Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-05-2021, 16:48   #541
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Cytat:
EVAN HOLWELL do: POCZTA GŁOSOWA ALICE
Cześć. Nie odbierasz, więc pomyślałem że się nagram. Czytałem twoje smsy, wiem, że się martwisz, niepotrzebnie. U mnie wszystko w porządku. Chodzi o to Alice, że nie chciałem się z tobą widywać, bo…Dobra, przez telefon chyba będzie mi łatwiej niż tak prosto w oczy, więc powiem. Chodzi o to, że nie jesteś dla mnie tylko zwykłą koleżanką. Nie robię sobie nadziei i nie chcę cię stawiać w krępującej sytuacji, ale poczułem coś do ciebie. Dlatego ostatnio próbowałem cię unikać i przepraszam za to. Myślę, że możemy dalej być przyjaciółmi. Co byś powiedziała żeby wybrać się jutro do kina? Dawno nie byłem w kinie, chyba od czasu wypadku. Jak się zgodzisz pozwolę ci wybrać film, byle to nie była jakaś komedia z Jennifer Aniston. Zadzwoń jak przestaniesz się gniewać, naprawdę chciałbym usłyszeć twój głos.

Wydawało się, że nawet po śmierci Charlie Barnes zatruwa Evanowi życie a jego duch przez długi czas będzie go dręczył i nawiedzał w koszmarach. Okazało się, że niespełniony młody aktor zastrzelił się z broni Thomasa Holwella. Kiedy przyjechała policja, kiedy zabrali ojca Evana na przesłuchanie i postawili mu zarzuty, nastolatek zaczął żałować smsa, którego wysłał koledze. Barnes sprawił, że Holwell znalazł miłość i odzyskał przyjaciółkę a Jack stał jego starszym bratem. Zaczęło go jednak gnębić straszne przeczucie, że pożegnalny list był pełen kłamstw a to co zrobił Charlie stanowiło ostatni element jakieś chorej zemsty. Evan próbował sobie przypomnieć momenty swojego życia gdy mógł nieświadomie skrzywdzić Charlesa, zrozumieć jego motywy. Nie potrafił i to go przerażało, a nie chciał dopuścić do siebie myśli, że wiecznie uśmiechnięty szesnastolatek z kędzierzawą czupryną i śmieszną muszką jest po prostu potworem. Pierwsze dni po zatrzymaniu taty były straszne, Evana zżerało poczucie winy. Gdyby nie Dakota, Julia, Jack i Alice, młody Holwell pewnie znów zanurzył w czarnej rozpaczy. Może o to chodziło Charliemu? Chciał go naznaczyć swoim cierpieniem? Pociągnąć za sobą na dno, prosto do świeżo wykopanego grobu? Tyle, że Evan zdążył znaleźć światło w mroku. Miał wokół siebie ludzi których kochał i którzy kochali jego. Nie był sam. Kolejne dni mijały, a Charlie Barnes stawał mglistym wspomnieniem. Jedyną pamiątką po nim został Szerszeń i smsy, które przez dziesięć dni wysyłali między sobą szukając Alice.

W dniu odnalezienia przyjaciółki, w emocjach wysłał do niej smsa. Nie chciał by to co pisali między sobą stało się kalendarium nienawiści, złości i uprzedzeń. Zawahał się kiedy zaproponował Alice podwójną randkę. Chciał podzielić z nią swoim szczęściem, ale czy nie przesadził? W tym pytaniu było zaproszenie do wspólnego celebrowania życia. Celebrowania w którym Charlie Barnes nie zamierzał brać udziału. Ale czy Alice to zrozumie? Czy będzie w nim widzieć pozbawionego empatii egocentryka i atencjusza? Miał nadzieję, że nie. Bo Evan taki nie był. Chciał łączyć a nie dzielić, tworzyć, a nie niszczyć. Dlatego nigdy nie poruszył z nią tematu wypadku. Jeśli nawet jego przyjaciółka miała coś z tym wspólnego nie chciał o tym wiedzieć, bo to już nie jest istotne, przeszłości nie da się zmienić, można jedynie próbować ją naprawić. A Alice się udało. Odzyskała go dla świata a potem okupując to własnym cierpieniem popchnęła w ramiona dziewczyny, którą pokochał nad życie.
Gdy zjawił się w szpitalu oddał jej kopertę, którą mu kazała przechować w dzień swojego zaginięcia.
- Nie czytam cudzej korespondecji i chyba o tym wiesz, skoro mi powierzyłaś swoją tajemnicę. Ale w tych okolicznościach, musiałem niestety ją otworzyć. Jeśli to ty napisałaś ten list Ali mam nadzieję, że zostaniesz z nam i nigdzie się nie wybierasz. Potrzebujemy cię. I kochamy. A ta wiadomość, która masz na poczcie, jest lekko nieaktualna. Ale wciąż chętnie wybiorę się z tobą do kina. Wszyscy możemy pójść, gdy tylko nabierzesz na to sił i ochoty. Odpoczywaj i zdrowiej.

Kiedy zobaczył Jacka, Jacka który spotkania z Nelsonem omal nie przypłacił swoim życiem, nie wytrzymał i się rozpłakał. Podjechał do jego łóżka najbliżej jak tylko mógł by spróbować go przytulić albo chociaż złapać jego rękę w braterskiej sztamie. Cieszył się, że to on uratował swoją siostrę. Nikt na taki zaszczyt nie zasłużył bardziej niż Jackie Boy. Wiedział jakie myśli dręczą przyjaciela, wiedział, że w nim też jest ciemność, jak w Evanie i Charliem, dlatego przez kolejne dni starał się dotrzymywać mu towarzystwa. Przeprosił za to, że ukrył informacje o liście, ale najwyraźniej brat Alice nie miał do niego o to pretensji lub po prostu wydało to nieistotne. Nikt od Evana nie ucieszył się bardziej z tego, że Jack w końcu odważył zrozumieć samego siebie a potem znalazł w końcu miłość. Danny był nie tylko zajebistym masażystą, ale tez po prostu dobrym, serdecznym, życzliwym człowiekiem. Evan oddał więc Jackiego w dobre ręce.

Kiedy Jules nie dzieliła swego czasu dla Alice, a Evan dla Dakoty, w domu Holwellów znów zaczęły odbywać całonocne seanse kinowe i maratony z planszówkami. W noc zaginięcia Charliego Barnesa ich przyjaźń odrodziła się jak feniks z popiołów i stała silniejsza niż kiedykolwiek. Evan przeprosił ukochaną przyszywaną siostrę, za wszystkie złe słowa jakie skierował w jej stronę, ale wydawało mu się, że nie musi tego robić ponieważ Julia North miała w sobie pokłady dobra do jakich jemu nigdy nie uda się zbliżyć choć bardzo tego pragnął. Mógł więc jej blask jakim się otaczała tylko chłonąć i podziwiać. Nauczyła go medytacji a pokój urządził zgodnie z filozofią feng shui. Odkąd pomagała mu zadbać o jego rozwój duchowy, przestał śnić koszmary o Charliem Barnesie. W szkolnej stołówce siadał już tylko tam gdzie Jules. A gdzie Jules, tam też Alice i Dakota, Jack i Danny.

Przez kolejne dni kiedy spotykał się, ze swoją D, skończyły się mu słowa, którymi mógł wyrazić miłość do dziewczyny. Dlatego kolejny tatuaż jaki zrobił sobie Evan przedstawiał drapieżną, wojowniczą, księżniczkę w skórze. Jej twarz do złudzenia przypominała piękne oblicze jego ukochanej. Holwell pokochał nie tylko Dakotę, ale także jej rodzinę i niczego nie pragnął jak stać się jej częścią. Choć miał tylko szesnaście lat snuł w myślach wielkie plany, bo miał pewność, że to co połączyło jego i Dakotę nie skończy się nigdy, że są w jakiś sposób są sobie przeznaczeni, a ich miłość jest szczera i prawdziwa. Przez jakiś czas miewał jeszcze problemy z panią Collins, ale pewnego dnia nagle kontakt się urwał. Podejrzewał, że to sprawka jego dziewczyny, ale nigdy tego nie potwierdziła. Spędzali ze sobą wiele czasu, ale nigdy sobą nie nudzili, jej poczucie humoru zachwycało i wpędzało go w zakłopotanie, uwielbiał gdy mu dogryzała, choć udawał że się złości i odpłacał tym samym. Lubiła motocykle więc Szerszenia stuningował, barwami wózek teraz przypominał harleya samego przywódcy Aniołów Piekieł. A gdy nie mogła pożyczyć auta od rodziców, do szkoły woził ją na kolanach. Mógł, bo miał mocne ręce i żelazną kondycję. Dlaczego, wolał zachować w tajemnicy, zwłaszcza, przed państwem Travis. Chociaż podejrzewał, że i tak wiedzą, wydawali się jednak w pełni akceptować związek Dakoty i Evana. Zgodnie z obietnicą daną swojej dziewczynie Holwell w końcu wysłał do PBS zgłoszenie i niedługo jej mama stawi się na castingu do MasterChefa. To, że wygra ten program był pewien jak tego, że Dakota Travis to miłość jego życia.

Evan swój czas dzielił między dziewczynę, przyjaciół i szkołę. Ale nie tylko. Jego drugim domem nie licząc domostwa państwa Travis stała się redakcja Silent Falls Tribune. Chłopak znów odnalazł w sobie pasję do pisania, która zgasła w nim, gdy zdarzył się wypadek. To jemu pan Sanderson zlecił napisanie reportażu o poszukiwaniach Alice Briarwood. Chłopak przykładał się do pracy i chłonął wiedzę, jaką dzielił się z nim stary, doświadczony redaktor. Wiedział, że pan Sanderson był kiedyś dziennikarzem śledczym i z fascynacją słuchał jego rad i wskazówek. Nie miał już wątpliwości co chce w życiu robić. Nie czuł się już bezużytecznym kaleką a Julia miała rację. Słowa mają moc. Evan nie musi chodzić, żeby spróbować zmieniać świat na lepsze.

***
- …tak, mam świadomość, że chłopak ma swoje ograniczenia, ale jest gotowy. Lighthouse Keepers potrzebują świeżej krwi, nowych członków. To wróciło i sami nie damy rady tego zatrzy....
Dziennikarz przerwał rozmowę, dopiero teraz zauważył, że Evan przysłuchuje się przez uchylone drzwi.
- Panie Sanderson skończyłem, poprawiłem literówki, myślę, że można to już puszczać to do druku.
Pismak gestem ręki wskazał, że Holwell może wejść, kontynuował rozmowę, ale teraz tylko słuchał, nic nie mówił. Chłopak podjechał na wózku i położył na biurku wydruki. Zauważył, że na ekranie komputera wyświetla się dziwny symbol przedstawiający łabędzia. Sanderson natychmiast wygasił monitor.
- Dziękuję Ev, to wszystko, możesz już wracać do domu. Pozdrów od mnie Dakotę.
- Na pewno pozdrowię, do zobaczenia.
Chłopak zawrócił wózkiem w kierunku drzwi, nieświadomy tego jak Harry Sanderson uważnie mu się przygląda. Wyjechał z gabinetu i zamknął za sobą drzwi, by stary dziennikarz mógł swobodnie dokończyć rozmowę. O tym co usłyszał szybko zapomniał. Nie mógł się już doczekać, spotkania ze swoją D.

Cytat:
NUMER ZASTRZEŻONY DO EVAN HOLWELL
Chciałbyś rozświetlić mrok Evan? Chciałbyś zostać Latarnikiem?

Wysłano: 00:00



 
Arthur Fleck jest offline  
Stary 09-05-2021, 00:44   #542
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=g0AiSOmgpp4[/MEDIA]

Cytat:
JULIA NORTH do: POCZTA GŁOSOWA ALICE BRIARWOOD

***Po usłyszeniu sygnału – zostaw wiadomość***

Alice, mon chéri, jesteś tam? Czy wszystko gra? Już późno, a Ty wciąż nie dajesz żadnego znaku życia i naprawdę zaczynam się o Ciebie poważnie martwić... Ma petite fleur... zawsze przynajmniej odpisywałaś o tej porze, dawałaś znać, że się uczysz albo jesteś zajęta, a teraz jest tak niepokojąco cicho... martwa cisza dręczy mą duszę... jak... ech, po prostu dołuje mnie to strasznie. Wciąż jak głupia przekakuję między messe, whatsappem, snapem, insta, tik tokiem, historią połączeń, skrzynką mejlową i sms, licząc na jakikolwiek znak od Ciebie... Sama dobrze wiesz, że bez usłyszenia Twojego kochanego głosu nie zasnę. A co gorsza od niedawna odbieram z twojej strony jakieś nieprzyjemne wibracje. Stało się coś? Proszę, odpowiedz... Wiesz, że ze mną zawsze możesz się wszystkim podzielić. Jestem teraz taka przerażona, wręcz przez tę ciszę zaczynam wyobrażać sobie jakieś porąbane rzeczy. Zwłaszcza że zbliża się retrogradacja Merkurego i wyczuwam jakieś kłopoty... A z tarota wychodzi mi niepokojąca sytuacja, oczekiwanie i wątpliwości. Ech, mam nadzieję, że to nic poważnego... Jakieś problemy z ojcem, bratem, albo eksem? Wiesz, dzwonię, bo zwyczajnie chciałam usłyszeć Twój ciepły głos i poczuć Twoją bliskość. Ale jest jeszcze coś. Muszę podzielić się z Tobą czymś ważnym. Qrde, ciężko mi o tym teraz mówić, z racji, że jestem trochę poddenerwowana a sprawa wydaje się mało ważna wobec tego co się potencjalnie dzieje, bo przecież nie milczałabyś bez ważnego powodu... Prawda? Ale okej, powiem Ci, odsłuchasz sobie, jak tylko będziesz dostępna. Chodzi o to, że niedawno dostałam anonimowego mejla, w którym autor ujawnia, że wie o naszym sekretnym związku. Ale nie tylko ten ktoś, ale także ta wredna małpa Bria. Czaisz to? Myślisz, że to może być Ryan? A może to tylko zwykły troll? Naprawdę ciężko mi się skupić, bez świadomości, że jesteś po drugiej stronie. Nic już dziś nie stworzę, tylko patrzę się pusto ścianę i smartfona... Ech, powoli zaczynam się czuć jak w wierszu lorda Byrona - "Ciemność", kojarzysz go? Cholernie przygnębiająca wizja, wizja świata bez światła... czyli bez Ciebie... Błagam, odpowiedz. Byle jak, gdziekolwiek... Albo najlepiej oddzwoń. Ja... Wiem, to pewnie strasznie samolubne, przepraszam. Na pewno musisz mieć niezwykle ważny powód, by milczeć. Po prostu trzymaj się, kocham Cię Alice. Daj znać, jak tylko będziesz mogła...
Prawie dwa tygodnie, tyle czasu musiało minąć, nim Alice do niej wróciła. To był niezwykle trudny okres dla Julii. Zdecydowanie najtrudniejszy w jej życiu, gorszy nawet od czasu gdy toczyła się sprawa rozwodowa jej rodziców. To oczywiste, że nawet ktoś tak ambitnie i optymistycznie nastawiony do świata jak North posiada granicę wytrzymałości. Niczym tynk z zabytkowej budowli, z każdym kolejnym dniem nieobecności jej wybranki powoli posypywała się maska spokoju Julii, ukazując oblicze zwykłej zatroskanej, wystraszonej i zagubionej dziewczyny. Tak odmienne od wizerunku zapalonej aktywistki, rzucającej z serdecznym uśmiechem wyzwanie całemu światu, pełnemu nierówności, zła i niegodziwości. Chciała stanowić dla przyjaciół oparcie, ale i samą siebie przekonać, że nie jest tak źle jak się jej wydawało. Lecz sukcesywnie przegrywała tę batalię. Toczyła wewnętrzny konflikt, który z góry skazany był na porażkę. I tak to, ostatniego dnia, poniosła ostateczną, sromotną klęskę.

Wszystko w niej puściło. Po dramatycznym SMSie od ukochanej ruszyła w desperacką pogoń, a zarazem z kompletnie nieprzemyślaną akcją ratunkową. Zupełnie niepomna ryzyka. Brodząc w zaspach, zapłakana istotka o barwnej, bezładnej fryzurze i podpuchniętych oczach drążącym, niewyraźnym głosem wypytywała snujących się niczym widma przechodniów o pozbawionych zrozumienia twarzach o jakikolwiek ślad Alice. Bezskutecznie. Kluczyła trzy godziny po Kalisto Rivers, lecz nie znalazła jej. W dodatku wkrótce uderzyła ją kolejna tragedia. Charlie Barnes umarł. Tak jak przeczuwała, popełnił samobójstwo. Nie przeczytał jej błagalnych wiadomości, czy zwyczajnie je zignorował. To było dla niej nieważne. Zawiodła. Choć jedyne prawdziwe światło w jej życiu, niczym tańczący na wietrze płomyk świecy groziło zgaszeniem, pognała na miejsce tragedii. W danym momencie nie uważała za zbieg okoliczności, że w pogoni za Alice trafiła akurat w to miejsce. W zasadzie w ogóle nie wierzyła w przypadki. Dla niej wszystkie pojedyncze zdarzenia niczym splecione ciasno nici tworzyły całokształt mistycznego płótna, utkanego na krośnie przeznaczenia. Na szczęście dążyła dotrzeć na miejsce, zanim ciało całkiem zawinięto w worek na zwłoki. Niczym wariatka wparowała między ratowników, zatrzymując ich na moment. Przejechała drżącą dłonią po zakrwawionych włosach przyjaciela, gładząc troskliwie jego okaleczoną głowę i szeptając do pozbawionych życia uszu gorzkie przeprosiny. Gdy potem poczuła na ramieniu delikatny dotyk dłoni pana Barnesa, momentalnie wpadła w jego objęcia. Wspólnie wymienili się łączącym ich żalem. W międzyczasie brutalnie zasunięto suwak. Jego beznamiętny, mechaniczny dźwięk niczym dźwięk gongu obwieszczał koniec pewnego okresu. Pozostawiając w jej głowie pogłos, któremu towarzyszył ostatni powidok bladego ciała udręczonego nastolaka. Biorąc udział w tej scenie, Julia nie mogła się pozbyć wrażenia, że śmierć przyjaciela była czymś więcej, aniżeli zwykłym samobójstwem. Będąc tak blisko zwiotczałego ciała, jej mediumiczna intuicja wyraźnie jej to podpowiadała. Duszę dziewczyny trapiły wątpliwości. Zanim zbliżyła się do Charliego, została tknięta wrażeniem efemerycznej i osobliwej obecności. Coś było nie tak. Musiała poznać odpowiedź.


Zanim zrządzenie losu posłało ją do Kalisto Rivers, Julia, kierując się swą mistyczną intuicją, wyznaczyła Jackowi miejsce, gdzie powinien rozpocząć poszukiwania swojej ukochanej siostry, a jej bliźniaczej duszy. I chłopak nie zawiódł. Słusznie wybrała. Bohaterski nastolatek mógł wreszcie przekuć swe wątpliwości w działanie, a poczucie winy w siłę. Uratował Alice i nie dał się zabić Nelsonowi, co więcej, mimo odniesionej rany obezwładnił go, walnie przyczyniając się do schwytania młodocianego przestępcy. Został bohaterem. Sama Julia dzięki panu Barnesowi zdążyła jeszcze wymienić uścisk i pocałunek z miłością jej życia, zanim zabrano ją do szpitala. Tak jak to było w jej filozofii, dobro zrodziło dobro.

Wieczorem po uratowaniu Alice nie było jeszcze okazji celebrować. Ale wszyscy i tak byli niezwykle szczęśliwi. Sama North nie posiadała się ze szczęścia, choć wewnątrz odczuwała drobną niepewność, którą jedynie pogłębiła pierwsza wizyta u ukochanej. Opowieść Alice była dla niej ciężka do przetrawienia. Lecz nie dała tego po sobie poznać. Nie chciała psuć radosnej atmosfery. Musiała też zaspokoić swoją tęsknotę do wybranki serca. Dopóki ta nie wyszła ze szpitala, spędzała z nią praktycznie całe dnie.

Życie leciało dalej. Poza smutnym epizodem w postaci pogrzebu Charliego wszystko zaczynało się układać i zmierzało ku jak najlepszemu. Poszukiwanie Alice zbliżyło paczkę jak nigdy dotąd. Zaczęli stanowić coś w rodzaju rodziny. Julia już nie była sama, miała nie tylko najwspanialszą dziewczynę pod słońcem, ale i kochaną grupę ludzi, na których mogła liczyć. Wiedząc, że odnoszący sukcesy sportowiec trzyma się z nią tak blisko, nikt z liceum już nigdy nie ośmielił się otwarcie z niej zadrwić. Przestała być "pomyloną Jul" i "różową dziwaczką", przynajmniej oficjalnie. Ale nie tylko Jack dokonywał w swoim życiu poważnych zmian, Julia z radością w sercu obserwowała, jak ojciec Alice wychodzi z nałogu, rozwija się Dakota oraz kwitnie miłość i kariera dziennikarska Evana.

Jej związek także nabrał rumieńców, choć niejasne powody zaginięcia Alice położyły się pewnym cieniem na ich relacji. Julia w pierwszym odruchu wybaczyła jej wszystko, zadowolona z samego faktu, że ocalała i mogła cieszyć się jej obecnością. Ale z czasem zaczęły trapić ją co do tego wątpliwości. Intuicja podpowiadała jej również, że Alice wciąż coś ukrywa. A bez absolutnego zaufania, ich związek nie mógł osiągnąć pełni harmonii i szczęścia. Musiała się dowiedzieć, o co chodzi. Choć z bólem serca, w tajemnicy poprosiła kolegę komputerowca, by sprawdzał jej aktywność telefoniczną i w mediach społecznościowych pod kątem nietypowych wiadomości i kontaktów. Choć ich związek był niemal doskonały, pojawiła się pierwsza rysa na szkle...

Więc choć płomień Alice rozproszył mrok z jej duszy, nie uczynił tego do końca. Poza tym, gdy ktoś bliski umiera, powstaje w środku pustka, której nie da się zapełnić. Istniały niewyjaśnione sprawy między parą nastolatek i stojące za losem Charliego. Julia musiała poznać odpowiedzi.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Eyiorm0F8bM[/MEDIA]

Wietrzna noc. Opuszczony dom w pobliżu cmentarza Silent Falls. Był nów w Saturnie, dokładnie wybrała porę. Rozpoczeła się burza, niezwykłe zjawisko zimą, zwłaszcza w tej strefie klimatycznej. Ale w tym wypadku nie był to na pewno przypadek.

W bladym świetle precyzyjnie ułożonych czarnych świec zamigotały obleczone skórą okładki Liber incantationum i Thesaurus necromantiae. Nie potrzebowała ich. Była już gotowa. Przygotowywała się od dawna. Zawczasu spędziła dwa dni bez snu i jedzenia. A przed podjęciem niezbędnych czynności zażyła precyzyjną ilość beladonny. W powietrzu czuć było zapach trzech żywicznych kadzideł o sycącym, stęchłym zapachu. Na posadzce znajdowała się moneta, dwie misy, jedna z krystalicznie czystą wodą, druga z atramentowo czarną, do tego dokładnie złożony, ciemny płaszcz. Siedząca w pozycji lotosu Julia do swego nagiego ciała, pokrytego symbolami chtonicznymi miała przywiązane ołowiane ciężarki. Wydawała się jakby nieobecna, zupełnie nie przeszkadzał jej panujący w budynku chłód.

Wreszcie gwiazdy ułożyły się w odpowiedni sposób i rozpoczęła się z dawna wyczekiwana ceremonia. North stanęła dokładnie wewnątrz wyrysowanego z geometryczną precyzją kręgu, który okalały trzy symetryczne pierścienie. Każdy z nich zdobiły odpowiednio dobrane symbole i inkantacje.

Pierwszym w kolejności działaniem było dokonanie rytuału odpędzającego. Tradycyjnie zaczynając od wschodu, dziewczyna wizualizowała geometryczne figury o ochronnym działaniu rysowane w powietrzu trzymanym w lewej dłoni athamé, w prawej z kolei trzymała swobodnie leszczynową różdźkę. Każdemu ruchowi Julii towarzyszyło wypowiadanie głębokim wibrującym głosem zabezpieczających zaklęć. Gdy skończyła, odłożyła trzymane narzędzia i zamoczyła dłonie w misie z czystą wodą.
— O Ponury Żniwiarzu, obmyj mnie, abym była czysta. Obmyj mnie abym była bielsza niźli śmierć, namaść mnie olejkiem cobym mogła wkroczyć do królestwa Hades — wyrzekła po łacinie w pełnym transie.
Następnie położyła na moment na ustach monetę. Potem odłożyła ją i zaczęła powoli przywdziewać ciemny płaszcz. Był on celowo postrzępiony. W trakcie intonowała:
— Odziewam się w zbroję rozkładu, w imię tego, który znany jest jako Kronos. I osiągnę swój cel dzięki Tobie... O, Saturnie któremu chwała niech będzie na wieki!
Potem kucnęła w pośrodku magicznego kręgu i zaczęła powoli, monotonnie, wręcz hipnotyzująco przygrywać na bębnie, powtarzając dokładnie wyuczoną formułę przywołania.
— Wzywam Cię... — jej głos na moment zagłuszył odgłos gromu — ...Z mocą Saturna-Sivy przywołuję Cię poprzez Thanatosa, Charona, Erebusa i przez moc najpotężniejszych posłańców Tartaru! Przybądź na me wezwanie, w całości swego majestatu ukaż się, wiedziony głosem swej przyjaciółki! Nieszczęsna duszo, skryta za wieczną Zasłoną i potokami Styksu, usłysz me nawoływanie...
Po dziesięciu minutach prowadzenia inkantacji w mrocznej toni sadzawki wydawał się zarysowywać jakiś kształt...

Poczuła obecność.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 09-05-2021, 14:11   #543
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
W NOC ZAGINIĘCIA

[MEDIA]http://youtube.com/watch?v=XxlkCK8KYXg[/MEDIA]

~ * * * ~

ZŁEGO DOBRE POCZĄTKI
Spotkanie się z Alice w szpitalu było oczyszczające. Prawie całe napięcie zeszło, a łzy same napływały do oczu. Dakota jednak nie płakała. W sumie, to ledwo się uśmiechała. Była szczęśliwa, jednak nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak.

Nie wiedziała co. Na początku sądziła, że to z powodu śmierci Charlie'go. Poruszyła ją. Znała go niemal od zawsze, tak samo jak Alice. Tyle, że przez te wszystkie tygodnie, jej przyjaciółka była w centrum uwagi, każdy się o nią martwił, chciał odnaleźć, zaopiekować się, mówił, jak bardzo ją kocha mimo iż nie była obecna. Charles musiał w tym czasie walczyć o uwagę. Nikt nie dostrzegał siedzącego w nim mroku, a każdą próbę zwrócenia na siebie uwagi, odbierano jak dramatyzowanie. Nikt nie przypuszczał, że zakończy się to w ten sposób, jednak Dakotę zastanawiał czas, w którym to się stało.

Charlie musiał wiedzieć, że następnego dnia znajdą Alice. Jego samobójstwo było ustawione niemal jak w zegarku.

Śmierć za życie.

Travis, korzystając z tego, że jej chłopak pracuje w redakcji, nie omieszkała nie podzielić się z nim swoimi myślami. Razem mogli stworzyć wspólną teorię, której potwierdzenie dyskretnie wyłapywali z otoczenia. Wszystko zaczynało nabierać większego sensu, ale i stawało się coraz bardziej niebezpieczne.

Czym naprawdę było zaginięcie Alice? Dlaczego Charlie popełnił samobójstwo równo w noc przed odnalezieniem dziewczyny? Czy wiedział o czymś, o czym nie mógł mówić? Czy zrobił to, bo zrozumiał po tylu dniach, że bez względu na to, jak bardzo by się nie starał, nie pokona złej siły i jedynym sposobem będzie ofiara? Czy wypadek i kalectwo Evana na pewno było takie proste i logiczne w wyjaśnieniach, czy może jednak wtedy na drodze wydarzyło się coś, o czym świadkowie nie mogli powiedzieć? Czy alkoholizm ojca Briarwoodów oraz samobójstwo ich matki wynikało z problemów i patologii czy może kryła się za tym znacznie głębsza i mroczniejsza tajemnica?

Tak dużo pytań,
tak mało odpowiedzi.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 10-05-2021, 20:20   #544
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
W Silent Falls była tylko jedna kostnica umiejscowiona w tutejszym niewielkim szpitalu. Najczęściej trafiały do niej zwłoki starszych pacjentów, którzy odeszli u kresu swojego życia podczas rozpaczliwych prób leczenia na jednym z oddziałów. Rzadko kiedy przywożono denatów z zewnątrz. Jeśli już, to tylko wtedy, gdy przyczyna śmierci była niepewna i należało wykonać sekcję. W tym przypadku nie ulegała wątpliwości. Strzał prosto w głowę. Roztrzaskana kość czołowa oraz zmiażdżone tkanki mózgowe. Jeffrey Fox, miejscowy patomorfolog, już układał sobie w głowie formułki, które użyje w formularzu. Wcześniej jednak musiał osobiście zbadać pacjenta.

Oparł się o ścianę i wyjął kanapkę. Czuł zarazem ekscytację z powodu niecodziennego przypadku, jak i zmęczenie. Już na starcie mierziło go na samą myśl o tych wszystkich dokumentach, które będzie musiał wypełnić. Dokładała się do tego irytacja. Sammy, podstarzały alkoholik, technik od piłki do otwierania czaszki, spóźniał się. Najpewniej chlał gdzieś w kantorku. Co dziwne, im więcej wypił, tym bardziej jego dłonie były pewne. Zazwyczaj drżały, lecz wódka mu na to pomagała. Choć to nie było lekarstwo, które Fox przepisałby współpracownikowi. Choć należało jednak wspomnieć, że Jeffrey w ogóle nie przepisywał lekarstw. Był od analizy zwłok, a nie pomagania żyjącym.

Właśnie skończył kanapkę z tuńczykiem i majonezem, kiedy lekko chwiejący się Sammy pojawił się w zasięgu wzroku.
- No, wreszcie - wymamrotał Jeffrey. Kropelki śliny i przeżutej ryby wystrzeliły spomiędzy jego ust. - Myślałem, że się nie doczekam.
- A dzie się szef spieszy? - zapytał Sammy. - Trupy mają nogi, ale uciekać nie potrafią.
- Żyjący też je posiadają, ale najwyraźniej nie chcą ich używać. Na litość boską, pospiesz się i wyciągaj tego Barnesa. Chcę już wrócić do domu. Nie ominąłem ani jednego odcinka Sędzi Judy od 1996 roku. A to dwadzieścia pięć sezonów.
- A dzisiaj najwyraźniej mamy sezon na śmierć - odparł Sammy.

Zaparł się o metalową płytę, za którą ukryto zwłoki. Pociągnął. Ustąpiła stanowczo zbyt łatwo. Wnet dwóch mężczyzn stanęło przed pustą przestrzenią, gdzie jeszcze rano znajdował się szesnastoletni Charlie z Silent Falls.
- I widzisz, Sammy? - burknął Fox. - Nawet w tym jednym racji nie miałeś. Trupy uciekać nie potrafią? Bo ten nam właśnie spierdolił!

Technik powoli zamrugał oczami, po czym wyjął piersiówkę z kieszeni. Nie zdążył jednak upić ani łyka, gdyż patomorfolog mu ją wydarł i wypił duszkiem całą zawartość.

***

[media]http://www.youtube.com/watch?v=sipW-TRHC0E[/media]

***

W Silent Falls był tylko jeden szpital.
Jednak nie wszystkie sale operacyjne znajdowały się w nim.
Grupa milczących chirurgów zebrała się wokół stołu.
Tuż nad ich głowami znajdowało się trzynaście przezroczystych kul
z wypolerowanego kwarcu.




To nasz Charlie.
Charlie, który się zastrzelił.
Charlie, który zaginął.
Kto mu w tym pomógł?
Gdzie się znajduje?
Co się z nim stało?
 
Ombrose jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172