Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2021, 20:48   #141
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Nie był to jarmark jaki można znaleźć na rynku każdego większego miasta… miasta znanego im z rodzinnych stron. Ot ostrzowcy rozstawili namioty i rozłożyli towary na niedużych płaszczach, wokół centralnego dużego ogniska. Jakby spodziewali się że niewiele uda im się zarobić. Rozstawili straże dookoła swojej tymczasowej siedziby i podejrzliwie przyglądali się potencjalnym kupującym… jakby potencjalnymi złodziejami.
O dziwo, duergary znalazły z ostrzowcami wspólny język, bo Kharsnok wraz kapłanem od razu wciągnęli przywódcę karawany w długą rozmowę, pełną gestów i szeptów i planów.
Zakkara i wojownik przemierzali stanowiska rozglądając się po zebranych towarach. Najbardziej zainteresowały ich eliksiry, zwłaszcza te nazywane “eliksirami smoczego oddechu”. Choć pod tą dumnie brzmiącą nazwą kryły się zwykłe eliksiry ognistego oddechu. Poza nimi były też eliksiry ukrywania, więc coś bardziej użytecznego, dla osób które skradać się nie potrafiły.
Większość towarów prezentowanych przez ostrzowców była raczej zwyczajna i pospolita, choć zrobiona czasami z niezwykłych materiałów. Liny uplecione z wąskich pasm łyka, drewniane tarcze i napierśniki o trwałości stali.
Uwagę Kvasera przykuły szczególnie liczne sztylety przeznaczone do rzucania. Każdy wyszlifowany z materiału przypominającego wyglądem czarny lód.
Dla Vaali interesujące mogły być pomniejsze berła matemagii. Co prawda nie robiły nic szczególnego, jedno wydłużało działanie czarów niższego poziomu ( i te z racji zużytego materiału mogli używać druidzi tylko) a drugie pozwalało rzucić czary bez słów. Niemniej użyte do ich produkcji materiały pochodziły z rośliny z jaką się nie spotkała. Dlatego też zestaw trzech nieporuszalnych bereł nie był tak dla niej interesujący (za to piekielnie drogi).
Osoba je sprzedająca, stary ostrzowiec z twarzy zrytej zmarszczkami, zaintrygował i Imrę.
Głównie dlatego, że szata jaką nosił sugerowała wielką znajomość wiedzy tajemnej. Być może znał rozwiązanie problemu, który gnębił wojowniczkę.
Wędrowiec i Harran dostrzegli wiele magicznego śmiecia wśród zebranych przedmiotów. Tanie płaszcze odporności i amulety naturalnego pancerza walały się pomiędzy różnymi acz znanymi wszędzie pierzastymi znakami. Niemniej ich uwagę zwróciła garść różnokolorowych klejnotów… wedle sprzedawcy były to żywiołacze klejnoty i każdy z nich po zmiażdżeniu przywoływał żywiołaka odpowiedniego typu. Poza tym miał on jeszcze jedną szarą torbę sztuczek oraz figurkę srebrnego kruka. Oba przedmioty magiczne i choć z nie najwyższej półki to jednak nie takie pospolite. Były też samowspinające się liny w liczbie dwóch co… wydawało się do przydatnym sprzętem na okręcie. Choć z drugiej strony Destiny nie miało ani żagla, ani olinowania.
Wreszcie był stanowisko jubilera oferujące zwykłą biżuterię, biżuterię niskiej magii (czy wciskania kitu w postaci pierścieni szczęśliwej miłości, pierścieni szczęścia w grach hazardowych etc.) oraz prawdziwych magicznych pierścieni. Te nieco rozczarowywały choć nadal były użyteczne zwłaszcza podróżach; pierścienie wspinaczki, pierścienie skakanie i wreszcie pierścienie pozwalające obyć bez długich okresów snu i pożywienia… acz te już były w posiadaniu niektórych członków drużyny.

Imra podeszła do ostrzowca w szatach. Przystając przed nim przyjrzała się mu jeszcze dokłądniej i zabrała głos.
- Witaj, Macie tutaj dużo różnych przedmiotów, ale szukam czegoś konkretnego. Mielibyście może coś co pozwoliłoby na łatwe tłumaczenie lub zrozumienie języka?
- To czego szukasz jest drogie i wymaga profesjonalisty. Czar zrozumienia języków rzucony i utrwalony za pomocą kolejnego czaru pozwoliłby ci się dogadać z każdą istotą bez względu na barierę językową.- odparła stary ostrzowiec kiwając głową, po czym zamyślił się.- No… i… słyszałem że w Sigil można nauczyć się łatwo każdego języka, za odpowiednią cenę, ale w tej kwestii słyszałem tylko plotki. Nigdy tam nie byłem.
- A co gdyby chodziło tylko o jeden język? - półelfka się zaciekawiła.
- To właśnie ci powiedziałem… w Sigil ponoć można się szybko nauczyć, ale szczegółów nie znam. Był jeden taki co właśnie tak się nauczył piekielnego. Za ciężką sakiewkę złota i poświęcenie odrobiny swojej przeszłości w postaci wspomnienia. Nie stracił go co prawda, choć musiał się nim podzielić. - zaśmiał się starzec. - Niczym opowieścią przy ognisku.
Imra cmoknęła z niezadowoleniem.
- No dobrze a mikstury języków macie?
- Jedną… ale niekoniecznie na sprzedaż. Niemniej… skoro i tak pewnie musimy zawrócić…- zadumał się staruszek drapiąc kciukiem po brodzie.- Może Ghachta ci ją sprzeda.
Imra nie wyglądała na pocieszoną. Westchnęła.
- Cóż, dziękuję. Która to Ghachta?
- Ta z elikisirami. - wskazał kobietę dwa koce dalej.
Wojowniczka kiwnęła i z ociąganiem poczłapała do stanowiska z miksturami.
- Ponoć macie do sprzedania miksturę języków.
Kobieta która właśnie skończyła się wykłócać z zawoalowaną Zakkarą o cenę smoczego oddechu, odwróciła wzrok i spojrzała na wojowniczkę mówiąc.
- Nie mamy do sprzedania takiej mikstury.
- On twierdził, że istnieje szansa na sprzedanie skoro najpewniej zawrócicie - Imra pokazała w kierunku ostrzowca w szacie.
- On za dużo gada, gdy widzi monety na horyzoncie. Ja niekoniecznie. Mam dwa eliksiry, ale na użytek naszej karawany. Tak na wszelki wypadek.- potwierdziła Ghachta.
Imra westchnęła.
- No trudno. Jak rozumiem niczego innego co by mogło działać podobnie nie macie?
- Nie…- odparła Ghachta, a wtedy wtrąciłą się Zakkara.
- Dwa macie… jeden moglibyście odsprzedać. Skoro wasz interes tutaj nie wypalił. A zarobić wszak chcecie?
Ghachta spojrzała na zaowalowaną duergarkę. - Hmm… no dobra… jeden mogę.
Imra uniosła brew uśmiechając się z zadowoleniem.
- Za ile?
- Hmm… drożej niż zwykle. - zadumała się sprzedawczyni, a Zakkara znów się wtrąciła mimo że jej opancerzony towarzysz próbował ją przed tym powstrzymać. - Będzie chciała wykorzystać sytuację.
- Dziękuję - Imra mruknęła z zadowoleniem po czym skierowałą swoje spojrzenie na sprzedawczynię.
- A ile znaczy drożej niż zwykle? - zapytała się z niebezpiecznym uśmiechem na twarzy.
- No… tysiąc? - odparła cicho Ghachta zerkając to na duergarkę to na Imrę.
Imra zaczęła liczyć, po chwili wystawiania palcy i chowania ich spojrzała krytycznie na handlarkę.
- To jedna trzecia ceny więcej. Osiemset.
Kobiecina zerkała to duergarów, to na Imrę, to znów na duergarów, to znów na Imrę.
Pomruczała coś pod nosem.
- Dobra… jeden eliksir z zapasów. Za osiemset. Ale jakby kto pytał niczego ci nie sprzedałam.
Imra aż uniosła obie brwi.
- Coś nie tak z tą miksturą..?
- Niespecjalnie kumata jesteś skoro się nie domyśliłaś. Nie powinnam ci sprzedawać tej mikstury, booo… ona nie jest na sprzedaż, tylko na użytek karawany. - dodała cicho Ghachta rozglądając się nerwowo.
- Tego się domyślam - warknęła Imra - Było to dość jasno wyłożone nie dość, że przez twojego kolegę to i przez ciebie. Chodziło mi czy nie jest jakaś specyficzna.
- Nie stosowalibyśmy na sobie felernych mikstur, prawda? - stwierdziła ironicznie kobieta sięgając do sakw leżących za nią. Po chwili wyciągnęła fiolkę. - Eliksir jest solidny. Zrobiony dokładnie wedle receptury.
Imra pokręciłą głową do siebie i wysupłała osiemset złotych monet.
- Jedna mikstura i nikt niczego nie widział - mruknęła.
- Właśnie…- odparła sprzedawczyni zerkając złowieszczo na handlarza od którego Imra przyszła.- Jedna mikstura dla ciebie i jeden porządny kopniak dla gaduły.
Półelfka nie skomentowała ostatnich słów. Zapłaciła i uznała, że dla niej póki co zakupy są skończone.
 
Asderuki jest offline