Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2021, 21:20   #138
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Póki co nic się nie działo, a Khorsnak wkrótce zakończył badania i krzyknął do członków drużyny.
- Jest bezpiecznie, możecie przyjść tutaj.
Automaton kiwnął głową, po czym ruszył spokojnym, miarowym krokiem, obserwując paszczowce, by nie dać się zaskoczyć.
Zaklinacz bez chwili wahania ruszył za nim, mniej więcej tyle samo uwagi poświęcając stworom, co temu, gdzie gdzie stawia nogi. Niziołek ruszył również.
Kapłan i opancerzony duergar ruszyli także, stalowoskóry dumnie i władczo. Wojownik nieco przyklejony do pleców kapłana.
Potwory obojętnie poruszały się, wyraźnie… nasłuchując? Tak. Nasłuchiwały. Zauważył to zarówno Harran jak i Wędrowiec. Nasłuchiwały rytmicznych niemal dźwięków łańcuchów towarzyszących ciężkim krokom gdzieś tam dalej. Wydawało to fascynować je i uspokajać.
Automaton przystanął ledwie na ułamek sekundy.
- Łańcuchy - powiedział cicho - Ich rytm wprawia paszczowce w ten stan. Kontrolujący je jest przed nami
- Po cholerę - Kvaser zadał pytanie które cisnęło się mu na usta. Wędrowiec spojrzał na niego, jakby oczekiwał dokończenia pytania.
- Po cholerę ktoś zrobił tą całą, chorę instalację - niziołek wyjaśnił kwestię stworów i łańcuchów. Widać nie uważał tego za przypadek.
- Kiedy ostatnio widziałem coś podobnego, ich twórca miał dwa powody - automaton spiął się wyraźnie. Uniósł dłoń, prostując po kolei dwa palce - Był ciekaw. I mógł.
- Mógłbyś mówić mniej zagadkowo? - spytał Harran. - Jego ciekawość czego dotyczyła?
Wędrowiec pokręcił głową.
-Cenię sobie wiedzę, ale z braku tej akurat się cieszę. Nie chciałbym zgłębiać umysłów istot równie potężnych, co szalonych.
- Nie jest tak źle - Kvaser uśmiechnął się celowo w bardzo obłąkańczy sposób nawiązując do swego znamienia na czole.
- Dalej posiadasz swoją formę i zapewne władzę nad swoim umysłem. Ledwie zamoczyłeś stopy w szaleństwie - rzucił automaton.
- Chyba lepiej by było, żeby to coś tam, przed nami, nie było szalone - stwierdził zaklinacz.
- Sam nie wiem, co w tej sytuacji gorsze, szaleństwo czy skrupulatny plan…
- Na pewnym poziomie nie ma między jednym a drugim różnicy - Kvaser powiedział szczerze ignorując uwagę wędrowca - to jest właśnie geniusz wariatów.
- Jakie to ma znaczenie, co planuje ten władca płaszczowców. Przyszliśmy tu rabować i kraść. Jeśli uda nam się przekraść i zabrać wartościowe rzeczy, to nawet nie potargamy naszych bród… no ci którzy je mają, to nie potargają. - wtrącił Khorsnak, gdy już cała ekipa zebrała się przy drzwiach. - Te były zabezpieczone pułapkami mechanicznymi. Niezbyt skomplikowanymi… rozbroiłem je.
- No to jest szansa, że dalej jest coś, czego nie zabrali ci,co zniszczyli miasto - powiedział Harran. - A walka nie jest nam potrzebna, bo im mniejsze są koszty zdobycia czegoś, tym większe są zyski.
- Ha… mądre słowa.- pochwalił go rudobrody krasnolud, a i pozostałe dwa duergary zgodziły się ze swoim przywódcą skinieniem głowy.
- Wchodzimy? To pewnie dobry moment na zaklęcia wzmacniające - rzucił Wędrowiec.
- Wchodzimy - powiedział Harran, którego zaklęcie 'zbroja maga' powinno działać jeszcze parę godzin.
- Chyba obejdzie się bez zaklęć wzmacniających. Krety nie są szczególnie zaniepokojone.- odparł Khorsnak wchodząc pierwszy, za nim zaś podążyła pozostała dwójka krasnoludów. Korytarz ostro skręcał w prawo kończąc się nagle ścianą. Niemniej po prawej stronie było dwoje drzwi, po lewej też była para drzwi.
- Sprawdzajmy po kolei - zaproponował zaklinacz.
Zapewnienia duergara nie przekonały Wędrowca, ale tym razem nie komentował. Kiwnięciem głowy zgodził się z Harranem i stanął pod ścianą, czekając aż włamywacz zrobi swoje.
Khorsnak znaczął majstrować przy drzwiach pierwszych z lewej i po otworzeniu nagle się cofnął, bo w jego kierunku ruszył nieumarły powstały z człowieka. Sądząc po stroju, jakiś skryba? Kvaser uśmiechnął się od ucha do ucha i wykonał, a może zdradził, swoje popisowe cięcie - tnąc mieczem poprzecznie od miednicy, wzdół linii żeber, hacząc o mostek i rozcinając stwora poniżej pachy. Zasuszone mięso dawało mały opór oraz charakterystyczny dźwięk, które wprawne ucho od razu poznawało - inaczej wszak cięło się przez świeże mięso i zdrowe kości.
- Ciekawe, ile ich tam jeszcze jest... - powiedział zaklinacz, zaglądając nad ramieniem Kvasera w głąb pomieszczenia, przekonując się że kolejnych truposzy tam nie było. Za to były zwoje. Dziesiątki zwojów poukładanych na półkach długich szafek ciągnących się wzdłuż ścian. Było też tam nieduże biurko, z małymi szufladami przeznaczonymi na materiały piśmiennicze i pióra. Na biurku leżały bowiem kartki, oraz kałamarz z atramentem.
- Jeśli to zaklęcia, to mamy przed sobą majątek - stwierdził Harran. - Spis dokonanych transakcji będzie zdecydowanie mniej interesujący.
Wszedł do pomieszczenia, by sprawdzić zawartość pierwszej szafki.
- Zabierzmy wszystko, później będziemy segregować i sprawdzać - zaproponował Wędrowiec. W jego głosie słychać było ekscytację, a to nie zdarzało się często.
- O ile nie są zabezpieczone. Ja bym tak zrobił - niziołek wzruszył ramionami - najlepiej aby kilka losowych było przeklętych - uśmiechnął się.
- Za mało pułapek jak na skarbiec z czarami. W zasadzie nie było pułapek przy drzwiach.- ocenił Khorsnak wchodząc do środka za nimi. Kapłan i wojownik zostali na korytarzu. Pomieszczenie nie było na tyle duże by pomieścić ich wszystkich.
I niestety… to nie były zwoje z czarami, tylko kolejne raporty związane z funkcjonowaniem miasta. Ilość zapasów, przydziały materiałów, raporty z wypraw. Dużo liczb i dużo statystyk.
- Może gdyby tu były jakieś mapy, to warto by je zabrać - powiedział z lekkim zawodem w głosie, Harran. - Ale tego nie będziemy zabierać.
Wyszedł z pomieszczenia.
Map jak na razie nikt nie wypatrzył, a samych zwojów było dziesiątki jeśli nie parę setek. Bezimienny szybko się zorientował że jest ich za dużo do zabrania. A i krasnoludy nie paliły się do noszenia ze sobą takiej ilości, potencjalnie tylko, wartościowych dokumentów. Pokręcił niezadowolony głową, poświęcił dłuższą chwilę na zebranie raportów i dokumentów z tygodnia poprzedzającego atak, a następnie opuścił pomieszczenie, zamykając drzwi za sobą.
- To było rozczarowujące. - przyznał Khorsnak, a opancerzony krasnolud dodał. - Cóż… jak dotąd napastnicy rabowali dokładnie każde miejsce które zdobyli. Chyba nie ma co liczyć na to, że w bastionie coś przeoczyli.
- Czyżby tak dobrze znali miasto, że widzieli, do jakich miejsc nie warto wchodzić? - zasugerował Harran.
- Mieli dużo czasu by je poznać. Bądź co bądź taką mgiełkę z jaskini nie robi się w kilka godzin.- przyznał duergarski kapłan.- Rytuał którym zbezcześcili to miejsce to kwestia dni.
- Wygląda na to, że mieszkańcy miasta czymś im się narazili - stwierdził zaklinacz.
- Zapewne.- przyznał Khorsnak.
Tymczasem Gurom-kapłan i Murrock wojownik nie tracąc czasu otworzyli drzwi obok tego pomieszczenia i weszli do środka meldując. - Więcej papierzysk!
- Łowy papierów - Kvaser stwierdził z goryczą - zawsze masz takiego nosa do skarbów?
Rzucił do “drużynowego łotrzyka” tonem lekkim, bez jadu, ot typowe, krasnoludzie dogryzania, nawet jeśli jedna strona jest niziołkiem.
- Ja? To wy zdecydowaliście na te drzwi.- zaśmiał się sarkastycznie duergar. - I jeśli spodziewałeś się wielkich skarbów, to cóż… przypuszczam że najeźdźcy dość dokładnie wyczyścili to miejsce. Trafią nam się jedynie drobiazgi, które jakimś cudem przeoczyli.
- Ich celem nie były skarby - Kvaser powiedział od niechcenia po chwili reflektując się, że chlapnął jedno słowo za dużo.
- Może. Ale nie przeszkadzało to im złupić resztę miasta.- wzruszył ramionami łotrzyk.
- Skoro tu jesteśmy - powiedział Harran - to i tak możemy wszystko przejrzeć. Najwyżej stracimy trochę czasu, a nie będziemy później się zastanawiać, czy nie straciliśmy jakiejś okazji.
Wędrowiec dotarł do reszty po chwili, chowając za pazuchą kilka plików dokumentów.
- My przejrzymy te zapiski, a ty możesz sprawdzić, czy pozostałe drzwi nie są jakoś zabezpieczone - rzucił do Khorsnaka, po czym wszedł do pomieszczenia z “papierzyskami”.
- Jasne.- duergar zabrał się za sprawdzanie drzwi, a Bezimienny, Harran oraz Kvaser… cóż, im przyszło się zająć papierzyskami. Bo pozostałe duergary po zetknięciu na parę zwojów straciły nimi zainteresowanie. To pomieszczenie bowiem było archiwum i pełnię było dokumentacji związanej z funkcjonowaniem osady. Tyle że dawniej.
Widząc, że te dokumenty nie przyniosą im zbyt wiele informacji, automaton skupił się jedynie na znalezieniu jakichś zapisków związanych z wcześniejszymi atakami na osadę, lub innymi wyjątkowymi wydarzeniami - te z pewnością musiały być oznaczane tak, by łatwiej było je odnaleźć niż inne, mniej znaczące zapiski.
- Nie ma zabezpieczeń przy żadnych z drzwi. - usłyszeli, gdy Bezimienny znajdował niewielkie skrawki dotyczące napaści. Z większości z nich wynikało, że ataki zdarzały się często i były groźne tylko w pierwszych latach istnienia osady. Później… stalowy robal na powierzchni dziesiątkował każdą bandę, która była na tyle głupia by próbować napaść na osadę. I ilość ataków zmalała. Podczas tych poszukiwań Bezimienny zauważył błędy rzeczywistości. Niektóre półki schodziły się po niemożliwymi kątami. W niektórych miejscach jedynie te błędy się zdarzały. Niewielki punktowe interakcje pomiędzy rzeczywistością Acheronu a wymiarem szaleństwa i chaosu. To spostrzeżenie sprawiło, że bez zwłoki zebrał te bardziej interesujące dokumenty, a następnie ruszył do wyjścia z archiwum.
- Jednak powinniśmy się pospieszyć. Bariery między sferami są tu bardziej poszarpane niż podejrzewałem. Xoriat zaczyna się przesączać do tej rzeczywistości.
- W takim razie zostawmy to archiwum i zobaczmy, czy można zejść na dół - zaproponował Harran.
- No to w drogę - niziołek westchnął ciężko.
- Możemy zejść całkiem w dół, przez to małe przejście które pominęliśmy. Te na samym dole.- odparł wojownik, zaś kapłan morgensternem rozwalając czaszkę powstającego z ziemi zombi dodał.
- To nie jest ta droga, której szukamy.
- Bardziej te duże pośrodku wyglądały obiecująco.- przyznał Khorsnak podążając w kierunku wyjścia z tego korytarza.
- Po prostu się gdzieś ruszmy. Liczyłem, że krasnoludy mają lepszego nosa do złota. Bo ja mam tylko nosa do ciastek - niziołek stwierdził szczerze.
- Mój nos mówi mi, że jeśli ktoś zadał sobie tyle trudu by zdobyć to miejsce, to całe znalezione złoto zabrał ze sobą. Za dużo środków poświęcili na jego zdobycie, by nie próbować się odkuć łupami.- ocenił Khorsnak.
- A jednak chciałeś się tutaj udać. Sprawdźmy pozostałe komnaty, zabieramy balistę i wracamy na Destiny - stwierdził Wędrowiec.
- Zawsze mogli coś przegapić, ale wierz mi… nie da się przegapić kufrów pełnych złota.- odparł duergar z uśmiechem.
Wyszli do sali znanymi sobie paszczowcami. Po czym otworzyli duże drzwi, głośno skrzypiące przy tym działaniu. Potwory jednak były zafascynowane dźwiękami łańcuchów i zupełnie nimi nie zainteresowane.
Za wrotami było sporo pułapek. Nie potrzebowali tu Khorsnaka by je zauważyć. Wszystkie zostały uruchomione i zniszczone. Tam gdzie prowadził ten korytarz, musiało być coś cennego. Na pewno prowadził zaś lekko w dół i prosto do źródła dźwięków łańcuchów.
Bo te nasilały się gdy schodzili.
 
Sindarin jest offline