Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2021, 15:06   #989
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Galeb w duchu zgrzytał zębami przy każdej kolejnej opłacie celnej. Zarówno dlatego że pieniądze wykładał Detlef (zrobił mu się z tego niezły wyrzut sumienia), ale też dlatego że poczuł na własnej spieczonej skórze jak to jest podróżować po kraju nieprzychylnie nastawionym do obcych i ile też zła uczyniła Elektorka.

Natomiast przybycie do Meissen okazało się problematyczne choć Runiarz obawiał się bardziej jakiegoś spięcia ze Starszym lokalnej gminy, który pałał niechęcią do Runiarza widząc w nim konkurenta. Jednak okzało się że
Galeb słuchał mówiącego znudzonym głosem mytnika zastanawiając się czy temu umgiemu płacą dniówki czy ma jakiś procent od tego co ściągnie.

Rada Detlefa była całkiem dobra, choć nie mogli całego ładunku piwa zostawić tutaj. Wtedy przypłynięcie do Nuln byłoby... co tu dużo mówić, jasne by było że ktoś ważny przybył.
Runiarz już był gotów przystać na tą okoliczność, jednak zobaczył przy nabrzeżu postać w towarzystwie czwórki zbrojnych dawi.

- Moment. - burknął Runiarz do mytnika, przyłożył dłonie do ust i zawołał w khazalidzie by zwrócić uwagę.

Krasnolud w solidnym mieszczańskim stroju dał znać swoim zbrojnym i po chwili już ładowali się na pomost na którym stał mytnik, co zbudziło pewne protesty z jego strony, lecz niewesołe spojrzenia ochroniarzy go trochę przytemperowały.

Galeb rozpoznał dawiego z Meissen. Była to persona z krasnoludzkiej gminy którą czasem widział na naradach u Barrudina - jeden z księgowych gminy o imieniu Ulhert Cromsson. Fakt że chodził w obstawie wskazywało jednak że atmosfera w mieście jest napięta, ale interesy musiały się kręcić. Po minie dało się rozpoznać że i on pamięta Galeba, lecz też że nie zapomniał niedawnych wydarzeń w które Runiarz był zamieszany. Pewnie też chodziło o wykupne o którym wspominał Wernicky i jego ochroniarz.

W krótkich słowach Galeb przywitał się z przedstawicielem gminy i wyjaśnił że wiezie ładunek trunku na Tydzień Piwa.

Niestety dyskusja i zbiegowisko przyciągnęło uwagę jakiegoś urzędnika który też się napatoczył by sprawdzić co to za burdel, a kto wie czy może i by nie oskubać kolejnego przewoźnika. A przy okazji napsuć krwi krasnoludom. Kiedy mytnik tłumaczył urzędnikowi co się dzieje, Galeb cicho wyjaśnił sytuację tutejszemu dawi - nie wiedzieli o tym całym wystawianiu towaru na tydzień, nie mają też licencji, ale gmina może powiedzieć że to było wcześniej zamówione. Nie wspominał nawet o cenie, złocie czy zapłacie, wiedział bowiem że ludzie może i mowy krasnoludów nie znają, ale takie słowa chwytają w mig.

Ludzkie gryzipiórki szybko przystąpiły do ataku na dawi, zasypując ich jakimiś urzędniczym bełkotem. Dyskusja na pomoście groziła jakąś grubą aferą, więc Galeb próbował studzić emocje, ale Cromssonowi poszło to dużo łatwiej. Zaproponował że z okazji zbliżającego się świątecznego tygodnia Meissen dostanie część ładunku. Okrasił to ładnymi słowami o zgodzie między sąsiadami i pomocy w tych trudnych czasach. Oczywiście tą gadaninę dało się zbyć, jednak perspektywa oddania na poczet urzędu części przedniego krasnoludzkiego piwa trochę zmiękczyła ludzkich urzędników.

Cztery 50-litrowe i sześć 100-litrowych. Ostre negocjacje sprawiły że ludziom miały zostać odstąpione cztery beczki stulitrowe (wciąż pysznego piwa acz najtańszego, ale o tej wartości umgi nie musieli wiedzieć). Ponieważ pozostały ładunek mógł zostać przewieziony z wykorzystaniem przestrzeni ładunkowej statku to barkę można było zostawić w Meissen. Ulhert przy okazji wprowadził trochę zamieszania, bo to trzeba było posłać po wóz i tragarzy, a i gapiów się trochę zleciało co przebiegły krasnoludzki rachmistrz wykorzystał na chwilę rozmowy z Galebem.

Wyjaśnił że sytuacja w Meissen jest napięta i w sumie to oni czekali tutaj na inną opóźnioną barkę, ale dobrze że się pojawili Galeb z Detlefem. Uraczył ich też paroma informacjami o tym co działo się w mieście, a na koniec przestrzegł Galvinssona żeby nie zatrzymywali się tutaj - Starszy Barrudin nie lubił Runiarza czemu dawał często wyraz po tym jak ten się wyniósł, a po zapłaceniu okupu Granicznym był w fatalnym nastroju od dłuższego czasu. Powiedział też że wybieg z dostawą jest dobry i lepiej nie podawać się za kupców.

- Prawo Imperium jest zawiłe jak elfia polityka. - stwierdził i przestrzegł - Jak się na nim nie znasz to się w nie nie ładuj.

Galeb w zamian podzielił się paroma wieściami odnośnie tego co się dzieje na wodnym szlaku i w południowym rejonie. Nie było to nic bardzo ciekawego, poza potwierdzeniem że ludzie czują wielką zawiść do krasnoludów i zrzucają na nich całą winę za swoje nieszczęścia. Wspomniał też o Dziedzictwie Bugmana, chwaląc Lagera Stoutsona i jego przedsięwzięcie.

Na pożegnanie rachmistrz Ulhert wypisał na krótkim pergaminie list przewozowy dla Galeba i reszty, by w razie czego mieli jakikolwiek papier by ich imperialni urzędnicy nie zjedli. Gdy się żegnali podał Runiarzowi dłoń. Z jednej wielkiej krasnoludzkiej garści przeszedł do drugiej kawałek papieru złożony dwa razy.

Potem gdy odpływali Galeb zerknął na przekazany mu świstek. Był to czek. Ale teraz pozbyli się barki, więc nie powinni płacić tyle za myto. Galeb policzył szybko i doszedł do wniosku że gdyby był kupcem i policzył sobie marżę dla siebie, opłacenie pracowników i takie tam...
Galeb pokiwał głową. Jak powiedział sam Barrudin - "kupuj tanio, sprzedawaj drogo". Cromsson uratował im zadki, ale jego pomoc też swoje kosztowała, dostał też szansę poprawić stosunki między dawi a umgi. Z drugiej strony było to dużo lepsze niż nic.
 
Stalowy jest offline