Czas: 2037.06.03; śr; przedpołudnie; g. 10:45
Miejsce: ruiny Memphis, centrum miasta; zrujnowana piramida; stołówka schronu
Warunki: jasno, stęchlizna, umiarkowanie, wilgotno, cisza
Wszyscy
- No nie wiem… Myślicie, że to się nadaje do jedzenia? - Sofia spojrzała podejrzliwie na zawartość swojego talerza. Pogrzebała widelcem w galaretowatej masie o żółtawym zabarwieniu.
- Na opakowaniu pisało, że najlepiej sporzyć przed 22-gim. - oświadczył życzliwie Talbot który wcześniej razem z Maxim buszowali po zapasach kuchni aby znaleźć coś zjadliwego. Udało się uruchomić jedną mikrofalówkę więc siedzieli przy jednym stole nad jakim działała jedna z niewielu świecących w stołówce lamp. Większość tego dużego pomieszczenia była skryta w mroku, tam gdzie nie sięgało światło lamp.
- No to chyba jest nieco przeterminowane. - kierowca z St. Louis zamotała półpłynną masę dając znak, że ma pewne podejrzenia co do jakoś proponowanych produktów.
- Nie chcesz nie jedz. Jak nie chcesz mogę zjeść twoje. - Over bynajmniej nie miał żadnych obiekcji co do tego sztukowanego i improwizowanego śniadania. Byli głodni. A z zapasami jakie zabrali z bazy było tak samo jak ze śpiworami. Zostały w furgonetkach. A od tego wspólnego obiadu przy autostradzie jeszcze wczoraj w dzień właściwie nic nie jedli. Żołądki więc rano każdemu dokuczały całkiem solidnie. Biorąc pod uwagę, że na razie trudno było przewidzieć kiedy wydostaną się z bunkra i co zastaną na powierzchni to musieli sobie zorganizować to jedzenie na miejscu. Na szczęście w magazynie żywnościowym zostało sporo suchych produktów a w kuchni udało się uruchomić jedną mikrofalę i kuchenkę.
- Jak pisze, że “najlepiej spożyć przed” to znaczy tyle, że wtedy jest najbardziej wartościowe. Potem może być mniej. Ale jak jest sucho a opakowanie jest szczelne to raczej nadaje się do jedzenia. Może nie wszystko być takie tip top ale da się zjeść i raczej nas nie otruje. - powiedział Talbot na pocieszenie koleżanki z północy. Te galaretowata masa to wedle opakowania miały być jajka w proszku. Kolorystycznie i smakowo nawet były podobne chociaż na smak lepiej było mocniej posolić lub doprawić bo były dość mdłe. Tylko konsystencja nieco się nie zgadzała z klasyczną jajecznicą ale jak się przymknęło oko to też było nawet podobne.
- Możesz spróbować makaronu. Wyszedł całkiem nieźle. - poradziła koleżance Dunkierka wskazując na makaron jaki całkiem nieźle zniósł próbę czasu. Jak był przechowywany w firmowym, hermetycznym opakowaniu to wcale nie było czuć, że wyprodukowano go ze dwie dekady temu.
- Jedzcie dzieciaki bo musicie mieć siłę na kolejny dzień. Nie ma co wybrzydzać. - Kirk przyjął ton dobrego wujka i poradził xcomowcom aby lepiej napełnili żołądki. Mieli w końcu makaron, kawałki kiełbasy, tą jajecznicę, pieczywo właściwie to nie powinni narzekać. Chociaż nie wszystkie dania wyszły tak na tip top jak to podawali w jadłodajniach i restauracjach. Ale dzięki zapasom schronu głód im nie groził.
- Właśnie to co teraz robimy po śniadaniu? - Junior też nie miał obiekcji przeciw wcinaniu jajecznicy moczonej w chlebie z plasterkiem żółtego sera.
- Musimy nakręcić nasza ptaszynę! Bo w bazie nam nie uwierzą jak im powiemy co tu znaleźliśmy! - Over wypalił z miejsca zdradzając, że miłość od pierwszego wejrzenia do maszyny stojącej w hangarze od wczoraj nie zmalała mu ani trochę.
- No tak, przydałoby się coś im pokazać. Ale to chyba nie powinno zająć zbyt wiele czasu. - Kirk zgodził się na taki krok. Wczoraj też nic nie wspomniał o latadełku w swojej bazie. Tylko, że “jest bardzo obiecujący i ma ogromny potencjał”. Więc przydałby się jakiś dowód aby pokazać innym co tu ich nie było.
- A potem co? Sprawdzamy ten właz co wczoraj znaleźliśmy z Juniorem? - Dunkierka milcząca do tej pory zapytała po tym gdy zwilżyła gardło kubkiem kawy.
- No chyba tak. Musimy się stąd jakoś wydostać. Jak tym włazem się nie da to trzeba będzie znaleźć coś innego. - Kirk podrapał się po brodzie zerkając na dowódcę północnej grupy.
- A jak na górze będą… No wiecie… Ci dziwni. - Junior też powiódł spojrzeniem po zebranych twarzach i na dłużej zatrzymał się na Japończyku czekając co ten powie.
- A będziemy coś tu jeszcze zwiedzać? Czy od razu się zmywamy? - Maxim zapytała ich obu. Wczoraj wieczorem i w nocy to raczej zdążyli zrobić tylko ogólne rozpoznanie. Nie było szans aby zwiedzić każdy albo chociaż większość zakątków schronu. Zwłaszcza jak wszystkich zaabsorbowało odkrycie w hangarze a potem to już wszystkim chciało się spać. Dlatego pozwolili sobie dzisiaj odespać nieco dłużej. Z drugiej strony pod ziemią aż tak się nie odczuwało rytmu dobowego jaki panował na powierzchni więc czy 2 w nocy czy 2 w dzień to się obie pory wydawały dość abstrakcyjne. Dopiero teraz, jak właściwie wstali i śniadanie już miłym ciepłem wypełniało żołądki to można było pomyśleć o innych aktywnościach. Ani jedna ani druga baza właściwie nie wzywała ich do natychmiastowego powrotu. Było gdzie spać i co jeść. Chociaż w niezbyt komfortowych warunkach a jedzenie mogło budzić pewne wątpliwości nie tylko u Sofi. Ale też ani jedna ani druga grupa nie były nastawione na coś więcej niż krótkie rozpoznanie. A większość zapasów, poza bronią i amunicją zostawili w furgonetkach.