W tym czasie Wędrowiec, nie widząc nic ciekawego wśród bibelotów, zwrócił uwagę na wystawione magiczne berła.
- Oferujesz coś potężniejszego niż te tutaj? - zapytał sprzedawcy.
- Nie… niestety. To jest cała oferta.- przyznał sprzedawca wodząc wzrokiem po swoich towarach.
Automaton pokręcił głową, niezbyt zadowolony.
-Niewiele… A te berła nieruchomości, ile sobie za nie życzysz?
- Sześć tysięcy za każde, ale za cały komplet… jedynie piętnaście. Prawdziwa okazja. - rzekł entuzjastycznie ostrzowiec.
Wędrowiec skrzywił się, co nie było przyjemnym widokiem.
- Twoje dzieło, czy zdobycz?
- Nie sprzedajemy łupów. To dzieło magicznego rzemieślnika z moich rodzinnych stron.- wyjaśnił sprzedawca.
- Dam cztery za jedno.
- Pięć…- rzekł w odpowiedzi sprzedawca spoglądając przenikliwie na konstrukt.
- Cztery. Przynajmniej nie wrócicie z handlu z pustymi rękami. Dorzucę też opowieść.
- Czy ja wyglądam na kogoś kogo interesują historyjki? I nie… nie sprzedam za cztery… wolę wrócić z pustymi rękami niż dopłacać do interesu. - burknął sprzedawca i spojrzał na Bezimiennego. - Ale… wyglądasz na kogoś kto potrafiłby dorzucić coś ciekawszego do tych czterech tysięcy… coś ciekawszego niż puste słowa.
- Dla wtajemniczonych w arkana wiedza jest cenniejsza od złota, ale może źle cię oceniłem. Co masz na myśli?
- No… masz rację. Nie jestem frajerem.- odparł z przekąsem ostrzowiec.- Wyglądasz sam na kogoś, kto zbiera łupy. Mogę któryś wziąć od ciebie wraz z tymi czterema tysiącami.
Stojąca obok Vaala z założonymi rękami spoglądała to raz na Wędrowca, to na sprzedawcę… uczyła się targowania?
Słysząc uwagę sprzedawcy, automaton uśmiechnął się lekko.
- W moich stronach to sprzedawca zwykle zarabia więcej niż rzemieślnik, a informacje są towarem. Wciąż nie przyzwyczaiłem się do tej sfery. Ile miałby być warty ten łup?
- To zależy co zaoferujesz w zamian. Ceny bywają płynne… wartość jest w oku kupującego. W OKU… nie w UCHU. Tu tylko byli sekciarze ekscytują się plotkami.- zaśmiał się sarkastycznie sprzedawca.
- Więc i na moje oko berło nie jest warte więcej niż cztery… cztery i pół tysiąca. Jeśli nie interesuje was, co spotkało Pozyskiwaczy, i co może spotkać inne osady tej sfery, to temat możemy zamknąć.
- Pozyskiwacze robili podejrzane interesy z podejrzanymi typami. I zginęli od nadmiernej pewności siebie.- odparł ostrzowiec.- Mój lud nie jest… lekkomyślny jak oni.
Wzruszył ramionami. - A twój wzrok obraża mój towar… cztery i pół, doprawdy… co za niedocenianie tak wspaniałego rzemiosła. Cztery osiemset, ale to z litości spuszczam z ceny.
Wędrowiec ostentacyjnie spojrzał w stronę unoszącego się nad nimi powietrznego statku.
-Widywałem już wspaniałe rzemiosło. To solidna robota, zgadza się, ale do wspaniałości jej brakuje. Cztery siedemset - powiedział, odwracając się tak, jakby już miał odchodzić.
- Niech będzie… ale tylko dlatego, żebyś miał się okazję przekonać jak bardzo nie potrafisz dobrze ocenić wspaniałego dzieła mojego ludu.- burknął w odpowiedzi ostrzowiec.
Automaton podał mu dłoń.
- Jeśli tak zdarzy, gdzie będę mógł was znaleźć, żeby dokupić jeszcze kilka sztuk?
- Cóż… będzie trudno… będziesz musiał się rozglądać po Acheronie. Najlepiej w osadach… tych niewielu jakie są.- wzruszył ramionami kupiec.
- Jak tam interesy? - spytał Harran, który podszedł do Wędrowca. - Kupiłeś coś ciekawego?
- Właśnie dobiliśmy targu - odparł automaton - Berło nieruchomości. Bywają przydatne ...w różnych okolicznościach.
- Może warto zabrać się za własną produkcję różnych przydatnych przedmiotów - powiedział zaklinacz. - W wolnych chwilach... a na statku mamy odpowiednie warunki.
Wędrowiec spojrzał z ukosa na Harrana.
- Jak myślisz, co robię przesiadując regularnie w pracowni? - zapytał, nie mając pewności czy zaklinacz sobie z niego nie żartuje.
Vaala z kolei odchrząknęła, po czym wprost biodrem odepchnęła Wędrowca na bok, stając przed sprzedawcą.
- To te… te drewniane berełko… co ono robi? - Spytała.
- Te jest specjalnie dla druidów… przedłuża działanie słabszych czarów… acz tylko druidzkich.- wyjaśnił sprzedawca.
Vaala coś pomruczała pod nosem, drapiąc się po głowie.
- Dobra, a ile to kosztuje? - Spytała.
- Sześć tysięcy… prawdziwa okazja.- rzekł wesoło sprzedawca.
- Dam cztery. I opowiastkę - Powiedziała z całkiem poważną miną Druidka.
- Kolejna?- jęknął wściekle sprzedawca i rzekł poważnie.- Sześć tysięcy i żadnych… żadnych historyjek.
- Cztery osiemset z litości? - Druidka zamrugała ślipkami.
- Pięć i pół tysiąca z szacunku dla druidów. - sprzedawca był nieubłagany. A Vaala zerknęła na Wędrowca i Harrana, jakby szukając pomocy…
- Z szacunku dla druidów nie powinno przekroczyć pięciu. - Harran wsparł Vaalę.
- Szacunkiem nie wypełni się garnka wieczorem. - odparł sprzedawca ponuro.- Pięć trzysta.
- Ja mogę coś ugotować... - Wtrąciła Vaala.
- Zapasy na cztery doby dla całej karawany? Jeśli tak tooo… mogę zejść do trzech.- zastanowił się sprzedawca.
- Uhhh… ile was tu jest? Dwadzieścia? Ummm… na dwa dni by dało radę… - Druidka głośno myślała.
- Dwa dni… i cztery osiemset.- zgodził się sprzedawca. - Dostarczysz zapasy i gotówkę, dostaniesz berło.
- Ja bym się nie zgodził - stwierdził zaklinacz. - Jest takie słowo, określające stosunek żądanej ceny do faktycznej wartości... nader trafne... ale nie wypada go używać.
- To się nie zgadzajcie… przecież was nie zmuszam. - odparł ostrzowiec wzruszając ramionami.
Wędrowiec pokręcił głową.
- Cena dwukrotnie wyższa niż normalnie, do tego za wadliwy przedmiot? Nie warto.
Vaala spojrzała najpierw na "blaszaka", a potem na sprzedawcę, i zmrużyła ślipka…
- Ja bym je określił terminem “ekskluzywny”. Nawet jeśli wróg przechwyci twoje berło to i tak nie będzie mógł go użyć przeciw tobie… bo tylko druidzi mogą. - odparł dumnie ostrzowiec.
- Taaa, jasne... Idealna wymówka - powiedział Harran. - Zbyt, hmmm, ekskluzywny, jak na mój gust.
- Bo druidem nie jesteś.- podsumował ostrzowiec.
- Znajdź. Sobie. Inną. Służącą. - Wycedziła nagle przez zęby Vaala, wpatrując się prosto w oczy "kolczastego".
- Ej… pomysł z posiłkami pochodził od ciebie.- odparł sprzedawca unosząc dłonie.- Ja tylko rozważyłem jego opłacalność.
- Wspominałeś coś o pustych słowach… Ta ekskluzywność równa się małej użyteczności - stwierdził Wędrowiec - I jeśli za to domagasz się takiego przebicia, to szkoda naszego czasu.
- No to chyba się nie dogadamy.- stwierdził rozczarowany sprzedawca.
- Sam zaczęłeś o garku! - Fuknęła Vaala - Wiesz co? W dupe se wsadź te berło! - Odwróciła się na pięcie, i pomaszerowała na powrót do sta-tek.
Kvaser tymczasem przyjrzał się broni z odrobiną zaciekawienia.
- Z czego one?
Sprzedawca spojrzał na niziołka żując coś, splunął na bok i rzekł dostojnie.
- Z czarnego lodu na granicy Acheronu. Jest tak ostry, że przecina ciało niczym dobrze zaostrzona brzytwa. Niestety oręż ten jest jednorazowy. Rozpuszcza się po pierwszym użyciu.
- Innymi słowy, słaba broń dla wojownika, dobra dla zabójcy - niziołek podsumował z lekkim pytaniem w głosie jakby oczekując jeszcze jakiś właściwości.
- Mój lud ich używa skutecznie w boju. Ciskają nimi wyszkoleni nożownicy.- wzruszył ramionami ostrzowiec.- Lepsze jednorazowe ostrze które zabija, niż takie które można odzyskać… acz jedynie zrani wroga. Martwy przeciwnik ma większą wartość niż stal do odzyskania.
- Ile za jeden? - Kvaser zapytał z trochę mniejszym zainteresowaniem. - I ile można je przechowywać? Nie chcę nim walczyć, lubię zbierać tego typu pamiątki - wyjaśnił.
- Możesz je przechowywać tak długo jak ich nie zużyjesz.- przyznał ostrzowiec. Zamyślił się przyglądając niziołkowi.- Jak dla ciebie… 450 za ten mniejszy. Akurat będzie ci do dłoni pasował.
- Trzysta i biorę - niziołek powiedział obserwując ostrze.
- Czterysta trzydzieści. - odparł ostrzowiec.
- To nie - niziołek wzruszył ramionami, przekonany, że będzie okazja na podobny sprzęt i po prostu odszedł do stanowiska, przechodząc pobieżnie między straganami w kierunku statku.