Ulice Lucatore, popołudnie 2 lipca 2595
Otoczeni szpalerem cudzoziemców grześcijanie sprawiali początkowo wrażenie gotowych swą eskortę wychłostać, ale spokojne zachowanie Scirocco z czasem udzieliło się również jego kompanom. Zostawiwszy w tyle szumiący nerwowo tłum rolników oraz wycofujących się na sąsiednie ulice anabaptystów, kawalkada zmierzających do Domu Olejów ludzi szybko zniknęła w cieniu rzucanym przez pokryte gontami dachy murowanych budynków.
- Szczerze ubolewam z powodu tych godnych pożałowania zajść – oznajmił prowadzący Scirocco pod rękę Abdel – W Montpellier nie zdarzyło się dotąd, aby ktoś próbował podnieść rękę na świętego męża o równie wielkim autorytecie. Jestem cudzoziemcem i tym samym nie mogę brać żadnej odpowiedzialności za zachowanie tutejszych włodarzy, jednakże pragnę ekscelencję gorąco przeprosić za ten afront.
Szalone oczy męczennika błysnęły spod cierniowej korony wbijając się niczym szpile w promieniujące dziecięcą ufnością rysy dziedzica. Scirocco przestał rytmicznie żyć, sięgnął do ust palcami jednej dłoni wyjmując z nich swoją odciętą chwilę wcześniej uszną małżowinę. Zafascynowany poczynaniami grześcijanina Abdel nie odrywał od niego nawet na sekundę wzroku.
- Nie mogą mi zaszkodzić ci, którzy są naczyniami grzesznego demona, albowiem moja czystość nie ma sobie równych – oznajmił z emfazą Scirocco, chowając jednocześnie strzępek własnego ciała do wiszącego u pasa woreczka, który w oczach Abdela miał ewidentnie coś wspólnego z wypreparowaną ludzką moszną – Wyznawcy Altaira skazili te ziemie swoim grzechem i tutejszy lud będzie teraz płacił straszną cenę za ich odrażające występki! Wpuścili diabła w swoje progi! Widziałeś na własne oczy drugi ze znaków, Franku. Robaki wypełzły z nieczystych trzewi bestii Demiurga!
- Zaiste, prawdę powiadasz, świątobliwy – zgodził się skwapliwie Abdel – Twa niewzruszona wiara budzi mój szczery podziw, podobnie jak ezoteryczna wiedza na temat apokaliptycznych przepowiedni. Pozwól, byśmy schronili się w Domu Olejów z dala od grzesznych spojrzeń żołdaków Złamanego Krzyża. Tam będziemy mogli porozmawiać w spokoju o drugim znaku, a także kolejnych, jeśli takowe mają nadejść. A także o demonicznej naturze występków Baptysty i jego popleczników. Panie Barthez, gdzie jest ordynator Ferro?
- Zajął się zezwłokiem psa, wasza miłość – odpowiedział nadzorujący eskortę Alpejczyk – Obiecał pilnie się z nami skontaktować.