Spotkanie się z Alice w szpitalu było oczyszczające. Prawie całe napięcie zeszło, a łzy same napływały do oczu. Dakota jednak nie płakała. W sumie, to ledwo się uśmiechała. Była szczęśliwa, jednak nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak.
Nie wiedziała co. Na początku sądziła, że to z powodu śmierci Charlie'go. Poruszyła ją. Znała go niemal od zawsze, tak samo jak Alice. Tyle, że przez te wszystkie tygodnie, jej przyjaciółka była w centrum uwagi, każdy się o nią martwił, chciał odnaleźć, zaopiekować się, mówił, jak bardzo ją kocha mimo iż nie była obecna. Charles musiał w tym czasie walczyć o uwagę. Nikt nie dostrzegał siedzącego w nim mroku, a każdą próbę zwrócenia na siebie uwagi, odbierano jak dramatyzowanie. Nikt nie przypuszczał, że zakończy się to w ten sposób, jednak Dakotę zastanawiał czas, w którym to się stało.
Charlie musiał wiedzieć, że następnego dnia znajdą Alice. Jego samobójstwo było ustawione niemal jak w zegarku.
Śmierć za życie.
Travis, korzystając z tego, że jej chłopak pracuje w redakcji, nie omieszkała nie podzielić się z nim swoimi myślami. Razem mogli stworzyć wspólną teorię, której potwierdzenie dyskretnie wyłapywali z otoczenia. Wszystko zaczynało nabierać większego sensu, ale i stawało się coraz bardziej niebezpieczne.
Czym naprawdę było zaginięcie Alice? Dlaczego Charlie popełnił samobójstwo równo w noc przed odnalezieniem dziewczyny? Czy wiedział o czymś, o czym nie mógł mówić? Czy zrobił to, bo zrozumiał po tylu dniach, że bez względu na to, jak bardzo by się nie starał, nie pokona
złej siły i jedynym sposobem będzie ofiara? Czy wypadek i kalectwo Evana na pewno było takie proste i logiczne w wyjaśnieniach, czy może jednak wtedy na drodze wydarzyło się coś, o czym świadkowie nie mogli powiedzieć? Czy alkoholizm ojca Briarwoodów oraz samobójstwo ich matki wynikało z problemów i patologii czy może kryła się za tym znacznie głębsza i mroczniejsza tajemnica?
Tak dużo pytań,
tak mało odpowiedzi.