Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2021, 00:44   #542
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=g0AiSOmgpp4[/MEDIA]

Cytat:
JULIA NORTH do: POCZTA GŁOSOWA ALICE BRIARWOOD

***Po usłyszeniu sygnału – zostaw wiadomość***

Alice, mon chéri, jesteś tam? Czy wszystko gra? Już późno, a Ty wciąż nie dajesz żadnego znaku życia i naprawdę zaczynam się o Ciebie poważnie martwić... Ma petite fleur... zawsze przynajmniej odpisywałaś o tej porze, dawałaś znać, że się uczysz albo jesteś zajęta, a teraz jest tak niepokojąco cicho... martwa cisza dręczy mą duszę... jak... ech, po prostu dołuje mnie to strasznie. Wciąż jak głupia przekakuję między messe, whatsappem, snapem, insta, tik tokiem, historią połączeń, skrzynką mejlową i sms, licząc na jakikolwiek znak od Ciebie... Sama dobrze wiesz, że bez usłyszenia Twojego kochanego głosu nie zasnę. A co gorsza od niedawna odbieram z twojej strony jakieś nieprzyjemne wibracje. Stało się coś? Proszę, odpowiedz... Wiesz, że ze mną zawsze możesz się wszystkim podzielić. Jestem teraz taka przerażona, wręcz przez tę ciszę zaczynam wyobrażać sobie jakieś porąbane rzeczy. Zwłaszcza że zbliża się retrogradacja Merkurego i wyczuwam jakieś kłopoty... A z tarota wychodzi mi niepokojąca sytuacja, oczekiwanie i wątpliwości. Ech, mam nadzieję, że to nic poważnego... Jakieś problemy z ojcem, bratem, albo eksem? Wiesz, dzwonię, bo zwyczajnie chciałam usłyszeć Twój ciepły głos i poczuć Twoją bliskość. Ale jest jeszcze coś. Muszę podzielić się z Tobą czymś ważnym. Qrde, ciężko mi o tym teraz mówić, z racji, że jestem trochę poddenerwowana a sprawa wydaje się mało ważna wobec tego co się potencjalnie dzieje, bo przecież nie milczałabyś bez ważnego powodu... Prawda? Ale okej, powiem Ci, odsłuchasz sobie, jak tylko będziesz dostępna. Chodzi o to, że niedawno dostałam anonimowego mejla, w którym autor ujawnia, że wie o naszym sekretnym związku. Ale nie tylko ten ktoś, ale także ta wredna małpa Bria. Czaisz to? Myślisz, że to może być Ryan? A może to tylko zwykły troll? Naprawdę ciężko mi się skupić, bez świadomości, że jesteś po drugiej stronie. Nic już dziś nie stworzę, tylko patrzę się pusto ścianę i smartfona... Ech, powoli zaczynam się czuć jak w wierszu lorda Byrona - "Ciemność", kojarzysz go? Cholernie przygnębiająca wizja, wizja świata bez światła... czyli bez Ciebie... Błagam, odpowiedz. Byle jak, gdziekolwiek... Albo najlepiej oddzwoń. Ja... Wiem, to pewnie strasznie samolubne, przepraszam. Na pewno musisz mieć niezwykle ważny powód, by milczeć. Po prostu trzymaj się, kocham Cię Alice. Daj znać, jak tylko będziesz mogła...
Prawie dwa tygodnie, tyle czasu musiało minąć, nim Alice do niej wróciła. To był niezwykle trudny okres dla Julii. Zdecydowanie najtrudniejszy w jej życiu, gorszy nawet od czasu gdy toczyła się sprawa rozwodowa jej rodziców. To oczywiste, że nawet ktoś tak ambitnie i optymistycznie nastawiony do świata jak North posiada granicę wytrzymałości. Niczym tynk z zabytkowej budowli, z każdym kolejnym dniem nieobecności jej wybranki powoli posypywała się maska spokoju Julii, ukazując oblicze zwykłej zatroskanej, wystraszonej i zagubionej dziewczyny. Tak odmienne od wizerunku zapalonej aktywistki, rzucającej z serdecznym uśmiechem wyzwanie całemu światu, pełnemu nierówności, zła i niegodziwości. Chciała stanowić dla przyjaciół oparcie, ale i samą siebie przekonać, że nie jest tak źle jak się jej wydawało. Lecz sukcesywnie przegrywała tę batalię. Toczyła wewnętrzny konflikt, który z góry skazany był na porażkę. I tak to, ostatniego dnia, poniosła ostateczną, sromotną klęskę.

Wszystko w niej puściło. Po dramatycznym SMSie od ukochanej ruszyła w desperacką pogoń, a zarazem z kompletnie nieprzemyślaną akcją ratunkową. Zupełnie niepomna ryzyka. Brodząc w zaspach, zapłakana istotka o barwnej, bezładnej fryzurze i podpuchniętych oczach drążącym, niewyraźnym głosem wypytywała snujących się niczym widma przechodniów o pozbawionych zrozumienia twarzach o jakikolwiek ślad Alice. Bezskutecznie. Kluczyła trzy godziny po Kalisto Rivers, lecz nie znalazła jej. W dodatku wkrótce uderzyła ją kolejna tragedia. Charlie Barnes umarł. Tak jak przeczuwała, popełnił samobójstwo. Nie przeczytał jej błagalnych wiadomości, czy zwyczajnie je zignorował. To było dla niej nieważne. Zawiodła. Choć jedyne prawdziwe światło w jej życiu, niczym tańczący na wietrze płomyk świecy groziło zgaszeniem, pognała na miejsce tragedii. W danym momencie nie uważała za zbieg okoliczności, że w pogoni za Alice trafiła akurat w to miejsce. W zasadzie w ogóle nie wierzyła w przypadki. Dla niej wszystkie pojedyncze zdarzenia niczym splecione ciasno nici tworzyły całokształt mistycznego płótna, utkanego na krośnie przeznaczenia. Na szczęście dążyła dotrzeć na miejsce, zanim ciało całkiem zawinięto w worek na zwłoki. Niczym wariatka wparowała między ratowników, zatrzymując ich na moment. Przejechała drżącą dłonią po zakrwawionych włosach przyjaciela, gładząc troskliwie jego okaleczoną głowę i szeptając do pozbawionych życia uszu gorzkie przeprosiny. Gdy potem poczuła na ramieniu delikatny dotyk dłoni pana Barnesa, momentalnie wpadła w jego objęcia. Wspólnie wymienili się łączącym ich żalem. W międzyczasie brutalnie zasunięto suwak. Jego beznamiętny, mechaniczny dźwięk niczym dźwięk gongu obwieszczał koniec pewnego okresu. Pozostawiając w jej głowie pogłos, któremu towarzyszył ostatni powidok bladego ciała udręczonego nastolaka. Biorąc udział w tej scenie, Julia nie mogła się pozbyć wrażenia, że śmierć przyjaciela była czymś więcej, aniżeli zwykłym samobójstwem. Będąc tak blisko zwiotczałego ciała, jej mediumiczna intuicja wyraźnie jej to podpowiadała. Duszę dziewczyny trapiły wątpliwości. Zanim zbliżyła się do Charliego, została tknięta wrażeniem efemerycznej i osobliwej obecności. Coś było nie tak. Musiała poznać odpowiedź.


Zanim zrządzenie losu posłało ją do Kalisto Rivers, Julia, kierując się swą mistyczną intuicją, wyznaczyła Jackowi miejsce, gdzie powinien rozpocząć poszukiwania swojej ukochanej siostry, a jej bliźniaczej duszy. I chłopak nie zawiódł. Słusznie wybrała. Bohaterski nastolatek mógł wreszcie przekuć swe wątpliwości w działanie, a poczucie winy w siłę. Uratował Alice i nie dał się zabić Nelsonowi, co więcej, mimo odniesionej rany obezwładnił go, walnie przyczyniając się do schwytania młodocianego przestępcy. Został bohaterem. Sama Julia dzięki panu Barnesowi zdążyła jeszcze wymienić uścisk i pocałunek z miłością jej życia, zanim zabrano ją do szpitala. Tak jak to było w jej filozofii, dobro zrodziło dobro.

Wieczorem po uratowaniu Alice nie było jeszcze okazji celebrować. Ale wszyscy i tak byli niezwykle szczęśliwi. Sama North nie posiadała się ze szczęścia, choć wewnątrz odczuwała drobną niepewność, którą jedynie pogłębiła pierwsza wizyta u ukochanej. Opowieść Alice była dla niej ciężka do przetrawienia. Lecz nie dała tego po sobie poznać. Nie chciała psuć radosnej atmosfery. Musiała też zaspokoić swoją tęsknotę do wybranki serca. Dopóki ta nie wyszła ze szpitala, spędzała z nią praktycznie całe dnie.

Życie leciało dalej. Poza smutnym epizodem w postaci pogrzebu Charliego wszystko zaczynało się układać i zmierzało ku jak najlepszemu. Poszukiwanie Alice zbliżyło paczkę jak nigdy dotąd. Zaczęli stanowić coś w rodzaju rodziny. Julia już nie była sama, miała nie tylko najwspanialszą dziewczynę pod słońcem, ale i kochaną grupę ludzi, na których mogła liczyć. Wiedząc, że odnoszący sukcesy sportowiec trzyma się z nią tak blisko, nikt z liceum już nigdy nie ośmielił się otwarcie z niej zadrwić. Przestała być "pomyloną Jul" i "różową dziwaczką", przynajmniej oficjalnie. Ale nie tylko Jack dokonywał w swoim życiu poważnych zmian, Julia z radością w sercu obserwowała, jak ojciec Alice wychodzi z nałogu, rozwija się Dakota oraz kwitnie miłość i kariera dziennikarska Evana.

Jej związek także nabrał rumieńców, choć niejasne powody zaginięcia Alice położyły się pewnym cieniem na ich relacji. Julia w pierwszym odruchu wybaczyła jej wszystko, zadowolona z samego faktu, że ocalała i mogła cieszyć się jej obecnością. Ale z czasem zaczęły trapić ją co do tego wątpliwości. Intuicja podpowiadała jej również, że Alice wciąż coś ukrywa. A bez absolutnego zaufania, ich związek nie mógł osiągnąć pełni harmonii i szczęścia. Musiała się dowiedzieć, o co chodzi. Choć z bólem serca, w tajemnicy poprosiła kolegę komputerowca, by sprawdzał jej aktywność telefoniczną i w mediach społecznościowych pod kątem nietypowych wiadomości i kontaktów. Choć ich związek był niemal doskonały, pojawiła się pierwsza rysa na szkle...

Więc choć płomień Alice rozproszył mrok z jej duszy, nie uczynił tego do końca. Poza tym, gdy ktoś bliski umiera, powstaje w środku pustka, której nie da się zapełnić. Istniały niewyjaśnione sprawy między parą nastolatek i stojące za losem Charliego. Julia musiała poznać odpowiedzi.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Eyiorm0F8bM[/MEDIA]

Wietrzna noc. Opuszczony dom w pobliżu cmentarza Silent Falls. Był nów w Saturnie, dokładnie wybrała porę. Rozpoczeła się burza, niezwykłe zjawisko zimą, zwłaszcza w tej strefie klimatycznej. Ale w tym wypadku nie był to na pewno przypadek.

W bladym świetle precyzyjnie ułożonych czarnych świec zamigotały obleczone skórą okładki Liber incantationum i Thesaurus necromantiae. Nie potrzebowała ich. Była już gotowa. Przygotowywała się od dawna. Zawczasu spędziła dwa dni bez snu i jedzenia. A przed podjęciem niezbędnych czynności zażyła precyzyjną ilość beladonny. W powietrzu czuć było zapach trzech żywicznych kadzideł o sycącym, stęchłym zapachu. Na posadzce znajdowała się moneta, dwie misy, jedna z krystalicznie czystą wodą, druga z atramentowo czarną, do tego dokładnie złożony, ciemny płaszcz. Siedząca w pozycji lotosu Julia do swego nagiego ciała, pokrytego symbolami chtonicznymi miała przywiązane ołowiane ciężarki. Wydawała się jakby nieobecna, zupełnie nie przeszkadzał jej panujący w budynku chłód.

Wreszcie gwiazdy ułożyły się w odpowiedni sposób i rozpoczęła się z dawna wyczekiwana ceremonia. North stanęła dokładnie wewnątrz wyrysowanego z geometryczną precyzją kręgu, który okalały trzy symetryczne pierścienie. Każdy z nich zdobiły odpowiednio dobrane symbole i inkantacje.

Pierwszym w kolejności działaniem było dokonanie rytuału odpędzającego. Tradycyjnie zaczynając od wschodu, dziewczyna wizualizowała geometryczne figury o ochronnym działaniu rysowane w powietrzu trzymanym w lewej dłoni athamé, w prawej z kolei trzymała swobodnie leszczynową różdźkę. Każdemu ruchowi Julii towarzyszyło wypowiadanie głębokim wibrującym głosem zabezpieczających zaklęć. Gdy skończyła, odłożyła trzymane narzędzia i zamoczyła dłonie w misie z czystą wodą.
— O Ponury Żniwiarzu, obmyj mnie, abym była czysta. Obmyj mnie abym była bielsza niźli śmierć, namaść mnie olejkiem cobym mogła wkroczyć do królestwa Hades — wyrzekła po łacinie w pełnym transie.
Następnie położyła na moment na ustach monetę. Potem odłożyła ją i zaczęła powoli przywdziewać ciemny płaszcz. Był on celowo postrzępiony. W trakcie intonowała:
— Odziewam się w zbroję rozkładu, w imię tego, który znany jest jako Kronos. I osiągnę swój cel dzięki Tobie... O, Saturnie któremu chwała niech będzie na wieki!
Potem kucnęła w pośrodku magicznego kręgu i zaczęła powoli, monotonnie, wręcz hipnotyzująco przygrywać na bębnie, powtarzając dokładnie wyuczoną formułę przywołania.
— Wzywam Cię... — jej głos na moment zagłuszył odgłos gromu — ...Z mocą Saturna-Sivy przywołuję Cię poprzez Thanatosa, Charona, Erebusa i przez moc najpotężniejszych posłańców Tartaru! Przybądź na me wezwanie, w całości swego majestatu ukaż się, wiedziony głosem swej przyjaciółki! Nieszczęsna duszo, skryta za wieczną Zasłoną i potokami Styksu, usłysz me nawoływanie...
Po dziesięciu minutach prowadzenia inkantacji w mrocznej toni sadzawki wydawał się zarysowywać jakiś kształt...

Poczuła obecność.
 
Alex Tyler jest offline