Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2021, 09:46   #172
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
gościnnie Obca, dzięki za krótki dialog :)

Jeszcze przed walką ze zwierzoludźmi można było wziąć za pewnik, że ktoś zostanie ranny, może nawet ktoś zginie. To drugie na szczęście po ich stronie nie nastąpiło, ale Vessa i Galeb nieźle oberwali. Klaus wytarł szybko zakrwawione ostrze miecza o futro leżącego pod jego nogami truchła, schował do pochwy i ruszył w stronę siedzącej pod ścianą Vessy. Miała rację, trzeba było się zabezpieczyć, bo drugiego takiego starcia nie przetrwają.

Wrócił po swój plecak, który zostawił w poprzedniej komnacie i wydobył z niego mikstury lecznicze. Przyklęknął przy najemniczce i przycisnął swoje dłonie do jej dłoni tamującej krwawienie.
- Wypij, ile potrzebujesz, potrzymam tak, żeby nie krwawiło za mocno. Z pozytywnych rzeczy: dobrze nam poszło. My żyjemy, oni nie. - Uśmiechnął się do niej spod wąsa. Chciał choćby na chwilę odwrócić jej uwagę od paskudnej i zapewne napieprzającej jak cholera rany na głowie.

Tileanka zdobyła się na słaby acz łobuzerski uśmiech. Czyli nie było z nią tak źle, choć towarzysze pewnie widzieli ją jako istotę co nieustraszona z uśmiechem na twarzy pukała by do bram Morra.

- Tak, ale urodą to chyba będziecie mnie bardziej porównywać do Galeba niż do tych waszych jedno nocnych dzierlatek. - Jeśli ktoś miał wątpliwości to sam też czarny żarcik świadczył że wojowniczka się z tego wyliże pewnie szybciej niż później. Tylko na chwilę wróciła do bardziej poważnego tonu. - Bardzo źle to wygląda?

- Nie, tylko skóra się rozeszła i widać kawałek kości czaszki. Bardzo źle by wyglądało, jakby można było zajrzeć, co tam masz w środku
- odparł żartobliwie Weghorst, puszczając jej oko. - Będziesz żyła, a mikstura powinna pomóc z blizną.

Po otrzymaniu odpowiedzi dziewczyna skrzywiła się trochę, zwłaszcza na wspomnienie widocznej kości.
- Jak będę pić miksturę, musisz jak najmocniej ścisnąć ranę, by skóra do siebie mocno przylegała. Jakbyśmy mieli szwaczkę to bym wolała, by to dokładnie zszyła by się nie rozeszło podczas gojenia, ale z braku to twoje ręce będą musiały wystarczyć. - Najwyraźniej kobieca próżność nie była Vessie obca.

- Dam radę - zapewnił ją Klaus. - Po wszystkim zostanie ci pewnie tylko mały ślad na czole. A teraz oszczędzaj siły, pogadamy później, jak już pozbędziemy się tego paskudztwa.

- Dobrze, mamo
- rzuciła z lekkim uśmiechem.

Klaus już nie skomentował, tylko uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową. Nie było z nią tak źle, co tylko cieszyło łowcę wampirów. Podczas gdy Vessa piła miksturę, on chwycił za skórę, która się rozeszła i palcami ścisnął ją mocno, starając się, by obie końcówki zbiegły się ze sobą. Trzymał tak długo, jak było trzeba a gdy było już po wszystkim, pozwolił Vessie odpoczywać. Zostawił ją pod ścianą, odnalazł zwierzoczłeka, w którego wystrzelił z kuszy i wydobył z jego ciała bełt. Sprawdził, czy jeszcze się do czegoś nadaje i gdy okazało się, że nie jest uszkodzony, schował do kołczanu. Zarzucił plecak na grzbiet i podszedł do Galeba.
- Żyjesz? - Poklepał go po ramieniu, widząc, że krasnolud wraca do siebie.

Jego wzrok uchwycił kopczyk zakrwawionych czaszek ustawionych pośrodku pomieszczenia. Zacisnął zęby; ten ołtarzyk postawiony dla Khorne’a nie mógł pozostać w jednym kawałku. Weghorst podszedł do martwego bestigora, chwycił za jego dwuręczny topór, po czym znalazł się przy kopcu. Zamachnął się od boku, obuchem topora rozwalając cały ołtarzyk czaszek. Odrzucił broń i splunął w stronę symbolu Boga Krwi naniesionego na najbliższej ścianie.
- Jebać was - mruknął do siebie.

Moment później ruszył w stronę Felixa, który stał w drzwiach na końcu pomieszczenia i wpatrywał się w miejsce, z którego przybyli zwierzoludzie. Klaus postanowił zostać z nim tam na czujce, w razie, gdyby z głębi kompleksu miał jeszcze ktoś nadchodzić. Nie poganiał pozostałych do wymarszu, a zwłaszcza rannych, dając im czas na zebranie się w sobie. Swoim draśnięciem na nodze nawet się nie przejmował, bo nie było czym. Dopiero gdy wszyscy byli gotowi, mogli ruszyć dalej, a Weghorst podświadomie czuł, że w tych jaskiniach jeszcze niejedno ich czeka.
 

Ostatnio edytowane przez Ayoze : 06-05-2021 o 13:21. Powód: drobne modyfikacje fabularne
Ayoze jest offline