Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2021, 20:21   #68
Ribaldo
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację


“I z nieba krwisty deszcz poleci
i diobły wszytkie truchleć bydą
bo kres kresów nadchodzi
gdyż kniaź mocarny się objawił…”
wypis z memuaru Starosty Piekielnego


Starucha zasrożyła się straszliwie, słysząc słowa panów braci. Oczy jej w mroku błyszczały i iskry złowrogie spode jej zmarszczonych brwi strzelały. CIsza wokół zapadła i nic dobrego zapewne nie wróżyła. Jęga wsparta o sękaty kostur powiodła wzrokiem po ichmościach, co do chramu prastarego zawitali.
- Wielce pokrętna wasza mowa. Każden jeden, co inszego gado. Wiatr jednako idzie, co wszystko zmieni i przegna precz powietrze zatęchłe i morowe. Przeminie król, szlacheckie wolności przepadnie bez śladu i w ten czas nieprzyjaciele sukno naszej Rzeczpospolitej rwać bydą na strzępy. I wasza, to wina bydzie, niczyja insza.

I wtem bębny grać poczęły, jakby czas egzekucyi obwieszczały. Starucha zamilkła i z uwagą w rytm się w słuchała.

Imić Lewko spostrzegł, że wokół polany na której prastary żalnik stał, ruch jakowyś zaczął się robić. Cienie pomiędzy drzewami przemykały i ledwo oczyma za nimi można było nadążyć.

Czarniawa zapatrzony w oczy Lidki, poczuł jak jej dłoń na jego dłoni się z wielką siłą zaciska. Żar lubieżny ze źrenic dziewki buchał, jako iskry z paleniska.
- Na samo dno piekła, panie mój - szepnęła i w te pędy biec poczęła w kierunku mrocznego boru. Zdębiały wąpierz ni się spostrzegł już nogami za młodą wiedźmą przebierał.

Nozdrza Kociebora mimowolnie rozszerzać się poczęły. Jego wilcze zmysły nadal w pełni uśpione nie zostały i wciąż o sobie przypominały.
Dwie wonie w jedną się mieszały. Miazmat ów wielce niemiły Imić Kotowskiemu był. Fetor śmierci i rozkładu mieszał się i jedność tworzył z tak znajomą nutą końskiego potu. Potu ni kogóż innego, jak jego kobyłki Helenki.
Woń zdawała się wydobywać wprost z żalnika, który za jęgą się wznosił.

Ledwo imić Bimbrowski imię, czarta bydlęcego Osmółka wypowiedział, a już tenże u jego boku stanął. Załapał się kudłaty bies pod boki, ruchy wielkich panów braci małpując i w te słowa, do Otyłego Pana się zwrócił:
- Prawda to, żem z waćpana ręki krzywdy nie zaznał. Prawda jest i to, że waszmość piwem mnie chciał częstować. Prawdą jednakoż i to, żem nawet ust do kufla nie przyłożył, a już mnie waćpana kompani precz przegnali. I co żeś waćpan zrobił? Nic, a nic - żalił się Osmółka - Reszcie, żeś tylko waszmość przyklasnął i jako inni prostego biesa za drzwi, żeś wyrzucił. Taka to mnie z waszmości ręki nagroda spotkała, żem wieści ważne przekazał. Wstyd, to i poruta nic więcej.
- Hańba! Hańba! Po trzykroć hańba! - zaskrzeczała starucha kosturem w ziemię uderzając.
Ledwo dwa razy w ziemię walnął, a wnet mrok wokół zgęstniał i mgły szare i nieprzeniknione spode mchu się wydobyły.
Imić Bimbrowski oczom własnym nie dowierzał, gdyż jęga jako ta mgła się rozpłynęła i żaden ślad po niej nie pozostał.

Posępne tarabanienie jeno się wzmogło i po lesie niosło gromkim echem, a wtórował pogłos słów jęgi.
- Hańba! Hańba! Po trzykroć hańba!
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death
Ribaldo jest offline