

- Nie za takie. Nie będziesz łaziła po krzakach z łukiem.
- szeptał Ruchacz nie zaprzestając delikatnego rozpieszczania kuglarki. -Nie. Ty będziesz siedziała na koniu i obserwowała jak dzielni rycerze będą walczyć z nagannymi im pod nos potworami. To nagonka się będzie musiała narażać. Ty… będziesz zachwycała swoją obecnością i przyćmiewała Henriettę urodą i gracją.

Eshte nadęła wargi, oczy przymrużyła. Być może powodem były te jego paskudne pieszczoty, ale kiedy układał polowanie w takie słowa, to.. to nie brzmiało ono aż tak strasznie jak z początku sądziła. Naturalnie przyćmiewała Paniunię pod każdy względem, więc nawet nie musiałaby się za bardzo natrudzić. Rycerzyki i najemnicy będą uwijać się jak w ukropie tropiąc trolle, a ona popatrzy na to wszystko z grzbietu konia, radośnie popalając fajeczkę. Jak co najmniej, kuźwa, królewna.

-Nooo.. A Ty też tam będziesz? -nie to, że potrzebowała Czarusia u swego boku, ale zawsze to dodatkowa para rąk rzucających ogniem w trolle i zabójców wysłanych na kuglarkę. Skoro już był jej fałszywym mężem, to mógłby raz się do czegoś przydać -I może.. może jeszcze ten Tyłekwson mógłby mnie bronić, co? Jako jedyny z tej zgrai traktował mnie z szacunkiem..

- Z pewnością on będzie cię bronił. Jeśli opowieści o nim są prawdziwe, to obrona niewiast jest w jego naturze… zresztą jesteś ponoć blisko z jego kapłanką, nieprawdaż?
- zapytał Czaruś nie przerywając pieszczot ni masażu. A elfka zaczęła brać pod uwagę, że obecność “męża” ma jakieś zalety. Małe co prawda i nie znaczące w porównaniu z minusami jego obecności… ale wystarczające by go… tolerować w swoim wozie.
- A jak jutro rano nauczysz się zmieniać w wywerna i latać, to sama zdołasz umknąć każdemu trollowi.- mruczał cicho mężczyzna dodając na koniec.- A ja też postaram się być.

Tak po prawdzie, to najchętniej właśnie teraz rozłożyłaby skrzydła i wyleciała przez okno, z dala od tej wściekle kuszącej bliskości Czarusia. Ale czy na pewno właśnie tego chciała? Nie trzymał jej siłą na krześle, mogła w dowolnym momencie po prostu odskoczyć od niego, a mimo to.. siedziała. Hardo tłumaczyła sobie, że przecież jako światowej sławy artystka zasługiwała na masaż po każdy występie, jej mięśnie zasługiwały na taki luksus. Po prostu korzystała z tego, co jej się uczciwie należało.

-Oh, tak. Bo nie ma lepszego sposobu na zdobycie sobie zaufania uprzedzonych szlachciurków, niż przemiana na ich oczach w wielką gadzinę -parsknęła elfka powoli rozumiejąc, dlaczego Thaaneeekryyyst nie był ulubionym kompanem pozostałego jaśniepastwa. Pewnie hrabiostwo już nieraz krzywo patrzyło na takie jego pomysły - Rycerzyki też są znane z ubijania takich bestii, nie?

- Zmiana w jaszczura to ostateczność. Gdy zrobi się za gorąco. Bo gdy tak się zrobi, to wszyscy będą mieli na głowie ważniejsze problemy niż zajmowanie się tobą w formie wywerna.
- ocenił Ruchacz muskając czule jej uszko i szyję i czasami… czasami… bardzo czasami… sprawiając że elfka miała ochotę na takie muśnięcia także w innych miejscach. Niestety, dobrze pamiętała jakie to było przyjemne.

Oj tak, dobrze pamiętała. Za dobrze. I pamiętała też jak ostatnim razem skończyło się takie jego migdalenie.. chociaż nie, to nie prawda. Ostatnim razem wcale nie był jakiś czuły, nie pieścił jej w sposób właściwy dla sławetnej artystki. Wtedy był na nią wściekły, zresztą jak i ona na niego. Nie słodzili sobie, a wygrażali, zaś każdą czułostką kierowała rozeźlona potrzeba zdominowania swojego przeciwnika. Bo właśnie tym byli, bo na pewno nie TFU! kochankami. I jakoś cały ten ogień, cały ten gniew w końcu wybuchł w postaci tego.. no.. tego co zrobili. Może to jest właśnie sposób na bycie przy nim bezpieczną? Panowanie nad swoją złością na niego? Uh, tego Czaruś na pewno nie ułatwiał.

-Nooo.. to pewnie nawet nikt nie zauważy, kiedy gadzina nadepnie na Paniunię, co? -Eshte pozwoliła sobie delikatnie odpłynąć w rozmarzeniu, przyjemniejszym od wszystkiego co mógł jej robić czarownik swoimi ustami -Albo na Srebrnego Jastrzębia...-obniżyła głos, aż ostatnie słowa wypowiedziała zadowolonym szeptem -Albo na dwóch..

- Zostań przy rozdeptywaniu Jastrzębi…
- mruczał Ruchacz odsłaniając palcami szyję kuglarki, by muskać ją wargami. Ugh… jedyny ogień jaki teraz Eshte czuła w sobie gromadził się w lędźwiach i w oddechu. I jedyne plany dominacji jakie przychodziły jej do głowy to… owo “na górze” Pani Ognia. Artystka mogła uznać swoją utratę dziewictwa, za doświadczenie szokujące i nawet traumatyczne. Ale ta druga przeklęta osoba która siedziała w jej głowie… bardzo się w tym rozsmakowała.

- Więc zgadzasz się na moje nauki jutro rano? I na ten wypad na polowanie?- szeptał cicho jej “przeciwnik”, a Eshtelëa stanęła przed niespodziewanym dla siebie dylematem. Mogła się zgodzić i uznać zwycięstwo Ruchacza. Mogła też dalej stawiać opór jego argumentom ryzykując, iż Pani Ognia wychyli się ze swojej nory i przejmie inicjatywę doprowadzając do kolejnych kłopotliwych dla kuglarki wydarzeń. Już teraz jej palce bezwiednie krążyły w okolicach w jej biustu zdradzając ukryte pragnienia co do kolejnego obszaru wymagającego uwagi jej koch… łajdaka!

Tak” - spływało elfce gładko po języku, kiedy czuła palce czarownika muskające jej szyję i ramiona.
Tak” - cisnęło się jej na usta, kiedy jego wargi przyjemnie drażniły jej spiczaste uszy.
Tak, tak, tak! Kusiło, aby zgodzić się na wszystko co mówił ten łajdak. W końcu przestałby gadać, a skupiłby się jedynie na pieszczeniu swojej „żoneczki”. To była straszliwa pokusa, Eshte była tylko bezwolną marionetką w rękach utalentowanego mężczyzny. Głupią młódką zauroczoną jego wątpliwym urokiem..

Nie! Podszepty Pani Ognia były silne, ale sztukmistrzyni Meryel szczyciła się swoją upartą naturą, którą mogłaby zawstydzić niejednego osła. I z całą pewnością nie była głupią młódką! A Thaaneekryyyst nawet nie był na tyle ładny, by tak łatwo nią manipulować!
Owocem tej.. wewnętrznej walki było nagłe poderwanie się kuglarki z krzesła.
-Potrafię podjąć decyzję bez Twoich macanek -syknęła grożąc mu piąstką z bezpiecznej odległości. Niestety zarumienione policzki zdradzały jej prawdziwe podejście do tych macanek. I nie było ono niechętne, wbrew temu co mówiły jej usta. Stanowczo skrzyżowała ręce na piersi -Mam w ogóle wybór? Co mi właściwie zrobią, jeśli się nie zgodzę na polowanie z nimi, co?

- Nic. Nic od razu… ale dasz im powody do posądzania cię o sprzyjanie buntownikom. Już źle się stało, że atak trolli nastąpił tuż po twoim występie. Nie daj Henrietcie okazji do rozsiewania kolejnych niekorzystnych dla ciebie plotek. To się może źle skończyć, podejrzeniami o zdradę i sabotaż.
- odparł czarownik i zakończył swoją wypowiedź żarcikiem. - Wyglądasz uroczo, gdy się tak rumienisz.
To musiał być żart! Oby… bo te słowa wywołały jeszcze większy rumieniec.

Dla podkreślenia swojego niewątpliwego uroku Eshte wykonała w kierunku czarownika wulgarny gest, za który w niejednym miejscu straciłaby ową rękę. Jednak w swoim wozie to ona rządziła.




Potem odwróciła się na pięcie, po trochu żeby ukrócić to wpatrywanie się mężczyzny w jej zaczerwienioną twarz. Ale podeszła również do masywnej, drewnianej skrzyni, która sądząc po wylewających się z niej barwnych ubraniach, skrywała w sobie sporą część garderoby kuglarki.
-W takim razie muszę im się przypodobać, nie? -burknęła niezadowolona elfka, gdzieś spomiędzy różnymi ubraniami przerzucanymi nad swoją głową -Trochę to niedorzeczne, że chociaż szlachciurki wzięły ze sobą tylu strażników, to i tak żaden z nich nie zauważył trolli. To przecież nie tak, że potrafią się skradać, no i czuć tych śmierdzieli z daleka..

- Elfia magia… trolle zostały przyprowadzone bliżej przez magów buntowników
.- wyjaśnił Ruchacz nie odrywając oczu od działań żonki i od samej żonki też. Zwłaszcza że teraz prezentowała się od ciekawej strony - Zaciemnili umysły strażników, co by nie postrzegli trolli, a i wykorzystali twój zjawiskowy występ i uwagę wszystkich jaką na siebie ściągnęłaś.

-Przynajmniej mądre te dzikusy, wiedziały czyj występ wybrać
-kto jak kto, ale Zachwycająca i Zapierająca Dech w Piersiach Sztukmistrzyni Meryel potrafiła dostrzec wartość swego talentu w każdej sytuacji. W każdej.

Wyprostowała się w końcu, bynajmniej nie z powodu wzroku łajdaka bezczelnie wędrującego po jej ciele. Wyprostowała się, bo znalazła w skrzyni sukieneczkę sięgającą do kolan i zdobioną skromnymi falbankami, taką ładną i prostą, jak zdartą z pastereczki. Coś tak paskudnie zwykłego miało w jej garderobie tylko jeden cel - zostać przerobione na fatałaszki godne kuglarki. Widać sukieneczka jeszcze nie doczekała się swojej kolejności. Ale za to doczekała się bycia zarzuconą na jej smukłe ciało.. które przecież i tak już było ubrane w kreację założoną na występ przed kapłanką!
Niezbyt się przejęła tą pomyłką (?) i ubrana w dodatkową warstwę ponownie zaczęła przeszukiwać skrzynię.

- Na nieszczęście twoje, masz rację. I niestety oznacza to też, że mają swojego szpiega między ludźmi naszego gospodarza. - przyznał czarownik przyglądając się działaniom elfki.- Co robisz?

Zdawało się, że.. ah, elfka nie usłyszała pytania Ruchacza, i to pomimo tych jej długaśnych uszu! Kontynuowała swoje przeszukiwania skrzyni, aż znowu się wyprostowała z nowym znaleziskiem trzymanym w ręce. Tym razem był to mocno, mocno wzorzysty kubrak. Także i on wylądował na jej grzbiecie.

- Całe to jaśniepaństwo chyba nie bardzo za Tobą przepada, skoro nie uwierzyli Twoim słowom o mojej niewinności, co? - zapytała Eshte skupiając spojrzenie na misternych i licznych wiązaniach kubraka. Pociągając za coraz to kolejne rzemyki zaciskała ubranie na swoim brzuchu i piersiach, jak pancerz mający ją ustrzec od złego -Czy może w tym towarzystwie podejrzewanie cudzej żony o szpiegostwo jest czymś całkiem normalnym?

- Może dlatego, że sprawiasz na nich wrażenie, które zaprzecza moim słowom. I co się tak dziwnie ubierasz?
- w końcu zauważył jej ubiór… typowy facet.

-Ubieram się do spania - odparła kuglarka takim głosem, jak gdyby jej działania były czymś jak najbardziej oczywistym, a Thaaneeekryyyst był zwyczajnym ignorantem. Czy po tym zasranym Grauburgu naprawdę nie kręcił się żaden inny mag? Musiała akurat zdać się na pomoc tego łajdaka i ignoranta w jednym?!
I jeszcze przez niego musiała ubierać się w ten mało wygodny, acz bezpieczny pancerz. Bo właśnie te dodatkowe warstwy oraz te pokomplikowane wiązania miały ją uchronić przez magicznymi i lepkimi dłońmi czarownika. Na pewno go zniechęcą do dalszych macanek, prawda?
Oceniając tą nową.. ekhm, kreację, Eshte odkryła otwarcie w swojej obronie! Nie mogła tak ryzykować przy Ruchaczu! Pośpiesznie wygrzebała ze skrzyni pstrokaty szal i okręciła go sobie kilka razy wokół szyi, aż nie został widoczny nawet najmniejszy fragmencik jej wrażliwej skóry.

- Co?- zapytał zaskoczony czarownik. Potem westchnął ciężko i wzruszył ramionami. - Przepraszam. Poniosło mnie wtedy, acz po prawdzie masz talent do wyprowadzania mnie z równowagi. Niemniej nie musisz się obawiać kolejnej napaści. To się nie powtórzy.
To że sam zaczął się rozbierać szykując do snu, nie pomogło uwierzyć jej w jego zapewnienia. Zwłaszcza, gdy podejrzliwym spojrzeniem wędrowała po jego obnażonym i wytatuowanym w mistycznie linie torsie.
Elfka nerwowo poprawiła szal oplatający jej szyję.

Thaaneeekryyyst nie wiedział, i nie miał się kiedykolwiek dowiedzieć, że pancerz sztukmistrzyni miał nie tylko chronić ją przed jego macanki, ale również przed jej własną pokusą do zerwania z siebie ubrania. Nie mogła sobie ufać, kiedy współdzieliła własne myśli z Ognistym Babskiem, a w wozie unosiły się drobinki pyłku wróżek. Ten lubieżny łajdak tylko czekał na kolejną okazję.

-Oczywiście, że się nie powtórzy! - wprawdzie dość gniewnie, ale Eshte przyznała mu rację - Ale wyraźnie jestem tak zachwycającą artystką, że muszę zacząć się lepiej chronić przed wściekłymi bezwstydnikami. Szczególnie przed tymi sypiającymi w moim łóżku.
Jedną dłoń wsparła na biodrze.. no, przynajmniej na warstwach materiału pod którymi ukryła to biodro, a drugą nonszalanckim gestem odrzuciła swe włosy w tył. Cóż, ruch ten miałby w sobie więcej sensu, gdyby posiadała długie i lśniące pukle -Taka jest cena sławy.

- Sama stwierdziłaś, żem twoim mężem jest, a mąż ma prawo do wszystkiego co ukrywasz pod ubraniami.
- odparł półnagi czarownik pakując się na łóżko. - Poza tym nie udawaj męczennicy. Twoje okrzyki były pełne aprobaty dla naszych szaleństw. I nie wmówisz mi że było inaczej.
Klepnął dłonią po pościeli - Gaś kaganki i kładź się spać, jutro musimy wstać wcześnie.

Elfka zgrzytnęła zębami tak mocno, że gdyby tylko było możliwe, to wskrzesiłaby nimi iskry.
Jedna pomyłka. JEDNA, GŁUPIA POMYŁKA, a teraz musiała o niej słuchać z ust każdej napotkanej osoby. Chichotała sobie o niej kapłanka, szlachciurki, wytykali ją najemnicy i nawet czarownik wykorzystywał ją przeciwko swojej żonce. Kto jeszcze plotkował o o domniemanych krzykach przyjemności kuglarki?!

Czy tutejszy druid rozprawiał sobie o tym z okolicznymi zwierzętami?
Czy była głównym tematem rozmów pozostałych artystów?
Czy wielcy panowie lordowie gawędzili sobie o jej prywatnym życiu pomiędzy wymyślaniem kolejnych „subtelnych” sposobów rzucenia jej na pożarcie trollom?

Rozbrzmiewające w głowie echa tych wszystkich chichotów wprawiały we wrzenie jej krew mocniej, niż wspomnienie tego całego.. aktu sprawiającego teraz taką radość całemu orszakowi. Owszem, pragnęła być na ustach CAŁEGO świata, ale nie z takiego parszywego powodu!

Wbrew słowom wszelkiego rodzaju mędrców i astrologów, Eshte zaiste położyła się do łóżka w złości. Gdyby słuchała wydumanych porad tych brodaczy na temat szczęścia w małżeństwie, to chyba już nigdy nie kładłaby się spać. A przynajmniej do czasu, aż odczepi od siebie tego wyjątkowo parszywego kleszcza w okularach. Ale tak w ogóle, to wcale nie byli małżeństwem, zatem nie dotyczyły jej te złote myśli brodatych staruchów!

Ech… to nie była przyjemna noc dla Eshte.
Nie mogła przestać myśleć o byciu pośmiewiskiem dla całego orszaku. Na dodatek ta zbroja złożona z wielu różnych, niedopasowanych do siebie ubrań była zwyczajnie niewygodna do leżenia. Przy każdym swoim ruchu odkrywała nowe fragmenty tego pakunku, które podwijały się, zawijały i zaciskały. A jak gdyby już w nich nie było wystarczająco gorąco, to jeszcze obecność Ruchacza tuż obok budziła w niej inny rodzaj gorąca. Zwłaszcza, że wbrew jej głośnym ( ale nie za głośnym ) i silnym protestom łajdak podczas snu objął ją ramieniem i przycisnął do siebie.

Uciążliwe ubrania, galopujące myśli i konflikt pragnień sprawiały, że kuglarka nie mogła długo zasnąć. Naturalnie Pani Ognia dorzucała swojej oliwy do ognia, bowiem podsuwała różne pomysły na „zemstę” na czarowniku.
A były to pomysły, które ściągnęłyby na Eshte jeszcze więcej niedwuznacznych spojrzeń i chichotów. Nic więc dziwnego, że większość nocy spędziła na usilnym wzbranianiu się przed nimi.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem