Maski zmieniały jedną istotę w drugą, w dodatku bez względu na rasę czy rozmiar. Całkowicie, na stałe i nieomal nie do rozpoznania. Wesele w najwyższych kręgach społecznych z pewnością było okazją którą spiskowcy chcieli wykorzystać.
Tymczasem, w celu ich powstrzymania wprowadzano plan prewencyjny. Jednym z jego punktów było wykonanie kopii magicznych masek, które zgodnie z podejrzeniami miały zostać podprowadzone - ukradzione lub odzyskane, w zależności od punktu widzenia. Czekając na ten ruch ninja, dochodzenie prowadzone przez drużynę bohaterów skierowane było na śledzenie zaczarowanych pasków.
Po wyjściu z zamku, cała piątka ruszyła na północ. Pierwszy miał być pas z żelazną klamrą, gdyż znajdował się on bliżej. Odległość sześciuset stóp od winiarni Delavega nie zwiastowało długiego marszu, oraz oznaczało że cel znajdował się w obrębie miasta.
Szli przed siebie przez parę minut, a nad wszystkim czuwał Zevran, namierzając dokładnie cel przy użyciu magicznego kamienia lokalizującego.
- Dwieście stóp. Jakaś kobieta zamówiła jajecznicę z chlebem i wino - poinformował Piwny Rycerz, wskazując odpowiedni kierunek marszu.
Krótko potem w zasięgu wzroku znalazł się przybytek "U Monjardina". Piętrowy budynek, ładnie wykończony ze ścianami pobielanymi wapnem.
- To tam, czterdzieści stóp. Jakiś gwar w tle - powiedział Zevran.
- Wchodzimy tak otwarcie? - spytała Tayra.
- Zajrzyjmy najpierw przez okno - zasugerował rozsądnie Tanyr.
Wystarczyło podejść do okna, aby dostrzec posiadacza zaczarowanego pasa. Był to znajomo wyglądający człowiek.
Ten póki co ich nie zauważył, pochłonięty miską zupy.
- To Galdan - wyrwało się Zevranowi, który trzymając kamień z całą pewnością namierzył cel.
- Znacie go? - spytał August, dla którego namierzony mężczyzna był zupełnie obcą osobą.
- To były ochroniarz fałszywego Edmunda, który umył ręce od udziału w śledztwie - odpowiedział Zevran.
- Ciekawe - zauważyła Enola.
- Ja znam go lepiej - powiedziała Tayra, która spędziła z omawianą osobą znacznie więcej czasu, gdy razem stanowili ochronę kupca.
- Mogę wejść i się go wypytać, chyba że wolimy go śledzić - dodała.
* * *
W następnej kolejności, drużyna udała się w kierunku drugiego paska, srebrnego. Idąc na południe miasta, już po paru minutach minęli zamek i szli dalej. Kamień lokalizacyjny wskazywał ponad tysiąc stóp, a trzymający go Zevran nie słyszał żadnych dźwięków.
Szli spokojnie uliczkami, mijając kolejne budynki. Domy mieszkalne, winiarnie, sklepy, stajnie i wiele innych przybytków. Często widywali fontanny i kolorowe kwietniki, a także rozwieszone wysoko w poprzek ulicy prania. Enola miała oczy dookoła głowy, z zaciekawieniem oglądając wszystko wokół. Idąc mijali po drodze niemałe ilości ludzi i nieludzi, ale nie zostali zaczepieni przez nikogo. Novio biegał radośnie obok, merdając ogonem, zatrzymując się wielokrotnie aby obwąchać to i owo.
Po około kwadransie, Zevran dał znać:
- Weszliśmy w zasięg, dziewięćset osiemdziesiąt stóp - oznajmił rycerz.
- A już myślałam, że prędzej dojdziemy do murów miasta - wtrąciła Tayra, co równie dobrze mogło mieć miejsce.
Szli dalej, ale teraz już ze świadomością, że niedługo dotrą do celu.
- W tym kierunku? Jaka odległość? - spytał w pewnym momencie August.
- Tak, niecałe osiemset stóp - odpowiedział Zevran, zerknąwszy na kamień.
- Tam jest Świątynia Amiry - poinformował stanowczo kapłan.